Wybornie milordzie – Lords of the Fallen – recenzja

Nitek dnia 28 października, 2014 o 0:31    96 

Jakieś dziesięć wspólnych godzin, ja i on. On i ja. Przyjaciele do lat. Znam jego każdy ruch, każdy atak, każda możliwość została przeze mnie przewidziana. Długa to batalia, a za oknem zmierzch. W tym czasie przegapiłem co najmniej jeden ważny posiłek, znienawidziłem wszystkie istnienia, odśpiewałem wszystkie znane psalmy i cytowałem Biblię. Potrzebny mi relaks.

WTEM! Ryzykowną serią ciosów, wyprowadzoną już od niechcenia, skróciłem jego cierpienia. I swoje. Ryk był taki jak wredy, gdy Polska biła Niemców 2:0. Skończyłem Lords of the Fallen, świetny szpil. To nie jest oczywiste, że taka bombastyczna rozgrywka czai się w kodzie zerojedynkowym uszytym przez CI Games. Dlaczego miałoby?

CI Games złotymi zgłoskami wpisało się w moją listę niesławy serwując mało zjadliwe dania. Terrorist Takedown 3, oba Snipery, Enemy Front, a tu kurczaki, niespodzianka. Lords of the Fallen, bez wątpienia opus magnum w portofolio firmy. Lubiłeś serię Dark Souls, do której LOTF jest przymierzane? Intrygowały Cię Soulsy, ale bałeś się za nie zabrać? W obu przypadkach Lords of the Fallen jest kąskiem dla Ciebie.

Nie da się uniknąć z Soulsami, zbyt wyraźny zapach wzorca unosi się w powietrzu podczas przechadzki po mrocznym zamczysku i okalających go okolicach. Sam system walki, bliźniaczo podobny do dobrze znanych patentów. Rewolucji tutaj nie ma. Cios lekki, mocniejszy, tarcza, zamaszysty wymach wytrącający z równowagi przeciwnika, to wszystko już znamy. Dochodzi także odpowiedni timing wyprowadzanych pchnięć, co zrealizowane pomyślnie zaowocuje morderczą kombinacją szatkującą zło nieczyste. Niezmiernie ważne są także uniki, a co za tym idze dobór ekwipunku, bowiem liczy się tu ciężar sprzętu dopasowany do naszych możliwości, a najwięksi zabójcy pragnący osiągnąć najszybsze motanie orężem będą chcieli zejść do ¼ wartości naszego obciążenia.. Wtedy postacie poruszają się szybciej, a co za tym idzie, są bardziej śmiertelne dla delikwentów z drugiej strony kosy.

LordsOfTheFallen 2014-10-23 12-23-30-528

Łotrzykiem jestem

Zamczysko przyjdzie Wam zwiedzić jedną z trzech klas, podszytą jednym z trzech drzewek osobnych szkół magii dopasowanych per postać. Jest wojownik, co długich ostrzy się nie lęka i przyfandzolić nimi potrafi, motający magią kleryk, który młotem niejedną klepkę podczas wędrówki wbije, oraz mój personal fav, łotrzyk. Ten ostatni, znacznie szybszy od pozostałych początek ma ciężki, co wskazuje na rozróżnienie poziomu trudności przypadających na klasę. O wiele łatwiej zaczyna się batalię wojownikiem czy klerykiem, podczas gdy łotrzyk dzięki noszeniu lżejszych fatałaszków jest bardziej podatny na trwałe uszczerbki na zdrowiu. Początkowo nie dysponuje też zbyt dobrymi statystykami, by zbroczyć krwią coś większego niż mniejsze koziki. Lords of the Fallen pozwala na swobodę w kreacji naszej postaci, choć początek tego nie zwiastuje. Odpowiednie przypakowanie atrybutów siły i z łotrzyka potrafi zrobić znakomitą maszynkę do mielenia mięsa w mieście. Podobna sprawa tyczy się zbroi, które choć defaultowo przypisane do odpowiedniej klasy, można dowolnie mieszać zerkając nerwowo na przeklęty pasek obciążenia. Zerkałem, bo zależało mi na maksymalnej mobilności kręcenia się wokół przeciwnika. Gdyby tak przesadzić, postać nie jest w stanie kręcić się po okręgu, a jedynie w linii prostej. Do opanowania, ale nie moim celem było sobie dokładać. Zbroje idą w komplety, wszystkie z inną wizualką, ale to także nie jest przeszkodą dowolnego dobierania łachów. Byleby kręcić fikołki było komfortowo. Wisienką wieńczącą wyliczankę są tarcze, trzy rodzaje, każda o innym zastosowaniu oraz rękawica magiczna, spełniająca zadanie broni dystansowej o trzech odmiennych właściwościach. A do tego każdą broń można wziąć oburącz i łoić, aż równo utną.

