Spode łba – złe rzeczy w Święta

bosman_plama dnia 7 kwietnia, 2015 o 9:40    69 

Jak sobie przepowiedziałem, tak też się stało – nie zagrałem przez Święta choćby przez minutę. A to mnie ktoś odwiedzał, a to ja kogoś odwiedzałem, a to złapałem przedpracowego doła wywołanego wizją wypełniania bardzo ważnych dokumentów w obcym języku (ściemnianie po polsku jest łatwe, ściemnianie w mówionym angielskim też, ale ściemnianie w pisanym angielskim nie sprawia mi już takiej frajdy). Za to nadrobiłem w Święta kilka hitów filmowych i telewizyjnych. I to było złe.

Złe z różnych powodów zresztą. Nakręcony dzięki crowdfundingowemu wsparciu Wyrmwood był filmem złym z założenia, bo o zombie. Po tym jak zombie przetoczyły się przez nas kilkadziesiąt razy, czasem siedząc w szopach, czasem biegając, czasem snując się, kochając się w nas, albo stając się przyczyną wyzwalania w nas najgorszych instynktów, stanowiąc surowiec dla sklejania mężczyzny idealnego, każdy kolejny powrót zombie witam z obawami. Trudno jednak było zignorować Wyrmwood, ponieważ powstało w Australii. A Australijczycy, na co dzień całkiem sympatyczni i dzielący z nami sympatię do picia piwa w dużych ilościach oraz żywiołowych zachowań popiwnych, stają się nieco dziwni, gdy kręcą filmy. Najbardziej zakręcone filmy post apo, westerny i kryminały wywodzą się właśnie z Australii i można mieć prawie pewność, że jeżeli jakiś film robią Australijczycy, to na pewno nie zrobią go zwyczajnie.

wyrm1

Wyrmwood potwierdza tą opinię, ale żeby wytłumaczyć dlaczego musiałbym zaspoilerować co fajniejsze kawałki. Jest akcja, jest samochód wzorowany na brykach z Mad Maxa, zombie mają przerąbane (hi hi hi), ludzie mają przerąbane i rząd też ma przerąbane. Jest laska, która wywraca oczami i szalony naukowiec dziwniejszy od dowlnych szaleńców, którzy nie pochodzą z Australii. Ogólnie – dużo dobrej, brudnej zabawy, przaśnego humoru. I smutna refleksja, że ten całkiem udany film można było zrobić tanio a nieźle. Nie ma więc usprawiedliwień dla rodzimych produkcji.

wyrm2

No dobra, miłe złego początki. Wyrmwood okazało się dobrym strzałem, potem jednak zobaczyłem Pompeje. Ten film można opisać wyłącznie obelżywymi słowami. No dobra, Jessica Lucas jest oczywiście śliczna, ale to nie zasługa twórców. Poza nią wszystko jest idiotyczne. Mieszkańcy miasta pod iskrzącym wulkanem nienawidzą Rzymu i Rzymian i są w ogóle tacy demokratyczni i fajni, że trudno zrozumieć jakim cudem w ogóle urządzają walki gladiatorów, podczas których próbują niemal co do milimetra powtórzyć zagrywki z filmu Gladiator, tylko taniej. John Snow najwyraźniej wszędzie jest Jonem Snow – i gdy szuka złota na początku ubiegłego wieku i gdy broni Muru i gdy załatwia tłumy przeciwników na arenie nawet się nie pocąc. Cały film nie ma sensu, kończy się głupio, sceny walk są żenujące a dialogi uznałbym za najgłupsze na świecie, gdybym potem nie obejrzał czwartej części Transformersów.

wyrm3No tak, nie mogę powiedzieć, że mnie nie ostrzegano. Ale właśnie dlatego, że chyba nikt nie pisał o tym filmie dobrze, byłem go ciekaw. Wiecie, przecież jestem fanem Sharknado i w ogóle każdego filmu o wielkim rekinie, nawet jeśli jest dwugłowy, albo pływa nie pod wodą, a pod piaskiem. A właściwie szczególnie wtedy, gdy tak się dzieje.

