Wrażenie to potęguje fakt, że dopiero na miejscu okazuje się, że zapomniałeś zweryfikować obecność niewidzialnej internetowej pępowiny, a gęste korony drzew swoim istnieniem przypominają o starym, dobrym buforowaniu na czymkolwiek, co akurat chcesz sprawdzić. Wiwat odpoczynek! No, bo to przecież najlepsze warunki, nie?
Z Borami Tucholskimi jest tak, że znam je jak własną kieszeń, dzięki częstotliwościom moich powrotów do tego miejsca. Leśne zakamarki nie są dla mnie żadną tajemnicą, bo nie raz i nie dwa jednego roku tam ścieżki schodziłem. Każdy ma takie miejsce. Nie byłem jednak w Tleniu, stanica wodna Patex, a domki tam stały do wzięcia. Nie wiem czy wiecie, ale w tym roku o wolne miejsce było gdziekolwiek niezwykle trudno, bo niby miała być pogoda, demokracja i bezpieczeństwo. Co za tym idzie, wszystkie miejscówki po drugiej stronie telefonu, gdzieś w okolicach maja, były już zajęte. Patex, Tleń, nie polecam.
Z deszczem bywa tak, że bywa nieprzewidywalny i tak z ciepłej parówy jaka panuje w okolicy Katowic od fest długiego czasu, dostałem mokrą bułę, raz po raz smagającą strugami deszczu po odsłoniętych częściach ciała. Niby nie ma tego złego, bo grzybki w otaczających lasach zaczęły wychodzić ze ściółki ww tempie ekspresowym, a takie gromady maślaków pojawiły się dookoła zaparkowanego pod chmurką samochodu w try miga, właściwie z dnia na dzień. Problem pojawia się w momencie wyjazdu do chatki w celu odmoczenia sobie tego i owego, a tak było w moim wypadku. Otwierasz drzwi, jezioro. Patrzysz na prawo, jezioro. Lewo, jezioro przebija się za trzecią warstwą drzew. Deszcz ciągle dzwoni, wciąż dzwoni, zapomnij o jeziorze, skoro zimno skuwa twarz, a ty nie wziąłeś przypadkiem bluzy. To co można robić? Wycieczki objazdowe!
Tuchola to takie zagłębie ciuchexów, wszystkie ci pokażę. Kobiety na urlopie. Tak jest w istocie, miejcie się na baczności ci, którzy w rejony te uderzają, bowiem ile grzybów w lesie, tyle lumpów w mieście i można tam życie stracić. Ba, lata się ciągnie za mną tradycyjny dzień lumpów, z pokolenia na pokolenie, ewwwww, sklepy z ciuchami. Tleń ma to do siebie, że umiejscowiony jest dokładnie po środku niczego. Nigdzie nie jest blisko, ale jednocześnie nie jest też za daleko. Można zatem uderzyć na Jelenią Wyspę, malowniczy zakątek, gdzie jeleń może wziąć na rogi, a żurawie wystraszyć swoim zawodzeniem. Tęczowa kurtka przeciwdeszczowa RIP. Jest Fojutowo ze swoimi akweduktem, czyli najkrótsza ścieżka widokowa ever, o najdłuższym czasie dojazdu ever. Można podjechać do trójmiasta, choć to dwie godziny autostradą (te nasze autostrady!), ale tam już gdyńskie akwarium, Słoneczny bar mleczny (polecam!), trochę morza, a w Sopocie fajowa ścieżka na rolki. Taka fest, długa, pokryta ślimakami i mokrymi liśćmi trasa, gdzie tylko raz zjechałem w krzaki, kiedy zamyśliłem się nie wiem o czym. Bo jeżdżę przecież doskonale! Choć łokieć po tej rampie nadal daje się we znaki.
Tak, wszędzie grają w Pokemony. W Toruniu uliczka była zablokowana młodzieżą w wieku od lat pięciu do starszaków totalnych, którzy coś tam miziali te szybki i chyba odnawiali ilości pokekulek. W Gdyni pod schodami Akwarium siedziało kilka osób spiętych kablami do laptopa, obłożeni power bankami niczym workami z piaskiem przy powodzi. W Częstochowie, w parku, ktoś chyba zapuścił lure’a, albo jakiś grubszy poke wyszedł na Jasną Górę, bo ludzie ruszyli tak chyżo, że prawie ławki przestawili. Fenomen trwa ww najlepsze i dobrze dla tych, co czują czaczę, choć jakoś nadal to nie moje nuty, bo jedyne co w tym czasie osiągnąłem na telefonie to 150m w Redungeon.