Mało, nie? Nie. Wszystkie bronie, łachy, w późniejszym etapie rozgrywki można podpakować zdobywanymi tu i ówdzie runami. Te zmienią cechy przedmiotów, co okaże się zbawieniem boskim przy niektórych pojedynkach. Jest także mini krafting, a właściwie ruletka i gorączka odkrywania właściwości run. Na szalę kładziemy nasze punkty doświadczenia zwiększające fajność odkrywanych właściwości. Im więcej, tym będzie godniej. Nie trzeba rachunkowości kończyć, by zorientować się, że przecież trwonimy punkty na atrybuty. Bez ryzyka nie ma zabawy.

Sama magia jest trochę z czapy. Ni te czary jakoś bardzo przydatne, czasem przeszkadzają, bo przy każdym z nich wychodzi nasze alter ego, dwa razy większy kark, cały w płomieniach, zmienia się paleta barw, koks na pół ekranu, jest jak w porno, bo ch widać. Z palety czterech czarów bawiłem się ledwo dwoma, głównie na terenach otwartych, bo łatwo przyjąć obuch na twarz kiedy widoczność znikoma.

LordsOfTheFallen 2014-10-23 20-49-01-164

Powody

Są banalne. Oto dobro po raz wtóry zetrze się ze złem, a my przyczynimy się do wyniku tegoż starcia. Raz, drugi raz, z odmiennym skutkiem, bo co zrobiliśmy przy pierwszym podejściu, możemy inaczej ogarnąć przy new game+ a jeśli i to będzie mało, dla śmiałków dokoptowano także new game++ Wszystko dalej niż pierwsze podejście z mocniejszymi przeciwnikami, lepszym lootem i nagrodami specjalnymi. Są też sekrety, Tomek Gop jest z nich szczególnie dumny, tak skryte, że łatwo je przeoczyć. Jest co robić.

O samej fabule dość powiedzieć, że nie wybija zębów i jest wystarczająca, by ruszyć na rzeź, jednocześnie niezbyt absorbująca, by śniła się po nocach. Sięgając poza opowiadaną historię natkniemy się na NPCów z którymi zamienimy kilka słów, czasem kończyn, co jest ważne, bo praktycznie wszyscy są częścią jakiegoś zadanie pobocznego o różnorakich rozwiązaniach (!). Niestety położono ten aspekt, bowiem zadanie jakie mamy na barach nigdzie się nie odkładają przez co nigdy nie wiedziałem czy i coś mam dla kogoś zrobić. Brakuje także jakiegoś archiwum rozmów, które można by było sobie odtworzyć, by zajrzeć czy dogadaliśmy się już z kimś w jakiejś kwestii. Jedyne co można odtworzyć to zbierane dzienniki zgłębiające meandry przedstawionego świata, czasem odkrywając tajemnice niektórych okoliczności. Dobrze się tego słucha, trzeba nadmienić, a i zawierają dobry mózgotrzep z lekką domieszką efektu wow/serio?

