Voodoo nie było nigdy moim konikiem, jednakże na pytany, na jednym tchu odpowiem, że kiedy po raz pierwszy stykałem się z tematem, robiłem to dzięki Monkey Island, jednemu z lepszych filmów Cravena “Wąż i tęcza” i prezentowanemu dzisiaj, choć wtedy ubranego jeszcze w cztery piksele, Gabrielowi Knightowi. Witaj ponownie, stary druhu. Więcej
