A gdybym chciał opowiedzieć Wam o historii rozgrywającej się w tajemniczym, podzielonym na dzielnice, a jednak nieskończonym mieście, którego obywatelami są przedziwne istoty z wielu, zdałoby się rzeczywistości, którym włada, być może, tajemnicza imperatorka, które wciąż się zmienia a rządzi nim zasada trzech? I jeszcze, że opowieść ta porusza się blisko pytań o naturę człowieka? To co byście powiedzeli?
Powiedzielibyście pewnie, że Planescape: Torment to znakomita, trochę już legendarna gra. I mielibyście rację i nie mielibyście, ponieważ nie tylko o Tormencie chciałem porozmawiać. Nie tylko, ponieważ nie tak dawno, a może wcale niedawno temu (komiks nie zawiera informacji o dacie wydania, ale z internetu można się dowiedzieć, że data wydania to: 9 marca 2022 roku), Kultura Gniewu wydała komiks Tomasza Spella, p.t. Zasada Trójek. I jeśli autor nie inspirował się Tormentem, to znaczy, że jakimś sposobem postało mu w głowie coś bardzo podobnego, co wiele lat temu (w mierze naszych siwych włosów i historii gier video, bo w skali nawet nie kosmosu, ale zwykłej historii, wcale nie tak wiele) powstało w głowach twórców Tormenta.
“Ale zaraz!” – być może żachnie się ktoś z was – “Przecież inspiracją dla twórców Tormenta była twórczość Rogera Zelaznego! Pomijając oczywiście, wiadomy świat z wiadomego systemu gier.”. Prawda, chyba trochę zapomniany w Polsce pisarz, którego nazwisko może brzmieć dla nas całkiem swojsko, tworzył niezwykłe opowieści, w których centrum osadzał zwykle zagubionego, zdradzonego niegdyś bohatera powracającego po zemstę bądź z chęci odbudowania ładu (co w religiach naszego świata oznacza zwykle to samo). Co więcej, w jednej z tych opowieści, powracający bohater stracił pamięć i szukając zemsty, a może naprawy świata, szukał też prawdy o sobie.
Ale zaraz, także Zelazny czerpał inspiracje skądś. Skąd? Z starszej od niego literatury, ale przede wszystkim z mitologii. A zatem… Cóż, na szczęście dotarliśmy w tym momencie do miejsca, w którym trudno jest zawołać: “Ale zaraz”, choć oczywiście ktoś mógłby wspomnieć coś o archetypach, toposach albo, nie daj Freudzie, o Jungu.
Milczycie? Dobrze. Nie przyszedłem tu rozmawiać o Jungu, choć z pewnością moglibyśmy popłynąć i w jego kierunku. Przyszedłem wam opowiedzieć o komiksie, po który może zechcecie sięgnąć, jeśli jesteście fanami Tormenta. I nie wiem, czy jego autor grał w tę grę, podejrzewam jednak, że owszem. Czy ma to znaczenie? Inspiracje siedzą nam w głowach, sercach i duszach, a pod naszym samotnym słońcem trudno stworzyć coś w 100% nowego, bo strasznie rozgadany z nas gatunek i uwielbiamy opowiadać sobie historie. Nic więc dziwnego, że ich niektóre elementy lubią się powtarzać. Dobrze, gdy inspiracje czerpiemy od najlepszych. Jak twórcy Tormenta od Zelaznego, a Tomasz Spell, być może od nich.
Tomasz Spell nazywa się zazwyczaj trochę inaczej: Tomasz Grządziela. Możecie znać go z wypruwającego duszę komiksu netowego Przygody Stasia i Złej Nogi, albo z wydanego przez Kulturę Gniewu komiksu Ostatni Przystanek, którego nie czytałem, ale akcja którego rozgrywa się ponoć w tramwajach. Głęboko szanuję taki pomysł, tramwaje zawsze wydawały mi się bardzo tajemnicze i nieco złowrogie.
Zasada Trójek to starcie Spella/Grządzieli z fantastyką. Starcie zatrważające rozmachem na wielu poziomach. Tak, na poziomie fabuły, kreacji świata, jak i jakości wydania. Nie jestem wielkim specem od polskiego komiksu (w Polsce trzeba być milionerem, by człowieka było stać na taką specjalizację), ale nawet ja zdaję sobie sprawę, że wydanie polskiego komiksu w kolorze, liczącego prawie dwieście stron i nie zawierającego ani jednego rysunku przedstawiającego gołą babę, żadnej satyry z polityków, to rodzaj ambitnego szaleństwa biznesowego. I tak, jak Torment nie był grą dla wszystkich, jak Zelazny nie porywa każdego czytelnika, tak i na Zasadę Trójek trzeba być gotowym, z całym jej surrealizmem, smutkiem ukrytym za Wielką Wyprawą i wcale nierzadkim magicznym mordobiciem, z wizją świata, która nie każdemu musi przypaść do gustu.