Zamek i okolice to tereny dość rozległe, rzadko otwarte. Mapy są świetnie zaprojektowane, a zwiedzanie kolejnych komnat cieszy. Podobnie jak i otwieranie wszelkich skrótów wodzących nas z kąta w kąt ujarzmiając w nas wewnętrznego odkrywcę. Jest tego sporo i można się pogubić – nie ma żadnej mini mapy, ani nawet znaczników gdzie iść i po co. Gwarantuję Wam, że spędzicie tam dość czasu poszukując sekretów, siejąc zniszczenie w lochach, rąbiąc umeblowanie na drzazgi i w końcu poczujecie się jak w domu. Niebezpiecznym, posępnym, najeżonym niebezpieczeństwami domu. Całość nieodzownie kojarzy się z pierwszą wizytą w zamku Drangleic, ale gdzieś tam przypomniałem sobie także Ecstaticę 2

LordsOfTheFallen 2014-10-23 12-03-10-055

Żadni z nich dżentelmeni

Po ostrej stronie miecza, młota, kostura, szponów czy mieczy krótkich, stanie szereg przeciwników wszelkich rozmiarów. Od ślepych, zgrzybiałych młokosów na Lordach i kreaturze z jądrem na brodzie skończywszy. Wszystkich trzeba się nauczyć, każdego szanować, bowiem raz opuszczona garda oznacza przyjęcie kosy między żebra. Nic nie jest jednak stracone, a stracone nieopacznie doświadczenie do odzyskania, o ile dojdziemy do niego w odpowiednim czasie i na kolejnym życiu. Wtedy, albo je pochwytamy, albo pozostawimy by pełniły funkcję regenarotora zdrowia. Dla hardkorów z certyfikatami pozostawiono furtkę w postaci checkpointów, z których można, ale nie trzeba korzystać. Tam doświadczenie przehandlujemy na punkty atrybutów tudzież zaklęć, ale to także zresetuje nam mnożnik otrzymywanego expa i zmniejszy szansę na fajniejszy loot. Ryzyk fizyk. Sami Lordowie, szefowie szefów, to napakowane koksy, z których poszczególni delikwenci potrafią przyprawić o kilka siwych włosów, a ostatni z nich, ten z jądrem (co było widziane nie może być odwidziane) to największy, przepraszam, skurwiel z jakim przyszło mi się zmierzyć od długiego czasu. On i pozostali, choć niektórzy z nich to srogie leszcze do wzięcia na raz. Niemniej jednak są emocje, leci mięso z paszczy, a LOTF dzięki temu plasuje się w moim rankingu największych wyzwań tuż obok World ar Wat na weteranie. Chociaż tam nikogo nie znienawidziłem, tu wręcz odwrotnie. Winszuję.

 

LordsOfTheFallen 2014-10-26 14-56-04-112

Ciekawie zorganizowano system dropienia przedmiotów. Większość słusznych rozmiarów szefów nie bardzo ma gdzie trzymać te wszystkie kosy jakie możemy dostać. Zamiast tego, należy się udać do portali rozstawionych po mapie, by przenieść się do innego wymiaru, można rzec, gdzie czekają na nas nagrody. Kto powiedział jednak, że i tam będziecie bezpieczni? Ponad to warto uwzględnić także temat specjalnych warunków, dzięki któremu zabijając szefów w określony sposób dostaniemy loot specjalny. Na każdego jest sposób, choć nieoczywisty, a podpowiedzi ze świecą szukać.

LordsOfTheFallen 2014-10-26 01-16-52-144

Suma wszystkich błędów, czyli screen tearing albo pulpit

To dobry moment, by zepsuć tę znakomitą zabawę. Błędy trawiące Lordów. Sprawdzałem dwie wersje. O ile ta na PS4 bez patcha rozdzierała obraz na wszystkie strony niczym żule koszulki pod sklepem, tak po łatce (niemal 5gb) zostało to zminimalizowane.

Wersja pecetowa to inna sprawa. Posiadając kartę zielonych, co jakiś czas w losowych miejscach, leciałem do pulpitu. Tak, podczas łojeniu szefów, w tym pana jądro, także. To demoralizujący fakt – niejednym mięsem przez to rzuciłem. Zwłaszcza przy końcu, kiedy Ten Ostatni miał tyle energii, tyle ||||, a gra klękła, motyla noga! Chyba coś wtedy stłukłem niechcący. Za to należy się karny.

