Co złego może wyniknąć z demonstracji uczuć i stosunku do władzy zwłaszcza w tak uroczych miastach jak Tokio czy Paryż i może Warszawa, w lekkostrawnym wydaniu jakim niewątpliwie będzie Anarcute? Ot, wiele.
Choć miasta będą prawdziwe, w pełnej wersji pięć, grze nie sposób odmówić uroku osobistego mimo tematyki w której się obraca. Zresztą samych gier obracających się w podobnych motywach jest niewiele. Zaledwie także mocno przerysowane State of Emergency, bo Riot! gdzieś się zawieruszyło i póki co słuch o tym łakomym kąsku zaginął.
Anarcute słodkie jest niczym niejedna czekolada. Milusińscy w postaci piesełów, słoników czy kalmarów nie zostają obojętni przeciwko reżimowi władzy i nacisków politycznych oraz uprawianej na szeroką skale propagandzie. Wychodzą na ulicę. Tłumnie. Kwestią sporną jest czy silnik Unity ogarnie jednoczesne renderowanie dwustu tysięcy protestujących, czy jednak zadowoli się umowną setką, ale to i tak konkretny zwierzyniec.
Sama zabawa pikietami we własnym domu jest zresztą równie przerysowana jak towarzystwo weń uczestniczące. Akcja ukazana z lotu ptaka, coby jak najwięcej tłumu ogarnąć w jednym momencie, a naszym zadaniem jest pokierowanie gromady ku wyznaczonym celom niszcząc przy okazji to i owo. A wiele można. Zwierzaki łapią wszystko co im do łapy wlezie, wyrywają ławki, szabrują drzewka, podnoszą przystanki, budki z hot dogami (to za wujka Franka sukinsyny!), kosze na śmieci czy pachołki od robót drogowych. Trzeba jakoś wyrazić swoje niezadowolenie, kiedy nie ma gazu pieprzowego pod ręką, jak tu (lekko NSFW). Dowolność doboru oręża jest zacna, a wwszystkim można rzucać. Dodatkowo im dalej w las, tym gra ostrzy pazury, oferując coraz to nowsze zabawki do rzucania jak wozy policyjnee, czy choćby cysterny. Nie muszę mówić, że po drugiej stronie stoją siły aparatu uciskające społeczeństwo, nie?
W kupie siła, zwłaszcza przy takich towarzyskich spotkaniach, a co za tym idzie, w trakcie gry zwiększa to nasze moce przerobowe i odblokowuje coraz to nowsze zdolności do szerzenia swoich poglądów. Jest tąpnięcie, jest dyńka co niejeden budynek składa niczym domek z kart. Bo tam snajperzy siedzą czasem, wiecie. Nawet jeśli nie to jest frajda niczym w Rampage, więc można tak dla sportu coś przewrócić. Problem zaczyna się wtedy, kiedy zbieramy baty i lud protestujący się wykrusza, bo wtedy poszczegóólne zdolności zanikają i zostajemy z niczym, a czasem trzeba promotora rzeczy niegodziwych oklepać, to wtedy garstką piesełów można mu co najwyżej wow, szcuneczek, wow. Poza bossami są różnorakie misje do wykonania. Zdobywaniee flag, ratowanie zwierzaków, są nawet opcjonalne misje skradankowe. Fajnie.
Anarcute zapowiada się na lekkie, sportowe i przyjacielskie szerzenie destrukcji, bez obaw, że ktoś się zajmie ogniem od tęczy. Miodna i odświeżająca rewolucja o łagodnej twarzy dla osób, które chciałby kiedyś wyjść, a jednak cenią sobie konsystencję i zachowaną ciągłość własnych żeber. Calak do zagrania latem.
Boobs or riot!
Jak mam dość wszelkie maści pochodów i manifestacji (mieszkam rzut granatem od sejmu) tak na Anarcute chyba się skuszę 😀 Dawno nie widziałem gry o takim modelu rozgrywki która by mnie zachęciła. Temat jak znalazł 😀
@Toc85
Współczuje. Teraz w lato to chyba w każdy weekend ktoś maszeruje, a i w tygodniu nie brakuje okazji. Dobrze, że chociaż w nocy nie chodzą.
@Toc85
Panie, ja 11 lat robiłem w newsowych mediach. Po tym dopiero ma się dość 😀
@/mamrotha
Biegałeś na manifestacje i wypytywałeś ludzi o co im w ogóle chodzi?
Kurczaki… Byłem zainteresowany, ale w trakcie oglądania czar prysł. Jakieś to takie bez sensu i motywacji do grania jak dla mnie.