Niestety. T4 to nie klasa filmów o przerośniętych rekinach.

wyrm4A film ma potencjał. Naprawdę spodobał mi się pomysł, że w kosmosie siedzą jakieś technoświry przemielające każdą planetę na produkt do budowania transformerów i nasze sympatyczne wielgachne roboty to tak naprawdę zbuntowani odszczepieńcy, za którymi wysyła się w kosmos transformerzych łowców nagród. Spodobało mi się, że ludzie to świnie i odstrzeliwują swoich robocich sprzymierzeńców, którzy nie potrafią pojąć co się dzieje. Otwarcie rozbudziło więc moje nadzieje.

Ale potem było już tylko gorzej.

Przede wszystkim laska. Słuchajcie, jestem facetem, a to znaczy, że dobra laska w filmie przyciąga moją uwagę. Ale niechże ona ma swoje miejsce. Taka Megan Fox nie była odpowiednio rozebrana w pierwszej części dla idei, ale po to, by wszyscy faceci poczuli chęć zobaczenia filmu. Zgadza się. Tyle, że jej rozebranie uzasadniono. W pierwszych transformersach podano nam historię Kopciuszka na odwrót. Dostaliśmy zahukanego prawiczka wyśmiewanego przez wszystkich i marzącego o księżniczce z sex shopu. Zamiast wróżki przyszedł transformer ale rolę spełnił wróżkową – poznał Kopciuszka z z mega(n) laską. Megan wyglądała więc jak spełnienie mokrych snów nerda lecz jakkolwiek stał za tym marketing, to miało to i fabularny i psychologiczny sens.

wyrm5Dżinsowa blondynka z T4 nie ma sensu. Co pewien czas dostajemy ujęcia przez jej uda i pośladki, żeby nam się lepiej oglądało film, ale te ujęcia są tak naprawdę jedynym sensem istnienia tej laski. Panna po prostu ma być i epatować nastoletnim seksem. Innymi słowy twórcy napisali jej rolę do filmu porno, ale zapomnieli, że ze względu na klasyfikację wiekową nie mogą jej rozebrać, więc nawet to skopali. Powtórzę – skopali porno. Jak to o nich świadczy?

Niestety, to nie koniec. Film sprawia wrażenie, jakby był stworzony przez kilka skłóconych ze sobą i przez to nie kontaktujących się zupełnie grup producentów, reżyserów, scenarzystów itp. itd. Już wiemy, że jedni kręcili porno, tylko zapomnieli o tym powiedzieć innym. Co kręciła grupa nr 2? grupa numer dwa postanowiła pójść za modą i nakręcić film jak te o Batmanie,Supermanie i Kapitanie Ameryce – mroczny i niejednoznaczy. Najlepiej wyszła im niejednoznaczność, bo w pewnym momencie trudno się połapać o co chodzi i kim właściwie jest mroczny Korpo Stanley Tucci, który jest równocześnie dobrotliwym pociesznym misiem (zależy od ujęcia). Być może mrok wyszedłby tej grupie lepiej, gdyby grupa numer trzy nie była przekonana, że kręci film familijny. To właśnie dzięki grupie numer trzy Tucci gra dwie postaci uwięzione w jednym ciele, a akcja co jakiś czas dosłownie zamiera, żeby ojciec mógł powiedzieć do córki coś w rodzaju: “Wiem, że tego nie okazuję, ale kocham cię, bo jesteś moją córką”, po czym dalej biegnie strzelać z miecza (tak jest,w  tym filmie miecze służą do strzelania), bo tak wymyśliła sobie grupa nr 4 pamiętająca, że ma kręcić film o wybuchach. W grupie tej doszło zdaje się do rewolty na pewnym etapie i powstała grupa 4b, złożona z ludzi, którzy zawsze chcieli nakręcić film o dinozaurach. Nie wiem, czy współpracowali oni przy Prometeuszu Scotta, czy tylko się nim zainspirowali, ale wyraźnie przyjęli motto tamtego filmu: “nie musi być z sensem, byleby było prehistorycznie”. Dzięki temu dostaliśmy ujęcie przeklejone z Prometeusza – wielkie statki nad Ziemią ileśtam millionów lat temu.

