Na szybko – Kineto-Lemo-grafia

Nitek dnia 26 maja, 2013 o 19:03    7 

To, że Ari Folman, ceniony izraelski rezyser, zamierza zekranizować Kongres futurologiczny Lema, było wiadome od dłuższego czasu, ale dopiero niedawno zaprezentowano światu trailer:

 

Oczytanym z pewnością od razu rzuciło się na usta pytanie: „co to jest? Na pewno nie Lem!” Mnie też to zastanawia. Rozumiem, że reżyser swoją wizją może odejść od wizji pisarza, zrozumiałbym też, gdyby zakup praw autorskich wymuszała wytwórnia, aby zabezpieczyć się przed ewentualnym zarzutem plagiatu – wszak wiemy z telewizji, iż w amerykańskich sądach różnie może być. Ale żeby podpisywać się cudzym nazwiskiem pod czymś tak odległym? Dziwne.Nawet jeśli The Congress nie będzie miał wiele wspólnego z Lemem, mamy szansę na ambitne kino SF (w dzisiejszych czasach to rzadkość), a ja skorzystam z okazji i urządzę krótki przegląd ekranizacji dzieł Mistrza.

Milcząca gwiazda (1959)

Polsko-enerdowska (!) adaptacja Astronautów. Sam Lem nie lubił tego filmu wyjątkowo nawet na tle tego, jak nie lubił innych adaptacji swych dzieł. Mile wspominał tylko fakt, że przy okazji podpisywania umowy przeszedł się do Berlina Zachodniego (działo się to jeszcze przed Murem) i zrobił zakupy. Nie ma się czemu dziwić. Astronauci byli jego debiutancką powieścią, do tego obciążoną wymogami socrealizmu, a film wszystko to potęguje. Podczas prac wydobywczych na pustyni Gobi zostaje odnaleziony odłamek skalny zawierający w środku szpulę namagnesowanego drutu stalowego. Szpula okazuje się bankiem pamięci wenusjańskiej rakiety, jaka przed kilkudziesięciu laty rozbiła się nad rzeką Podkamienną Tunguzką, stając się słynnym meteorytem. Państwa socjalistyczne organizują wyprawę na Wenus, która ma wyjaśnić sekret milczenia tytułowego globu.

 

Ciekawostka: film po zdubbingowaniu i przemontowaniu (usunięcie odniesień politycznych) był pokazywany pod tytułem First Spaceship on Venus.

 

Ikarie XB-1 (1963)

Czechosłowacka adaptacja Obłoku Magellana. I do tego bardzo dobra. Przedstawia losy załogi pierwszej w dziejach wyprawy do innego systemu gwiezdnego. Południowym sąsiadom udało się popełnić obraz ładny wizualnie, zawieszony gdzieś wpół drogi między Star Trekiem a Odyseją kosmiczą. Znajdzie się i szczypta Obcego – sceny badania napotkanego w drodze tajemniczego wraku zapowiadają najlepsze kosmiczne horrory.

 

 

Przekładaniec (1968)

Wajda + Lem + Kobiela=mieszanka piorunująca. Kierowcy rajdowemu po kolejnych wypadkach przeszczepiono tyle narządów pochodzących od innych osób, że już nie bardzo jest sobą – co nie do końca rozumie…

 

 

Śledztwo (1973 i 1997)

Kryminał z dreszczykiem tudzież pierwowzór Archiwum X. Śledztwo w sprawie zniknięć zwłok z podlondyńskich kostnic komplikuje się, gdyż wszystko dowody wskazują na to, że nieboszczycy sami opuszczają miejsce spoczynku. Powieść doczekała się dwóch adaptacji. Bardziej znany jest spektakl z 1997. Wiem, że zwrot „teatr telewizji” oznacza w mowie potocznej „kiła, mogiła, polskie kino”, ale Waldemar Krzystek naprawdę sobie poradził, osadzając całość w umownościach konwencji telewizyjnej „Kobry” (był taki teatrzyk sensacji) sprzed lat.

 

 

Lecz jest też i drugie Śledztwo, które w 1973 dał nam polski Ed Wood, maestro Marek Piestrak. Dziwna gra aktorska, dziwny montaż, dziwne zdjęcia. Angielskie plenery i wnętrza kręcone z przyczajki, gdyż Piestraka, po wydaniu cennych dewiz na bilet do Londynu, nie stać było na wykupienie pozwolenia na zdjęcia.

 

 

Solaris razy 3 (1968, 1972, 2002)

O filmie Tarkowskiego pamiętają wszyscy – zwłaszcza, że od dawna można ją za darmo obejrzeć w Internecie. Jednak pierwszą próbą – i najwierniejszą – przeniesienia na ekran lemowskiego arcydzieła była telewizyjna produkcja Borysa Nirenburga.

Soderbergh, jaki jest, wszyscy wiemy.

 

 

 

 

Test pilota Pirxa (1978)

Kiedy już dotykam bolesnego problemu AŻ DWÓCH filmów Piestraka na podstawie utworów Lema, muszą też napisać, skąd się wziął taki człowiek w polskiej kinematografii. Otóż stworzyły go trzy nieszczęścia. Po pierwsze, chciał być reżyserem, choć miał problemy z najprostszymi sprawami. Po drugie, dane mu było pokochać na Zachód, nosić kamerę za Polańskim, zobaczyć Hollywood i zakochać się w nim. Po trzecie, wzorce hollywoodzkie postanowił przenieść na grunt PRL. „Test…” jest właśnie próbą stworzenia widowiskowego kosmicznego SF za krajowe pieniądze. Komandor Pirx ma dowodzić eksperymentalnym lotem do pierścieni Saturna. Jeden z członków załogi jest zakonspirowanym robotem – test ma polegać na sprawdzeniu, czy me mechaniczna załoga dorówna ludzkiej. W tle knuje korporacja, która wyprodukowała robota.

