Miniony tydzień był dość spokojny. Na uległym morzu gamingowym niewiele się działo, co pozwoliło na sięgnięcie wstecz, domknięcie roku 2015, sprawdzić co jeszcze zostało do nadgonienia, zerknąć na kalendarz i lekko zakwilić na bułę z portfelem patrząc na eksplozję premier jaka ma miejsce jeszcze w tym tygodniu.
Tym domykaniem końcówki w moim przypadku była masochistyczna przyjemność dogrywania do końca Assassin’s Creeed Syndicate. Zaprawdę powiadam Wam dawno nie miałem takiej kolejki emocjonalnej w podejściu do jednego tytułu. Początkowe wow spowodowane ogarnięciem technicznym Ubisoftu spowodowało, że gdzieś mi umknął fakt podróży po makiecie jaką jest prezentowany, ale bardzo ładny, Londyn. Chcąc wyzwolić się z tego brzemienia jakim była wlekąca się miałka i powtarzalna rozgrywka grę nawet odinstalowałem tylko po to, by zainstalować ją z powrotem i dociągnąć do końca. Nie wiem o co chodzi, niemniej jednak grę skończyłem, w ogóle nie wiem o co chodziło w prezentowanej tam historii, bo był jakiś gość. Gość bardzo zły o oczywistej przynależności do klanów złych. My zaś, ci co wyssali dobro z mlekiem matki musieliśmy tego złego przegonić. Niczym Commando po raz enty w tej serii zaczęliśmy od eliminacji przydupasów Pana Złego, by ten się wkurzył i zechciał wyścibić nos ze swojej nory. Nic to, że wielokrotnie wpadałem do budynków o wiele bardziej strzeżonych, nawet do Londyńskiego Tower (!), ale co tam. Gość poza dom to gość w piach. Grze nie pomogło nawet stylizowanie misji na te z Hitmana, choć może trochę ze zbyt nachalnym zestawem podpowiedzi. To te fajniejsze aktywności, wieńczące jeden z dziewięciu rozdziałów, gdzie gra daje możliwość popisówy i wykonania zlecenia mordu na swój sposób, czy to wchodząc brutalnie, z kopem na twarz, czy też cichaczem, na około, wynajdując wspomagacze jak pan komisarz, który udziela nam wsparcia ze swoją świtą czy pani kelnerka, która niechcący pyszną herbatką może wytruć połowę towarzystwa. Niby fajnie, ale zabrakło w tym jakiejś wirtuozerii i zróżnicowania, bo jednak cały czas robiło się to samo, jak zresztą ze wszystkimi aktywnościami pobocznymi, których rodzajów jest około dziesięć i każda z nich występuje w grze co najmniej pięć razy. To pominąłem je, zrobiłem wątek główny męcząc się strasznie i wywaliłem. Nie zapomnijmy także o tytanowych koniach wchodzących w zestaw dorożki, którymi można było staranować całe miasto, a te nawet podkowy nie gubiły. Ba! Nawet włosiem nie kiwnęły tratując piętnastą latarnię z rzędu. Taki był to Assassin. Dobrze, że w tym roku nie ma. Teraz mogę zabrać się za te indyki, które pominąłem i przez pół roku 2016 pisać także o nich.
Co prawda Assassin się nie załapał, ale zrobiłem w międzyczasie listę Zimnych Ryb 2015, jakby ktoś przegapił.
W zeszłym tygodniu na pecety trafił odgrzewany kotlet z Japonii, którego istnienie na konsoli zaakceptowałem, ale nigdy nie spróbowałem. A ponoć fajny, więc będę nadrabiał. Mowa oczywiście o Dragon’s Dogma, który jest jedną z niewielu gier Capcomu ogarniętych technicznie na pececie już na premierze. Tyle ile widziałem to gra cieszy fajnymi kreaturami i ciekawym podejściem do walki, bo każdą większą maszkarę można zajść, chwycić, wspiąć się na plecy czy brzuszek i posłać ostrze między żebra. Do tego segmenty otwartego świata i dynamiczne motanie z lewa i prawa watach przeciwników. Nie wygląda to rewelacyjnie, bo jednak staroć, ale też nie odrzuca prezentacją kasztana. No i gra się trochę, serio trochę, jak w soulsy, ale wszystko jest łatwiejsze i do ogarnięcia, więc być może to taki punkt wejścia w temat dla osób, które jednak z innymi rzeczami tego typu mają, Lords of the Fallen chociażby, na bakier. Być może, bo widziałem niewiele, ale to była serio ładna chimera. I można było jej na głowę i ciach. I ciach. Tylko wcześniej musicie się nastawić, że jednak gra ma te swoje cztery lata na karku, co w sumie owocuje jej stosunkowo niewygórowaną ceną (poniżej 90pln za pudełko). Zdaje się, że można tłuc w co-opie, ale nie jestem pewny, bo w sumie Steam nic o tym nie mówi. Prawdopodobne jest, że dzisiaj wieczorem trochę przystreamuję z tej pozycji.
