“Patrz, poprzebierali się jak świry (w oryginale było to inne słowo) i łażą jak pokręceni (tu też). Kurczaki (tu oczywiście też).” – usłyszałem chyba w sobotę mijając dwóch ochroniarzy oglądającymi się za szturmowcami Imperium. Do ochrony Pyrkonu organizatorzy tej imprezy wynajęli firmę zewnętrzną. Jej pracownicy zachowywali się – na moje oko – bez zarzutu. Komentarze, które podsłuchałem starali się zachować dla siebie. Nie piszę więc o tym, by się skarżyć, ale dlatego, że uświadomili mi, iż wcale nie żyję w świecie dzielonym z całą resztą ludzkości.
Nie powinienem się temu dziwić? A jednak. Przecież dziś wszyscy oglądają seriale, prawie wszyscy grają w gry, a na ekranach kin króluje superbohaterska fantastyka. Dziesięć, dwadzieścia lat temu tylko nerdy wiedziały kim jest Batman i tylko nerdy rozmawiały o światach równoległych czy podróżach w czasie. Dziś to wiedza dostępna dla każdego. Zdawało mi się więc, że żyję w świecie powszechnego znerdzenia. Dowodem na to miała być, między innymi, rosnąca popularność Pyrkonu, każdego roku bijącego rekordy frekwencji. W 2016 przyjechać miało na niego około 40 000 ludzi. A powodzenie tego konwentu tak nakręciło speców od zarabiania pieniędzy, że nagle obrodziło w Polsce czysto komercyjnymi Comic Conami. Pierwszy okazał się wprawdzie niewypałem, ale już zastąpiły go dwa następne.
A okazało się, że powszechne znerdzenie jest jednak złudzeniem.
Tradycyjne pyrkonowe pomieszanie wszystkiego ze wszystkim.
Mimo to na tegorocznym Pyrkonie ludzie zjawili się tłumnie. O ile w piątek dało się jeszcze w miarę spokojnie poruszać np. po przestrzeni targowej, w sobotę było to już trudniejsze. Przy czym trudniejsze, ale nie niemożliwe. Albo w tym roku przyjechało jednak ciut mniej ludzi, albo lepiej zadbano o rozłożenie targowisk. Oddzielono na przykład część czysto komercyjną od fanowskej, dzięki czemu obie zyskały więcej miejsca i takie np. stoisko Smokopolitan nie ginęło przytłoczone reklamami erotycznych kołderek z anime albo My Little Pony.
Były, oczywiście, gry. Przyznaję się bez bicia – nie poświęciłem im wiele uwagi. W hali gier rozmaite turnieje toczyły się chyba bez przerwy, bo ilekroć tam wchodziłem komentatorzy zachwalali czyjeś świetne zagranie w jakiejś mobie, albo czymś, co mogło być Overwatch (nie widziałem ekranu, słyszałem tylko krzyki mordowanych i wrzaski triumfujących). Jak wiecie granie online to nie moja bajka. Moją bajką jest za to starożytność, odwiedziłem więc dział gier prehistorycznych. Były jednak okupowane przez zadziwioną młodzież, więc nie pograłem.
Ponieważ sam nie zrobiłem zdjęcia kołderkom (rozumiecie, to prawie podpada pod obrazę uczuć religijnych), wykorzystałem fragment udostępniony na For Glorious Equestria. Całość tutaj.
Uczestniczyłem za to w panelu: “literatura a gry”, podczas którego starałem się przekonać zebranych, że Gikz.pl to miejsce w sam raz dla nich. Zareagowali dość radośnie na mój okrzyk: “dajemy niskie oceny grom”, więc kto wie? Może przyjdą? W panelu uczestniczyli też: Robert Szmidt, Marcin Podlewski, Marcin Przybyłek oraz facet, którego nazwiska, niestety, nie zapamiętałem, a który jako jedyny z nas zajmował się krytyką gier na poważnie. Uznaliśmy wszyscy, że literatura i gry chadzają dość odrębnymi ścieżkami i lepsze są gry, które próbują inspirować się powieściami, niż te, które starają się je adaptować. Kilkakrotnie użyłem słowa: “Fallout”, co zapewne nikogo tu nie dziwi.
