Podaj dalej #17 oraz o tym, jak gikzowicze w Elite Dangerous latali

Nitek dnia 7 listopada, 2014 o 15:17    16 

Jakoś nieśmiało przypominacie o prawie do polatania przez tydzień w becie Elite, nieśmiało fest. Dzisiaj inaczej. Podaj Dalej z wkładką. Wrażeniami kolejnych pilotów, skorych do opisania kosmicznych cudów i dziwów. No i Podaj Dalej!

amonlb

Karierę pilota rozpocząłem dość dawno. Oblatywałem m. in. pierwszą część (nic z niej nie rozumiejąc), zahaczyłem o X-Wing Star Wars i wiele innych.

Odkąd pamiętam nie lubiłem “realistycznych” symulatorów. Były męczące, wymagały precyzji i nauki pilotażu w zamian dawały niewiele leć, leć, leć, wyląduj crash. Nie udało ci się wylądować opuściłeś lewe skrzydło o 0,5 milimetra za nisko w stosunku do prawego… Tak właśnie widzę symulatory. Z drugiej strony z radością łykam wszelkie gry gdzie można polatać bezstresowo tak jak we wspomnianym wcześniej X-Wingu, SPAZ albo bardziej strategicznym jak Starpoint Gemini 2 itp.

Do Elite podchodziłem podejrzliwie. Nauczony hypem po X-Rebirth i rozczarowaniem, jakim okazała się ta gra nie chciałem sobie robić nadziei. W dodatku byłem przekonany, że taka gra ma na pewno wymagania “z kosmosu”. W końcu nadeszła moja kolej. Nitek podrzucił dostęp zainstalowało się migiem i ku mojemu zdumieniu uruchomiło bez problemu. Na początku musiałem zmniejszyć ustawienia na średnie i wyłączyć kilka wodotrysków, ale gra wcale nie zrobiła się brzydka a zaczęła działać płynnie.

eliteePierwszy raz za sterami robi wrażenie. Musiałem się podszkolić. Zrozumiałem, że bez przygotowania nie ogarnę, co się dzieje. Nauka pilotażu zajęła mi jeden wieczór do tego doszło zrozumienie, co jak działa, kiedy się przegrzewa, czego nie klikać żeby nie puścić ładunku w kosmos. Dowiedziałem się, że nie wolno strzelać do innych, bo oddadzą, że muszę pytać o pozwolenie na lądowanie i co było najtrudniejsze gdzie do cholery jest wlot do wnętrza stacji kosmicznej.

Mógłbym tak pisać i pisać, ale w skrócie.

Gra jest niesamowita od początku poczułem się jak prawdziwy pilot. Powiecie, że przesadzam, ale ta gra jest jakby szyta na miarę dla kogoś takiego jak ja. Chciałem jednocześnie móc się wyluzować grając wieczorem, porobić za pirata, kupca, najemnika a jednocześnie poczuć satysfakcję z tego, że pilotuję “prawdziwy” statek kosmiczny, który ma swoje wady i zalety, wymaga uwagi, ale nie ukarze mnie za najmniejszy błąd rozerwaniem na kawałki (no chyba, że przypadkowo otworzę ogień wewnątrz stacji kosmicznej).

Nie planowałem kupowania gier w najbliższym czasie. Od ponad 10 lat nie potrzebowałem joysticka i nie sądziłem, że to się zmieni – bardzo się myliłem.

Na koniec moja specyfikacja dla tych, co nie wierzą, że ta gra działa na słabym sprzęcie:

Asus N53SV
Intel i3-2310M 2.1 GHz
4 gb ram
GeForce GT 540M

Jak widać szału nima, a i tak da się polatać 🙂

michgre82

Parę moich wrażeń. Wiem co to symulatory kosmiczne (dziwko! ;)) , grałem w Frontiera FE, Privateera, Freelancera, SW: Alliance, parę lat w EVE Online (pozdro dla BUFU ;)), X2, X3 )

 Na plus:

 +Interfejs. Jest kapitalny, zarazem funkcjonalny, a jednocześnie tworzy całość z konsolą naszego statku. Daje niesamowite wrażenie imersji w grze. Ja rzeczywiście używałem rozglądania się do sięgnięcia do lewego czy prawego panelu. Choć centralny radar wymaga dopracowania.

