Co jest grane – eskalacja uśmiechu

Nitek dnia 14 września, 2015 o 9:14    20 

Zeszły tydzień obfitywał w cuda i dziwy, przynajmniej w moim repertuarze. od szpili na wskroś dziwnych, położyłem łapy na czymś niezwykle fajowskim, Tearaway Unfolded, ku frajdzie gawiedzi, hej.

Owa szpila to przeniesienie na duże telewizory tematu, który został już obcykany przez użytkowników kieszonsolki ciągle nie mogącej dźwignąć się z kolan – PS Vity. I bardzo dobrze, że tak się stało, bo gra sama w sobie jest niemożebnie fajna, a przede wszystkim, sprawia masę uciechy.

Niby to zwyczajowy platformer w niezwyczajnym settingu, w całości posklejany z papieru, co samo w sobie wygląda i funkcjonuje gibko (trawa, rozbryzgi wody!) to jeszcze zaimplementowano tu tak wiele funkcjonalności pada i peryferiów PS4 (kamera, apka towarzysząca, mikrofon), że podejrzewam, iż za jakieś dwa levele będę padem mył podłogę. Przede wszystkim światełko z pada ma tu szereg zastosowań, od hipnotyzowania Pudłaków, złych kartonów, które po śmierci Hanki zdecydowały się zapanować nad światem, po oświetlanie przedstawienia w teatrze czy pocieszne walenie po oczach naszemu bohaterowi. No bo NPC oświetlone kłaniają się nisko, boska moc, wszak zaglądamy im przez dziurę w nieboskłonie (o ile mamy kamerkę, tudzież apkę na fonie właśnie).

Do tego dochodzi fantastyczny patent craftingu przedmiotów, które dosłownie ożywają na naszych oczach. motyle jakie powycinałem z papiero do teraz pewnie przeklinają mnie za te wzorzaste kropy jakie nasadziłem im na skrzydełka. W tych momentach, paluchem maziamy po taczpadzie na kontrolerze, twór chowamy do koperty. a chwilę później, bach, motyle naszego designu fruwają po planszy. WOOOOOOW. Nie no, niby nic, ale to takie pat, pat po plecach, jesteś zajebisty graczu i w ogóle, że serce rośnie. Trzydzieści plus, a cieszyłem się jak dziecko. Go figure. A to nie wszystko, bo i tak najlepszy dotychczas patent to mizianie palcami po toczpadzie otoczony przez gramofony, które miksowały muzykę podłóg moich miznięć. Hej mr. Dj! Nie zapominajmy też o galopie na trójocznej świni. Trójocznej tylko dlatego, że taką stworzyłem. Piękne.

Wierzcie lub nie, ale te dwie godziny inicjajci i pierwszego kontaktu z tym papierowym światem to dwie godziny, kiedy banan z twarzy nie schodził. Sprawa nie licha i nawet MGS leży, bo ktoś musi te Pudłaki przepędzić, c’nie?

I choć tematów pochwytałem wiele, jak skwaszone Albino Lullaby, tak właśnie Tearaway wygrało wszystko. Dziękuję Jackowi za pożczenie, yay. Dzisiaj na streamie powinien być ciąg dalszy. Albo Tearaway, albo Until Dawn. W coś dobrze bawić się będziemy, jak zwykle. Zapraszam.

A już jutro, Machine Head w Krakowie, oł jea \m/

 

Spoiler! Pokaż

Dodaj komentarz



20 myśli nt. „Co jest grane – eskalacja uśmiechu

  1. Revant

    Pa-da-ka. Poniedziałek też jest na “p”. Przynajmniej pogoda jest całkiem miła.

    Razem grane było w piąteczek. Wpierw Zombie Army Trilogy, które potrafi zachwycić klimatem horrorów klasy ‘b’. Później do-późno-nocne rozgrywki w Rocket League. Miodzio. Samotnie zaś wróciłem do Pokemon SoulSilver i ostatni sejw był z przed walki z leaderem lodowym (Price się chyba nazywa), który kompletnie tankuje używając Dewgonga z Rest i Sleep Talk 🙁 co go zmęczę do niskiego poziomu hp, to ten hyc w drzemkę i wsio się odnawia. Grrr, chyba z dobre piętnaście minut tłukłem go i końca nie widać :/

      1. Revant

        @Beti

        Spoko 😀 daliśmy radę z Probem i MTP, choć już gdzieś na początku wybuchłem wraz z korytarzem, a pewne drzwi się zamknęły mi przed nosem, gdzie chłopaki normalnie przechodzili sobie przez nie xD A knajpkę można obczaić w listopadzie 😉 HoGa nie ma, ale my będziemy, right? 😀

Powrót do artykułu