O czym jest ta historia? O marzeniach, o poświęceniach, o miłości i zaślepieniu, o ego, o odkrywaniu siebie i gubieniu siebie. I być może także o tym, czy można zmienić naturę człowieka, choć oczywiście fakt, że to dostrzegam, może stanowić efekt wpływu na mnie wiadomej gry. Narysowane jest to… Chciałem napisać: “pysznie”, ale ze względu na pewne aspekty biologiczności tego świata, nie byłoby to najodpowiedniejsze słowo. Napiszę więc: wyśmienicie i z właściwą dawką surrealistycznej umowności, bez której trudno mogłoby przełknąć części czytelników np. scenę restauracyjną, w której bohaterowie zamawiają guzy wycinane z żywej tkanki stanowiącej znaczą część restauracji. Bo też miasto, w którym przeżywają swoje przygody bohaterowie jest nie tylko żywe, jak Sigil, ale też bardzo biologiczne – wszystko w nim zdaje się porastać żywą tkanką, roślinną i zwierzęcą, biologiczne bywają maszyny i ściany. Winda może być oparta na oddechu niezwykłej istoty, a za obieg najpowszechniejszej waluty odpowiada gigantyczny telepata łączący się myślowo z klientami i przeprowadzający tysiące operacji równocześnie. Jeden z bohaterów jest zatrudniany w jego firmie i choć marzy o posadzie myślowego bankiera, zajmuje się póki co czesaniem włosów telepaty, długich jak bluszcz porastający wieżowce. Jego partner to rodzaj, hm, adwokata. Przy czym spory na salach sądowych rozwiązuje się w tym świecie poprzez magiczne pojedynki podczas których sztukmistrzowie okładają się wyczarowanymi z własnych wyobraźni broniami. Z kolei latarnie na niekończących się korytarzach zapala jaszczurowata istota o głowie wiecznie zadartej w górę. Kule ognia przypominające gwiazdy nosi ona pod połą płaszcza, by gdy trzeba, wydobywać je i unosić ku lampie na teleskopowej lasce. Komiks pełen jest takich detali, z których część została celowo wyróżniona, jak w mini opowieści o zapalaniu lampy, a część trzeba wypatrzeć sobie samemu, w mniejszych bądź wielkich na całą stronę kadrach. Bo dla Zasady Trójek, podobnie jak dla Tormenta i powieści Zelaznego światowtórstwo jest istotną częścią Opowieści, związaną z nią na dobre i na złe. Można sobie teoretycznie wyobrazić historię o Bezimiennym nie osadzoną w Sigil, o Corwinie, który nie przemierza cieni rzucanych przez Amber i o Drugim Rubinie szukającym szczęścia w jakimś innym, zwyczajniejszym mieście, ale byłby to tyleż daremny co smutny trud. Bo światotwórstwo jest fizyką tych światów i narracją tych opowieści.
Nie opowiedziałem wam wiele, prawda? Prawie nic o fabule, prawie nic o bohaterach (oczywiście trojgu!). Wolę, abyście to odkrywali sami. Moją pierwszą myślą po przeczytaniu i przeoglądaniu początkowych stron było: “Ależ Torment!”. I dlatego tak wam o tym komiksie opowiedziałem. Poprzez siebie, poprzez grę, która po tylu latach wciąż we mnie siedzi i poprzez pisarza, bez którego ta gra by w tym kształcie nie powstała (a po cóż miałaby powstawać w innym). Miło zobaczyć, że pewne pomysły na opowiadanie nam historii wędrują między pokoleniami autorów, a jeszcze milej jak pięknie twórczo potrafią je owi artyści przetwarzać.
Ok, ale najpierw zobaczę tego Stasia i nogę – i jak mi nie wyprują duszy, to porównania do Tormenta na nic się zdadzą. 😉
A..a…ale to ma spojler w pierwszym akapicie! (jest na półce wstydu nie ograna gierka)
@Yosh
Jaki spoiler?
@maladict
“a gdybym”? – spoileruje, że mógłbym?;)
@maladict
Planescape Torment nie “rozgrywa się w tajemniczym, podzielonym na dzielnice, a jednak nieskończonym mieście, którego obywatelami są przedziwne istoty z wielu, zdałoby się rzeczywistości, którym włada, być może, tajemnicza imperatorka” ?
To dobrze, to świat mnie zaskoczy 😛 (po to dałem tam te “A..a..” aby była podkładka żartu – tzn nie grałem jeszcze, więc nie czytam dalej ale to nie jest mój największy problem życia ten spojler/nie spojler)
@Yosh
Aaaaaa… Do głowy by mi nie przyszło, że ktoś z Gikza nie grał w Tormenta;).
Ale to żaden spoiler. To coś, co mogłeś, w starych dobrych czasach kupowania gier w pudełkach, przeczytać w opisie na pudełku:).
Komiks, romansujący z Zelaznym mający ~200 stron – fajna sprawa. Cena 55zł też nienajgorzej.
Wpadnie do kolejki na 2 miejsce, zaraz za Batman – wojownicze żółwie ninja.
@Mnisio
Komiks romansuje bardziej z Tormentem, a ten jest zanurzony w Zelaznym. Więc to powinowactwo nie jest aż tak bezpośrednie, choć kto wie:).