+Model lotu. Daje kapitalne wrażenia z lotu – szczególnie dużo satysfakcji daje dokowanie – na poczatku nieporadne, a po kilku próbach – swobodne śmiganie na 75% mocy we wnętrzu stacji kosmicznej. Plusem jest też to, że faktycznie czuć nieważkość.

+ Galaktyka i odtworzenie układów słonecznych. No przy galaktyce szczena opada, a układy słoneczne robią (prawidłowe) wrażenie pustki

elitee2 Minusy

 – Czasem upierdliwe i nieintuicyjne rozwiązania. Czemu muszę dokować do stacji, żeby sprawdzić ceny albo dostępne misje? Tak trudno przesłać te parę kB danych ze stacji na statek? Czemu zawsze warpuję na słońce? Ok, rozumiem,

 – Trochę bugów, ale to beta, zrozumiałe

– Największy minus nad minusy. W tej grze jak na razie nie ma kurna co robić! Jest to kapitalne demo możliwości silnika, ale gdzie content? Ja rozumiem, że gra w większości jest wygenerowana proceduralnie, tak samo było w pierwszych Elite. Ale od ’95 czas poszedł do przodu. Polatałem po stacjach, popatrzyłem na misje. Kurierskie, ok, 2000-5000 kredytów. Fajnie. Kupię sobie Cobrę. Popatrzyłem na cenę Cobry. Yyyy – jak zgrinduję ich 50. Misje pirackie – nie, bo jestem neutralny praworządny. Może misje dla frakcji, wojskowe – nie znalazłem. Ok, znalazłem “Unknown Signal”. A tam albo jakiś leszcz z nagrodą 1000 albo Cobra która mnie rozwala. Eksploracja bez sensu – jakaś śmieszna kasa za przeskanowanie gwiazdy i planet – kompletnie nie wynagradzająca. Do górnictwa nie mam pojęcia jak się zabrać. Handel – ok, ale umrę z nudy.

Podsumowując – potencjał jest GENIALNY – frakcje, wojny, misje, anomalie, obce rasy, legendy, eksploracja, handel, górnictwo, piraci, budowa stacji, lądowanie na planetach i księżycach. Ale na razie nic z tego nie ma. Bez contentu to jest bardzo, bardzo fajny silnik. Na pobawienie się w dwa popołudnia.

Granie nie daje satysfakcji, nie wynagradza. Jest tyle żródeł, z których można by rżnąć inspiracji do woli. Ale póki tego nie będzie na pewno nie dam 50€. Bo to już nie AD ’95.

Bardzo dziękuję za możliwość pogrania i potestowania. Będę Frontiera obserwował i raczej na pewno kupię, jeśli spełni choć 20% nadziei, jakie w nim pokładam.

Podaj dalej.

iHS

Hej, ho, zgodnie z obietnicą – wrażenia z bety. Podstępnie wykorzystałem brak limitu znaków: Właśnie dobiega koniec mojego tygodnia z betą Elite Dangerous, więc zgodnie z obietnicą napiszę o niej kilka słów. A „kilka słów” będzie eufemizem, bo mam dużo do napisania – bo też oczekiwania miałem i mam duże.

Pierwsza rzecz – uwielbiam space simy. Pierwszym symulatorem którego zamęczyłem na wszelkie możliwe sposoby był pamiętny wing commander. Miał nieliniową kampanię, grafikę haftowaną sprajtami (coś jak pierwsze doom-y) , wrażenie robił niesamowite – komos, panowie, kosmos. Gwiezdne wojny, a jakby głębiej pogrzebać to pewnie znalazłby się Jazon i jego Gwiezdny Patrol. Szukałem tego poczucia pustki intensywnie, nie znalazłem go w Wing Commanderze II, bo z tajemniczych powodów wywalał mnie na pulpit zawsze po drugiej misji (oryginał, żeby nie było). Nie znalazłem go w X-Wingu, ponieważ z czternastu dyskietek na której dostałem grę, bodajże siódma padła w trakcie transportu i już nie powstała – za to słuchałem opowieści kolegów jak można lecieć wzdłuż burty niszczyciela w momencie w którym trafiają w niego torpedy. Normalnie, torpedy. W burtę. Panowie, świat się kończy. Udało mi się natomiast odpalić Freespace i wciągnęło mnie jak ruchome piaski, łącznie z częścią drugą, w międzyczasie też pojawił się X-wing Alliance – dużo miłych wspomnień, ale skok jakościowy zrobił dopiero freelancer – a dokładniej, jego tryb multi.