Przywiozłem kilka zdobyczy. W okolicach Pyrkonu miały miejsce premiery dwóch zbiorów opowiadań wydanych przez Powergraph. Pierwszy z nich, to Bestia Najgorsza, zawierający opowiadania Michała Cetnarowskiego. W tomie zmieściły się teksty starsze, znane, ale też i nowe. Nie wszystkie mają coś wspólnego z fantastyką. Michał pisze ambitnie, szuka tematów, które aktualnie go fascynują raczej w człowieku i psychologii, niż w odkryciach fizyków. Bardzo lubi bawić się językiem. Jeśli to Was zniechęca, bo lubicie raczej szybkie strzelanki z szybkimi kobietami, to zobaczcie jak taka zabawa słowami może wyglądać (UWAGA MOCARNE SŁOWNICTWO I SCENY BUDZĄCE ZGORSZENIE, A TO WŚRÓD BIAŁOGŁÓW, A TO WŚRÓD HISTORYKÓW):
Chluba MIeszka, Berło Słowian, Oszczep na Dziewice, sama wyskoczyła na główny plan. A rzeczywiście było co podziwiać. Organ pierwszego wśród Piastów jaśniał płowo jak dobrze przesuszona kośba z nostalgicznych równin, klinga nigdy nietępiącego się miecza. Tyle tylko, że Dobrawa nie na darmo nazywana była – z szacunkiem, wiadomo – czeską-kurewką-nie-do-wyjebania. Nie tylko się nie zlękła, ale ogrom wyzwania dodatkowo zmobilizował ją do działania.
Druga z moich zdobyczy to Amnezjak Jakuba Nowaka, bodaj najzdolniejszego wśród obecnie tworzących polskich autorów fantastyki. Na temat Amnezjaka wielką pochwałę napisał Jacek Dukaj, ale niech Was to nie zniechęca. Nowaka, gdy publikował swoje opowiadania istotnie porównywano do Dukaja, a i sam Nowak przyznaje się do fascynacji Dukajem. W przeciwieństwie jednak do znakomitego poprzednika pamięta, że literatura to nie tylko eksperyment i próba analizy świata oraz intelektualnej igraszki przy okazji. Toteż w moim przekonaniu opowiadania Nowaka są od dukajowych lepsze, a przy tym wcale nie ustępują im pod względem rozmachu, tematyki i naukowego podejścia do pisania.
Kupiłem też w Poznaniu komiks. Nosi on tytuł X-men Mordercza Geneza. Obawiam się, że okaże się wtopą (z mojego punktu widzenia). Wprawdzie kiedyś, dawno temu, w czasach TM Semic, należałem do fanów X-Men, jednak ostatnio przestałem śledzić ich przygody, bo zrobiło ich się dla mnie nieco zbyt wiele. Ponieważ jednak komiks sprzedawano z 25% upustem, a autorem jego scenariusza był Ed Brubaker, czyli facet, który podarował nam co do jednego wyśmienite: Fatale, Velvet, Gotham Central i znakomitą serię o Cat Woman, odżałowałem krwawicę. No i trochę się przejechałem, bo na razie komiks mnie nie porwał. Styl rysowania i kolorowania mnie wręcz odrzuca, tłumaczenie z imionami podawanymi w wołaczach dziwi, a sam scenariusz nie porywa. Oczywiście, nie skończyłem jeszcze czytać. Mam jednak wrażenie, że to nie jest komiks dla mnie.