wyrm6Między tymi wszystkimi grupami rozpaczliwie miotał się ktoś pamiętający, że to miał być film o Transformersach. Niestety, nawet on zapomniał, że trzeba pisać dialogi, co wyszło na jaw kiedy film już był prawie w kinach. Żeby nie tracić czasu twórcy zatrudnili generator przypadkowych tekstów i prędko nakręcili z nimi dokrętki. Musiało tak być, inaczej nie da się wytłumaczyć fenomenu dialogów bardziej drętwych niż twardzielskie teksty rzucane w Reichu Pasikowskiego, a w dodatku ewidentnie wrzucanych do filmu przypadkowo i bez większego sensu. Dopełniły one losu fabuły dziurawej jak wrogowie Johna McClane.

Pompeje i Transformersy 4 nie są filmami tak złymi, że aż fajnymi – jak filmy o wielkich rekinach. One są tak złe, że aż złe. Dlatego jeśli już macie co oglądać w poświątecznych powtórkach, oglądajcie filmy o wielkich rekinach. Albo Wyrmwood, ale to ostatnie nie w telewizji.

Dodaj komentarz



69 myśli nt. „Spode łba – złe rzeczy w Święta

        1. bosman_plama Autor tekstu

          @MusialemToPowiedziec

          Moje zdanie na temat metalowych bikini jest niejednoznaczne:). Tzn. – są idiotyczne bez dwóch zdań. I są pójściem na łatwiznę – da się zrobić model seksownej a ubranej laski, współczesna moda zna całe systemy szycia tak, żeby równocześnie zakrywać i odkrywać:). Ale bywają miłe. Tyle, że co innego, gdy trafiają się w grze robionej z przymrużeniem oka, a co innego, gdy w poważnej.
          A T4 to film zrobiony na wyjątkowej powadze – na tle serii.

          Z punktu widzenia konstrukcji świata da się obronić pancerne bikini stwierdzeniem: “bo ono ma magiczną osłonę i odwalcie się”. Problem z takimi bikini jest ten, że już dawno przekroczyły granicę karykaturalności, co może zabijać klimat. Pamiętano o tym np. w Soulsach. Jak grasz babskim rycerzem czy żołnierzem, to masz zbroję od stóp do głów.

  1. iHS

    Oj. Transformersy. To było ciężkie. Zapomniałeś napisać o najbardziej żenującym product placement jaki widziały oczy moje. W tej scenie z głośnikiem brakowało tylko nalepki z ceną i linka do sklepu. Ale fajnie, że to wyrmwood dobre, bo tak sobie ostrożnie obczajałem. Z innych rzeczy: kiedy odkryłem nareszcie jak zwerbować Edera do drużyny, życie stało się zauważalnie łatwiejsze. A i tak przeszedłem pół zamku Raedrica bez tanka. Ha! Jak zwykle – wyważam otwarte drzwi. Ale, żeby nie było – ciągle hard.

      1. bosman_plama Autor tekstu

        @Ziuta

        Jedyny kłopot widzę w tym, że nikt nam nie mówi: “hej, leć pogadać z tym kolesiem, bo możesz go zwerbować”. Łatwo odbyć z nim pierwszą rozmowę, jeszcze przed krasnoludzicą, a tam chyba nawet nie opcji werbunkowej. Jeśli potem uznasz, że z tym gościem już gadałeś, więc nie ma po co się do niego znowu odzywać, to możesz przegapić okazję zwerbowania go.

