Spode łba – jeszcze jedna tęsknota za Sigil

bosman_plama dnia 29 lipca, 2014 o 8:45    41 

Nie chodzi o to, że “Planescape:Torment” jest grą wybitną i tak dalej. Chodzi o to, że pojawia się w nim miasto, które tak mocno działa na wyobraźnię, że wdaje mi się ono czasem rzeczywistsze niż wiele miast z naszego świata. A w każdym razie lepiej je od nich znam. A już na pewno chętnie skorzystałbym z urlopu, by je odwiedzić.

W końcu mamy wakacje, prawda? Wiem, że Makbeton wykorzystuje je do jedzenia pizzy, ale na pewno zdarzają się wśród nas także podróżnicy. Jedni wyjeżdżają nad to, lub inne morze, inni katują się biegając po górach, a jeszcze inni ganiają od galerii do galerii (nie chodzi tu o handlowe) w obcych miastach, które nie miały okazji gościć “turystów” z Niemiec bądź Rosji, w związku z czym zachowały swoje dzieła sztuki. Skoro jednak większość z nas, gikzowiczów, spędza tak wiele czasu w światach wirtualnych, czemu nie miałoby skorzystać z okazji, jaką dawałoby np. Biuro Podróży “Gdzie indziej” reklamujące się mottem: “U nas na pewno tam i z powrotem“.

New_reno_signWielkie centrum rozrywki. Może widoki takie sobie, ale śmierć z nudów na pewno tu turyście nie grozi. Wszystkie inne rodzaje zgonu i owszem, ale z nudów nie.

Przed podróżą do Sigil tak naprawdę trochę bym się zawahał. Pomijając skomplikowane kwestie wizowe musiałbym poświęcić wiele czasu i brzęku na ubezpieczenia pozwalające mi w razie czego wykupić się z rąk werbowników do Wojny Krwi, oraz wydostać ze jakiegoś świata, w który mógłbym wpaść przypadkowo. Trzeba by też wykupić dodatkowe ubezpieczenie na wypadek śmierci, zobowiązujące Grabarzy do odesłania mnie do domu.

sigilannaDwa piękne widoki w jednym. Ale powiedzmy sobie szczerze – część z nas kochała Annę jak żadną inną encpeckę w grach. Ponieważ jednak niektórzy z nas nie są nieśmiertelni, raczej nie dożylibyśmy chwili pocałunku.

Być może jeszcze gorzej byłoby z wycieczką do New Vegas, albo New Reno (to drugie interesowałoby mnie bardziej). Pokrycie ubezpieczenia od radioaktywności, ukąszeń roadskorpionów i uzależnienia od jetu kosztowałoby pewnie więcej niż wyprawa dookoła naszego świata. Ale przynajmniej miałbym okazję zobaczyć słynne na cały świat walki bokserskie, wysłuchać dowcipów takiego jednego kolesia w kasynie i może jeszcze poznać córkę szefa mafii? Albo jego żonę? Albo obie?

Miasta z serii “The Elder Scrolls” jakoś mnie nie pociągają, podobnie jak miasta z “Wiedźmina”. Te pierwsze przynajmniej są względnie bezpieczne, bo w tych z “Wiedźmina” zginąć łatwiej niż w New Reno. Może więc wybrałbym się zobaczyć Amn? Mógłbym pozwiedzać Athkatlę na przykład. Bo już Podmrok to nie bardzo. Chyba, że udałoby mi się wykupić ubezpieczenie od zostania czyimś podnóżkiem. Athkatla wydaje mi się też bezpieczniejsza od Neverwinter, w którym albo wybuchają jakieś zarazy, albo wojny gangów; ewentualnie próbują je podbić jakiś świry.

cytadelaCytadela – niby wszystko pięknie, uroczo i kusząco. Ale jakoś tak sterylnie. Błeeee….

Z pewnością nie wybrałbym się na Cytadelę, choć ponoć pięknie wygląda na tle czerni kosmosu. Cóż z tego, jeśli to twierdza biurokracji, nikt tak naprawdę nie panuje do końca nad jej systemami a w dodatku nie można mieć pewności, czy nie porwie się tam na człowieka jakiś Shepard. Miasta ze Star Wars bywają niebrzydkie, ale mieszkają w nich tylko jedi, przemytnicy albo typy spod ciemnej gwiazdy. Pozostała część obywateli to wyłącznie potencjalne ofiary tej lub innej strony konfliktu.

