Co jest grane – wszyscy jesteśmy siatkarzami

Nitek dnia 22 września, 2014 o 8:17    97 

Stało się, złoto i w ogóle. Zimna ryba. Wrzaski sąsiadów za oknem o nieprzyzwoitych porach, cicho tam. Jesteśmy znowu zjednoczeni, bo jeden kazał drugiemu odblokować pasmo, meh. Co najważniejsze jest, wszyscy jesteśmy siatkarzami, jak i kiedyś byliśmy smoleńczykami i największymi fanami Adama czy Jana Pawła 2.

Zdawało mi się kiedyś, bo telewizji nie oglądam nawet przy tak wyniosłych wydarzeniach, jak mógłbym skoro nie mam, że już dawno ktoś przyblokował niecne zamiary kodowania transmisji podczas meczów jakichkolwiek naszej reprezentacji. Tymczasem podczas kilku ostatnich dni więcej popatrzyłem na twarz gościa, który zrobił wała wszystkim, zapraszając do siebie, a o siatkarzach samych wiem tyle, że wygrali. To chyba dlatego nie oglądam. Poza tym, że jestem asportowy, mimo że kiedyś siatkówkę trenowałem, wow, nie? Ale się nie przyjęła, podobnie jak i żaden sport, toteż pozostało mi tylko wspominać jak przyjąłem na którychś tam zawodach piłkę całą twarzą. Niemniej jednak sukcesu gratuluję i życzę powodzenia przy kolejnej okazji, bo wtedy nikt o dzisiejszych emocjach nie będzie pamiętał, skrzętnie rozliczając z ewentualnej porażki. Czego oczywiście nie życzę.

Miało być o czymś innym, miała notka napisać się sama, przez Was, bo zasiedziawszy się wczoraj na streamie, klepnąłem jeszcze Diablo, prawie nastał ranek, to odpadło pisanie. Barb levelu już 57 nakarmiony cierpieniem swoich wrogów pognał jednak dalej, do aktu piątego, tego nowego. Dobre otwarcie, dobry design lokacji, napieram! Była też szczypta fajowskiego multiplayera w The Last of Us Remastered, taka odmiana od ciągle tego samego, partyjka w ukończone Endless Legend, które jest znakomite, no i oczywiście Wasteland 2. Dużo Wasteland 2, ale o tym w tej notce, którą miałem zaplanowaną, a jest jeszcze w powijakach. A konkurs, właśnie, będzie rozwiązany o swoim czasie.

Pytacie co z Battlefieldem 3, chcemy zagrać w Battlefielda 3, krzyczycie. Okej. W piątki. Mam nadzieję, że termin odpowiada. Ma dwa ważne plusy. Nazajutrz jest sobota co daje możliwość religii piwnej (piątek jest – pięć zimnych przytul), a także nie zmusza do zrywania się rano do czegokolwiek. Teoretycznie. Brzmi to jednak lepiej niż wstawanie z rana w piątek, kiedy wcześniej był czwartek (cztery zimne przytul) i jeśli chcecie to w ten dzień właśnie, tudzież sobotę.

Otwierając poniedziałek, skrót dobrych rzeczy jakie oczami zeskanowałem na fejsie. GTA V na pece ma dostać podobno tryb FPP i odwzorowane wnętrza fur, będzie nowy Bourne z Mattem Damon (o tak, lubię fest), znaleziono grób Drakuli i chcą go otwierać (szjet), Colin Farrell potwierdził, że grać w True Detective S2 będzie.

A Ty, jesteś w tych 10%?

Spoiler! Pokaż

Tytułowe babeczki to fanart do Dead or Alive Volleyball. Stąd.

Dodaj komentarz



97 myśli nt. „Co jest grane – wszyscy jesteśmy siatkarzami

    1. Obledny

      @aihS

      A jak sie bylo u kogos w pracy to sie liczy czy nie ? 🙂

      No i oczywiscie pytanie-klucz – czy liczyl sie tylko seks w ktorym bral udzial jeszcze ktos inny, czy definicja “seksu” byla szeroka ?
      Bo przy szerokiej definicji to zakladal bym ze 10% to i tak nie wszyscy/tkie sie przyznali 🙂

  1. Stah-o

    Szczerze powiem, że nic mnie tak nie wkurza jak “niedzielni” fani jakiegoś sportu, tylko dlatego, że polska drużyna/zawodnik ma sukces. W 2000 roku będąc jeszcze postudyjnym świeżakiem uczącym się życia i roboty w Warszawie (świetny czas) kolega wkręcił mnie głęboko w F1, które oglądam (i gram :)) do dziś. Najgorszy moment nastąpił paradoksalnie wtedy gdy grono kierowców zasilił Kubica, bo lawinowo zlecieli się “fani”, którzy wypisywali takie bzdury w internetach, że serce bolało. Kubica wyleciał, “fani” zniknęli, a polsat zdjął transmisję ze swojego najbardziej dochodowego kanału (którego nienawidzę). Ot i “fani”.

  2. MHT82

    “bo wtedy nikt o dzisiejszych emocjach nie będzie pamiętał” – no z tym bym polemizował, bo zdobycie mistrza świata to nie byle co, myślę że wczoraj akurat całkiem niezły kawałek historii widzieliśmy, który przez wiele wiele lat będzie wspominany z łezką w oku 🙂
    Wsiąkłem w Wasteland 2, mimo tragicznej grafiki, topornego trybu walki, totalnie schrzanionej kamery i problemów z dźwiękiem. oby tylko dalej było lepiej 🙂

      1. MHT82

        @bosman_plama

        well, w samej rozgrywce jest stały pisk, tak jakby nie był zablokowany kanał i odpalony mikrofon. jedynie ściszenie suwaka w opcjach SFX czy cos takiego sprawia że da się grać. Oczywiście, sterowniki, ustawienia itp. instalowałem zmieniałem cuda robiłem 🙂 O dziwo w samym menu głównym jest normalnie.