Bywają momenty totalnego ogłupienia AI, co owocuje dziwnymi zachowaniami przeciwników jak chodzenie w kółko, czy ucieczka ni stąd ni zowąd hen daleko i resp w miejscu z którego przeciwnik przybył. Z pełnym paskiem zdrowia! Podobną sytuacje daje się zaobserwować w kilku miejscach, gdzie przeciwnik odciągnięty od swojego miejsca obserwacji, wraca tam obity niczym piniata, po czym znika i respi się ciesząc się nienagannym stanem zdrowia. Niby nic, bo przecież i tak za chwile go poślemy na deski, a jednak echo tych występków towarzyszyło mi do końca, blokując jakieś zaawansowane taktyki wyciągania towarzystwa na solówki, co jest koniecznością. Tu nie ma kolejek do bicia po gębie, jak zawołasz kilku, bądź pewnym pacierza i restartu.

Momentami wykłada się fizyka obiektów, a wiedzcie, że niektóre elementy otoczenia można zniszczyć przez co zachowują się komicznie, jakby nie miały ciężaru. A kurde szkoda, bo jak się trze metal o metal w małych komnatach, ma to swój urok i klimat, których przez takie podupada. Warta odnotowania jest także możliwość oberwania przez ścianę (protip na start), rzadko, ale zdarza się, podobnie jak i brak kolizji oręża ze ścianami, co jednak można trochę, trochę!, usprawiedliwić faktem, że ciężko machać tak długimi zabawkami w ciasnych korytarzach, których tu na pęczki.

LordsOfTheFallen 2014-10-23 21-37-09-579

Przyjemnie się patrzy

Lords of the Fallen jest fest urodziwe. Nieważne czy stoisz na zewnątrz patrząc na fortyfikację, obserwując wrogów z daleka, czy chodzisz po komnatach lub mojej ulubionej, większej piwniczce (zapadnie Wam w pamięć, zaufajcie mi). Wszystko prezentuje się bardzo ładnie. Lokacje nigdy nie są puste, zawsze można coś podczas naparzania rozwalić. Przeciwnicy są świetnie zaprojektowani, ci mali i ci duzi, bez wyjątków. Wygląd NPC lekko obsysa, ale nie towarzyszą nam przez cały czas, co raduje serce. Drażni dziwnie zastosowany filtr na zewnątrz, kiedy zima, co wygląda jak deregulacja gammy po czym ot tak, przechodzi w pełną paletę barw w pomieszczeniach. Kiepska imitacja zimna.

Udźwiękowienie przez większość czasu jest tip top, choć dało się nie słyszeć w kilku miejscach efektów dźwiękowych, no i nie zapominajmy o dźwięku parowanych uderzeń puklerzem, który w momencie ciosu dźwięczy jak transport butelek do skupu. Przykrótkich rozmów dobrze się słucha, choć poszczególne wybory mogłyby podczas nich znikać. Niekomfortowo czułem się sprawdzając co rusz ilość doświadczenia na postaci, co weryfikować trzeba na ekranie ekwipunku. Ten uszyty jest pod pada i wygląda podobnie do kółka zastosowanego przy okazji konsolowej edycji Diablo 3. Na padzie w to mi graj. Myszy i klawy nie sprawdziłem zbyt dokładnie. Da się oczywiście, że się da, ale to nie zabawa dla mnie.

LordsOfTheFallen 2014-10-25 11-05-32-503

W to mi graj

Teraz będzie najlepsze. CI Games wydało grę znakomitą. Nie jest wolna od błędów, ale wynagradza wszystko spójnym światem z którego nie bardzo chce się wychodzić. Nawet po ciągu porażek z ostatnim z ostatnich, dziesiątkach powtórek innych segmentów, z radochą na twarzy wracałem dokończyć to co zacząłem, a to przecież początek. Na Steamie 37 godzin, jednorazowe przejście domknąłem w niemal dwudziestu ośmiu, a i tak nie zrobiłem wszystkiego. To nie jest Dark Souls, nie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Lords of the Fallen stało tuż obok.

lotffinisz

Ode mnie me gusta, za błędy i przeklęte fikołki do pulpitu

1

Grę dostarczył wydawca.

Reflinki, klikaj by mnie wspomóc.