elitee3Był sobie taki serwer (stoi chyba do dzisiaj…) który nazywał się hamburg city, był tam polski klan, który toczył zażartą wojnę totalną ze złym i podłym Szeryfem z Notthi…. ze złym i podłym klanem niemieckich kosmicznych piratów, karty zostały rozdane, trzeba było tylko opowiedzieć się po którejś ze stron. Proza życia była ciężka – kieszonkowe na start, i parę tygodni aby dorobić się fury, skóry i komóry, a do tego kilkuset rakiet którymi mógłbym garbować germańskich, kura, oprawców. Dostałem najcięższą w osobistej historii komputerowej rozrywki szkołę życia, kiedy przez miesiąc tułałem się zwrotnym jak cieląca się krowa frachtowcem po najrzadziej używanych szlakach handlowych (wszystkie częściej używane były obstawiane przez miłośników cudzych bogactw), wciskając pełną rurę za każdym razem kiedy na radarze zamigotała czerwona kropka, modląc się że dopadnę bramy nadprzestrzennej zanim oni dopadną mnie.

Kiedy licznik na koncie stuknął w to w co miał stuknąć, przesiadłem się na jeszcze nie rozfoliowany najbardziej morderczy myśliwiec dostępny w grze i z resztą klanu tłukliśmy się z najeźdźca zza odry aż gwiazdy przygasały („kochanie, zjedz sama, mamy piekło w Thecie”). Tyle tytułem wstępu – wiem, nie był to krótki wstęp. Ale kiedy serwer hamburg zaczął powoli pustoszeć, a klan też się porozchodził w swoje strony, szukałem czegoś podobnego – żeby był kosmos jak stąd do Limanowej, żeby można było i handlować, i się tłuc laserami konfesjonalnie, i żeby byli inni ludzie, bo, parafrazując kumpla „tylko wtedy można poczuć to spersonalizowane złośliwe ludzkie skur….stwo”.

Jumpgate evolution się ładnie rozwinął, po czym skiepścił, po czym się podniósł, po czym zginął zupełnie. Tuż po nim przyszło Prophecy Black, i litościwie spuśćmy na to zasłonę milczenia. Były jakies Vendetty, były Taikodomy, ale wszystko to było jakies takie niepokończone, albo już chylące się ku upadkowi, i dośc niszowe sprawy. Ale po tym przyszedł Star Citizen, dla którego od pół roku stopniowo wymieniam cały komputer (wiem, zawód może być straszny, ale kurna, mają taki potencjał…).

I przyszło Elite Dangerous, które początkowo przeoczyłem – W żadną z Elit nie grałem, i choć sama idea wydawała mi się kusząca (pamiętam poradnik jak korzystać z „worm holesów” który przeczytałem od deski do deski nigdy nie grając w samą grę) – nigdy nie było nam po prostu dane. Ale potem zobaczyłem stream Nitka, i wessało mnie. To może być lepsze od tego Star Citizena. Dziękuję za betę, dziękuję.

