Nigdy nie grałem w LOLa. Wiecie, należę do tych samotnych szczurów, które przemykają przez kampanie single player i ani im w głowie pchanie się w tłumy walczące na sieci. Nie, żebym nie spróbował. Spędziłem dziesiątki godzin strzelając się sieciowo w MoH:AA i nieco mniej w Bad Company 2. Spróbowałem sił w SW: Old Republic. Bywało fajnie. Ale nie łyknąłem bakcyla i nadal wolę samotne wędrówki w grach. Dlatego nie zagrałem w LOLa i na serial wywodzący się z tej gry patrzę jak nigdy nie będzie mi dane spojrzeć na ekranizacje Diuny. Z boku i bez oczekiwań. I – uwaga spoiler – bawię się znakomicie.
Więcej