Max Payne 3 – krótki osąd

D_Pawel dnia 25 czerwca, 2012 o 16:15    0 

W piątek odebrałem zamówienie, w sobotę zacząłem grać, w niedzielę skończyłem grać, a dzisiaj piszę te słowa.

Nie jest to recenzja, chociaż zapewne i ta się pojawi (być może mojego autorstwa), a jedynie wypunktowanie kilku rzeczy, które po zagraniu nie dają mi spokoju.

  1. Strzelanie jest… jednym z mniej znaczących atutów tej gry. Rockstar udowadnia niestety, że nadal nie do końca opanował sztukę zrobienia fajnej strzelaniny. Jasne, Max Payne 3 ze swoim bullet time ma momenty, kiedy ciśnienie skacze, adrenalina płynie w żyłach, zaś na ustach pojawia się sadystyczny uśmiech. Problem w tym, że widowiskowych, a jednocześnie płynnych i po prostu fajnych akcji jest zbyt mało. Częściej mamy do czynienia ze żmudnym wystrzeliwaniem przeciwników, częstymi zgonami i powtarzaniem tych samych etapów. Paradoksalnie, jak wynika z moich doświadczeń, czyni to trójkę trudniejszą grą niż jedynka i dwójka. Ciekawe, prawda?
  2. Technikalia* są mega. Animacja osuwających się po schodach ciał, mimika twarzy, same twarze, efekty – wow, wow, wow po trzykroć. Chociaż widać cięcia wynikające z tego, że gra jest tej generacji, to jednocześnie jej wygląd naprawdę jest najwyższej klasy. Dodatkowo gra chodzi płynnie, co zmazuje ze studia plamę, jaką była optymalizacja GTA IV i nastraja pozytywnie co do V.
  3. Fabuła… zaskakuje. Tak samo jak Max. Naczytałem się, że  Max jest w trójce zmęczonym facetem przeżywającym kryzys wieku średniego, ale nie sądziłem, że AŻ tak zmęczonym. Jest to odświeżające, chociaż zapewne znajdą się tacy, co uznają, że Kanadyjczycy zrobili z niego ostatnią ofermę i niedorajdę. No cóż, mi się taki Max podoba, chociaż miejscami jest monotematyczny. A sama fabuła? Chociaż ogólnie wygląda to na typową opowieść sensacyjna (których jednak w grach brak), to w szczegółach ma elementy mile zaskakujące. No i trzeba przyznać, że Rockstar osiągnął mistrzostwo w reżyserii przerywników.

To na razie tyle. Mam kilka pomysłów na dłuższe teksty kręcące się wokół Maksa, bo gra na to zasługuje. Nie rozumiem, dlaczego radzi sobie gorzej niż LA Noire i mam nadzieję, że koniec końców okaże się sukcesem.

*Wiem, nie ma takiego słowa, a poza tym rymuje się z fekalia, ale uznajmy, że jest ok.

Dodaj komentarz