Podczas dyskusji na temat ekranizacji kolejnych powieści (ostatnio fantastycznych) powraca wciąż argument: „przecież to adaptacja, nie może być 100% wierna!”. I wydaje się, że takie postawienie sprawy powinno zamknąć usta krytykom, takim jak ja. Bo skoro to „adaptacja”, to hulaj dusza, piekła nie ma! Wolno wszystko! Tylko po co w takim razie brać się za adaptowanie jakiegoś tytułu, skoro jego treść umiarkowanie nas interesuje?
WięcejArchiwa tagu: trzej muszkieterowie
Spode łba – adaptacje
Sto lat po wszystkich – GreedFall
To nie będzie recenzja. Nie może być, ponieważ nie ukończyłem gry. Nie miałbym śmiałości pisać dla Was recenzji gry, w której na liczniku mam jakieś 22 godziny. Dlatego tekst powinien nosić tytuł: “Nierecenzja, czyli jak…”. Niemniej jakieś oceny gry się pojawią i jeśli ktoś z Was jeszcze w GreedFall nie grał, spróbuję odpowiedzieć, czy powinien. A jeśli już graliście i ukończyliście, możecie dodać coś od siebie.
Spode łba – raz w życiu?
Pomijając złośliwy pomysł, by pójść na wiadomy film jak najszybciej się da, a potem uskutecznić na gikzie pełną spoilerów dyskusję na jego temat z Nitkiem, nie zamierzałem pisać o nowych Gwiezdnych Wojnach. I nadal nie zamierzam. Niemniej zaatakowały mnie one ostatnio z kolejnej strony i sprowokowały do tego, by wyartykułować z siebie coś w rodzaju kulawej refleksji nad rzeczami oczywistymi.
Spode łba – muszkieterowie wiecznie żywi.
Gdybym nie był bosmanem, z pewnością chciałbym zostać muszkieterem. Taki muszkieter ma przecież takie klawe życie! Na dzień dobry pije wino, na deser załatwia paru gwardzistów kardynała, potem popija to winem, załatwia paru gwardzistów i tak bez końca… Nic dziwnego, że nie tylko mnie podoba się taka fucha. Chłopcy w różnym wieku (czasem całkiem siwi) marzą o tym samym i co pewien czas kręcą o tym filmy.