Spode łba – jeszcze bardziej widowiskowe zabijanie

bosman_plama dnia 21 czerwca, 2016 o 9:27    22 

Oglądaliście albo nie oglądaliście ostatniego jak dotąd odcinka Gry o Tron, ale bez względu na to pewnie i tak dotarła do Was wieść (jeśli tylko nie odcięliście się od internetu), że tym razem twórcy dali czadu. Smoki latały i pluły ogniem, szarżujący rycerze wpadali na siebie z impetem, a Jon gdy już nareszcie dostał okazję, by pomachać mieczem, to solidnie ją wykorzystał. Masa ludzi potraciła głowy, co można uznać za spory fart, jeśli wziąć pod uwagę, że paru innych spłonęło żywcem. Słowem: dwie bitwy na jeden odcinek i niewiele pomiędzy nimi.

UWAGA, WPIS MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY DOTYCZĄCE NP. KWESTII ZWYCIĘSTWA II WOJNY ŚWIATOWEJ, TREŚCI FILMÓW I SERIALI Z LAT SIEDEMDZIESIĄTYCH BĄDŹ OSIEMDZIESIĄTYCH, ALE NAWET Z OPISU BITWY W NOWYM SERIALU (GoT) WRAŻLIWI CZYTELNICY MOGĄ SIĘ DOWIEDZIEĆ, ŻE TAKA JEDNA BITWA W NIM BYŁA I DRUGA TEŻ, A PRZY ODROBINIE TALENTÓW ANALITYCZNYCH ODKRYĆ, ŻE KTOŚ MÓGŁ WZIĄĆ W NIEJ UDZIAŁ. WCHODZICIE WIĘC NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. WPIS ZAWIERA TAKŻE ZDJĘCIA I FILMY MOGĄCE ZDRADZAĆ NP. KTO ZWYCIĘŻYŁ POD AZINCOURT. MIEJCIE ŚWIADOMOŚĆ. ZOSTALIŚCIE OSTRZEŻENI.

Bo przecież zabijanie jest fajne. Ilu z nas na lekcjach historii ekscytowało się ewolucją gospodarki rolnej a ziewało na lekcjach poświęconych wojnom? Ja nie. Ba, lekcje poświęcone rozwojowi wsi starałem się spędzać pisząc opowiadania o jakichś wojnach, albo grając z kumplami w mini planszówki wojenne. Ironiczny los kazał mi potem zdawać egzamin za egzaminem dotyczący właśnie przemian na wsi, historii uwłaszczeń (jesteśmy po tym względem narodem z najbardziej skomplikowaną historią, bo każdy zaborca robił to po swojemu, a niektórzy nawet potrafili ogłosić uwłaszczenie, potem je odwołać i znowu ogłosić… Prawda, że właśnie w tej chwili zaczęliście ziewać?). Być może któraś z gier z serii Europa Universalis oddaje kwestie reform w sposób pasjonujący, bo gdy zarządza się państwem, takie decyzje potrafią wywołać dreszczyk emocji. Ale już żadna (chyba) z Cywilizacji nie poświęciła temu zagadnieniu uwagi. Nawet Piątka z jej rozbudowanymi systemami społecznymi. Chłopi po prostu zasuwają budując dla nas wszystko, a jedyna dotycząca ich rewolucja to ta zmieniająca ich w inżynierów. Dopóki więc nie docieramy do epoki przemysłowej, chłopi mają status nawet nie z europejskiego feudalizmu, ale ze starożytnego Egiptu, w którym w każdej chwili można było ich odesłać z pola do budowania piramidy.

piramida

Tak więc liczenie słupków, przesuwanie strzałek w wykresach i psucie sobie wzroku przy wgapianiu się godzinami w tabelki bywa ciekawe ale tylko dla tego, który akurat się tym zajmuje. Dla kogoś patrzącego z boku, jest to nuda do zaziewania. Dlatego nawet w filmach i serialach o księgowych i władcach oraz ministrach autorzy scenariuszy skupiają się na przekrętach, spiskach, ewentualnie na zagadnieniu kto z kim śpi i po co. Nie ma w takich filmach trwających choćby i kilka minut scen, w których bohater pomrukuje do siebie licząc coś na kalkulatorze, albo wpisując dane w arkusze, by po niebywale urosłym w ten sposób napięciu zawołać nagle, na koniec odcinka: “MAM! HAHAHAHAHAHA!”. Co “MA” dowiemy się w następnym odcinku. Albo nie, bo nikt go już nie obejrzy.

house-of-cards1

Tak, nawet Kevin Spacey jest zdumiony faktem, że ktoś może wierzyć w inteligentnych polityków.