Kup grę PC
Kup grę PS4

Czytaj, komentuj, udostępniaj

Dodaj komentarz



96 myśli nt. „Wybornie milordzie – Lords of the Fallen – recenzja

  1. Stah-o

    Świetna recenzja, taka w stylu “nie mam więcej pytań” 🙂 Wiem już wszystko co chciałem, crashy do pulpitu nie jestem w stanie wybaczyć, bo się ich kompletnie nie spodziewałem – więc decyzja zakupowa w dniu dzisiejszym stoi pod znakiem zapytania.
    Gratuluję Tomkowi Gopowi i jego załodze (jeśli to kiedyś przeczyta) i swojego stówaka dołożę do kupki szmalu oznaczonej (mam nadzieję) “na LotF2” z miłą chęcią, nawet jeśli nie dzisiaj, to od razu po patchu usuwającym te crashe. Będąc jednak realistą (pierwsze 2 Soulsy przeszedłem dwukrotnie, trzeci czeka na drugie przejście) mam wrażenie, że ten wewnętrzny Soulsowy fanboj zaprowadzi mnie jednak jeszcze dziś do sklepu po Lordsy 🙂

  2. Revant

    Pytanko: czy istnieją poziomy trudności? jeżeli tak to czy na odpowiedniku easy jest łatwiej niż w DS2? bo podchodziłem do ds1 i ds2 i choć nawet druga odsłona mnie w miarę wciągnęła, tak nie mam teraz czasu ani ochoty na wypruwanie sobie żył 😛

    1. Nitek Autor tekstu De Kuń

      @Revant

      Nie ma, początkowo wybór trudności warunkuje postać, którą wybierasz. O ile wojownik i kleryk to koksy na starcie, tak łotrzyk ma plecy do nich i bardziej wciry dostaje przez lekką zbroję, którą nosi. Dlatego nim grałem 😉
      Potem granica się rozmywa, w zależności do tego w co pakujesz expa. Nic nie stoi na przeszkodzie żebyś naładował łotrzykowi suple robiąc z niego hybrydę warriora. Osobiście postawiłem na zwinną żmiję pilnując małego obciążenia, by szybciej się poruszać, ALE… gdzieś zgubiłem tę taktykę, bo przestała się sprawdzać.
      Nie, nie wyprujesz sobie tu żył jak w DkS. Trochę może. Sędzio, Ty kurwo.
      I tak jak ajs napisał, jest ng+ i ng++, a w zamczysku z czasem następuje rotacja mobów i te słabe idą do kosza, zastępowane mocniejszymi.

      1. aihS Webmajster

        @Nitek

        Myślę, że z tym łotrzykiem to czysto subiektywne. Przywykłeś do grania koksami to masz takie, a nie inne wrażenie. Jak w D3 po barbarzyńcy weźmiesz łowcę demonów to też stwierdzisz, że jest ciężej, ale nijak ma się to do poziomu trudności 🙂

  3. kat

    “Nie da się uniknąć z Soulsami, zbyt wyraźny zapach wzorca unosi się w powietrzu podczas przechadzki po mrocznym zamczysku i okalających go okolicach” – zjedzone słowo “porównań”?

    Spdająca widoczność podczas czarowania i ta marna fizyka (ławki pękający przy dotknięciu płaszczem przy pierwszym bosie) robiły niemiłe wrażenie w trakcie strumykowania, reszta jednak godnie nadrabiała i dałem się nahajpić.
    Ale najpierw trzeba pada ogarnąć..

    Dobra recka 🙂

    1. powazny_sam

      @MHT

      Rozumiem że na serio pytasz, więc serio odpowiadam. Jeżeli zdecydujesz się na wersję wireless a jest to twój pierszy x-pad, to upewnij się że bierzesz wersję “for Windows” czyli zbundlowaną z nadajnikiem. Baterie paluszki dają w zestawie ale docelowo warto wymienić na akumulatorki.

      1. Stah-o

        @aihS

        Starałem się jak mogłem, mówiłem sobie – bugi przecież, crashe, że może za krótka, że może za łatwa… no i dzięki temu jakoś dociągnęłem do tej 12.00. Żeby obrzydzić ci zakup dodam, że w tej empikowej wersji za 99,99 jest płytka CD z Soundtrackiem – wiesz, może nie lubisz… 😉

  4. MusialemToPowiedziec

    Czyli CI jak zwykle jeszcze musi się pouczyć “jak się pisze kod”, ale przynajmniej już mają kogoś kto wie, jak się robi zaje-fajny gameplay?

