Co jest grane – fotel

Nitek dnia 4 stycznia, 2017 o 9:06    22 

To już niemalże rok od farsy z Inpostem (#niepolecaminpost), ale także od momentu, kiedy z wielkie pudła dobyłem krzesło, piękne, duże i wygodne. Teraz stało się wygodniejsze, a stoi za tym historia. Opowieść vlogaska warta.

Zabawna. Trochę, powiedzmy. Jako, że za oknami śnieg wali z każdej strony, dobra do ciepłej herbaty. Usiądźcie wygodnie, huehue.

Zwiastuje to co najmniej wygodny rok 2017!

Spoiler! Pokaż

Dodaj komentarz



22 myśli nt. „Co jest grane – fotel

        1. betterstranger

          @bad_puppy

          Jak kolega chce porządny fotelik, to polecam przejść się po sklepach z faktycznymi prawdziwymi fotelami/krzesłami biurowymi.
          Sam ponad pół roku temu przerabiałem ten temat (zaprawdę dogłębnie) zaczynałem od budżetu typu 4-5 stów, skończyłem na takim z ceną katalogową ponad 1.7k brutto…
          I powiem szczerze, nie żałuję ani złotówki.

          Potrzebowałem fotela z różnorodną regulacją – i do normalnej pracy przy biurku i do łojenia w symulatory wyścigowe i lotu… Zaczynałem od tych wszystkich Dxów Racerów i ich klonów, ale nie mogłem znaleźć idealnego fotela…
          albo siedzisko za krótkie, albo za głębokie, albo zła regulacja fotela, albo brak dobrej regulacji podłokietników…

          Skończyłem na foteliku polskiej firmy Bejot (jest też na rynku kilka innych porównywalnych firm, zajmujących się produkcją ‘zaawansowanych’ foteli/krzeseł biurowych), z w zasadzie wszystkimi ficzerami do regulacji jakie są, dzięki temu bije na łeb wszelkie fotele ‘kubełkowe’ pod tym względem, poza tym, jakość materiałów też faktycznie jest innej klasy (pamiętam tandetną gumę podłokietników Dxów za ponad 1000zł, które testowałem w jednym z Katowickich salonów).
          Inna sprawa, że można ten sam model kupić za 7 stów, a można z niego zrobić fotel za prawie 3000 dobierając jakąś wypasioną skórę naturalną i mechanizm dopasowujący się do anatomii ciała… Różnica jest jednak wtedy jak między zwykłym Focusem w podstawowej wersji wyposażeniowej, a najnowszym Focusem RS.

          Jeśli miałbym coś doradzić, to polecam KONIECZNIE przetestować fotel przed zakupem. Usiąść i posiedzieć z kwadrans przynajmniej, powiercić się trochę, pobawić regulacją.
          Bez tego ani rusz.
          Polecam zastanowić się na fotelami takich firm jak właśnie w/w Bejot (serio, widać każdą zainwestowaną złotówkę, do tego gwara 5-letnia), Profim (chyba główny ich rywal na naszym rynku), w mniejszym stopniu Nowy Styl (mają fajnie wyposażone fotele, ale jakość materiałów i wykonania klasę/dwie gorsza… ale i ceny trochę lepsze).
          Podstawa to usiąść na tyłku. Wybór fotela w ciemno przez neta STANOWCZO odradzam.

  1. mr_geo

    Story time!

    Statek to jest środowisko pracy które tak ma że się buja. Buja w rożne strony i z różną intensywnością. Z tego powodu fotele i inne siedziska na których sadza się swoją szanowną osobę na pokładzie zasadniczo powinny: a) nie kręci się wokół osi Y oraz b) być na durch przyszrajbowane do podłogi coby w razie jak się statkowi kiwnie nie robić piruetów albo wręcz zaliczyć odjazdu na czołówkę w kierunku przeciwległej ściany. I o ile z a) to nie ma specjalnego problemu (zwykle – patrz niżej), to b) się nie sprawdza zupełnie w takich miejscach jak różne laboratoria i processing roomy gdzie trzeba różne, często duże i nieporęczne obiekty przenosić, przesuwać, ustawiać, ciąć, rozkładać itp. W takim miejscu pracy krzesło na stałe przymocowane do polepy jest zawalidrogą i źródłem transcendentalnego wkurwu kiedy np. człowiek walczy z 4 metrowym rdzeniem który nijak nie chce się między rzeczonym krzesłem a ścianą zmieścić, choć teoretycznie powinien. Trwa więc nieskończona walka pomiędzy BHP (bo załogant rozmazany na ścianie w którą wrąbał się wraz z krzesełkiem powoduje zadawanie niewygodnych pytań przez ubezpieczyciela) a ergonomią (bo ten sam załogant zmuszony do akrobatycznych wygibasów z powodu aranżacji miejsca pracy wcześniej czy później stwierdza 3.14rdole, nie robie). Kolejnej bitwy na tym froncie doświadczyłem sam, całkiem niedawno.

