Dirt 4 wyszedł niemalże pół roku temu i jakoś tak nigdy nie było okazji, by o nim porozmawiać. Bynajmniej nie dlatego, że jest jakiś słaby czy coś. Nie. Ot, nadal sobie w nim wesoło brykam, tnę i zaliczam piruety moim fordzikiem różowej wixy. I bawię się przednio.
Codemasters ostatnio rozpieszcza, albowiem na przestrzeni roku zasypało nas znakomitymi pozycjami spod znaku czterech kółek. Nie tylko Dirt 4, ale wcześniejsze Dirt Rally , a przy okazji F1 2017 (hej, tam też nadal sobie jeżdżę!) i ekhm, ekhm, Micro Machines World (ekhm, ekhm). I na starcie należy zaznaczyć, że Dirt 4 to nie jest Dirt Rally. Prostszymi słowami, jeśli lubicie sobie pojeździć i właściwie od samego początku poczuć wymierny efekt Waszych umiejętności to czwórka będzie dla Was w sam raz. Jeśli zaś chcecie, by samochodówka wybiła Wam zęby lewym prostym, sięgnijcie po Rally, które to nadal jest i pewnie do sequela będzie, tym czym soulsy były dla RPG, ino w świecie samochodówek. A jeśli chcecie zwiedzić trasy, w tym polskie rejony, dobrze się bawiąc i nie posiadając przy tym kierownicy, jest też WRC 7 (kurczaki, tam też czasem jeżdżę, trasy 24km, panie złoty!).
Dirt 4 nie jest lekką przejażdżką po lasku za domem. Bynajmniej, potrafi walnąć w pysk dość mocno, aczkolwiek jest mocno podatny na naszą własną konfiguracje, gdzie możemy dopasować grę do własnych potrzeb. Nie będzie to poziom masochizmu wypływającego z Rally, więc jeśli szukacie podobnych cierpień, tym razem to nie ten adres. To trzeba powiedzieć sobie jasno, bo wiele graczy podchodzi do czwórki jakby miał być to kolejny mesjasz na miarę, a tymczasem to dwie różne sprawy. Do naszej dyspozycji oddano tym razem 50 wozideł wszelkiej maści, które umorusacie w błocku i rozbijecie o pobliskie drzewa. Od kraksy nie ma ucieczki, albowiem wywalono dość przydatną opcję cofnięcia czasu i jedyne co może Was uratować to start od początku, co jest samo w sobie ograniczone ilościowo. Hej, miało być łatwo, ale bez przesady.
Zanim jednak to, warto wziąć furę na tresurę i skorzystać z akademii Dirta, gdzie na obszernym placu manewrowym dacie się porwać i spróbujecie okiełznać konie mechaniczne pod maską. Ciekawa opcja, dorzucająca do tego samouczki dotyczące poszczególnych manewrów, choć nie do kończą przygotowująca na to co koniec końców wyczynia się na poszczególnych odcinkach, które rozsiane są po rożnych częściach globu i pozwolą odwiedzić takie malownicze miejscówki jak Australia, Hiszpania, USA Michigan, Szwecję oraz Walię. Tu żwirek, tam muchomorek, gdzie indziej asfalt i dużo, dużo kurzu. Kurz jest fest fajny, jak ciągnie się za nami smugą, oblepia karoserią i okrywa całunem gapiów na zakrętach. Piękny jest, no. Przygotowane odcinki pozwolą poszaleć w umiarkowanej manierze, a poziom ich zakręcenia stopniowany jest na tyle łagodnie, że pozwala się w międzyczasie nauczyć meandrów prowadzenia samochodu i nie wypadania za trasę.
Oczywiście nie jest to prawdą, bo sam nadal zaliczam spektakularne fikołki, nawet na początkowych trasach, do których wracam. Bo je lubię, bo nadal się uczę, bo Dirt 4 wciąga i nadal nie widziałem wszystkich tras, ani pewnie wszystkich opcji. Ba! Tak się wciągnąłem w jazdę na pożyczonych od sponsorów furach, że dopiero po parudziesięciu godzinach zorientowałem się, że zarobione kredyty w kabzie to nie tylko żołd dla mojej ekipy mechaników, ale także waluta, którą można wymienić na własny samochód. Jeden, kilka, wszystkie pięćdziesiąt! Tyle jest. I każdy może być twój! Zdziwiłem się srogo, bo nagle z samych menusów kolejnych wyścigów, Dirt 4 otworzył się przede mną i pozwolił na malowanie samochodów, oczywiście, że wszystkie mam różowe, wynajmować lepszych mechaników, ale też ulepszać infrastrukturę dostępną dla mojej ekipy, co zaś umożliwiło ulepszanie choćby samochodów. Kurde, to trochę jak z zakupami. Idziecie to sklepu i myślicie, okej, masło i dwie paczki kabanosów. Tymczasem wyjeżdżacie z trzema koszykami, nie mogąc się zdecydować, bo tyle dobra. I tak jest tutaj. Takie samo zaskoczenie i nie mniej pozytywne wrażenie.