Wychodzi na to, że choć gry obfitują w całą masę oryginalnych, ciekawych a czasem nawet pięknych światów, na plany wakacyjne nadają się średnio, chyba, że ktoś hołduje zasadzie: “poznaj ciekawych ludzi i zabij ich”. Sigil, New Reno, Athkatla to fascynujące miejsca. Na wakacje wybrałbym się chyba jednak na którąś z plaż z “Dead or Alive: Xtreme Beach Volleyball”. Może architektonicznie to nic ciekawego i wiele by się tam nie działo, ale przynajmniej widoki byłyby w sam raz.

doaChyba, że ktoś z Was ma jakieś inne, lepsze wakacyjne propozycje?

Dodaj komentarz



41 myśli nt. „Spode łba – jeszcze jedna tęsknota za Sigil

        1. thesheep

          @MusialemToPowiedziec

          Ech, no i znowu wyjdę na wielką obrończynię TES series. 🙂 Chociaż nie Skyrim, a Cyrodiil tym razem na tapecie. Bardzo podobało mi się zróżnicowanie krajobrazowe tej prowincji, a chętnie pojechałabym do Anvil. Zatrzymałabym się nawet w tym nawiedzonym domu z ogromniastym kominkiem i oglądała zachody słońca na nadmorskich skałach, od czasu do czasu poklepując kraby po pancerzach. 😉

  1. Uziel

    Jako, że upały dobijają i męczą mnie wybrałbym miasto, w którym istnieje życie nocne – czyli Miasto z Thiefa. Tylko nie z tego ostatniego niewypału, a najlepiej z Deadly Shadows.

    Na mnie też działają te miejsca, do których wejść nie można. A w Złodzieju kręcą mnie wybitnie ta zarysowane na horyzoncie kamieniczki.

    Co do Cytadeli to fakt. Coś z nią jest nie tak – sterylność to jedno. Drugie to mimo jej wielkości nie czuję jej wielkości. Brakuje Tajemnicy.

    1. bosman_plama Autor tekstu

      @Uziel

      A, to prawda. Cytadela w środku jest strasznie mała. Powinna być jak Pierścień z powieści Nivena a przypomina Stację Kosmiczną 9 ze Star Trek. Kurcze, nawet Babilon 5 wydaje mi się większy od Cytadeli – tam były jakieś zaułki a nawet dzielnice biedy, duże magazyny itp.

    2. MusialemToPowiedziec

      @Uziel

      Nie wystarczyła Tajemnica, że Cytadela jest początkiem Zagłady i jej istnienie przyśpieszyło wymordowywanie poprzednich inteligentnych gatunków?

      A co do bycia małą – zgadza się. Dopiero jak się połączy wszystkie Cytadele, z wszystkich części, to widać że coś tam jest.

  2. Private_dzban

    Jeśli coś z uniwersów si-fi, to może Gwiezdne Wojny? Takie Dantooine. Wydaje się fajną miejscówą na odpoczynek. Nic tylko położyć kocyk na trawniku koło enklawy, walnąć się nań i oglądać obłoki leniwie sunące po niebieskiej tafli nieba. Potem przejażdżka na grzbiecie oswojonego ogara kath, a na koniec zaciukanie przez droida nadzorcę, pozostałego po rasie Rakatan. W każdym razie dwie pierwsze atrakcje byłyby w pytę.

    1. bosman_plama Autor tekstu

      @Private_dzban

      Z universów SF największe wrażenie robi chyba na mnie wszechświat Alien (acz nie uznaję tego, co dodaje Alien vs Predator). Zimny, brudny, ciasny styl eksploatacji kosmosu, statki kosmiczne wędrujące w ciszy, dylatacja czasu i podróże trwające miesiącami i latami, a nie w mgnieniu oka. A przy tym istnieją w tym świecie nie tylko korporacje i armia ale i “weseli” piraci.
      Niemniej na wakacje bym się tam nie wybrał.

      Z Gwiezdnych Wojen wybrałbym chyba Kashyyyk, bo lubię lasy, albo Hoth, bo tam nie groziłyby mi upały.

      1. Private_dzban

        @bosman_plama

        No właśnie też tak czytam i do przed ostatniego zdania zastanawiam się co z urlopem ^^ Na Nar Shaddaa i Coruscant też upału można byłoby uniknąć, ale noża pod żebra i klaustrofobii już chyba nie. Hmm zastanawiałem się czy nie zarzucić jakimś światem ze Star Crafta, ale to jakoś mało eksploatowane przeze mnie uniwersum. Poza grami czytałem tylko Krucjatę Liberty’ego i żadne miłe miejsce mi do głowy nie przychodzi.

Powrót do artykułu