Ten tydzień zaś to płacz, bo już jutro uderza premiera Darkest Dungeon, czyli coś na co czekają rzesze. Okazuje się jednak, że na premierę będzie spolszczenie, ale braknie kilku ficzerów jak zdarzeń w mieście, co jest trochę słabe, zważywszy na obecność tytułu w early accessie, a tam jeszcze będą coś dodawać. Ciekawe jak będzie z balansem tuż po wypuszczeniu, ale to już trzeba będzie zweryfikować własnymi nerwami. Czekam też właściwie już na odblokowanie na Steamie Resident Evil 0 Remaster, bo dla mnie ten remaster jest przeznaczony. Lubię serię, cieszę się na powiew klasyki, nie znam tej odsłony przez jej dostępność tylko na platformie Nintendo, więc jej rychła premiera w stanie odrestaurowanym jest mocno w punkt. Z tą częścią jest trochę dziwnie, bo poza Steamem, przynajmniej w PL, na chwilę obecną można kupić wraz z poprzednim remasterem, poza Steamem, za dyszkę ponad stówkę jako Resident Evil Origins Collection. Na Steamie zaś za dziewięć dyszek jest tylko ta zerówka. Pytanie brzmi czy w pudełku są dwa kody czy jeden na całość? Pierwszy remaster jest w pytkę, jakby ktoś pytał. Dzień później, dwudziestego stycznia będzie okazja do wyłożenia słabych złotówek na mocne eurasy i przehandlowania nimi za Homeworld: Deserts of Kharak, prequela do obu Homeworldów pokazującego jak to wszystko się zaczęło. Klimaty naziemne, mocne pustynie i stara ekipa za sterami. Mam nadzieję, że na ten temat zdążę poopowiadać Wam coś więcej jutro. Ej, żadne z nich to open world! Matko bosko!
Zanim spoiler, nie zapomnijcie kliknąć i przygarnąć za darmo Consortium, póki można, a kończy się to jeszcze dzisiaj.
Spoiler! | Pokaż> |
---|---|
Chmm mam pytanie odnośnie Darkest Dungeon do bardziej zorientowanych. Czyli tak jak Nitek napisał wydadzą grę w której będzie jeszcze czegoś brakować tak?
Bo akurat chciałem zacząć grać po premierze, ale jak nie będzie całego contentu to wolę poczekać jeszcze.
@jediwolf
Będzie brakowało systemu losowych eventów w mieście oraz klasy kupca (Merchant). Mają dojść w darmowym patchu już po premierze.
@aihS
+ robią dodatkową klasę: Musketeer
@Kawira
Ale Musketeer jest klasą ekskluzywną tylko dla tych co się wyhajsowali za 49$ lub więcej. Czyli dla mnie 😀 Mam nadzieję, że nie trafi na Steam nawet w formie płatnego DLC 😈
@aihS
Burżuj ;<
@aihS
Jakie chujki… To po co wydają pełną wersję jak nie wydają pełnej wersji? Człowiek tyle czeka, odlicza godziny i minuty, a tu tylko szyld zmieniają z early accessa na pseudo pełniaka… Dziady jedne…
Nie no, Dragon’s Dogma to nie Soulsy. Raz, że łatwiejsze, dwa, że tu budujesz drużynę i z nią uskuteczniasz nawalankę. Są bossowie, fakt i oni bywają trudni. Ale ani przez moment nie czułem się soulsowo przy DD.