O dziwo film da się oglądać, mimo denerwującej maniery „nie potrafię zrobić wiarygodnej kukły androida, więc pokażę sklepowy manekin”. Osobną rozmowę można poświęcić rozważaniu tego, jak peerelowscy filmowcy „robili zachód”: puszkami coca-coli, czarnymi okularami, zdjęciami paryskich biurowców udających Mahattan.

 

 

Ijon Tichy – gwiezdny podróżnik (2007)

Być może najlepszy filmowy Lem ever, absurdalna atmosfera Dzienników Gwiazdowych przeniesiona na ekran w skali 1:1. Niemcom (a dokładniej Oliverowi Jahnowi) udało się dokonać niemożliwego i to w niskobudżetowej konwencji przywodzącej na myśl niektóre pomysły Monty Pythona. Gwiezdny podróżnik dorobił się już dwóch sezonów.

 

 

Pirx kalandjai (1972)

A teraz prawdziwe cudo. Serial. Aktorski. O pilocie Pirksie. Węgierski.

Niestety, napisów brak, więc nie byłem w stanie zrozumieć, co mówią aktorzy, ale kolejność scen sugeruje, że scenariusz trzyma się oryginalnych opowiadań Lema. To już coś. Cała reszta zaś do czysty odjazd. Scenografia chyba podwędzona własnemu przez któregoś z członków ekipy. Mnóstwo blue boksa. Psychodeliczna ścieżka dźwiękowa, trochę w stylu wczesnych Pink Floydów. Feeria kolorów, której nie zdzierżą najtwardsi hippisi. Sami zobaczcie.

 

Dodaj komentarz



7 myśli nt. „Na szybko – Kineto-Lemo-grafia

    1. furry

      @brokilon

      Niezwyciężony
      Powrót z gwiazd
      Głos Pana
      Eden

      PS. Pisałem parę dni temu, Mosfilm udostępnił za darmo na YouTube filmy Tarkowskiego, między innymi Solaris (na podstawie Lema, choć autor zjechał równo ten film, mi się podobał) i Stalkera (na podstawie Strugackich).

      http://www.openculture.com/2010/07/tarkovksy.html
      http://www.youtube.com/user/mosfilm/videos?view=0

      EDIT: Wpis bardzo fajny, filmografię uzupełniłbym jeszcze o [url=”http://www.filmweb.pl/film/Szpital+przemienienia-1978-9982″]”Szpital Przemienienia”[/url] w reżyserii Edmunda Żebrowskiego z Dejmkiem, Bińczyckim, Bistą… Nie wiem czy dobre, kupiłem kiedyś VCD za 4zł w sieci dobrych sklepów muzycznych Pepco. I, choć książkę czytałem z 15 lat temu, trochę się boję oglądać.

  1. brum75 Czytelnik pierwszej klasy

    Cholerka, oglądałem Przekładańca kilka razy i jakoś nie utkwiło mi na dłużej że to według Lema.
    A z “poważnym” Lemem nie miałem nic wspólnego. Tylko Pirxa, Cyberiadę i Bajki robotów czytałem. I jeszcze Dzienniki gwiazdowe i Pamiętnik znaleziony w wannie kojarzę.
    W sumie to na mojej książkowej półce wstydu Lem powinien zająć poczesne miejsce…

  2. bosman_plama

    Kawał tekstu. To powinien być osobny artykuł a nie NS:).
    Coś mi się śni, że powstała, albo miała powstać, ekranizacja “Maski”, ale czy doszło do tego w końcu, to nie wiem.
    Co do odchodzenia w adaptacjach od oryginału, to nic w tym chyba dziwnego, skoro na podstawie Dicka kręcono przede wszystkim głownie strzelanki:).

    Ktoś wie, czy powstały jakieś gry na podstawie Lema? Jeśli nie, to aż dziwne.
    Z książek czuję sentyment i do “Astronautów” i do “Obłoku Magellana”, których Lem tak nie lubił. Mają specyficzny socrealistyczny klimat, to raz. A dwa – opisy statków kosmicznych napędzanych stosami atomowymi ( W “Astronautach” był nawet plan) to coś, na czym się wychowałem i co rozbudzało we mnie, małoletnim, miłość do tego specyficznego zimno – mrocznego romantyzmu kosmicznego.

    1. Ziuta

      @bosman_plama

      Za brak “Szpitalu przemieniania” biję się w pierś 😉
      “Maska” braci Quay (tak to się pisze) powstała, ale chyba nie znalazła się w żadnej dystrybucji poza kilkoma pokazami na festiwalach. Zresztą łącznie na podstawie Lema było kilka(naście?) krótkometrażówek. Ze dwie o Tichym, dwie animacje, One Human Minute na podstawie “Wielkości urojonej” i coś jeszcze. Wszystkie, oczywiście, słabo dostępne – jeżeli w ogóle.

      Żal niezrealizowanego “Kongresu futurologicznego” Wajdy (poszło o kasę) i “Maski” Szulkina, w której miała grać Janda. Nie pamiętam już dokładnie, czemu to drugie nie powstało, chyba Lem stawiał zbyt wygórowane warunki Szulkinowi.

Powrót do artykułu