    Dostarczono nam na statek “working chairs”. Z napisów na kartonach sądząc model super ekstra galactic wypas ver. 2.0 upgraded professional platinum taki, że sam prezydent Trump jakby się dowiedział że je mamy to by z zazdrości wysłał na nas 6 flotę i nałożył sankcje. A jak je złożymy to oczarowany ich wpsaniałoscią wprost nie do wypowiedzenia świat padnie u naszych stóp i bedzie błagał o możliwość choćby rzucenia okiem na te cuda na których zadki nasze i ich okolice bedą doświadczały li tylko nirwany i ekstazy.

    Niestety, już do początku pewną dozę nieufności wzbudziły instrukcję do tego cudu technik fotelarskiej, które przy formacie A4 grubością dorównywały naszej rodzimej ustawie o VAT. Co więcej przy bliższym zbadaniu instrukcje owe okazały się prawdopodobnym efektem pracy google translate z jakiegoś egzotycznego dialektu azjatyckiego na angielski, co spowodowało że zawierały całe paragrafy które w wolnym tłumaczeniu brzmiały mniej więcej tak: “Element 2 mnóstwo za bardzo parowóz wkrecić nie godzina otwór B. Płot zabrany nie dawać ponownie. Przestępstwo usuwać z pracy wstawiony, mocno pewnie zobaczyć przedłużenie wałka ręka wysoka zabezpieczenie. Obraz okazany kolor inna płaszczyzna, następny lubić założyć Element 3 powrót”.

    Wyraz twarzy inżynierów poproszonych o pomoc w zrozumieniu i składaniu – bezcenny.

    Nieufność wzrosła wymiernie po tym jak jeden z pierwszych zmontowanych foteli poddany próbie czy nadaje się do siedzenia po naciśnięciu wajchy mającej umożliwić regulowanie położenia podłokietników ujawnił jej dodatkową funkcję, czyli katapultowanie zagłówka. Swoją droga kto by przypuszczał że tyle energii może dostarczyć taki mały cylinder pneumatyczny… Szczęśliwym trafem wystrzelony zagłówek jakoś ominął zarówno ludzi obecnych w pomieszczeniu jak i rozliczne monitory i sprzęt elektroniczny i tylko trochę zarysował suchościeralną tablicę na ścianie w którą łupnął. Po tym incydencie dalsze testy były przeprowadzane w miarę możliwości bezzałogowo, tzn. bez siadania na złożonym meblu.
    Kolejnym źródłem konsternacji były specjalne nóżki które miały być montowane zamiast kółeczek i dawać fotelowi doskonałą przyczepność i stabilność. Po pierwsze żadne dwa nie miały identycznej średnicy sworzni którymi miały być one mocowane, a na dodatek tylko nieliczne ta średnicą pasowały od otworów które zdrowy rozsądek (bo instrukcja nie pomagała) podpowiadał jako miejsce ich zamocowania. Po drugie połowa z nich malowniczo rozprysnęła się w postaci plastikowego szrapnela kiedy fotel został testowo obciążony pudłem typu pelicase, które choć ciężkie, ważyło góra połowę tego co przeciętnej postury dorosły samiec gatunku Homo sapiens. Tym razem obyło się bez obrażeń dzięki odzieży ochronnej noszonej się na statku (boiler suits i safety boots) która wychwyciła i zneutralizowała odłamki.
    Trzecim incydentem było działanie ogranicznika obrotów fotela, który po przestawieniu odpowiedniego lewara obrót owszem blokował, tyle że najpierw gwałtownie obniżał poziom siedziska do minimum, co dla potencjalnego użytkownika oznaczało niespodziewane bezwładne spadnięcie całym ciężarem ciała o jakieś pół metra. Komentarz jednego ze świadków naocznych tego feature: “żegnaj dysku międzykręgowy”.
    Po tych zdarzeniach poziom zaufania i ogólne morale zespołu monterskiego jak i przyszłych użytkowników nowych elementów wyposażenia osiągnął historyczne minimum. Tym niemniej postanowiono spróbować zmontować jeszcze jeden fotel, opierając się na przypuszczeniu że może tylko te trzy akurat z powodu jakiegoś dziwacznego kaprysu rachunku prawdopodobieństwa takie felerne, a reszta jest w porządku. W późniejszej retrospekcji określone to zostało jako “triumf nadziei nad doświadczeniem”.