  3. Beti

    Offtop.
    Wczoraj obejrzałam 5 odcinków serialu Salem. Wkręciłam się dopiero po 3 odcinku. Do tego stopnia, że prawie zasnęłam z zapaloną lampką…
    Serial o czarownicach z Salem. Jest brutalnie i obrzydliwie. Czarownice pokazane jak najbardziej od swojej najciemniejszej strony, chociaż wyjątki się trafiają. Jest mnóstwo czarów, rytuałów, piękności i brzydactwa 😉 Przepięknie prezentuje się Janet Montgomery I w roli Mary Sibley < 3
    Można oglądać jak nie ma się nic ciekawszego do roboty.
    A, i zapomniałabym o fajny kawałku Mansona w intro 🙂

    1. bosman_plama

      @Beti

      To, co mi się podoba w tym serialu to założenie. Najpierw widzimy podłych wstrętnych radykałów dręczących niewinnych w imię obrony społeczności przed czarownicami. I gdy już wejdziemy mentalnie w szyny: “wredni fanatycy krzywdzą ludzi bo są popieprzeni” okazuje się, że czarownice istnieją naprawdę i naprawdę są wredne i szykują rzeź niewinnym.
      Czad.
      No i w efekcie – nie ma dobrej strony w konflikcie. Fanatyk zyskuje na barwach a bohater musi się miotać.

      Szkoda tylko, że głównego bohatera gra facet, który nosi ten sam wyraz twarzy w każdym serialu i filmie, w jakim gra. Inna sprawa, że w “Salem” ten wyraz twarzy akurat pasuje, więc prawie nie przeszkadza.

  4. brum75 Czytelnik pierwszej klasy

    Ha! Urlop zacząłem. Leniwie siedzę przed kompem w stroju mocno niekompletnem i piję kawę. A potem juz tylko śniadanko, myku myku w samochód i wakacje w końcu doczekane!
    Fajna rzecz takie urlop, już zapomniałem – bo rok temu miałem w kwietniu, więc się naczekałem… Tu już pewnie wszyscy po, co? Ciężko tyracie już, nie? A ja.. 😉
    Dobra, nie wkurzam pracujących.
    Zresztą ponoć wifi mam mieć na miejscówce to może w wolnych chwilach będę lurkował. A jak hasło se przypomne to może i nawet komcia puszczę.
    Ale ad rem: dla mnie sport to raczej te kilka stron na końcu codziennej gazety które omijam ale końcówkę wczorajszego meczu oglądałem. I nie czuje się januszem. Zdobycie mistrzostwa świata to jest wydarzenie narodowe i już. Jasne, w pile kopanej, ze względu na większą popularność tamtej, jest to jeszcze większe wydarzenie ale i siatka to jest coś. Do tego sami te mistrzostwa zorganizowaliśmy i AFAIK żadnej większej wtopy nie było i raczej nas chwalą. Że o kibicach nie wspomnę (a przecież pewnie większość z nich to janusze). Więc cieszę się z sukcesu, nie zazdroszczę bo jeśli serwy latają po sto kilkanaście km/h a oni te serwy odbierają rękoma… I, w końcu, nikt nie śpiewał “Polacy nic się nie stało!”.
    Więc mamy sukces i sportowy i organizacyjny – i powinniśmy się cieszyć bo jeśli nie będziemy się cieszyć z własnych sukcesów to z czego? Ile się można cieszyć z nieszczęść drugiego? ];-> Nie mówię o święcie narodowym 21 września ale może w kontrze do 1 i 17 ten 21 się zapisze pozytywnie w naszej historii.

  5. idomes

    W kwestii wspólnego grania kilka zdań pod dyskusję. Mi akurat pozostałe dni tygodnia bardziej niż piątek odpowiadały, w piątki staram się oglądać coś z żoną albo zadzierzguję więzi rodzinne ze szwagrem [na marginesie – mówicie do swoich po imieniu? Nam się praktycznie nie zdarza ]. W skrócie, będę, albo i nie.
    Druga rzecz – sam Battlefield tylko okazyjnie podnosi mi ciśnienie i w ostatniej partii było kilka osób, które też dołączyły dla towarzystwa zamiast śrubowania k/d ratio (nie wspominając, że nie mieli odblokowanych żadnych akcesoriów). Więc może by tak zwrócić uwagę na tytuły ogólnodostępne? Propozycja pierwsza to Planetside 2 – dołączamy wszyscy do jednej frakcji, dzielimy się na drużyny, wybieramy jeden odcinek i jedziemy z leszczami (przynajmniej w teorii tak to widzę, sto lat nie grałem). Drugi typ to Team Fortress 2 – gra jest doskonale niepoważna, synonimem chaotycznego i radosnego rozgardiaszu, w sam raz pod piątkowy napój dowolnego wyboru. Na streamie też by się więcej działo niż chowanie się po krzakach. Plus wszyscy, którym nie spodobał się tekst Nitka o Wasteland mogliby go obrzucić słoikiem moczu albo strzelić plaskacza rybą 😀

Powrót do artykułu