Może to wynik spisku? Ci, którzy naprawdę rządzą światem nie chcą, byśmy się ekscytowali ich losami. Czuwają więc, by popkultura skupiała się na przemyślnych spiskach przesprytnych bezwzględnych polityków, którzy w filmach i serialach wyglądają jak bogowie intelektu i fortelu, choć na co dzień każdy z nas wie, że wszyscy politycy to rekordowe tumany. A jednak oglądamy takie House of Cards i wierzymy, że jego bohaterowie naprawdę sami kręcą światem.

bro3

Czy to Szeregowiec Ryan? Nie. Jeszcze nie. 

Spisek, czy nie, najefektowniej wyglądają filmy i gry o wojnach. I one w pełni skupiają się na swoich tematach. Twórcy Battelfield czy CoD nie muszą kombinować jak tu dodać do wojny jakieś fajne elementy spoza niej, które zdynamizowałyby i urozmaiciły rozrywkę. Oczywiście, jeśli chcą, to się postarają, Dorzucą na przykład nieco humoru jak w Bad Company, albo nieco skomplikują fabułę, jak w Black Ops. Ale tak naprawdę nie muszą tego robić i to nie przypadek, ż wielu graczy ignoruje tryby singlowe w tych grach, albo traktuje je jak wisienkę na torcie. Istotą gier o wojnie jest walka. Trzeba zadbać, aby była odpowiednio dynamiczna, albo realistyczniejsza, albo taktyczna – zależy od koncepcji. Ale głównie ona się liczy.

bro2

To też nie Szeregowiec… Przecież w nim nie grał Luke Skywalker. Przy okazji wyszedł spoiler, cholera.

Przy czym tu pomysły twórców bywają różne. W takim Quake 3 porzucono jakiekolwiek pozory realizmu, w związku z czym gracze fruwali na pociskach, które sami odpalali, poruszali się wyłącznie skokowymi zygzakami wieńczonymi starannie wypracowaną metodą lądowania itp. itd. “Kłejkowców” rozpoznawało się potem bez trudu na multi MoHAA, w którym starali się powtarzać te sztuczki, nie bez powodzenia. W efekcie gra, która zasłynęła próbą realistycznego (na miarę czasów) oddania lądowania na Plaży Omaha w trybie multi była daleka od realizmu za sprawą swojego starszego kolegi.

szer

A to już Szeregowiec… Można go łatwo odróżnić od Wielkiej Czerwonej Jedynki. Więcej w nim wybucha., a bohaterowie są bardziej umorusani. Umorusanie jest absolutnie kluczowe dla realizmu, co jeszcze wyjdzie na jaw.

Skoro zaś już dotarliśmy na nieszczęsną plażę. Zanim Spielberg doprowadził do rewolucji swoim Szeregowcem Ryanem, osiemnaście lat wcześniej inny film podjął ten sam niemal temat na nowy sposób. Wielką Czerwoną Jedynkę nakręcono w roku 1980. W Polsce zmagano się wtedy z brakiem absolutnie wszystkiego (poza octem) oraz wzrastającymi świadomościami na różne tematy, natomiast Amerykanie dopiero co odkryli antywesterny (pewnie jak wszystko u nich wynikały z traumy wietnamskiej), które dołączyły do wielkiej popkulturowej rodziny mieszania w charakterach. Wcześniej w westernach i filmach wojennych było z grubsza w porządku. Szlachetni twardziele spuszczali manto draniom i świrom. Jeszcze w 1968 John Wayne zagrał w filmie Zielone Berety opowiadającym o wojnie w Wietnamie na stary sposób, czyli: nasi przybywają, spotykają bardzo złych ludzi i pokonują ich. Paru chłopców ginie, ale wojna i tak jest wielką przygodą, w której ma szanse wykuć się szlachetność charakteru. Wielka Czerwona Jedynka już tak o wojnie nie opowiadała. Żołnierze potrafili w tym filmie się bać (taki Luke Skywalker musiał usłyszeć, że albo ruszy dupę, albo jego własny sierżant nakarmi go ołowiem), wojna była paskudna, krwawa i niewiele w niej było chwały i patosu. Te dwa ostatnie przywrócił właśnie Szeregowiec Ryan, równocześnie jednak idąc jeszcze o kilka susów dalej w kwestii realizmu.

pluton

A tu Pluton. Antywojenny jak Wielka Czerwona, ale późniejszy. Poszedł o krok dalej, bo Amerykanie potrafili być w nim źli. Ale też nie opowiadał o Drugiej Wojnie Światowej.

