Na szybko – Filmowy partner

thesheep dnia 9 kwietnia, 2013 o 14:48    154 

Jakoś przyzwyczailiśmy się do chodzenia do kina parami, a nawet w grupach. Zastanawia mnie, dlaczego tak jest.

Niby dobrze mieć towarzysza w kinie, możemy z kimś poszeptać, powymieniać uwagi, kupić popcorn na spółkę (w multipleksach). Po seansie można pójść na piwo/kawę i obgadać obejrzany film. Oczywiście, wątek romantyczny jest to dość często widziany, bo takie wyjście towarzyszy także randkom. Wydaje się, że wszyscy przemieszczają się w grupach i z politowaniem patrzą na samotników. Jakaś taka presja społeczna – co ludzie powiedzą. Wiele razy byłam w kinie tylko dlatego, że koleżanka nie chciała iść sama. Bawiłam się średnio, a i na kawę nie było potem czasu. Musiał więc kiedyś nastąpić ten przełom.

 

Pewnego pięknego, czerwcowego dnia oblałam egzamin. Uczyłam się do niego bardzo długo, więc rozsierdziła mnie ta niesprawiedliwość losu. Wyszłam zatem z domu, bo nie mogłam tego wytrzymać i labirynt krakowskich ulic zaprowadził mnie do kina. Zatrzymałam się na chwilę przed wejściem, przecież byłam sama, a potem pomyśłam, że wszystko mi jedno. Musiałam jakoś poprawić sobie humor, a zakupy nie wchodziły w grę, bo akurat studencki mieszek pod koniec roku bywał pustawy. Grali akurat Ocean’s Twelve, więc przynajmniej mogłam się zrelaksować przy dobrej muzyce (David Holmes!). No i przenieść się w świat, który z moim ma tak niewiele wspólnego, że pozwala zapomnieć o wszystkich troskach, z wrześniowym terminem włącznie.

 

Spodobały mi się takie samodzielne wycieczki do kina. Nie muszę się przejmować, czy to, co wybiorę odpowiada moim towarzyszom. A ludzi do wymiany wrażeń znajdę zawsze, jak nie w tym samym mieście, to na drugim krańcu kontynentu, czy też wyspy 😉 Jakoś tak sporo znajomych migruje w różne miejsca ostatnimi czasy i partnerzy do rozmowy czasami znajdują się setki albo tysiące kilometrów stąd. Tutaj z pomocą przychodzi nam internet, który ukazuje swoją dobrą twarz, pozwalając pozostawać nam w kontakcie 🙂 Więc zachęcam do przełamywania społecznej konwencji i samodzielnych wypraw kinowych.

 

A może już to robicie? Czy jednak wolicie chodzić w towarzystwie? Co robicie, kiedy druga połowa nie ma ochoty na taki film? Ciągniecie ją/go mimo wszystko? Ciekawa jestem, jakie mieliście kinowe przygody 🙂

 

Mała próbka muzyczna:

Dodaj komentarz



154 myśli nt. „Na szybko – Filmowy partner

  1. Tasioros

    Przy oglądaniu filmu lubię jak wokół jest cicho, ciemno i jestem tylko ja. Świetną sprawą są wyprawy do kina w środku tygodnia i w środku dnia. Tak obejrzałem Prometeusza. Siedziałem w 6-tym rzędzie, za mną paręnaście osób, a przede mną wielki ekran. Oglądało się zajebiście, tak jak lubię (sam film zostawmy w spokoju, bo powiedziane zostało już wszystko). Tylko czas pracy nie pozwala na częste wyjścia tego typu.
    Jak oglądam coś w domu, też muszą być podobne warunki, czyli jestem typem człowieka, który większość filmów ogląda sam. Tym bardziej, że lubię horrory i inne poje**ne flimidła, których żona raczej nie trawi.
    Czyli “sam w kinie” jak najbardziej, o ile nie towarzyszy mi cała sala głośnych ludzi bez skrępowania mlaszczących popcorn.
    Jednak początki mogą być trudne – pierwszy film w kinie, na który poszedłem sam to był… Wiedźmin. Gdyby ktoś nie wiedział, jak to może boleć:
    http://www.youtube.com/watch?v=yyaPYkxlCaI