@bosman_plama
A jakie toto? W sensie, warto? Nie warto? Bo mam chyba coraz większy problem z rpg-ami gdzie walka nie jest turowa, albo przynajmniej nie ma aktywnej pauzy, która faktycznie działa (nie, jak, w, ekhm, pewnej serii). Fabuła jest? Momenty są? Klimat? Fajne postacie? Cudny świat?
@iHS
Fabuła jakaś jest, ale właściwie to nie ma. Klimat jest ok. Postaci fajnych nie ma, tzn. są mocno po łebkach (patrz: fabuła, ale również: Soulsy). Świat fajny, ale brak szybkiej podróży czy jakichś wierzchowców zaczyna z czasem doskwierać. Są jakieś kamienie teleportacyjne do paru miejsc, ale mało tego i sporo kosztują. W DD gra się dla IMO świetnie zrealizowanej walki, no i eksploracji.
Nie ma co-opa – jedyny aspekt multi to pożyczanie sobie nawzajem pionków (pomocników). W ten sposób pionek zarabia dla nas walutę, którą się wykorzystuje do wypożyczania silniejszych pionków (za darmo masz pomocników na lvl niższym lub równym twojemu, im wyższy lvl od naszego, tym więcej się płaci).
@iHS
To jest właściwie action RPG, bo najważniejsza jest nawalanka. Ta potrafi sprawić satysfakcję, bywa trudna. Jakimś sposobem udało si zbudować trochę klimatu ale w sumie to nie wiem na czym. No i gra wciąga. Z drugiej strony nie skończyłem jej. Z trzeciej strony – nie skończyłem, bo jak mi się napęd zepsuł coś z rok temu, to do tej pory go nie naprawiłem, bo i tak większość gier mam z PS Store.
@bosman_plama
Sam system walki jest niemożebnie chwalony, choć mało co tam widziałem. Pionki rzucały mi jakieś buffy na płonący mieczyk i czarowały hp, ja skakałem na chimerę i włażąc na nią orałem jej czuprynę, a na cyklopa wspinałem się po plecach by obić mu kły i potem je po coś zebrać. W sumie przypadkiem. Wyglądało to gibko.
Fajnie, że te npc za nami latające teoretycznie mają jakieś walory jak np. znajomość miejscówek czy maszkar i odpowiednio nas prowadzą dialogami czy rzucają jakieś podpowiedzi.
Nie zraziłem się, wręcz pobawię się chętnie.
@Nitek
Pobawisz się do czasu aż odkryjesz, że
Niesamowite rzeczy się dzieją! Otóż wczoraj ukończyłem grę! A dokładniej “Deus Ex: Human Revolution Director’s Cut With Adam Jensen’s Cool Voice, Great Music And Stuff Edition”. Pierwszy raz uruchomiona w lipcu zeszłego roku. Cisnąłem wczoraj aż do północy bo wiedziałem, że końcówka jest tuż za rogiem. Mimo grania w stylu łaskawego ninja, okazało się, że gdzieś kogoś zabiłem 🙁 Tak więc na weekend pograłem sobie porządnie, a i film obejrzałem: “Marsjanin”. Nawet niezły, acz szału ni ma. A wszystko to dzięki mojej kochanej żonie, która sobie pojechała.
@Tasioros
A więc posłuchajmy tego jeszcze raz!
@Tasioros
Zabijanie w Deus Exie przychodzi za łatwo. A to zapomnisz, że w tutorialu trzeba się przekradać, a nie zabijać, a to ktoś z gzymsu spadnie i się zabije. Brakuje licznika zabójstw, oj brakuje.
@MusialemToPowiedziec
Albo unieszkodliwiony gościu zapadnie się w teksturę podłogi i spadnie gdzieś tam w otchłań. Tutorial, faktycznie…
@Tasioros
takie bugi tam ,są ? w sumie jak grałem niedługo po premierze to miałem problem z wywalaniem do pulpitu jak przechodziłem przez drzwi. Żeby nie wywalało musiałem wchodzić tyłem :/ .
@Epipodiusz
A mi się bez większego problemu udało przejść bez zabicia kogokolwiek (grałem na hard).