Inaczej ma się sprawa ze space operą Roberta Szmidta, której trzeci tom też miał premierę w okolicach Pyrkonu. Nosi to tytuł: Na krawędzi zagłady i stanowi kontynuację Trudno być bogiem oraz Ucieczki z Raju. Szmidt, którego możecie kojarzyć głównie z post apokalipsy w moim przekonaniu swoje najlepsze pisarskie oblicze pokazuje właśnie w space operze – zawsze dynamicznej, ze zwrotami akcji i bohaterami stawianymi w sytuacjach, które zdają się ich przerastać. Oczywiście, to nie jest Dukaj. Ale właśnie o to chodzi, żeby nie był.
Przy okazji Pyrkonu zaopatrzyłem się też w Awanturnika Jeden, by dać drugą szansę temu filmowi. Oszczędzę Wam jednak wrażeń z powtórnego seansu, bo były jeszcze gorsze niż za pierwszym razem.
Na koniec trzeba napisać rzecz prostą, zapewne powracającą w relacjach, ale konieczną – pochwały dla organizatorów. W ubiegłym roku pod tym względem z Pyrkonem bywało różnie, tym razem zagrało wszystko, albo prawie wszystko. Podobno w sobotę w godzinie największego oblężenia kas pojawiły się jakieś kolejki. Ja tego nie doświadczyłem. Bardzo brakowało mi za to choćby nazwiska prelegenta przy tytule prelekcji w drukowanym programie (z którego korzystali wszyscy), przez co na prelekcje szło się w ciemno, albo się nie szło na nie wcale. Bo z samego tytułu trudno było czasem odgadnąć czego dotyczą (np. jedna moja). Oczywiście, duże opisy by się nie zmieściły przy tak bogatym programie. Ale nazwiska już chyba tak. A czasem nazwiska przyciągają i zainteresowanym mówią więcej niż tytuł. Ale poza tym organizacja była znakomita.
Pierwsze – nie wierzę, żeby wszystko poszło tak dobrze. Hejterzy na pewno znajdą coś do czego będzie się można doczepić.
Drugie – cytowany fragment – z całym szacunkiem dla autora, ale do Fredry i jego XII Księgi Pana Tadeusza jeszcze mu sporo brakuje.
@maladict
Yep, ochrona nie wykonywała swojej roboty. Z pierwszej ręki mam info jak stali i nic nie robili, był też telefon do orgów, więc na pyrkonie ta firma raczej drugi raz się nie pojawi. Tak poza tym w zeszłym roku był mega splendor, ale chyba finansowo się nie opłaciło i w tym stoiska zarowno sklepowe, jak i gier elektronicznych były trochę meh
@Kawira
Nie no, miałem na myśli coś bardziej bólodupnego – jakiś polityk z nieodpowiedniej opcji, jakaś mniejszość niedopieszczona odpowiednio…
@maladict
Sapkowski ma bana na pyrkon ;D
@Kawira
Sapkowski raczył był kilka lat temu wyrazić się o Pyrkonie podobnie jak o grach komputerowych, więc z własnej woli nie przyjeżdża do Poznania.
@bosman_plama
To jeden z powodów jego bana 😀
@Kawira
Nawet z tego można zrobić cosplay 🙂
http://asset-4.soupcdn.com/asset/13207/5847_4a9a.png
Panel widziałem, na te same książki się zaczaiłem… No parę innych jeszcze 😛 choć w wersji elektronicznej, dokładnie to na samo zwróciłem uwagę brak autorów w przewodniku wprowadza zamieszanie
W ramach Zdalnego Pyrkonu zasiadłem do Łotra 1, dwa wieczory i mam już godzinę-osiem obejrzane, do końca tygodnia skończę. Skończę! Efekty specjalne są zdecydowanie lepsze niż w Smoleńsku. Skończę!