Nie dlatego nie widzi mi się Patex, że graliśmy do godzin późnych ww planszówki maści wszelkiej. Eurobiznes dla dzieci, La Cucaracha z mrocznym karaluchem wsuwającym dary, czy ww Piotrusia, który absolutnie zarządził, nie pozwalając spać do północy. Stan domków i brak ewidentnego zainteresowania nimi przez właściciela bolał najbardziej. Barierka trzymająca się na jednym wsparciu, zapaszek podgrzybków i innego miąższu wyzierający ze ścian, zamrażarka była akurat śmieszna. Cała reszta, opłakany stan miejscówki, przywołujący na myśl skrzętnie zakonserwowane lata dziewięćdziesiąte to niby taki posmak retro, a jednak straszna kicha. Jak już coś, lepiej ogarnąć namiot, bo do domku tam, trzeba podejść z mocną rezerwą. Mocną.
I już, i pyk. Jeszcze trochę wegetacji zostało, także nie wszystko stracone, bo jak się okazuje, tu faktycznie jest fest korzystnie i aura taka piękna. Pewnie dzięki kominom, budowanym nowym bloku elektrowni i innym czynnikom, ale niech tak będzie. Mam nadzieję, że jutub zapewnił Wam wiele radości, jak i mi podczas karkołomnego montażu.
A teraz wybaczcie. Mam mały backlog.
Spoiler! | Pokaż> |
---|---|
Tego ostatniego pokemona też znalazłeś w Borach?;)
@bosman_plama
horsee, ta jest ;d
Zazdraszczam urlopu. Sam nie byłem od 10 lat 🙁
Tak, YouTube zapewnił wiele radości 🙂 Do tego stopnia, że zamiast ogrywać backlog czy cokolwiek nabytego przez ostatnie 2 miesiące na wyprzedażach (450 zł poszło…) to oglądam nadal, na bieżąco i zaległości. Nie kupiłem jeszcze Somy, do której zachęciły mnie pierwsze dwa odcinki z YT i walczę ze sobą aby nie obejrzeć tej serii u Ciebie do końca.
Pffff… Jak już się było w 3mieście to było pojechać do wiecznie piastowskiego Freie Stadt Danzig na Jarmark Dominikański (i przy okazji wbić level albo dwa w skilu “ochrona portfela gdy jesteś z kobietą a wokół wyprzedaże butów/ciuchów/torebek”), odwiedzić nowy akwapark z rekinami w Redzie (to u mnie, hej!), pojechać na Rewski Szpyrk popuszczać latawce (serio, zajebista sprawa, kupujesz se za ~40PLN moderne latadło w Decathlonie, ew. pożyczasz na miejscu, puszczasz na kaszebszci wiater i patrzysz jak idzie tak wysoko że ledwo je widać – coś pięknego), obczaić Skwer Kościuszki w Gdyni by night (ta karuzela co wywozi do góry to nawet fajna jest), wrócić do Gdańska na Energa Arena i obudzić w sobie znowu 12 latka przy zajebistej makiecie kolejowej, następnie zabrać zeźloną tymi “durnymi kolejkami” kobietę na wystawę bursztynu i biżuterii bursztynowej w Katowni na Targu Węglowym. Lansu na Monciaku w Sopocie nie polecam, bo to banalne jest 🙂 A jeśli chodzi o galerie handlowe to definitywnie Riviera w Gdyni na wzgórzu Św. Maksymiliana, dawniej Nowotki, bo Bałtycką we Wrzeszczu zalało ostatnio przy okazji nawałnicy stulecia i wali w niej stęchlizną jak – nie przymierzając – w zapyziałym domku letniskowym a Klif w Redłowie to jest dla dresów i warsiafki w jej lisingowych beemkach i porsze wziętym na firme 🙂
@mr_geo
No i gdzie byłeś jak Cię nie było 🙁
@Nitek
Pracowałem. 😛
Najpierw w Angoli, potem w Kapsztadzie.