Co jest grane – nieustanny grind

Nitek dnia 4 lipca, 2016 o 9:30    26 

Napisałbym Wam dzisiaj jak świetnie jeżdżę na rolkach, robię grindy, bujam się jak w dyliżansie między pachołkami wielkości paru centymetrów zbierając je gibko przy pełnej, bądź pół pełnej prędkości, ale nie. Umiem do przodu, okazyjnie w lewo i w prawo, a jak zaliczyłem glebę to ino raz.

Raz, a porządnie, no bo jak mógłbym polecieć do przodu, czyli przynajmniej w teorii, bezpieczniej. Do przodu można i rączki wyrzucić i kolana zgiąć i pamiętać, by nie trzymać palcami ochraniaczy tylko wyciągać je w górę, bo w starciu z asfaltem, ten może zadziałać niczym swoisty dziadek do orzechów i narobić kuku. Stanie na ośmiu kółkach śmierci to także próba charakteru. Dzieci urodzone w rolkach, zdają się nie rozumieć, że za moich pięciu lat można było co najwyżej pooglądać półki w sklepie, a gdzie tam rolki. Wrotki? Być może? Ale rolki nie. Niemniej jednak zawsze chciałem, zawsze mi się jakoś marzyło, a wszystko prawdopodobnie powiązane jest z filmem, którego nie pamiętam wcale, ale wiem, że były gangi, płaszcze i rolki. I dokładnie tak to dzieło przed chwilą wyguglałem.

Inspiracja prawie tak mocna jak wtedy, kiedy wydawało mi się, że skarby piratów to taka powszechna sprawa, jak w The Goonies. No i zacząłem. trójka z przodu, rolki, dość zasiedziały nerdzioch u wodzy, jedziemy. O ile wydawać by się mogło, że najgorszą rzeczą w jeździe bez hamulców jest, nomen omen, ich brak, bo mam tak bardzo pro rolki, sama jazda to pikuś w porównaniu z hartowaniem charakteru na miejscu, gdzie usiłuję się jeździć. Pal sześć, że wzbiłem kurz o gęstości krakowskiego smogu, kiedy mój tył wpadł dokładnie w to miejsce między ścieżką, a trawą, gdzie było tylko zaschnięte błoto. To jednak te dzieci. Musi pan skręcać, kolana ugięte – wołają śmigając mi z lewej i z prawej, hamuj pan! No tak, skręcałem w lewo po zimne, jeszcze wczoraj, kolana ugięły mi się pod siatami, z zimnym oczywiście, hamowałem przy kasie, żeby rzucić goldem pani za kasą to pomyślałem se, synek, zimne, ty nie możesz wcale, elemele dudki, huehue. A potem z telemarkiem wylądowałem w krzakach. Nóżki wystawały z chaszczy jak w kiepskiej kreskówce.

Nie, Żona jeździ w podobnej stylówie, choć znacznie lepiej. I nie, nawet nie śmieje się z wyczynów. Przynajmniej nie kiedy patrzę.

Ale jednak, jestem tutaj dzisiaj, rolki grzecznie leżą obok, bo kolejne metry do pokonania. Horyzontalne, czy nie, to jednak fest frajda. No dobra, horyzontalnie może nie, ale jak już się mknie to nie ma zlituj się, zwłaszcza dla niemych obserwatorów, za których nikt poza policjantami nie daje punktów, więc jest ciężka walka. A muzyka z DOOMa, pasuje do tych czynności nie tylko pod względem tytułu. Bardzo dobra wixa do nauki szlusu między NPCami. Zresztą kolejne bity są w dokładnie idealnym odstępie pomiędzy nogą lewą, a prawą, szzzz, szzzz , sszzzz, właściwie to nie wiem jaki dźwięk wydają rolki.

Swoją drogą w DOOMie patch dodał możliwość pozycjonowania broni, klasycznie na środku ekranu. Ja nie przejdę jeszcze raz? Już zacząłem, mega wyczes.

Dzięki Kraków, było wybornie. Choć niektórzy rozminęli się z Bosmanem, który poszedł nagrywać w celach zarobkowych ewentualny stop pikawy Osbourne’a na koncercie Black Sabbath, było przednio. Mimo, że nikt nie skusił się podjąć wyzwania gry z Beą, w MK X nie ma na co narzekać. No, może na godzinne kreacje zapieksów przy okrąglaku, choć warto było. Także dzięki za wixe, nocne spacery i piszczące chomiki. Do następnego, HATSZ dla wszystkich!

Czas zahamować. W grach wydaje się to łatwiejsze.

Spoiler! Pokaż

Dodaj komentarz



26 myśli nt. „Co jest grane – nieustanny grind

  1. bosman_plama

    Złapanie Was po koncercie nie było proste, bo opuszczenie okolic areny takie nie było. Ostatecznie wracaliśmy pieszo, potem chowaliśmy się przed burzą, która ostatecznie nie nadeszła, ale gdy się o tym przekonaliśmy, byliśmy już w połowie naleweczki u kumpla, a nie należało obrażać kunsztu twórcy trunku i zostawiać butelki opróżnionej w połowie. Gdy wreszcie wyruszyliśmy w dalszą drogę i nawet złapaliśmy tramwaj wciąż pełen uchodźców z koncertu, ratowaliśmy życie parze zagubionych Francuzów, którym trudno się odnaleźć w mieście, jeśli nie strajkuje w nim połowa służb.
    No i kiedy dotarłem wreszcie Waszym śladem na Kazimierz, były okolice 2 w nocy i nikt już nie odpowiadał na moje smsy.