Szeregowiec… zmienił też gry, bo przecież to jemu zawdzięczamy MOH:AA. Piętno, które wywarł na kinie było jednak silniejsze. Do dziś większość filmów wojennych kręci się więc z użyciem filtrów, które sprowadzają kolory do szaroburej masy (Terrence Malik poszedł inną ścieżką w Cienkiej Czerwonej Linii, ale nie zmienił nowego trendu). Kręcą tak i Amerykanie i Rosjanie i Chińczycy i Koreańczycy (a może i inni, ale nie oglądam wszystkich filmów wojennych z krajów z całego świata).

Braveheart

Braveheart postawił na realizm bitewny, ale w tym filmie nawet po bitwie bohaterowie, nadal pomalowani na niebiesko a do tego często mocno pooblewani krwią, nie byli aż tak umorusani, co ten realizm bitewny stawia jednak pod znakiem zapytania. No bo sami zobaczcie…

A jakim cudem dochodzimy od Szeregowca… do Gry o Tron? Ponieważ bitew średniowiecznych rewolucja Szeregowca... właściwie nie dotyczy. Do realistycznych scen odcinanych kończyn i wypływających flaków doszły one same, wszak Braveheart jest filmem wcześniejszym od Szeregowca. I nie wyrasta z kontestacji lat siedemdziesiątych jak Wielka Czerwona Jedynka, bo poza krwawymi scenami walk film Gibsona jest przygodową balladą o miłości, honorze i bohaterstwie.

bob4

…to jest bitewne umorusanie! To jest realizm!

Historia i fantasy jakoś tam się z niej wywodzące, rządziły się własnymi prawami nawet gdy cała reszta świata zaczęła tonąć po kostki w wieloznacznościach moralnych, jakby jedynym właściwym sposobem na opisywanie i odczytywanie świata stało się kino noir. Owszem, pojawiły się opowieści o nie do końca prawych bohaterach historycznych, w końcu Maurice Druon pisał swoich Królów Przeklętych w latach pięćdziesiątych XX wieku. Serial Ja, Klaudiusz, w którym politykę uprawiano przy pomocy trucizny i seksu powstał w roku 1976. Ale nawet one nie przyniosły kinu rewolucji (serial na podstawie Druona ekranizowano i trzeba przyznać, że nastoletni bosman dość mocno przeżywał te wszystkie obnażane tam piersi – w każdym razie w pierwszej, tej bardziej teatralnej ekranizacji, bo druga już po mnie spłynęła). Bitwy albo ukazywano na sposób Henryka V  Branagha – bardzo kameralnie i teatralnie, wariacją na ten temat są bitwy z serialu Rome, albo z krwawym rozmachem Braveheart (chyba zdecydowanie rzadziej, bo na to potrzeba kasy). Bitwy w filmach fantasy to już w ogóle bajka.

Gra o Tron też początkowo szła tropem Branagha i Rome, Widzieliśmy jakąś naradę, potem bohater coś krzyczał w fałszywym tłumie (przypomina się scena kręcenia bitwy z Misia, z jednym facetem przebranym za husarza, biegającym w kółko w okół kamery), potem paru gości biegało po lesie albo mieście, następowało cięcie i oglądaliśmy trupy. Serial zaczął jednak zarabiać na siebie i bitwy też trochę się zmieniły. Już ta z piątego sezonu, w której Jon musiał stawić czoła armii lodowych zombiaków potrafiła utrzymać widzów w głębinach foteli. Ale to, co nastąpiło ostatnio…


Tu znajdował się inny, superfajny obrazek bitewny z ostatniego odcinka GoT, pokazujący przy okazji, z jakim rozmachem można takie sceny kręcić w telewizji. Ale ledwie go wkleiłem, zadzwoniła do mnie policja spoilerowa i powiedziała, że mają moje nienarodzone (i jeszcze niezaplanowane nawet, ale policja spoilerowa zawsze jest trochę do przodu) dzieci jako zakładników.I że albo usunę ten obrazek, spoilerujący zakończenie bitwy, albo… Ostatecznie musieli wziąć na zakładnika mojego kota i kolekcję Falloutów, ale uległem.

