Spode łba – ekipa

bosman_plama dnia 20 stycznia, 2015 o 8:51    57 

Jedna z telewizji zabawiła się w urządzenie festiwalu “Obcego”. Trafiłem na dwie ostatnie części, co mi nie przeszkadza, ponieważ obie lubię. Czwartą nawet polubiłem od pierwszego wejrzenia, co nie stało się udziałem wszystkich fanów serii. Moja sympatia do tego filmu została zbudowana na jednym elemencie, który sprawia, że także część gier wspominamy z nostalgią. Na ekipie.

O ile pierwszy “Obcy” był filmem grozy, drugi wojenną rozwalanką, a trzeci thillerem, w którym allien przestał być tajemniczą siłą albo nieprzeliczonymi hordami wrogów i zmienił się w seryjnego mordercę o własnych motywacjach, które należało odkryć, czwarta część serii to firm przygodowy. Dostajemy wesołą ekipę piratów, którzy przycumowali do wielkiego okrętu-bazy po czym wdali się tam w awanturę z inna bandą. Bo obcy w tym filmie to trochę piraci – też zajmują się zdobywaniem i przejmowaniem okrętu, a następnie zagospodarowaniem jego ładunku. Żeby owe pirackie podobieństwa nam podkreślić twórcy filmu pokazali, iż ładunek dla obu pirackich ekip jest ten sam – skrzynie z ludźmi.

Alien_resurrection_4_xmNo dobra, nie o analizę filmu chodzi, ale o ekipę bohaterów. Zawsze obcy byli stawiani naprzeciw załodze. Raz byli to skonfliktowani załoganci Nostromo, innym razem więźniowie i raz goście trochę podobni do piratów, czyli marines. Jednak nigdy wcześniej zajebistości załogantów celowo nie podkreślano tak wyraziście. Kiedy ekipa piratów wkracza na Aurigę kamera zatrzymuje się na nich przez dłuższą chwilę i możemy się napatrzeć na barwną grupę piratów. Reżyser (który w ogóle lubi wyraziste postacie) wyraźnie największą frajdę miał z budowania drużyny.

I trudno mu się dziwić. Przecież sami odczuwaliśmy taką frajdę niejednokrotnie. Z budowania drużyny Bioware uczyniło swój znak rozpoznawczy i jeden z filarów swoich gier. Niektórzy uważają, że nieco w tym przesadza, pojawiają się przecież westchnienia: “no tak, zbierz drużynę, załatw zło…”. Nie zmienia to faktu, że postaci naszych kumpli należą do najmocniejszych stron serii “Dragon Age” i “Mass Effect”. Miłość do drużyn dzieliło z Bioware Black Isle Studio. To nie przypadek, że jeden z najbardziej popularnych cytatów z gry brzmi: “Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę”. Mnogość potencjalnych towarzyszy z Baldurs Gate i Baldurs Gate2, ich prywatne historie i charaktery stanowią jeden z tych czynników, które sprawiają, że niejednokrotnie powracaliśmy do tej gry, a niektórzy wciąż powracają. Bo jak tu nie sprawdzić jak wyglądałaby nasza przygoda, gdybyśmy skompletowali zupełnie inną ekipę? Jak tu nie poznać historii tych postaci, które odrzuciliśmy za pierwszym razem?

meteamJeszcze bardziej odkręconych kumpli poznajemy w Planescape:Torment i to jedyne, co napiszę tu o tej grze, żeby nie było, że ciągle o niej piszę. Część z nas płakała po takiej jednej postaci z naszej ekipy w Final Fantasy VII (widzicie, nie zaspoilerowałęm o kogo chodzi).