    Szczerzę życzę im złapania kilku mądrych ludzi, więcej porządnych developerów to więcej fajnych gier.

  5. furry

    Ej, a czy ktoś grał na Steamie ostatnio w Dark Souls: Prepare to Die Edition? Chciałem w końcu siąść z padem, ale nie mogę tego odpalić i nie wiem, czy to przez mój sprzęt (dwa rdzenie tylko, GF240 512MB), czy przez te historie z GfWL.

    Najlepsze, ze według Steama grałem przez 5h, a nawet nie widziałem menu 🙁

  6. nacho66

    Widze, ze zdecydowana wiekszosc (jesli nie wszystkie) recenzentow wrzuca w podsumowanie recenzji LotF wyrazy Dark i Souls. Ja rozumiem, ze DS byl mocna inspiracja dla CI ale to nie jest sequel ani spin off zeby stawiac oceny wylacznie w zestawieniu z inspiracja. A wiekszosc recenzentow ma taki plan od momentu wlozenia plyty/wklepania klucza gry.

    Dla mnie oba DSy okazaly sie byc grami nie do strawienia, zarowno technicznie jak i gameplayowo (zbyt czasochlonne). I glowna decyzja do zakupu LotF byla wlasnie perspektywa latwiejszej, a co za tym idzie mniej powtarzalnej i czasochlonnej rozgrywki. Jesli to okaze sie prawda, to jak dla mnie DS moze sie chowac bo wole gre dobra, w ktora moge pograc niz gre genialna, w ktora grac sie nie da 🙂

  7. Stah-o

    Kupiłem, żałuję… 3 x zwiecha wymagająca twardego resetu + 2 x crash do pulpitu. Wszystkie te atrakcje w ciągu niespełna godziny. Sprzęt mam z górnej półki. Nie płacie za tą grę pełnej ceny, bo to nie jest produkt nadający się do sprzedaży.

      1. Stah-o

        @Nitek

        Ustawienia próbowałem wszystkie. Po każdej “glebie” wprowadzałem jakąś modyfikację i tak od FullHD na ultra doszedłem do 1280×720 na średnich z cieniami na niskich, wyłączonymi post-processingiem i mgłą wolumetryczną. Różnicą był jedynie czas i forma gleby – freezing lub crash. Sterowniki nvidii mam na bieżąco aktualizowane. Sprzęt zbudowałem jakieś 10 miesięcy temu i te gleby LotF w ciągu godziny podniosły mi statystyki wszystkich gleb o 100% 🙂 Sprzęt został zbudowany w zasadzie w celu testowania moich aplikacji w tzw. “idealnych warunkach” (czysty W8.1 + narzędzia diagnostyczne, profiler, debugger, żadnych niepotrzebnych aplikacji w tle, żadnego overclockingu, gry na osobnym hdd). Hardware wybrałem wtedy także bez żadnych kompromisów łącznie z wentylowaną obudową (intel z wentylatorem jak gaźnik, nvidia, 16 ramasu, ssd i etc.) Temperatura rdzeni procesorów jak i karty są monitorowane na bieżąco. Przez te 10 miesięcy zanotowałem może 5 zwiech innych gier (mam ich jakieś 250) – więc Nitek po prostu nie wziąłem twoich słów o problemach technicznych na poważnie, bo mi się one praktycznie nigdy nie zdarzały, do teraz… Nawet w odmętach fantazji nie wyobrażałem sobie, że można puścić do sprzedaży produkt o stabilności wczesnych wersji alpha. Jestem nieźle wkurwiony na siebie i na to, że zaufałem CI Games (nawet gadki o 32 milionowym budżecie na produkcję i 170 osobowej ekipie (w szczycie) do mnie kompletnie nie trafiają), mam poczucie jakbym kupił wczoraj pięknie zdobiony taboret z połamanymi nóżkami.