elitee4Pierwszy kontakt? Udało mi się wystartować ze stacji za pomocą starej harcerskiej metody (naciśnij po kolei wszystkie klawisze i patrz co robią), pożeglowałem w brunatny kosmos i zacząłem studiować klawiszologię. Bogatszy w wiedzę wróciłem do kokpitu właściwie tylko po to, żeby zobaczyć dopalającą się tapicerkę. Jedną kulę ognia i respawn później już wiedziałem, który klawisz odpowiada za tryb „silent running”, i co się dzieje z temperaturą jeżeli wszystkie emisje kierowane są do wewnątrz statku. Jestem wniebowzięty, można się zabić samemu i nawet nie potrzeba do tego piratów. Polatałem sobie dookoła stacji korzystając z opcji rozglądania się po kokpicie – woooah, nie mieli takiego poziomu detali w freelancerze, oj nie mieli. Migające światła, bloki mieszkalne, instalacje, gra światła i cieni w kokpicie – robi wrażenie, oj robi. Tak samo jak zamarzająca szyba przy wyłączeniu wszystkich podsystemów. UI funkcjonalne, panele boczne są ok, aczkolwiek opcja komunikacji ze stacją w celu dokowania powinna być moim zdaniem w polu komunikacji z zaznaczonym celem – trochę namęczyłem zanim ją znalazłem. Wziąłem kilka zleceń z elektronicznej tablicy ogłoszeniowej, zarobiłem mniej więcej tyle ile wydałem na paliwo i naprawy (okazuje się że gwałtowne wyjście z nadprzestrzeni jest tak zdrowe dla statku jak hamowanie na murze dla samochodu). Przy okazji rozkminiam tryb Supercruise – za pierwszym razem rozpędzam statek do pełnej prędkości i kilkanaście sekund przed celem rozpoczynam hamowanie.

Prymitywna cywilizacja zamieszkująca sąsiednią planetę będzie odtąd czcić mnie jako „tą krzycząca „PRRRRRR” płonąca linię na niebie”. Wyhamowałem jeden układ planetarny dalej, notując w pamięci, że kosmos jest bardzo duży, i lata się po nim bardzo szybko. Kilka kursów handlowych później widzę, że zarabianie jest ciężkim kawałkiem chleba. Czytam gdzieś, że dobrym sposobem na przygarnięcie kilku groszy jest obijanie się po systemach niezrzeszonych (czyt. anarchistycznych) i szukanie rozrzuconych to tu to tam ciekawych towarów. A tamtejsze kosmodromy nie interesują się, skąd mamy kradziony ładunek w luku („luk, im your father”. Przepraszam). Idę za radą, kilkanaście tysięcy kilometrów od stacji freeport łapię niezidentyfikowany sygnał …i wpadam prosto na pirata. Na moje szczęście jest ewidentnie na początku swojej ścieżki kariery i lata w takim samym chucherku jak ja.

Przerzeźbił mi laserami karoserię dość konkretnie, kadłub rzyga ławicami śrubek w przestrzeń, koniec końców pirat i kosmos w kuli ognia stają się jednym. Chrzest bojowy mam za sobą. Po paru podobnych kursach trafiam na porzucony w przestrzeni ładunek złota – i to jest strzał w dziesiątkę, za ten jeden kurs stać mnie na następny statek. Który jest rasowym transportowcem, pod kątem komfortu prowadzenia i promienia skrętu przypomina mi ze łzami w oczach mój pierwszy frachtowiec z freelancera. Czyli jest trochę mniej zwrotny niż traktor, i ma porównywalne przyspieszenie. Ale przynajmniej może brać 16 sztuk towarów zamiast 4, więc handel staje się opłacalny. Choć działo laserowe na nim zamontowane służy tylko do walki psychologicznej.