Była tylko jedna trudna scena, gdzie na czas trzeba obezwładnić było wielu ludzi i rozwalić tak mecha, aby wybuchem nie zabił ludzi. 😉
@Sekal
pieprzeni pacyfiści…ja z dumą zabijałem z cichacza wypasionymi sztyletami
@Kawira
Acziwki same się nie wbiją.
Ale New Game + w Director’s Cut grałem już strzelając na lewo i prawo, miło było 😛
@Epipodiusz
Nie tyle są, co bywają. Zdarzyło mi się ze 3 razy chyba.
Ja w weekend odkryłem Punch Club! Wessał mnie na całą niedzielę, niby same proste pixele, ale po przebiciu się przez pierwsze walki odkrywamy głębszą fabułę. Świetna pozycja dla miłośników “managerów”.
@Probabilistyk
Też mnie ciągnie ten Punch Club, ale nie umiem ocenić czy jest wart 10€. Tym bardziej, że złotówka taka słaba.
@aihS
Kupiony po znajomości za jakieś 30pln, więc nie tak najgorzej. Zdecydowanie wart tych pieniędzy bo już dał mi więcej radochy niż Dragon’s Dogma za 80pln.
Nawet po pierwszym odbiciu (2h gry) gdy poszedłem złą drogą i trzeba było robić reset zabawa była przednia 😉 Jest tam trochę bugów w balansie i mam nadzieję, że dzisiaj wybrnę z dołka w jaki się wczoraj w środku nocy wpakowałem :))
@Probabilistyk
Z tego co widziałem to ta gra jest jak Japońskie date simy. :d Pewnie w połowie miałbym już taki poziom wkurzenia na robienie ciągle tego samego, że bym cisnął w kąt.
@Sekal
Ofc grind jest i jest go dużo, ale po drugiej stronie bieguna są:
– tematyka walk ringowych / ulicznych
– silna inspiracja pop-kulturą (Fight Club, Żółwie Ninja, Rocky)
– dość skomplikowany rozwój postaci, którym trzeba dobrze balansować
– w momencie znużenia trafiamy na nową postać, która dodaje nowe opcje w fabule 😉
Wiadomo, nie jest to gra dla każdego – warto sprawdzić jakieś gejmpleje przed ewentualnym zakupem.
Ja tym razem jestem alternatywny do bólu i męczę się z TIS-100
Ten mini-orgazm mentalny, gdy kod zadziała… uczucie znane tylko programistom.
@Fantus
Wszystko fajnie, ale jednak takie gry do mnie nie przemawiają. Lepiej już wytyczyć sobie jakiś cel i po prostu go osiągnąć w dowolnym języku programowania, nawet ucząc się od zera (to najlepsza opcja). Emocje i uczucie spełnienia te same, a dodatkowo jakaś korzyść.
@aihS
Zawsze musisz wszystko spieprzyć tym swoim zdrowym rozsądkiem…
@Fantus
To nie do końca zdrowy rozsądek bo przecież inne gry też można by zamienić na jakieś bardziej produktywne zajęcie prawda? To chodzi o ten specyficzny typ gier bo skoro mam się uczyć nowego języka programowania to nie widzę powodu by był językiem zmyślonym. To jest podwójne marnotrawstwo 😀
@aihS
To prawda, nie rozumiem, jak można grać w te wszystkie klony Guitar Hero, jeśli w cenie zestawu można kupić prawdziwą gitarę… OK, trzeba poświęcić troszkę więcej czasu, żeby przyzwoicie zagrać “Stairway to Heaven”, ale to już wystarczy, żeby wyrywać dupy. 😆
@furry
ale wiesz, w guitar hero jest łatwiej bo masz tylko 5 klawiszy na gryfie i tylko w ciskasz odpowiednie w odpowiednim momencie. A na prawdziwej gitarce to jednak namachać się paluchami i dłonią trzeba przy właściwych akordach i sile uderzenia w struny itd. to już lepiej rocksmith od ubi złapać i tam poszaleć 🙂
@furry
FIFA – idź lepiej na podwórko
FPS – idź do wojska, na strzelnicę
Minecraft – skop babci ogródek
Dirt – pojeździj na gokartach lub swoją furą
itd…
Aihs… to tylko gra jest.