Fajna ekipa to nie tylko domena cRPGów, gdzie o budowanie takiego motywu najłatwiej. “Binary Domain” nie byłoby – moim zdaniem – tak fajną grą, gdyby nie nasi towarzysze, ich kąśliwe odzywki, rozmowy z nimi i zdobywanie ich zaufania. Może nie wszyscy to pamiętają, ale zwrot ku towarzyszom broni stanowił jedną z rewolucji pierwszego “Call of Duty”. Choć już w MoH:AA w niektórych misjach mieliśmy pomocników, którzy otrzymali nazwiska (ile się namęczyłem, żeby utrzymać przy życiu wszystkich trzech pacanów, którzy dołączyli do mnie podczas misji zakończonej wysadzaniem dział – zresztą wtedy było ich najtrudniej ocalić, bo program nakazywał im iść dosłownie krok w krok za mną i do działa docierali zwykle dokładnie w chwili, w której eksplodowało), to dopiero pierwsze CoD dodało naszym kumplom z oddziału osobowości, kazało im rzucać różne, czasem zabawne teksty, pokazało, że mogą się bać i denerwować. Co więcej – część z nich towarzyszyła nam przez całą kampanię i gdy któryś z nich ginął, mogliśmy rzeczywiście poczuć się nieswojo. Seria gier “Bad Company” poszła w tym o krok dalej i z ekipy zabijaków uczyniła podstawę singlowej części gry. Owszem, jest tam jakieś strzelanie (całkiem fajne), pojazdy itp., są misje i szukamy złota albo superzabójczej tajnej broni, ale tak naprawdę podstawą jest czterech kolesi i ich dialogi, które zaczynają w najbardziej niespodziewanych momentach. Jak rozmowa o ulubionej scenie z filmu “Predator”, gdy gracz akurat czołga się przez krzaczory w stronę opanowanej przez wroga wioski.

BattlefieldLara Croft na dłuższą metę działała sama. Choć dostawała pomocników, to jednak ginęli oni na jej tle i właściwie stanowili tylko maleńki dodatek. Nathan Drake z “Uncharted” już taki samodzielny nie jest. To kolejna gra, której fajność podbudowana jest ekipą kumpli. Jest stary mentor, oraz młodzi kumple, którzy mogą okazać się zdradzieckimi sukinsynami, jest angol – zabijaka rodem z filmów Guya Ritchie. No i są dziewczyny. Fani serii podobną ilość energii poświęcili na dyskusje o lokacjach i rozgrywce, jak na spór o wyższości Eleny nad Chloe i na odwrót (oczywiście, że Chloe jest fajniejsza, nawet gdyby nie mówiła głosem Claudii Black – pamiętacie “Farscape”? – i tak byłaby tą czarnowłosą wielkooką kocicą chadzającą własnymi ścieżkami).

chloe-elenaBardzo charakterystyczna scena dla Chloe i Eleny. Na pewno się kłócą. Jakikolwiek wybrały pretekst i tak chodzi o Drake’a.

Gry mogą być zarąbiście grywalne, mieć genialne lokacje i grafikę, która wypali nam oczy. Jednak to nie przypadek, że choć ciągle fabuła to jeden z ostatnich dodatków, na postaci poboczne twórcy gier zwracają coraz większą uwagę. Jasne, przy mocnych i wyrazistych NPCach fabuła, albo jej szczątek pojawia się niemal sama. Ale nie sądzę, by to było powodem coraz częstszego występowania nie tylko fajnych, ale i mocnych towarzyszy, bądź bohaterów pobocznych (można by tu długo wymieniać postaci zapadające w pamięć). Fajna ekipa przyciąga nas do tytułów, czasem potrafi przesłonić niedoróbki, a czasem po prostu wzmacnia nasze zaangażowanie w grę. Lubimy lubić naszych bohaterów i ich kumpli. Nie zdziwię się, jeśli będzie ich w grach coraz więcej. Nie zdziwię się i nie obrażę.