            1. Ziuta

              @bosman_plama

              Jak na razie wszyscy moi towarzysze byli dość łatwi do zauważenia. Elfiego maga poznałem w karczemnej bójce, Edka stręczył mi gejmplej, Kapłan sam nalegał, żeby się przyłączyć, barda z fuzją spotkałem w mega oczywistej sytuacji (powtórka z Magnusa w Arcanum). A najpiękniejsza krasnoludka w historii gatunku stała pod latarnią, prosząc się o zagadanie.

              1. MusialemToPowiedziec

                @Ziuta

                Prawdę mówiąc, chyba tylko jedną osobę można przez wypadek przegapić, bo w przeciwieństwie do innych nie jest przy głównej drodze, tylko trzeba odbić trochę w las.
                Jak się eksploruje, to się bez problemu znajdzie. Ale jak się nie chce po lasach biegać tylko idzie główną ścieżką, to łatwo przegapić.

                A ja tymczasem się zastanawiam, czy zwaliłem personal-questa dla elfiego maga – zostawiałem robienie main questów na bok, a potem zrobiłem 5 pod rząd, wskoczyłem na Akt 3, a na razie wygląda na to, że wraz z Aktem 2 osoba która była potrzebna do wykonania questa wyjechała na wycieczkę.

      2. iHS

        @Ziuta

        Problem był bardzo prozaiczny: żeby pogadać z krasnoludką, klikałem na krasnoludkę, zamiast na kółko pod jej stopami. A, że, krasnoludka, jak by na to nie patrzeć, wisi, to są dwa różne miejsca do klikania. Klikałem, pokazało mi że się nie da, wzruszyłem ramionami, poszedłem dalej. Po 4 godzinach bojów na śmierć i życie z ciężkozbrojnymi paladynami, stwierdziłem, że hard hardem, ale doszedłem do ściany, i dalej tak się nie da. Wróciłem, przyglądnąłem się dokładniej, kliknąłem gdzie trzeba, i teraz z górki.

      1. banita

        @bosman_plama

        Ukończyłem parę dni temu ME3 i mimo, że ktoś polecał ściągnięcie rozszerzenia postanowiłem najpierw zobaczyć, o co było tyle szumu. Zobaczyłem i dalej nie wiem. Pasowało do ogólnego klimatu końcówki, chociaż przegadane i momentami nielogiczne. Nie wiem czego się ludzie spodziewali po grze, w której wcześniej główny bohater zginął i po jakimś czasie powrócił do życia, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło? A wybory miały wpływ, ale na to co działo się przedtem.

        1. Revant

          @banita

          Serio? Ending był totalnie idiotycznym przegadanym dialogiem z kółkowym wyborem viva la bioware. Co do wyborów – po co mówiono tak dużo o konsekwencjach i ich ważności dla historii, gdy na samym końcu wystawiają ci środkowy palec i mówią “zapomnij o wszystkim co wcześniej, wybierz trzy ścieżki bez powiązania z tym co się działo”. Przypomnę też, że Shepard powrócił do życia za pomocą technologii cerberusa i nie jest całkowicie człowiekiem, co oczywiście zostało zlane przez scenarzystów i pozostawiono tylko w formie “im bardziej renegat, tym bardziej widać maszynerię”.

  2. MHT

    Cieszę się, że przeczytałem ten tekst o T4. Po prostu bałem się, że przypadkiem dorosłem, bo ani film o wielkich robotach z wybuchami mnie nie kręci, ani młodociana laska, która nie robiła roboty (nawiązanie do filmów porno czysto przypadkowe). wielkie ufff, bo nie jestem sam 😀

  3. furry

    Wczoraj wróciłem z rozjazdów około północy, stwierdziłem że nie będę już zbierał drużyny i włączyłem telewizor. A tam nowy Sędzia Dredd, to jest właściwie Dredd, a na drugim kanale któryś z kolei Underworld. Zacząłem Dredda, bo ratował fajną blondynkę, blond buzia zakuta w pancerz sędziów wygrała z biegającą w kostiumie Kate Bekinsale. I to był dobry wybór, Dredd fajny, komiksowy, przerysowany jak trzeba, lubiłem patrzeć. A potem jeszcze na napisach końcowych okazało się, kto grał główną złą z blizną.