Poniekąd to właśnie Szeregowiec Ryan bitew średniowiecznych. Takiego chaosu bitewnego jeszcze nie widziałem. Dwaj goście zderzają się ze sobą, rozpoznają jakoś, że są z tych samych barw, tną więc wspólnie, niehonorowo pojedynczego wroga, ale gdy jeden obraca się do drugiego, by wydać mu jakiś rozkaz, tamten dostaje strzałę w oko. Inny koleś właśnie uciął komuś głowę, ale nie zdaje sobie sprawy, że już szarżuje na niego ktoś od tyłu. Zostanie zabity? Nie, bo na tego szarżującego wpada inny rozpędzony jeździec i zmiata go jak zmiatają się nawzajem samochody w nowych odsłonach Szybkich i Wściekłych. Nikt tak naprawdę nie wie, co dzieje się w szalonych chaosie bitwy i prawie wszyscy giną. Jak podczas lądowania na Plaży Omaha w Szeregowcu… Och, jest w tym szaleństwie i metoda, chyba magiczna, bo jakoś tak się składa, że wszystkie te przypadki i cały ten bitewny długo, długo chroni tego akurat bohatera, którego śledzimy podczas bitwy, Ale nie do końca, bo obraca się przeciw niemu, akurat w chwili, gdy spodziewamy się, że teraz nastąpi moment charakterystyczny dla tego rodzaju filmów.

bob1

Tak więc – nie było chyba jeszcze w historii filmu takiej bitwy średniowiecznej, czy choćby quasi średniowiecznej (bo jednak jedna ze stron ma tu olbrzyma). Znaczące, że pojawiła się ona nie w kinie, a w serialu, Ciekaw jestem, czy gry jakoś na to zareagują. Co jeszcze mogę powiedzieć? Możecie nie być fanami serialu. Sam też nie biję przed nim pokłonów. Ale zobaczcie sobie ten odcinek. Ewentualna nieznajomość fabuły w niczym wam nie przeszkodzi, bo prawie cały składa się po prostu z dwóch widowiskowych bitew.

bob3

Nad sensownością rozwiązań taktycznych internet debatuje już coś ze dwie doby, nie będę w nie wnikał. Wyciągane są wspomnienia spod Kann bądź oblężenia Osaki. Dowódcom wytykana jest głupota, czy inne słabości, co swoją drogą jest dość zabawne – w historii więcej jest bitew stoczonych przez głupców, niż przez geniuszy, częściej rozstrzygały o nich błędy, niż stuprocentowe trzymanie się założeń taktycznych. Ale od fabuł oczekujemy cudów, jakie w życiu się nie trafiają. W każdym razie, zobaczcie sobie tę bitwę, nawet jeśli nie lubicie GoT. Warto.

Dodaj komentarz



22 myśli nt. „Spode łba – jeszcze bardziej widowiskowe zabijanie

  1. Zebulah

    Zachęcony wpisem obejrzę chociaż tę bitwę.
    Serialu nie tykałem po tym gdy dobrnąłem do połowy drugiego tomu książkowej “Gry o Tron” i nie mogłem ruszyć dalej bo jakoś straciłem zainteresowanie.
    Uświadomiłem sobie kilka dni temu, że nie widziałem szóstego sezonu “Community” więc zacząłem i… wiem, że obejrzę do końca z nadzieją na chociaż 2-3 momenty dorównujące zakręceniem początkom serialu, ale nie dziwię się, że sezon siódmy pewnie nie powstanie.
    Później pewnie zabiorę się za drugi sezon “Galavanta”.

  2. borianello

    Ostatni odcinek GoT utwierdzł mnie w przekonaniu, że jest to serial robiony pod kobiety.
    A głupota fabularna ostatniego odcinka (a w szczególności pewnego bohatera) wprost poraża i wcale nie przesadzam. Samotna szarża na 6 tysięcy woja, bo ktoś się wkurwił… Taaa….
    No, ale wizualnie, pierwsza klasa.

  3. Yanecky

    Ten odcinek był tak niesamowicie dobry wizualnie, że z marszu z żoną zaczęliśmy go oglądac drugi raz, tak odrazu (choć ona to głównie dla Danerys 🙂 ). A bitwa, pomijąc, to oczym pisał Bosman, była też piękna wizualnie – różne plany, filtry, piękne ujęcia. Ridley Scott by się nie wstydział. CO ja piszę, RS to się dopiero ostatnio zrehabilitował “Marsjaninem”, bo jego poprzedzające filmy były okropne, ze średniowiecznym Robin Hoodem (w którym bitwa to był zieeew) na czele.