    1. urt_sth

      @Tasioros

      Tak mnie zastanawia, czy z surówki tego filmu (serialu) nie dało by się zmontować czegoś może krótszego, ale z większym sensem i i jakimś pomysłem. Podmienić może te bardziej drętwe glosy, zastąpić rekwizyty powodujące ból oczu grafiką komputerową na poziomie. W remake jakoś nie wierzę.

    2. Marcin O

      @Tasioros

      jakoś nie kojarzyłem, że była wersja kinowa.
      Ja odpaliłem kiedyś jakiś odcinek i poddałem się jak Geralt zjeżdżał z pola na trakt konny. Pole było odgrodzone dziwnie betonowo wyglądającymi słupkami a na trakcie były ślady bieżnika opon ( no chyba , że wyobraźnia mi figla spłatała 😛 )

        1. urt_sth

          @bosman_plama

          Pokoleniową traumę na pewno. Nie pamiętam tak zgodnych opinii na temat filmu wśród znajomych.
          Na trzeźwo nie oglądaj. Zioło plus ruda na myszach co prawda pomoże w odbiorze, jednak te same przyjemności można spożytkować lepiej niż oglądając ten film.
          PS. Twórcy też musieli nie żałować sobie wymienionych przyjemności, bo inaczej tego wytłumaczyć nie można.

        2. furry

          @bosman_plama

          Nie wierzę, na 100% widziałeś i trollujesz. Nieładnie.

          Ale jeśli nie trolujesz, za rekomendację niech ci wystarczy lista płac:
          http://www.imdb.com/title/tt1070742/fullcredits?ref_=tt_cl_sm#cast
          i zdjęcie jednego z elfów – luźna ekranizacja opowiadania “Kraniec świata”:
          http://images.wikia.com/witcher/images/7/77/Filavandrel-film.jpg

          A tak szczerze mówiąc chętnie obejrzałbym to jeszcze raz, nawet kupił DVD żeby za 15 lat pokazać dzieciom, ale na Allegro są tylko jakieś niemieckie wydania w strasznej cenie. I też myślę, że gdyby pomontować serial w wersję reżyserską, dałoby się z tego zrobić jakiś sensowny film.

  2. Makbeton

    jakos sobie nie wyobrazam isc do kina samemu, chociaz w sumie jak chodze z moim serdecznym druchem jockerem to tak jakbym sam byl bo koles zawsze spi. Z innych ciekawostek , jebane energetyki o ich szkodliwosci rozpisywali sie wszyscy ale nadal moze gowniarz z podstawowki sobie zakupic zgrzewe bo energetyki sa kurde fajne.

        1. urt_sth

          @Nitek

          Leczenie kanałowe to zwykle ta przyjemniejsza strona wizyt u dentysty. Ból związany z usunięciem nerwu jest wyjątkowo krótkotrwały , a cała reszta bezbolesna. Z ciekawostek zdarzyło mi się zemdleć ze względu na spadek ciśnienia, widok spanikowanej asystentki po przebudzeniu bezcenny 🙂

          1. urt_sth

            @Nitek

            Ja też nie polecam, akcje typu przebudzenie na dźwięk zamykanych drzwi na stacji/przystanku docelowym, czy wracanie 10km bo to była ostatnia kolejka to standard. Nie zliczę tych wszystkich rzeczy które pozostawiłem w środkach masowego transportu wyskakując przez zamykające drzwi. Jednak nic tak nie podnosi ciśnienia jak tak zwane zaśnięcia chwilowe za kółkiem i widok:
            a) samochodu z naprzeciwka gdy jesteś już na pasie lewym (przeciwnym do kierunku jazdy)
            b) łapiesz pobocze i widzisz zbliżające się słupy energetyczne lub telekomunikacyjne
            c) zjeżdżasz na rondzie i widzisz że jesteś na innym pasie niż przed chwilą, a nie pamiętasz kiedy go zmieniałeś