Czy w tym roku dało się już wejść na prelekcje/salę w miarę swobodnie? W zeszłym roku to mnie ostatecznie odrzuciło od Pyrkonu że nie chodziłem na to co chciałem tylko tam gdzie były jeszcze jakieś wolne miejsca…
@Cayden Cailean
Różnie z tym bywało. Kolejki wydawały mi się mniejsze i wystarczyło przyjść np. z piętnaście minut przed prelekcją, by mieć spore szanse na wejście. Jednak zazwyczaj sale były pełne i kilka osób się zwykle nie mieściło. Z tym, że prawie nie było już zjawiska wyczekiwania godzinę, żeby się zmieścić. Tzn. nie było w tych punktach programu, w których uczestniczyłem jako widz.
Udało mi się wbić tylko na jeden dzień ale zakupiłem oryginalny plakat “Pan Kleks w Kosmosie” z 1988 roku 😀
Mnie nie było, ale szwagier był na twoim panelu, odstał 40 minut w kolejce, ale podobno bardzo ciekawy był 🙂
Lifehacki furryego #34:
Jeśli okazuje się, że zbiór opowiadań “Amnezjak”, dostępny w przedsprzedaży na Pyrkonie, nie jest jeszcze dostępny jako ebook, zawsze możesz wygrzebać kurzącą się na półce antologię “Science Fiction” z 2011. Zawiera ona tytułowego “Amnezjaka” i parę innych opowiadań, np. “Pseudaki”.
@furry
to 34 to tak celowo? If you know what I mean 😛
@Yanecky
To chyba przez te kucyki…
@furry
I sam sobie odpowiem, Amnezjak dostępny jako ebook w sklepie Powergraph, ja biere, gdyż opowiadanie delikatnie ryje beret.
Na twój panel się załapałem bez problemu, załatwiłem sobie wcześniej wejściówkę, a to oznaczało miejsce w samym przodzie 🙂 Było wporzo, ale ogólnie problem z tymi panelami jest taki, że mogłyby trwać dłużej. Fajnie się was tam słuchało, ale miałem wrażenie, że temat nie został do końca wyczerpany. Podobnie było z KrokietKastem (podcastem gdzie się wypowiadają ludzie z jutuba w stałym składzie quaz, NRgeek, Hed, zaś na Pyrkonie było jeszcze dwóch innych z tvgry: Arasz i Kacper), ledwo się rozkręcili, a już musieli kończyć.
Bardzo mi się Pyrkon podobał, głównie dlatego, że to jest mój pierwszy taki konwent w ogóle, więc efekt wow był u mnie mocny. Zastanawiam się nawet czy by nie pojechać za rok z jakimś low cost cosplayem, a już mam parę pomysłów 😛 Z drugiej strony słyszałem też głosy, że w tym roku było słabo z panelami i fantami do kupienia, ale to już mocno subiektywnie, chyba, że jest się fanem Funko Popów, bo te były wszędzie. Sam wyjechałem stamtąd jedynie z dwoma tomami One Punch Mana. Tak czy siak na kolejnym Pyrkonie będę.
@larkson
Godzinne panele są dobre ale maksymalnie do trzech rozmówców. Jak masz czterech, to każdy ma szanse na dwie – góra trzy wypowiedzi, co oznacza tak naprawdę ogarnięcie może jednego – dwóch pytań. Więc na wyczerpanie tematu szans raczej nie ma.
Ja od Pyrkonu zawsze wolałem PGA, wiadomo giereczki ;* ale że przypadła mi rola “opiekuna” wbiłem na edycję 2017 w sobotę i najmilej wspominam strefę Star Wars. Modele statków czy postaci z uniwersum robiły wrażenie tak samo jak słynna kantyna z “Nowej Nadziei” czy model myśliwca Tie fighter w skali 1:1. Pod względem cosplayu tak na oko królowała Harley Quinn, za co należą się słowa uznania niewiastom gdyż było dość chłodno 😛
@PeteScorpio
Strefa post apo też robiła wrażenie, z wrakiem samolotu i nieźle wystylizowanymi samochodami.
Gdzie zdjęcia cosplayerek Bosman??
Ja niestety z rodzinką wyjechałem z Poznania, jako że długi weekend… Ech.