  4. Zebulah

    Kurczaki, niby technika idzie do przodu ale zgodność wsteczna to nadal podstawa. Przypadkiem stałem się posiadaczem maszynki do mobilnej retro-rozrywki dla starszyzny wychowanej na grach lat 90, którą kupiłem do podstawowych domowych zastosowań.
    Przez lata nie zwracałem uwagi na zintegrowane grafiki Intela uważając, że cały czas nadają się tylko do podstawowych zadań typu praca biurowa.
    Tymczasem tani, energooszczędny, bezgłośny bo chłodzony pasywnie, ważący 1,2 kg, laptop 11,6 cala z procesorem Celeron jest w stanie uciągnąć bez zająknięcia wszystkie gry 3D z lat 1998-2002, które mu testowo zapodałem. M.in. Serious Sam: Second Encounter i No One Lives Forever 2. Nawet na baterii, przy obniżonej wydajności.
    Tutaj też plus dla Windows 10 ponieważ tego drugiego tytułu nie udało mi się uruchomić na Windows 7 mimo przerobienia wszelkich możliwych poradników z internetu, a tutaj po prostu zadziałało bez dodatkowych zabiegów.
    Teraz kolej na nowsze produkcje typu Painkiller i Half-Life 2 bo ciekaw jestem na czym zacznie klatkować. A także starsze żeby zobaczyć co się w końcu nie uruchomi.

  5. Matelan

    To racja bitwa robiła dobrze, wizualnie mistrzostwo. Ale fabuła, postaci, dialogi… Mam wrażenie, że od kiedy oryginału Martina im brakło, scenarzyści jak najszybciej chcą dobrnąć do ważnych punktów historii, która im pisarz zostawił, a to co się dzieje pomiędzy ma dla nich małe znaczenie.

    W tym odcinku oprócz wielu głupich dialogów strasznie mi się jeszcze nie podobała scena w sali tronowej Daenrys. Nie dość, że zapomniano pokazać jak ‘nowe w tym miejscu postaci’ się tam znalazły, to jeszcze ten dialog… O matko i córko, masakra 😮

    1. Wyspa

      @Matelan

      O dziwo mi się bardziej seria niż książki podoba. Owszem te wszystkie poboczne watki i szczególiki były fajne, ale im dalej w tomach tym mniej mnie interesowały. Wynika to chyba z tego że przez masowe morderstwa Martina wśród postaci (które same w sobie nie są złe) brakuje kogoś na kim oko można zawiesić. Owszem dalej w książkach jest Tyrion czy Snow i story z ich perspektywy, ale te wszystkie postaci (i ich perspektywa) co weszły później jakoś mało mnie interesują bo po prostu nie są tak ciekawymi osobowościami jak te ubite 😛

      Dlatego podoba mi się w serialu to, że nie zajmują się tym całym pierdololo.

  6. Wyspa

    Kurdę ale muszę przyznać że takiej “fizykalności” w bitwach na mieczory i dzidy to jeszcze nie widziałem. Owszem w różnych filmach takich ręce i flaki latały czy czasami nawet ludzie latali grupowo ale zawsze to jakoś tak mało masy w sobie miało i umowne było. A tu jak ta konnica uderza to normalnie aż czuć zgrzyt kości i łamane kręgosłupy.

  7. aryman222

    SPOILERY!!!!!!!!! Wizualnie zmiażdżyli! Takiego starcia kawalerii w serialu jeszcze nie widziałem, a i w filmach AAA też rzadko spotyka się taki poziom. Inna kwestia, że głupota Snowa wyszła nienaturalnie, walka z kółeczkiem włóczni była idiotyczna, a olbrzym walczący na pięści przypomniał mi “Pacific Rim” – noż weź pan , k…, coś w tę łapę i nap…! Anyway – świetnie się oglądało 🙂

    1. Yanecky

      @aryman222

      Co do Wun Wuna – jestem prawie pewny, że gdzieś czytałem (raczej nie w książkach, prędzej w sourcebooku do RPG, ale równie dobrze mogły to być fanowskie dywagacje), że olbrzymy nie używają narzędzi. W książkach chyba nawet ubrań nie mieli? Co być wolał miec w walce na śmierć i życie – zaufane piąchy, którymi wiesz, jak się posługiwać, czy długą cuś, które ludzie wsadzili ci w łapę i kazali machać, ale tak, żeby w swoich nie walnąć. A i się o to nie potknąć. Itp

      1. /mamrotha

        @Wyspa

        GoT bojkotuję, gdyż
        a) serial – bojkotuję z założenia
        b) nieskończona seria książek – bojkotuję z założenia
        c) więcej opisów niż dialogów na stronie (bojkotuję w fantasy)
        d) ani to NSFW ani dla dzieciaków (bojkotuję, bo niech się zdecydują)
        e) taka dynastia, tylko w innych szatkach (bojkotuję, bo tak)

Powrót do artykułu