            1. Nitek De Kuń

              @urt_sth

              Zostawiłem z tego powodu paczkę plakatów od kolegi mego szanownego, w pociągu :s

              i z tcyh względów kiedyś kimnąłem i całe szczęście obudziłem się tylko w Gdyni, a miałem jechać do Gdańska, więc już spałem za długo.
              Całe szczęście, bo następny przystanek to Hel 🙂

              1. urt_sth

                @jozi

                Pewnych przyjemności nie mogę sobie odmówić :D. Na szczęście nie jest to problem stały, bo pewnie z rozsądku dał bym sobie spokój z prowadzeniem (przez jakiś czas jeździłem zawodowo). Miałem krótkie okresy w swym życiu gdy mi się to zdarzało. Teraz mam za to wymówkę do jazdy na granicy przyczepności, bo trzeba sobie podnieść ciśnienie zapobiegawczo 😉

  3. powazny_sam

    Trochę jak z sexem – niby można w pojedynkę ale “co ludzie powiedzą” 😉
    A tak na serio, raz byłem sam – na trzeciej części władcy pierścieni, ponieważ byliśmy z żoną krótko po powiększeniu rodziny i nie uśmiechało się nam szukanie opieki dla noworodka. A na filmie prawie zasnąłem (to godzinne zakończenie-epilog….)

              1. furry

                @urt_sth

                Z moich lepszych wyczynów, pamiętam maraton w kinie Bajka, pierwszy był “Piąty Element”. Zasnąłem podczas największej strzelaniny, jeszcze budziłem się na co głośniejszych wybuchach. Drugiego filmu nie pamiętam, trzeci był “Sens życia”.

                I teraz nadchodzi jedna z tych pięknych chwil, które się pamięta do końca życia. Koniec maratonu, koledzy budzą, rozespany słyszę jak na ekranie ukrzyżowani śpiewają “Always look on the bright side of life”.
                🙂

  4. bosman_plama

    Zdarza mi się chodzić samemu do kina, ale wolę w grupie – wtedy kino to jeszcze jeden rodzaj spotkania towarzyskiego. Nie celebruję oglądania filmów. Są takie, które warto zobaczyć w kinie, ale większość oglądam na mniejszym ekranie.

    1. urt_sth

      @bosman_plama

      Nie wiem jak to jest, Bosmana zawszę czytam dla narracji, a Owaca, Ty potrafisz poruszyć, którąś ze stron tej owczej egzystencji, że zawsze chętnie się odniosę (podziękował, jak mawiają na radiu).
      Nie mam nic przeciwko chodzeniu samemu do kina (po alkohol jakoś też zawsze sięgałem bez oporów sam i to przed 13 ;), a upijam się i tak tylko w towarzystwie), jednak jak już idę do kina i wydaję furmankę pieniędzy to zwykle dla wartości dodanej związanej z towarzystwem w kinie.

    2. Nitek De Kuń

      @bosman_plama

      ja celebrowałem np Simpsons The Movie z paczką znajomych i paczką piwa.
      kiedy musiałem opuścić salę w trakcie filmu do krainy wiecznej wody i spadłem ze schodów na środku sali chyba wtedy wyhodowałem w sobie uraz do kina. Podobnie było na Transformersach gdzie piwkowaliśmy w samochodzie przed kinem i zdawało mi się, że w aucie przed nami ktoś siedzi. Mrugnąłem długimi światłami.
      jak się okazało pani podniosła się na fotelu pasażera, a pan popatrzył krzywo w moją stronę z fotelu kierowcy. Po chwili Pani wyszła i wsiadła do auta obok po czym odjechała, a pan z niesmakiem zabił mnie wzrokiem przejeżdżając niebezpiecznie blisko koło mojego, wówczas Tico (RIP)