@Fantus
E, to już trochę przesadzasz. W fifie zagram sobie z messim, na podrówku nie. W FPSie zwiedzę sobie różne fronty, w wojsku czy strzelnicy nie. Minecraft pozwala zbudować mi wieżowiec, w ogródku tego nie postawię. W Dirtcie mam do spróbowania mnóstwo tras i samochodów, które są raczej nie osiągalne dla większości “ciekawskich”. Kupić zaś jakąś książkę i przeczytać co nieco na necie o programowaniu albo jak furry wspominał – kupić gitarę i wykorzystać podobne zasoby na naukę gry to już bardzo osiągalny temat.
Nie to, że hejtuję, niech każdy gra w co i jak chce, ale nie zmienia to faktu, że racja leży po obu stronach.
@Fantus
FIFA – idź lepiej na podwórko
Może być problem z wypełnieniem lobby. Mało graczy online, a i serwery zamykają.
FPS – idź do wojska, na strzelnicę
No to akurat wojsko nie ma nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. Strzelnica jak najbardziej.
Minecraft – skop babci ogródek
Są creepy po zmroku?
Dirt – pojeździj na gokartach lub swoją furą
To też nie ma nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. Gokarty szybciej.
@Fantus
FPS – idź do wojska, na strzelnicę
Byłem w wojsku. No, na ćwiczeniach rezerwy. 5 dni. Zasadniczo dużo opowiadania ale mogłem postrzelać. Trzy razy. W sensie trzy strzały. Z P-64. Był to bardzo muzealny egzemplarz bo stracił pewną istotną dla współczesnej broni cechę jaką jest samopowtarzalność. Po każdym strzale należało wykonać serię dziwnych siłowych czynności żeby raczył się odblokować 😀
@furry
Ja akurat rozumiem jak można grać w GH bo jako osoba słuchowo wykluczona nigdy nie przebrnąłem przez gitarowe podstawy, a w GH sobie powymiatałem jak jakiś szatan metalu 😉
@aihS
No i to jest najlepszy dowód na… właśnie, na co?
@furry
Że amerykanie nie wylądowali w 69 na księżycu?
@aihS
Czy w prawdziwym życiu i prawdziwym programowaniu dostanę achievement? A widzisz…
@Fantus
np taki achievement możesz dostać ( straszny jest ten internet )
@Fantus
Trzeba było od razu mówić, że chodzi o kompleksy 😀
@Fantus
Czy w prawdziwym życiu i prawdziwym programowaniu dostanę achievement?
Jasne, ale takie certyfikaty kosztują 🙂
Europa Universalis przestała mi działać. To już koniec. Żegnajcie przyjaciele. Posadźcie na moim grobie orchidee.
@maladict
Żegnajcie? Chyba raczej: witajcie. 😉
@lemon
Widziano maladicta, powtarzam, widziano maladicta
@maladict
Żarty żartami, wczoraj mi podlinkowano nastolatka który miał depresję, a zagranie w Binding of Isaac przekonało go ostatecznie, że życie nie ma sensu i nie ma nadziei na poprawę i się zabił.
Nie to, że zaraz “gry są złe, zniszczą cię”, bo równie dobrze mógłby obejrzeć któryś z depresyjnych filmów, ale to akurat dobra okazja by przypomnieć, że nie każdy wpis co wygląda jak trolling jest tylko trollingiem.
@MusialemToPowiedziec
Dziękuję MTP, Ty jeden mnie rozumiesz.
@maladict
Pytanie brzmi: na co wydasz zdobywane skrupulatnie przez tyle lat punkty władzy i jak to wpłynie na twoje życie? 😉
@aihS
Na podniesienie skilla ‘Chakierstwo’.
EDIT: Skill podniesiony, problem naprawiony, świat znowu nabrał kolorów i sensu.
Homeworld: Deserts of Kharak kupiony już w sobotę, leży w bibliotece Steama i czeka na odblokowanie. 🙂 Pierwsza duża gra premierowa kupiona bezpośrednio na Steamie, z 20% rabatem za Homeworld Remastered Collection. A na razie gram na zmianę w Disciples: Sacred Lands, Grey Goo i Lords of the Fallen.
@Eschelius
Też się waham, bo opinie są różne, ale chyba się skuszę :).