    Po zakończeniu przerzuciłem się na stałe na Kate, wcześniej tylko podczas reklam, i dalej nie ogarniam. Boże, jakie te filmy są durne, chyba tylko pierwszy z serii dałem radę obejrzeć do końca. Nawet kostium Kate i sceny walk nie pomogły.

    Aha. Sąsiad był w kinie na 3 części Transformersów, po seansie powiedział, że nie ma pojęcia o co chodziło fabularnie, a efekty może i były świetnie, ale nie zarejestrował, bo wszystko się działo za szybko. Takie ziu-w-lewo, ziu-w-prawo. Nie wiem, może gdyby wyszła taśma 60 fps, dało by się patrzeć?

    1. bosman_plama Autor tekstu

      @furry

      Miałem zgryz z ostatnim Dreddem, bo oglądało mi się go przyjemnie, ale po filmie zostało tylko wrażenie ogólnej rozwałki i sympatycznej blondynki. Ekranizacja z Sylwkiem bardziej starała się iść w komiks.
      Co mi przypomina, że oglądałem jeszcze jedną chałę, tym razem o tym, jak Sly i Arnold uciekają z więzienia. Staram się wyprzeć z pamięci.

        1. bosman_plama Autor tekstu

          @Fantus

          To fakt. W ogóle wspominam ten film z sentymentem. Ten nowy cały jest o uciekaniu i o niczym innym. Swoja drogą chyba pracowała przy nim jakaś piąta kolumna, bo pojawia się

          Spoiler! Pokaż

          . Nie wiem kto to wymyślił. Tzn. postać jest banalnie archetypiczna dla takich filmów, ktoś taki po prostu musiał się pojawić. Ale kontekstowo wyszło to trochę dziwnie.

            1. furry

              @Fantus

              Tak, dalej wisi na czytniku 25%, zbiorcze wydanie, po polsku rozumiem był Adept i Mistrz, ebooka mam zbiorczego, po prostu Magician. Mam plan jeszcze spróbować, ale coś nie mogę się zebrać, boję się że dalej nie będzie wcale lepiej. To znaczy, to nie jest zła książka, takie klasyczne (bardzo, bardzo klasyczne) fantasy, tylko ja jestem 20 lat za stary.

              I teraz taki twist fabularny – chciałem przeczytać przynajmniej tę trylogię zanim zabiorę się do gry w Betrayal at Krondor, najlepszy RPG w który grałem, a teraz się boję, bo nie wiem czy odgrzebywać, czy dalej żyć w nieświadomości. 🙂

              1. iHS

                @furry

                Ja ostatnio odpaliłem sobie w pracy w jakiś dzień leniwy. Betryal to był mój najważniejszy rpg ever, trochę zniszczony w końcówce przez jeden przedmiot, ale nadal.

                …ale niestety, do niektórych rzeczy lepiej już nie wracać. Raz, że grafika o Jezus, dwa, mechanika też dość śmieszna się okazało – jedną z pierwszych walk musiałem wyłączyć kiedy na placu boju został jeden mój, drugi ich, i obydwoje mieli 3% szans na trafienie się mieczem. Po pięciu minutach machania się poddałem.