      dobre czasy

      1. bosman_plama

        @Nitek

        Chcesz kinowej traumy? Dam Ci traumę:).
        UWAGA TRAUMA JEST NAPRAWDĘ TRAUMATYCZNA I OBRZYDLIWA. OSOBY O WRAŻLIWSZYCH ŻOŁĄDKACH PROSZONE OD ZWIEDZANIE INNYCH WPISÓW.

        Na pierwszego Kill Billa wybrałem się z kumplami z pracy. Byłem akurat o kulach, bo zdarzyło mi się zmasakrować wcześniej jedną z nóg (osobna, a zabawna historia o pomaganiu w przeprowadzce po kilku piwach i spadaniu ze schodów a’la Kaczor Donald). Wylądowaliśmy w środku rzędu. Prócz tego, że o kulach, byłem też na przeciwbólach, bo akurat byłem w ciąży z kamieniem nerkowym.
        No i w samym środku seansu wynikające z ciąży zapalenie dróg moczowych osiągnęło apogeum sukinsyństwa i musiałem o tych kulach ewakuować się z kina na najbliższe pogotowie. Oczywiście kumplom nic nie powiedziałem, bo jestem twardziel, nie?

        Dalsza część wieczoru upłynęła mi na uciekaniu przed taksiarzami rozsierdzonymi ubarwieniem ich samochodów zawartością żołądka i takich tam rozrywkach:D.

              1. Makbeton

                @urt_sth

                z okazji przeprowadzki zrobilismy z zona impreze nie jakas duza i nie jakas specjalnie glosna wiadomo dzieci spaly, i na kazdej kurwa mac imprezie zjawi sie taki ktos kto narobi bydla ale nawet jak narobi bydla jakos czlowiek to przezyje bo bydlo przewaznie ograniczy sie do tego ze sie spije moze zaliczy zgona i moze pusci pawia w kiblu (przynajmniej tak mnie sie wydawalo az pojawil sie ON). Wszyscy sobie pijemy radosnie drinki winko jakis browiec ale bez szalenstw. Ale ON mial inny plan zapodal sobie serie 50 czystej wodki (SZAAAAAAAAAAALENIEEEEEC) oki to nie byla seria to byl huraganowy ostrzal az wodka “zabila” ta osobe na nie smierc. Czego nie wiedzielismy wodka po jakims czasie zreanimowala zwloki. Ale do rzeczy. Kiedy impreza sie konczyla kuzyni Agi (zony mojej cudownej) poszli spac na kanapie Aga poszla spac do dzieci a ja niestety na tym samym lozku co ON. ON juz lezal “martwy” od jakiegos czasu wiec myslalem ze jestem bezpieczny. NAAAAAAAAAAGLE uslyszalem straszliwy syk potem bulgot a potem poczulem cieple rzygi splywajace mi po plecach i glowie wyskoczylem z lozka oszlomiony zapachem przetrawionego zarla, rzucilem sie na wiadro ktore przezornie przystawilem do lozka pol godzinne spawanie i skonczyla MU sie amunicja zaprowadzilem zombiaka do klopa zeby utopic go w kiblu przepralem sobie leb i wywalilem podkoszulek miedzy czasie poszedlem uspokoic moja zone ktora wstala zobaczy co sie stalo. Gadam z zona i slusze szuranie taboretu w ubikacji hmmm “dziwne” pomyslalem poszedlem sprawdzic IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII KUUUUUUUUUUUUUUWAAAAAAAAAAA O JAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA OOOOOOOOOOO BLEEEEEEEEE BLEEEEEEEEEEEEE BLEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE BLEEEEEEE otwieram drzwi a koles zarzygany z opuszczonymi gaciami sra na taboret kupa byla ooooooooooooooogromna reszty nie pamietam nie chce pamietac aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa

