Poszli na ten film wszyscy, poszedłem i ja… A nie, jak się okazuje, mało kto poszedł. Zdziwiłem się widząc w kinie może z czternaście osób (cztery zaraz wyszły, bo jak się okazało pomyliły seanse) i to w sobotę, dzień po premierze. Pomyślałem jednak, że to dlatego, iż wybrałem seans przedpołudniowy. A w dodatku w sali, którą stali bywalcy znają z tego, że psuje się w niej projektor (czego dowiedziałem się po tym, jak się zepsuł). Pierwsze wyniki z USA pokazały jednak, że jak na Star Wars, Solo miał dość niskie otwarcie nie tylko w Krakowie.