elitee5I właściwie na tym etapie się rozstałem z betą, Nitek wyśle klucz do kolejnego szczęśliwca, a ja podsumuję: kosmos jest piękny (przeżyłem szok kiedy się okazało że gazowi gigant z pierścieniami już nie jest elementem tapety którą wyłożony jest cały kosmos), stacje piękne i szczegółowe, UI dobre, choć brakuje moim zdaniem paru funkcji do których dostęp powinien być szybszy (jak choćby lista wszystkich obiektów w zasięgu sensorów WRAZ z odległościami do nich – widziana na frontowym panelu). Gra była dość stabilna, powiesiła się parę razy przy efektach wchodzenia i wychodzenia z nadprzestrzeni (wiedzą o tym, pracują) jak i dwa razy wywaliła mnie losowo do pulptiu bez wyraźnej przyczyny – ale takie uroki bety. Chciałbym żeby bardziej było czuć efekty trafień w drugi statek podczas walki – ale może to kwestia słabych laserów które miałem, a z działkami jest inaczej. Bardzo podoba mi się cały system emisji statku – wyłączanie podsystemów żeby zniknąć z radarów, silent running, rosnąca temperatura przy częstych skokach. Nie robią na mnie wrażenia modele statków – są dość podobne do siebie (cobry nadal nie mogę odróżnić od sidewindera) i takie… dość proste, żeby nie rzecz toporne. Wiem, że statki kosmiczne zapewne tak właśnie powinny wyglądać – ale nie od tego są gry komputerowe, ekhm. No i mało ich – ale na stronce wyczytałem że ma być wszystkiego 25 – to już lepiej, mam nadzieję, że znajdą się modele bardzo różnorodne (krążowniki? Niszczyciele? Bombowce?), to samo jeżeli chodzi o wyposażenie – póki co szału nie ma, choć jest przyzwoicie.

Mam jedną obawę poważniejszą – gra musi dostarczyć dużą różnorodność rozgrywki –a póki co wygląda to dość jednostajnie, handel bez realnego zagrożenia raczej nie pompuje adrenaliny – a zlecenia z biuletynu sa tak kiepsko płatne, ze po prostu nie opłaca się ich brać. I nie wiem do czego powinno się dążyć – w grach serii X można było mieć całe imperium handlowe, z własnymi liniami produkcyjnymi i fabrykami. Freelancer stawiał na multi – ludzie byli zagrożeniem, ale też kosmos był połączony autostradami, więc łatwo się było znaleźć na często używanych szlakach handlowych. Tutaj – nie znajdziemy się ni du du. I jestem ciekaw co wymyśli Elite – czy bardziej oddalone systemy będą miały niespotykane modele statków, czy ciężko strzeżone materiały, czy będzie w jakiś sposób ściągała graczy w miejsca „zapalne” – bo z tego co widziałem na mapie, nawet jeżeli wrzucić tam całą populację Warszawy, rozejdzie się po kościach bez śladu. A nie wiem ilu ludzi kupi Elitę. Ja kupię – po tym co zobaczyłem mam nadzieję na wielką rzecz – pozostało stare „podobasz mi się, nie spinkol tego”. ave

elitee6

Slowman

Pobawiłem się, postrzelałem, poginąłem, starczy 🙂 Grałem jakieś 40 minut i wiem, że to nie gra na mój komputer.Wrażeń za dużo nie mam, chociaż jak zamykam oczy to ciągle mi się kręci w głowie.

Podaj Dalej

Część właściwsza, uroczyste przekazanie dostępu do bety Elite, której premiera tuż tuż, bo sam event w Anglii już 22.11 na którym i ja będę, Zdaje się. Weee. Jak się okazuje – nie do końca. Premiera Elite Dangerous została wyznaczona na dzień 16 grudnia 2014. Długi weekend z Elite zarwie zatem

Croldin

a reszta po staremu.

 Co zrobić, by polatać?

Oh, to dziecinnie proste. Cała akcja przeznaczona jest dla aktywnych (udzielających się w komciach) użytkowników gikz.pl, którzy poprzez wysłania do mnie PM trafiają do kolejki osób chętnych do oblatania tej produkcji, bez trzymanki, bez granic, przez tydzień non stop. Co tydzień osoba się zmienia i ducha swego cieszy ktoś inny.

W przypadku niechęci lub braku odzewu beta leci dalej., to co wspomniałem wyżej. Planowana zmiana szychty wypada za tydzień od publikacji tej notki, chyba że Croldin wyrazi chęć oddania dostępu wcześniej.

Elite dostępne dzięki wydawcy.

Czytaj, komentuj, udostępniaj

Dodaj komentarz



16 myśli nt. „Podaj dalej #17 oraz o tym, jak gikzowicze w Elite Dangerous latali

Powrót do artykułu