              2. urt_sth

                @Makbeton

                Rozumowanie poniekąd słuszne, niestety nie należy przykładać własnej miary do innych ludzi. Ta historią przypomniałeś mi wszystkie te licealne (i przed licealne) wybryki pijackie (choć aż tak hardkorowych nie pamiętam, ale to może i lepiej). Ech.. łza się w oku kręci, kiedyś to organizm (i mikry rozum) pozwalał wypić, nie to co teraz 😉

              3. shani

                @Makbeton

                W sumie to mialem … chociaz nie, nie mialem takiej sytuacji, byla lightowa … przy Twojej kazda moja byla lightowa! Dawno temu na studiach znajomy (byly znajomy) zrobil domowke. Pozapraszal mnostwo osob, achh co to byla za impreza. Dla niego jednak szybko sie skonczyla, wypil tyle, ze nieprzytomny popuscil w spodnie … grubsza sprawa, nie wiedzielismy co z nim zrobic, a zaczynal juz smierdziec a, ze kuchania to trzeba go bylo wyniesc, no i za rece i wrzucilismy go do wanny, zamknelismy lazienke i impreza dalej trwala 😛

              4. Makbeton

                @shani

                co do policji to nie wiem na ile to prawda bo nie bylem tam ale u kumpla policja wpadla na dom z tarczami nie dlatego ze byla taka impreza tylko ze ow jegomosc ma dom niedaleko stadionu wisly a ze byl mecz to stala mu policyjna suka z ekipa w srodku no i ktos ponoc stwierdzil ze rzucenie butelka w policyjny radiowoz (ach te studenckie czasy ) to rewelacyjny pomysl no i po tym rzucie sie ponoc niebiescy (czarni ) wysypali i najechali mu mieszkanie co bylo dalej nie pamietam. Ale potwierdzic moge ze na innej imprezowni kumpel w majtkach i kasku motocyklowym na glowie przyjmowal policje na szczesci niebiescy byli rowni wiec sie usmiali i poprosili zeby ekipa zeszla pare poziomow dzwieku w dol

  5. Goblin_Wizard

    Nawet nie byłem świadomy, że chodzenie do kina samemu nie jest trendy. Ja lubię chodzić sam na filmy, które mnie interesują. Wtedy staram się pójść w środku tygodnia, najlepiej na poranny seans (albo na jak najwcześniejszy). Zwykle wtedy jestem na sali sam albo poza mną jest co najwyżej kilka osób, które oczekują tego samego – ciszy i spokoju w obcowaniu z wyświetlanym dziełem. Lubię się wczuć w historię wyświetlaną na ekranie, a obecność bliskich i znajomych osób czy tez hałasy z sali często mi to uniemożliwiają.

    Oczywiście są filmy na które warto chodzić w grupie i przy pełnej sali. Tyczy się to np. wszelkiej maści komedii czy naładowanych patosem filmów o super-bohaterach. Reakcje ludzi dookoła powodują wtedy jeszcze większą polewkę niż sam film, a celne komentarze z sali to jedna wielka beka.

  6. 34all

    Nie lubie gadać o filmie zaraz po wyjściu z kina… zwłaszcza jeśli mi się podobał. (jak mi się nie podobał to moge powytykać głupoty, ale czesto wtedy wychodzi że się czepiam wiec też źle)..

    dlatego lubie sam chodzić. ale ostatnio bardzo rzadko – z cenami biletów kompletnie przeginają

    Zresztą Leon Zawodowiec sam chodził do kina 🙂

  7. thesheep Autor tekstu

    Mały offtop, w sumie to miałam dopisać do na szybko, ale trochę późno się wczoraj zrobiło. Emocjonujący wieczór w piłce, co nie? 🙂 Już myślałam, że Malaga da radę… A Galatasaray pokazał pazur, aż Real musiał się obudzić w drugiej połowie. Swoją drogą, ciekawe jakie cuda będą dzisiaj. Czy ostatni Anglik odpadnie z walki o finał? Ibrahimović rozniesie pół boiska? No i czy Juve się podniesie? Meczy nie da się oglądać samemu 🙂