Zupełnie jak wtedy, kiedy pierwszy raz odważyłem się zagrać w coś innego niż zwykłe dirtowanie w brudzie i kurzu. Tak, to nie jedyny tryb zabawy proponowany przez Mistrzów kodu. Pewnego pięknego wieczora coś mnie podkusiło, by właczyć coś innego niż zwykłe szutry, tryb landrush. A tak przepychanki na mniejszych torach, w grupie, do tego w pro-buggych. I zupełnie inna stylówa i kultura jazdy. Zamiast umiejętnego dozowania hamulca, manewrowanie gazem. Zamiast samotnych wejść bokiem w okoliczne zagajniki, bezpardonowe sprzedawanie łokci przeciwnikom. Łomatulu, takie dobre. A jakby buggy nie pasowały, jest też Rallycross, gdzie rajdówkami obijamy błotniki innym zawodnikami na podobnie mniejszych trasach, aniżeli otwartych odcinkach. Jest różnorodnie. Impreze zamyka Rally pojazdami historycznymi, gdzie na przewózkę bierzemy stalowe bestie minionej epoki i kręcimy nimi niecne bączki na przestrzeni całej trasy. tak bywa, zwłaszcza z oberwanym kołem czy ciągnącym się za pojazdem sznurem odpadających po kolizji części. I multi, multi też sobie można, ale tam ustawia się po świadectwo wszech cienizny, zbierając od wszyskich baty, także podczas wyzwań.
A kiedy już objeździcie absolutnie wszystko, niespodzianka. W Dirt 4 nie da się przejechać absolutnie wszystkiego, bo ten przemyca po cichu małą rewolucje do świata sztywnych racingów. Wszystko za sprawą Your Race, opcji, która generuje i proceduralne zestawia ze sobą fragmenty tras, przez co dostajemy swoisty generator losowych poziomów. O dziwo, działa to fantastycznie i szczerze mówiąc nie powiedziałbym, że trasy składa algorytm. Zabawa nigdy się nie kończy, bo zawsze można pogmerać wihajstrami i zmienić parametry docelowe generowanej trasy przez co efekt zawsze będzie odmienny.
Na premierę Dirt 4 zderzyłem się z opiniami, że jest bardzo łatwy, że trasy można przejechać bez ściągania nogi z gazu, więc coś jest nie tak. Śmiem się nie zgodzić, aczkolwiek jeśli ktoś pogmera w menusach, może tak dostosować sobie model jazdy, by włos nie spadał z głowy. I może grać na padzie, wtedy na pewno jest łatwiej, bo próg wejścia w temat jest odpowiednio mniejszy dla czwórki, aniżeli ściana jaka staje przed grającym w odsłonę Rally. Gram na kierownicy, G29 i bywa serio ciężko, co jest wypadkową mojego umiarkowanego skilla grania takim kontrolerem i poziomem tras. Często jest tak, że wpadam na prostą, język owiewa mi na kark, jak psu w szybie samochodu i dociskam zdrowo na prostej. WTEM! Górka, hopa, siodło, lewo, prawo, jebut, drzewo. Od początku. Uwielbiam, ale konieczność jazdy od nowa, częsta, wpisana wręcz w charakter zabawy, nie każdemu może się spodobać. Acz jak to bywa, wyścigi choć trzeba zjechać jak najprędzej i tak zachęcają do powrotu. Dirt 4 robi to dobrze już pół roku. Bo ładne trasy, bo sycący model jazdy, który jest jednym z lepszych, z którymi miałem do czynienia w przypadku brudu i błota na ulicy (na Ciebie patrzę, serio WRC 7), bo OST znakomity, bo lubię fest.
To nie jest tak, że stawiam go wyżej czy niżej od Rally. To zupełnie inny temat, a sam lubię czasem przekraczać metę, co tutaj udaje mi się o wiele częściej, aniżeli w poprzedniczce. To, czy Dirt 4 po świetnym Rally skradnie Wasze serce, jest już zależne od preferencji osobistych. Sam w sobie jest świetną ścigała, która oferuje masę kurzu w płucach, niczym wieczorny spacer po Krakowie zimą, z pompką adrenaliny szalejącej nawet na krótszych odcinkach. I robi robotę. Należycie.
Ah, byłbym zapomniał. Gra posiada dubbing i polskiego pilota. Na początku jest zabawnie, potem można przywyknąć, koniec końców nie przeszkadza, ale jakby co, można wymienić go na jakiegoś angola. Napisy po polsku ułatwiają sprawy w tuningu, który też jest, dość gibki i nie zauważyłem jakieś fest chochlików w piśmie.
Nie tnij!