    A sam koncert? Rewelka.

    1. Nitek Autor tekstu De Kuń

      @bosman_plama

      Czekaliśmy na Was co najmniej godzinę w kolejce po zapieksy u Endziora, otoczeni przez wielu koncertowiczów.
      A tamten sms? Widziałem, ale z poziomu poduszki, bo Bei podobał się miting aż nadto, no i wiesz.
      Wiesz.
      A chciała się dowiedzieć czemu Plama ;D Nie pytaj.

  2. urt_sth

    Nitku, przynajmniej masz gdzie jeździć, ja zdecydowałem się na naukę jazdy na łyżwach, gdyż łatwiej u mnie o lodowisko zimą niż o kawałek niedziurawego asfaltu (przy jeździ na hulajnodze oprócz utraty plomb w zębach można przywitać się twarzą z podłożem) .

    1. Nitek Autor tekstu De Kuń

      @urt_sth

      No, wszystko dzięki centrum handlowym jakie postawili w zeszłym roku, wowowo. A jak nie to w miastach okalających, nawet w sosnowcu coś się znajdzie ;d
      a na łyżwach tez kiedyś próbowałem, ale zostało na tym samym etapie. do przodu ok, hamowanie nope.
      w Kato zresztą powstał przybytek Wrotka http://littlebigevents.pl/z-zycia/wrotki-w-rytmie-disco/ jakby była niepogoida, ale to znowuż ino na wrotki.
      a zęby sobie jeszcze wybije na prostej. dzisiaj np. ;D

      1. urt_sth

        @Nitek

        Zazdraszczam, niby na wiosce jest skatepark, ale taki mały, że tylko przeszkody i mało miejsca aby zwyczajnie jechać po płaskim, no i jedyna płaska droga powiatówka. Po za tym drogi gruntowe, kostka granitowa, betonowa albo asfalt dziurawy bardzo.
        PS. Jazda samochodem do sąsiedniej wsi (w sumie obie maja prawa miejskie) w celu skorzystania ze ścieżki wydaje mi się pozbawiona sensu.

            1. Nitek Autor tekstu De Kuń

              @urt_sth

              Nie wydaje mi się. Tu w grę wchodzą czynniki zewnętrzne jak nawierzchnie uniemożliwiające użytkowanie przestrzeni publicznej w taki właśnie sposób.
              Możesz kopyrtnąć się na nogach, by się zrehabilitować.
              Też mam nie jeździć gdzieś na rolkach, bo akurat dojechałem tam samochodem? ;D
              może podjedź tam po chleb i przy okazji pojeździj na rolkach, może tak uspokoisz sumienie 😉

        1. Nitek Autor tekstu De Kuń

          @gniewquo

          a to wiem, że jest coś takiego i pewnie kiedyś się tam pojawimy. w tygodniu co prawda nie bardzo, ale przy jakimś wolnym pewnie owszem

          generalnie póki co mi się nie spieszy gdziekolwiek. okazuje się, że ścieżki u nas zrobione przy C.H. wystarczają mi póki co. przecież jeżdżę w tę i wewte i czasem przyhamuje ;D
          no i o dziwo nie wywracam się zbytnio. bo się boję. tak.

          także miejscówki jest mieć dobrze, ale jak na razie styka mi to co mam haha

  3. brum75 Czytelnik pierwszej klasy

    O masz, znowu rolki. Od samego czytania bolą mnie poobijane miejsca. I jeszcze sobie wizualizuję jak się wywalam, łamię wszystkie możliwe kości a w moim wieku to już się tak nie zrośnie jak w dzieciństwie…
    Nie, rolkom, nie.
    PS. A oprócz złamania kości jak lecisz łokciem czy czym tam po asfalcie to tak szorujesz i zdzierasz skórę na metrach bieżących…Ała, ała, ałaaaaa…

    1. urt_sth

      @brum75

      Właśnie dlatego wymyślono ochraniacze. Pamiętam jak po pijaku na imprezie (jeszcze w liceum) pierwszy raz założyłem rolki (tak dobrze nie jechałem już nigdy potem), na szczęście założyłem ochraniacze, co prawda przed żywopłotami nie chronią, ale od asfaltu świetnie (dłonie, łokcie, kolana). Oczywiście trzeba upadać do przodu (można próbować się szybko obkręcać, choć na lodzie bark wybiłem przy zachwianym piruecie).

  4. larkson

    Rolki wrotki… Kusi czy by kiedyś nie spróbować, bo wygląda to na dobrą zabawę, ale boję się, bo wiem, że mam talent do robienia sobie krzywdy w najgłupszy możliwy sposób 😛

    Zaś wixa wspaniała, od razu się piszę na kolejną, tym razem przyjadę sam, ale za to z plecakiem, żeby tej książki znów nie trzymać w łapach. Zdobędę autograf od Bosmana, choćbym się miał skichać 😛

Powrót do artykułu