          1. Stah-o

            @emperorkaligula

            Dzięki za to info, ale nie mam zamiaru przestawiać physxa dla całego systemu tylko dlatego, że pojedyncza gra nie potrafi go poprawnie obsłużyć. Taka opcja powinna zresztą znaleźć się wewnątrz gry i dotyczyć jej samej. Nie miałem też problemu z crashem przy starcie gry lub w jej intro – u mnie glebiła tylko w czasie grania. Nie uświadczyłem też wczoraj żadnego day1 pacza (jeśli miał być już zawarty wewnątrz to kiepski żart z tego wyszedł). Do czasu jakiejś konkretnej aktualizacji (pewnie za 6 miesięcy) nie tykam tego produktu. Foch ON

            1. Nitek Autor tekstu De Kuń

              @Stah-o

              Szepnąłem w temacie i otrzymałem info, że NV obiecała stery. Coś w tym jest, bo zanim przypremierowało to był patch i w splashach poza alienware dodali też nvidie. Jak tu wyżej padło, że physx, to pewnie faktycznie to wina sterów. choć cholera wie.

              Imperatorowi się wierzy bezgranicznie. Zawsze. Przelej mu 200kg owsa by ukoić jego gniew.


              OBEY

  8. Nitek Autor tekstu De Kuń

    Wraz z dzisiejszym patchem 1.1 w ustawieniach wideo gry pojawiły się dodatkowe opcje: “Nvidia turbulence” oraz v-sync. Wyłączenie obydwu pozwoli poprawić wydajność gry i uniknąć błędów związanych z jej stabilnością.

    Jak tak jest istotnie to me gusta

        1. emperorkaligula

          @aihS

          Sęk w tym, że żadnej brzytwy ni ma – co oznacza jakieś nowe/dziwne zabezpieczenia. Jeśli to rzeczywiście zapodali to co w linku to ciekawe ile zajmie obejście. Im dłużej tym lepiej dla CI. Wyścig z czasem: bo jak załatają porządnie na dniach to kasą będzie płynąć szerokim strumieniem, jeśli korsarze ich uprzedzą… no cóż.

        2. James

          @aihS

          Ponoć ExeCryptor nie chodzi na 64-bit, czyli bullshit i plotka.
          Still, gra nadal nie ma cracka i szybko się nie doczeka. 3DM twierdzi, że zabezpieczenie jest takie jak w nowej FIFA, co oznacza, że piraci mogą się nie doczekać.
          Btw, patch w drodze a do tego na forum Steam wymyślili nowy FIX dla userów AMD.

          https://twitter.com/lotfgame/status/527786278310653953

          Pospieszyli się z tą premierą, żeby zdążyć przed Bloodborne chyba.

  9. Stah-o

    “Pacza” zainstalowałem + profilaktycznie zrobiłem czystą instalację sterowników. Jak rozumiem, ten patch to w zasadzie nie patch (bo nic nie poprawia) a raczej świeża kompilacja udostępniająca jedynie dwie nowe opcje (zakładam, że devsi uznali, że to Nvidia Turbulence jest odpowiedzialna za całe to zło). Po odpaleniu wchodzę do ustawień i wyłączam tę “złą opcję”, włączam vsync i wyłączam mgłę wolumetryczną (choć już wczoraj ją przecież wyłączałem) i zmieniam filtrowanie anizotropowe, wduszam przycisk pada odpowiedzialny za Zastosuj, potem back i dostaje pytanie – Czy chcę zapisać ustawienia? WTF, no przecież zrobiłem to przed chwilą, ale OK, dostaje komunikat, że niektóre ustawienia wejdą w życie po restarcie gry, więc to robię. Odpalam ponownie, ustawienia, zaawansowane i co? filtrowanie anizotropowe uwięzło na opcji 4x, mgła wolumetryczna włączona, choć już wczoraj informowałem o tym grę, że nie chcę i już. Nic to, ważne, że “opcja zła” została wyłączona, no to wciskam back i kolejne pytanie czy chcę zapisać zmiany (choć żadnych nie zrobiłem), bezsensu… jak można zrobić tak fajną grę i jednocześnie tak spierdolić prosty algorytm zapisu ustawień?, szczególnie, że przecież o te ustawienia cała ta awantura, łącznie z obniżonymi notami recenzenckimi. Z jednej strony czuć rękę zawodowców podczas samej gry a z drugiej błędy w prościutkich algorytmach na poziomie akademickim. Pograłem wczoraj ok 45 minut, żadnych freezów ani crashy nie uświadczyłem.

Powrót do artykułu