Na początek krótkie wyjaśnienie: nie spodziewam się, by udało mi się wrócić do piątkowej gikzowej tradycji. Niemniej przed około rokiem przeniosłem piątkowe wpisy na swojego fejsa. Są zwykle krótsze, ale ten wyszedł mi wyjątkowo długi. Co więcej, istnieje maleńka teoretyczna możliwość, że kogoś tu zainteresuje. Przeklejam go więc i tu.
WięcejArchiwa tagu: Andrzej Sapkowski
Pięć zdań na piątek – dlaczego nie czytamy polskiej fantastyki.
Serial o Wiedźminie od Netflixa
Rewelacyjne wieści pozwalające z optymizmem patrzeć w przyszłość.
Spode łba – Geralty i nie-Geralty
Dziś ostatnia zaległość. Sięgająca czasów zamierzchłych, bo aż zeszłego roku. A konkretnie dwóch jego miesięcy: września i grudnia. We wrześniu zdarzyło mi się popełnić na gikzie wpis odnoszący się do słynnej wypowiedzi Andrzeja Sapkowskiego o graczach. W grudniu zareagował na to Maciej Parowski, który uznał, że musi Sapkowskiego osłonić własnym piórem. A ponieważ odwołał się w tekście zamieszczonym w grudniowej NF do gikza, uznałem, że trzeba napisać o tym dwa słowa. Tym bardziej, że – słuchajcie – rzucił nam tam wyzwanie!
Znów pięć zdań piątek
Pierwotnie tytuł miał brzmieć: “o przebrzmiałej sprawie”, ale był za długi i od razu mówił, czego wpis może dotyczyć, więc uznałem, że lepiej zagaić do Was bardziej niedookreślenie i tajemniczo.
A w ogóle to: cześć. Tak jest, żyję, nie uciekłem z Gikza, a jedynie z pisania jednej książki na deadline przeszedłem w pisanie drugiej, poszlajałem się trochę i takie tam. Przez miesiąc postaram się pisać jak dawniej, a potem znowu się szlajam, więc zobaczymy jak będzie. Ale teraz, przejdźmy do sprawy przebrzmiałej, bo z okolic początku tego tygodnia. Tak jest, w internetach to prawie w średniowieczu.
Spode łba – Lech, Czech i Rus
Dawno, dawno temu trzech braci uznało, że dość już tego zasuwania na coraz bardziej zmęczonych wierzchowcach. Przysiedli wiec pod największym drzewem w okolicy i po prostu odpoczywali sobie nie marnując oddechów na słowa. Nikt do końca nie wie skąd jechali, dokąd i po co, jednak wiadomo, że jeden dał początek narodowi marudów, drugi narodowi jowialnych piwożłopów a trzeci narodowi, który miał pecha. Nazywali się: Lech, Czech i Rus i ów wieczór spędzony pod drzewem miał być ostatnim spokojnym wieczorem w życiu ich samych i ich potomków.
Spode łba – rewolucja?
Jeśli człowiek nie gra w Wiedźmina 3 może poczuć się wyobcowany, nawet jeśli próbuje uciec od tematu w tzw. media mainstreamowe. Bo i tam o Wieśku bębnią co chwila. I to nie w kontekście tego, jak bardzo gra ta może zepsuć młodzież, która niechybnie zacznie zaraz biegać po osiedlach z mieczami w miejsce maczet.
Nowe książki na długie, listopadowe wieczory
Przeglądając odmęty internetu wynalazłem ciekawą ciekawostkę. Otóż wydawnicwo superNOWA przygotowało nowe wydanie Wiedźmina, Więcej
Na szybko – na barbarzyńsko
Zwykle historia tego typu zaczyna się mniej więcej w taki sposób: "Nadszedł ów człowiek od północnej strony, od wąskiej uliczki, co ją rymarze zajmowali. Stałem ukryty za framugą okna i widziałem z góry, jak nadchodzi, smukły, wysoki, w kaftanie obcisłym; szedł ostrożnie i miękko, jak kot, co się podkrada, szablisko u boku podtrzymywał, żeby pałętając się nie zawadzało". Jeśli komuś się taki początek kojarzy z innym, bardziej obecnie znanym, to proszę bardzo: " Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy od bramy Powroźniczej. Szedł pieszo, a objuczonego konia prowadził za uzdę. Było późne popołudnie i kramy powroźników i rymarzy były już zamknięte, a uliczka pusta."