    Czwarty fotel został złożony z bezprecedensową starannością. Śmiem twierdzić że operacja stabilizacji zagrożonego eksplozją reaktora atomowego nie byłaby robiona z wiekszym zaangażowaniem, ostrożnością i z udziałem podobnie licznej i doświadczonej kadry technicznej. Każda kwestia została dogłębnie omówiona, każdy rysunek i schemat w enigmatycznej instrukcji przestudiowany, każda śrubka, sworzeń, nakrętka i część obejrzana, porównana i przedyskutowana. Użyto najlepszych dostępnych narzędzi (a trzeba wiedzieć że zestaw takowych na survey vessel jest imponujący), każdy kolejny krok w procesie montażu był oceniany pod względem ryzyka technicznego i bezpieczeństwa i higieny pracy. Serce rosło jak się na to patrzyło – kunszt inżynierski doprowadzony do granic tego co możliwe!

    Efektem było krzesło biurowe które – trzeba przyznać – wyglądało wcale nieźle i satysfakcjonująco podobnie do zdjęcia w instrukcji przedstawiającej finalny produkt. Nadzieje zespołu wzrosły po tym kiedy kilka poruszonych wajch nie spowodowało żadnych nieoczekiwanych działań ani ujawnienia potencjalnie groźnych dla zdrowia i życia użytkownika dysfunkcji mebla. Po krótkiej dyskusji wyłoniony został ochotnik który po odebraniu naprędce pociechy duchowej i upewnieniu się że w dokumentach na statku jest aktualny adres rodziny zasiadł na tej epitomie mebli biurowych. Świat wstrzymał oddech… i wypuścił go kiedy coś chrupnęło plastikiem a siedzący z głośnym “O FUUUCK!” (co ujawnia że ochotnikiem nie byłem ja, wtedy bowiem brzmiało by to swojskim ” O KUUURWA!”) omal co złożył swoją twarz na własnych kolanach bowiem mechanizm odpowiedzialny za odchylanie oparcia okazał się mieć bardzo słaby ogranicznik wychylenia do przodu przy jednocześnie bardzo silnej sprężynie powrotnej.

    Cała 10 super duper foteli (4 “złożone”, 6 w nietkniętych pudłach) została złożona w ładowni zęzowej. Siedzę w pracy na zwykłym krześle biurowym. Jak pogoda gorsza to trzeba pamiętać żeby je przypiąć do stołu specjalną gumową linką i podłożyć matę antypoślizgową, ale jestem z niego całkiem zadowolony. Jakoś nie tęsknię do wygody i komfortu oferowanej przez fotele model “zazdrość Trumpa”…

    1. shani

      @mr_geo

      A tak offtop, to wczoraj oglądając jednym okien “Gniew Oceanu”, nie wiedzieć czemu tak o wspomniałem jednego pewnego kolegę z gikza, co to zwie się mr_geo i ma zajebiste życie i pracę ;-D
      Hmmm, naprawdę fajną pracę, po czym porównałem ze swoją i otworzyłem Bushmills`a i nalałem do szklany O_o

    1. Dadziol

      @brum75

      Jest Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Socjalnej z dnia 1 grudnia 1998 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy na stanowiskach wyposażonych w monitory ekranowe. Załącznik do rozporządzenia określa minimalne wymagania dotyczące BHP jakie powinno spełniać stanowisko wyposażony w monitor.

      Krzesło stanowiące wyposażenie stanowiska pracy powinno posiadać:
      dostateczną stabilność, przez wyposażenie go w podstawę co najmniej pięciopodporową z kółkami jezdnymi,
      wymiary oparcia i siedziska, zapewniające wygodną pozycję ciała i swobodę ruchów,
      regulację wysokości siedziska w zakresie 400 – 500 mm, licząc od podłogi,
      regulację wysokości oparcia oraz regulację pochylenia oparcia w zakresie: 5° do przodu i 30° do tyłu,
      wyprofilowanie płyty siedziska i oparcia odpowiednie do naturalnego wygięcia kręgosłupa i odcinka udowego kończyn dolnych,
      możliwość obrotu wokół osi pionowej o 360°,
      podłokietniki.
      Mechanizmy regulacji wysokości siedziska i pochylenia oparcia powinny być łatwo dostępne i proste w obsłudze oraz tak usytuowane, aby regulację można było wykonywać w pozycji siedzącej.

      To jest tylko wycinek dotyczący krzesła biurowego 🙂

Powrót do artykułu