Podesłał Techland, dzięki! W Dirta 4 często jeżdżę na streamach www.twitch.tv/nitek69, gdzie oczywiście zapraszam 🙂
Człowiek przychodzi na streamy i czyta recenzje na gikzie to wypada dodać jakiś komentarz, co by potem nie był oskarżony o to, żę panuje rozprężenie w narodzie i już się nawet czytać nie chce tylko siedzieć pić, lulki palić, oglądać i słuchać. No to piszę, że problem z Dirtem 4 mam taki, że do Dirt Rally zabrałem się bardzo późno a bawię się przednio i głupio tak w połowie zabawy przeskakiwać na nową cześć kiedy ta leży rozgrzebana (na razie około 40h na liczniku, ale ta gra ma potencjał na znacznie więcej).
Rzekłem.
@kolek368
pochwalam postawę [noted]
Rally a 4 to zupełnie inne tematy, co zaznaczyłem. Jak dobrze orasz to w rally to być może nie ma sensu, aczkolwiek czwórka oferuje co innego w niemal każdym zakresie. Od trochę zmienionego modelu jazdy, przez swoistą kampanię z pielęgnacją drużyny i prawie, że drzewkiem ulepszeń, tuningy, losowe trasy itd.
WINCYJ! ale inaczYj.
@Nitek
Jasne, ta cała kupoburza która się przetoczyła w recenzjach na steamie bo twórcy mieli czelność coś zmienić względem Rally mnie o tym uświadomiła. W sumie nie wyraziłem się precyzyjnie – nie skreślam 4, kupię ją ale jeszcze nie teraz. No i ciągle robię przymiarki do kierownicy, aktualnie jestem na etapie oswajania samicy, z tym że ma się pojawić nowy nabytek 😛
@kolek368
Pamiętaj, że zawsze możesz zwalić na jakąś wygraną w konkursie!
@Nitek
To wymaga wcześniejszego odkładania niezbędnych środków (np. z reszty po mleku).
@Toc85
Można !
Ale też można powiedzieć, że wszedł na jakiś stream, odpowiedział na mega trudne pytanie i wygrał!
Można napisać wiele tajnych scenariuszy przemytu gadżetów prawdziwych mężczyzn.
@Nitek
Koszulkę według oficjalnej wersji wygrałem 😉
@kolek368
haha ;D
powiedz, że kierownica była w zestawie, ale inpost zawieruszył #truestory
@kolek368
Oswajaj, oswajaj. Kierownica to rzecz w domu niezbędna, w przeciwieństwie np. do takich sztućców. Szczególnie gdy nieraz masz ochotę pobawić się jakimiś ścigałkami.
@Nitek
dobijam powoli do 10h (śmiesznie mało wiem) i mam pierwsze przemyślonka. To jest bardzo dobra gra, dobrze stopniowane poziomy trudności, zarządzanie zespołem, losowo generowane trasy – wszystko na plus. Nowe miejscówki niektóre są na dobre (USA, Australia) inne mniej (Hiszpania? NUDY!!! – oddajcie mi moje Monaco!). Model jazdy minimalnie, ale jednak, lepszy jest w Dirt Rally. Gram w obydwie części na zmianę (jak mam odpalonego windowsa D4 a jak przejmuje kompa od samicy to DR) i lepiej mi się wraca do starszej pozycji. Dirt 4 to bardzo dobry zakup, łatwiej sobie ją skonfigurować pod grę na padzie (ja mam teraz zagwostkę – kierownica czy Switch), ja mimo wszystko bardziej bym polecał Dirt Rally, ale z drugiej strony obydwie gry są teraz na tyle tanie i dość często przeceniane na Steamie, że można kupić obydwie i samemu zadecydować.
Recenzję tego Dirta to żeś chyba przez Puszczę Białowieską wiózł zatrzymując się na co drugim drzewie (jak w grze – widziałem!), tyle czasu od premiery minęło 😛 No nic, ważne, że dojechała. Z Rally jeszcze do czynienia nie miałem to pewnie lepiej od czwórki właśnie zacząć, jeśli będzie mi się chciało kiedyś podłączyć kierownicę.
@banita
ej, bo nie miałem kiedy!
Wiesz, Battlegroundsy ;D
Poza tym wciąż go ujeżdżam, no ale! Jest!
Generalnie z tego co czytam, to Dirt 4 nie bardzo ma się do Rally pod względem symulacji. Oczywiście nie żebym tam jakoś hołubił Rally nie wiadomo jak, bo w kwestii fizy też sporo miało za uszami (płużenie mordą podczas hamowania w zakrętach gorsze niż w nowych Audi, czy zbytnie klejenie się na luźnych nawierzchniach opon do podłoża, a także średnio udana fiza na asfalcie), ale mimo wszystko jest najlepszą symulacją rajdów od czasów nieśmiertelnego RBR. Wszyscy liczyli, że Dirt 4 doszlifuje niedociągnięcia Rally, szczególnie w kwestii zachowania auta i ogólnie fizyki jazdy, a tu wyszedł placek ponoć.
Ja oczywiście jako die hard fan Assetto Corsy mam wyśrubowane wymagania względem tego co się dzieje z samochodem w zakrętach, ale mam nadzieję, że czeka nas w przyszłości Dirt Rally 2. Bo dla fanów rajdów jest to już powoli smutne, że trzeba cały czas podpierać się starym jak świat RBR.