    1. urt_sth

      @thesheep

      Nie, no. Kobieta grająca i do tego fanka piłki nożnej, co więcej porusza temat szczytów rozgrywek europejskich na forum pełnym mężczyzn i nikt nie podjął rękawicy. Szok!
      PS. Piłka nożna to nie mój cyrk, więc ja też nie podejmę (czekam na temat KB vs LJ vs KD vs MJ the King).
      PS. “Meczy nie da się oglądać samemu” i na trzeźwo. Hough!

              1. urt_sth

                @urt_sth

                Szukam i szukam tych kroków i nic. Podanie przy opadaniu na dwie nogi (w zwolnieniu widać że minimalnie wcześniej opadł na prawą , a z niej ruszył kozłem, ale różnica jest niewielka nawet w zwolnieniu), zwód piłką – nogi w miejscu, pierwszy kozioł późny, ale nawet w Europie by uszedł, ostatni w trakcie obrotu, dwa kroki i wsad.
                Zwykle grałem to, ale z odejściem, tj. w bok na piwocie i w tył z rzutem z zawieszenia, zamiast ścinać pod kosz.

            1. urt_sth

              @aihS

              Ach te konfrontacje LA z Chicago oglądane na mocno zdartych kasetach wideo (lekko już przeterminowane, ale interneta wtedy nie uświadczył, więc emocje były, o ile osoba od której były kasety nie zdradziła wyniku)…
              PS. Ja też miałem długą przerwę, tak regularnie wróciłem w ostatnim play-off.

    2. aihS Webmajster

      @thesheep

      Póki co władze Malagi osiągnęły szczyt hipokryzji zgłaszając protest w sprawie spalonego przy bramce na 3:2. Oczywiście spalony był, tak samo jak i przy ich bramce na 2:1 😉 Muszą albo wreszcie dopuścić powtórki wideo dla sędziów (jasne haha) albo zlikwidować przepis o spalonym bo jak widać ilość sędziów nie ma większego wpływu 😉

    3. Tasioros

      @thesheep

      Ja podejmę rękawice, bo oglądałem wczoraj mecza, a jak! Do tego sam… w sumie nie, bo z piwem 🙂 Ogólnie jest wielkie halo za ostatnią bramkę po spalonym, ale że Malaga drugiego gola też ze spalonego wbiła, to już najwidoczniej nieważne. Równowaga zachowana. Z wiadomych przyczyn kibicowałem BVB i wiedziałem, że Niemcy zawsze do końca grają, ale w 85 minucie już zwątpiłem. Dobrze, że obejrzałem do końca, bo takiej akcji już dawno nie widziałem. Dobry mecz był.

        1. Tasioros

          @thesheep

          Po dzisiejszym meczu Barcelona vs PSG oczekuję dobrej gry i widowiskowych akcji. Nie mam faworyta. Ale ciekawie by było gdyby Paryżanie utarli nosa Katalończykom, uważanych za najlepszą drużynę na świecie (zaznaczam, że nie biorę udziału w wojnach pomiędzy fanami Realu i Barcy), chociaż Ibry jakoś nie lubię, bo trochę wredna świnia z niego, ale dobrej gry odmówić mu nie można.

          1. thesheep Autor tekstu

            @Tasioros

            Z piłkarzami jest problem, bo to zwykle okropne bubki, ale grać umieją 😀 Fajnie byłoby zobaczyć, jak Barca odpada, nie ze złośliwości, tylko z potrzeby urozmaicenia to mówię. Do Realu mam sentyment po wspólnie spędzonym sezonie, więc kibicuję im cicho pod stołem.

Powrót do artykułu