              2. Gileq

                @furry

                Ja sobie właśnie odświeżam Feista po latach.
                Generalnie – klasyczne i nie najwyższych lotów – ot taki Salvatore, do Ericksona brakuje mu wielu długości – ale nie należy dotykać polskiego tłumaczenia (chyba że się pojawiło jakieś nowe?) to co puścili w latach 90 to powinien być temat lekcji “Jak tłumacz może wykończyć książkę.)
                Feist jak dla mnie pierwsze książki pisał jako kalkę jakieś rozgrywki rpg (podobnie jak Weiss i Hcikam smoki jesiennego zmierzchu) – i to naprawdę widać. Potem jest trochę lepiej, ale zupełnie nie radzi sobie z eskalacją, a do tego gubi się w swoim własnym świecie.
                Natomiast książki oparte o gry – czyli Zdrada w Krondorze i Tear of the Gods to już totalna katastrofa. Brakuje tylko myszki, żeby razem z dzielną drużyną klikać pułapki i dialogi. DO tego świat został w tcyh pozycjach zupełnie wykręcony i nasycony magią nie pasującą do poprzednich tytułów.

                Najlepszą pozycją z Midkemii jest w sumie cykl pisany na spółkę – imperialny. To jest fajne i trzyma się kupy.

  4. amonlb

    Ubrałeś w słowa to co czułem oglądając T4 w sobotę. Po filmie pękała mi głowa od migotania ekranu i okrutnych dialogów. Do tej pory zastanawiam się czy ta blond lalka miała w filmie jakąś rolę bo słyszałem ją tylko gdy darła japę i uciekała przed czymś, a widziałem gdy trzeba było ładnie domknąć kadr 😀

    @MusialemToPowiedziec
    Anita powinna się zainteresować T4 na co dzień lubię trochę szczucia cycem ale niech to ma jakikolwiek sens w odniesieniu do filmu xD

        1. banita

          @Epipodiusz

          Dla dzieciaka powinna się nadać. Dużo modeli samochodów, ładna grafika, można wyłączyć system zniszczeń autek, a wszystkie wyścigi są ekstremalnie krótkie – 2-3 minuty (a nieraz nawet mniej) i następny. Nie powiedziałbym, że pierwszy Grid miał dużo lepszą fizykę, chociaż na kierownicy jeździło się tam przyjemniej i wyścigi trwały zdecydowanie dłużej.

  5. maladict

    Po wielu staraniach, ekskursjach i peregrynacjach m,ogę wreszcie potwierdzić, że w sobotę, dnia 27 czerwca będę (o ile niebo nie spadnie nam na głowy) spożywać jakieś fajne piwo w Strefie Piwa na ul. Józefa w Krakowie. Gdyby ktoś był chętny zrobić to samo w tym samym miejscu i czasie będzie mi miło. A przynajmniej mam taką nadzieję.
    Istnieje również możliwość spotkań indywidualnych. Jedynym wymogiem jest naprawdę dobry powód.

  6. Revant

    My z małżonką wczoraj obejrzeliśmy pełnoprawną kontynuację Głupiego i Głupszego. Film świetny, posiada ten sam urok co jedynka, ale jest mnie rozwleczony. Niemal co minutę parska się na przemian śmiechem to podśmiechujką. Aż szkoda, że trzeba będzie czekać kolejne 20 lat na następną 😉
    Co do grania – ogrywam Pacz_Psy jak szalony. Im dalej tym bardziej doceniam tą grę, coraz więcej odkrywam i mi mało. W końcu zacząłem ogarniać te wszystkie niuanse przeplatania się trybów single-multi i jest to najlepszy patent od czasów drop-in-drop-out coopa. Idę sobie ulicą i dostaje dzynka, że ktoś chce się ścigać/napierniczać – bach, jeden klik i jestem w grze lub bach, jeden klik i mam to gdzieś. Raz na jakiś czas ktoś zechce okraść mi fona z pakietu danych, co czego nie można odrzucić, ale taka zabawa w chowanego na określonej przestrzeni jest świetna i nie przeszkadza nic a nic (można również ją wyłączyć). Historia na razie w singlu jest fajna, nie ma głupiego pośpiechu jak w niektórych sandboxach (np. ktoś zginie za chwilę jak go nie uratuję, ale przy okazji wykonam tysiąc pobocznych misji, pościgam się z policją, zginę wielokrotnie, zajmę się dystrybucją pizzy, itd.). Samo strzelanie jest strasznie miodne jak na tpp, bardzo zmyślny cover system i związana z nim dowolność w podchodach. Skrada mi się tu nawet lepiej niż w ostatnim Splinter Cellu, co jest już poważnym argumentem. Apropo – podczas gry przypomniała mi się wczesna zapowiedź w cd-action właśnie splinter cella convictions. Z tego co mi pamięć podpowiada, to Pacz_Psy to właśnie spełnienie tej pierwotnej wizji. Otwarty świat, ścigany przez “rząd” bohater, skradanie i wspinanie się wszelakie, elektroniczne gadżety. M-i-o-d-z-i-o. Znów to napiszę – obecna cena jest tak śmieszna, że nie tyle warto, ale powinno się w to zagrać, zwłaszcza jak jest się niepewnym swoich uczuć co do gta v, tak jak ja obecnie.

    1. slowman

      @Revant

      Niedawno skorzystałem na tym, że brat kupił sobie telewizor i obejrzałem oryginał, ale nie wydawał mi się tak zabawny. Zabawniejsi byli “Strażacy” z dziewczynką dzwoniącą do radia po ratunek, radiowcem nie schodzącym z anteny, służbami ratunkowymi dowiadującymi się o niebezpieczeństwie z radia i dramatycznymi zbliżeniami przy byle okazji.

    2. MusialemToPowiedziec

      @Revant

      Historia na razie w singlu jest fajna, nie ma głupiego pośpiechu jak w niektórych sandboxach (np. ktoś zginie za chwilę jak go nie uratuję, ale przy okazji wykonam tysiąc pobocznych misji, pościgam się z policją, zginę wielokrotnie, zajmę się dystrybucją pizzy, itd.)

      Znaczy, wykonałeś wszystkie zadania poboczne zanim zacząłeś grać w historię?

  7. PeteScorpio

    Ach ten hejt na Transformers 4 🙂 Premiera w TV miała miejsce w Wielkanoc w C+ i wcale nie popsuła posiadówy z kumplami przy Ballantine’s Brasil (tak jak Nitek śmiało polecam). Fakt faktem dialogi tam są czerstwe jak -wstaw stare ulubione pieczywo- ale who cares, Michael Bay FTW! Piu!Piu!Piu! Owszem może czuć już zmęczenie materiału, ale ten film to nadal kawał niezobowiązującej “bayowej” rozrywki nawet bez IMAXa. Jeśli ktoś czuje, że Micheal zgwałcił ich dzieciństwo, cóż współczuję.

    Od siebie dorzucę też jednego kaszalota- Uprowadzona 3. Strasznie przegadany i przeciągnięty. Niezbity dowód, że Bryan Mills skończył się na Kill’em All…tfffu na części pierwszej.

  8. banita

    Jak można oglądać takie gniotowate filmy z własnej, nieprzymuszonej woli? A najbardziej zakręcony western jaki widziałem był polskiej produkcji. Nie pamiętam tytułu ani fabuły, ale grała w nim cała plejada miejscowych gwiazd, na czele z Katarzyną F. i Bogusławem L. oraz paroma zagranicznymi aktorami (Val Kilmer jako trup?!). Można się było pośmiać z “pustynnych” krajobrazów i angielskich tekstów wymawianych przez polskich aktorów, gdy w końcu ktoś się tam raczył odezwać.

    Myślałem, że po świętach zamówię PoE i pogram, a tu klops. W żadnym sklepie nie mają już pudełek. Ktoś chyba nie doszacował liczby sentymentalnych fanów rpgów w Polsce.

Powrót do artykułu