Kai-heavenly-swordKai z “Heavenly Sword” część graczy tak polubiła, że zaczęli marzyć o osobnej grze dla niej

Dodaj komentarz



57 myśli nt. „Spode łba – ekipa

  1. Nitek De Kuń

    Czwarty Alien jest mocno w pytkę. Lubiłem od samego początku, zwłaszcza za wyraźne wystąpienia aliena. jasne, nie wpsiują się w serię specjalnie, bo co chwile jakiś alien w całości pokazany i długo eksponowany, co dziwiło równie mocno jak i sceny z ALFem pokazanym w całości czy momentami gdzie okazywało się, że muppety mają nogi. Tylko gdyby nie to, nie byłoby scen pod wodą, które wywołały małodecybelowy jęk ojacie przy pierwszym zetknięciu. To chyba jedyny Alien, którego widziałem więcej niż kilka razy. Bo lubiłem. Za ekipę, alienów.

    Co do FF VII i brak spoilera, jeśli ktoś wie o co chodzi, a lubi teorie spiskowe że ktoś tam niekoniecznie odszedł, tudzież nie tak jak to przedstawiono polecam http://youtu.be/tEJ_3_wYROc od Game Theorist

    Wiadomo, że Chloe, zobacz tylko bosman jak wyraźnie się odchyla od Eleny. Shake that – chciałoby się krzyknąć.

    Las but not least, ekipa z GTA V, która poza podstawowymi postaciami może być inna przy każdym przejściu, albowiem większość jej członków rekrutujemy z randomowych eventów i mimo, że w GTA V są postacie już znane, nie jest powiedziane, że na nie traficie. Serio. Dopiero po jakichś 50h za drugim razem, na PS4 trafiłem na starego koleżkę. Co ważniejsze to fakt, że grając w GTA V dobierając innych członków do roboty dostajemy zupełnie inne, zupełnie, dialogi podczas robótek. A co naj najważniejsze, że czy będziecie mieli pełny skład czy nie, GTA V jest tak dobrze napisane, że jeszcze w trakcie gry wkrada się żal, że to się skończy, że nie będziecie z nimi już siedzieć, że będę tęsknił.
    I tak było.

          1. sunrrrise Mistrz złotej łopaty

            @bosman_plama

            No właśnie nie:

            http://img2.wikia.nocookie.net/__cb20100309205157/uncharted/images/thumb/8/86/Chloe_Frazer_Uncharted_2_render.jpg/339px-Chloe_Frazer_Uncharted_2_render.jpg

            Jak oglądałem filmy z Uncharted podczas rozgrywki kumpla to miałem takie wrażenie jakbym oglądał striptiz robiony przez atrakcyjną kobietę, w której coś nie gra i która/który zaraz odkryję swoje prawdziwe oblicze i zacznie okładać widownię swoim penisem po twarzach. Brrr.

    1. iHS

      @Nitek

      To jest mój ulubiony Alien, czwarty. Doceniam jedynkę, doceniam dwójkę, trójkę mniej, ale czwórka ! Ron “Can’t believe I almost fucked it” Perlman! Winona “No human being is that humane” Ryder! Sigourney “Who do I have to fuck to get off this boat? Weaver!
      Ten gość którego nazwiska nie wspomnę z parą pistoletów. Michal Wincott z bryłką plastiku która zamienia się w whisky. Uwielbiam ten film.

      1. bosman_plama Autor tekstu

        @iHS

        Tam jest mnóstwo świetnych scen. Rzeczywiście podwodne alieny to rewelacyjny pomysł. Do tego duet Perlman i Pinon. Ja uwielbiam scenę, w której Ripley tłumaczy sytuację uprowadzonemu kolesiowi: “There’s a monster in your chest. These guys hijacked your ship, and they sold your cryo tube to this… human. And he put an alien inside of you. It’s a really nasty one. And in a few hours it’s gonna burst through your ribcage, and you’re gonna die. Any questions?”
        “Who are you?”
        Ripley: ” I’m the monster’s mother.”

        Nie, żebym znał ten dialog na pamięć co do słowa. Wyszperałem go w sieci, żeby był dokładny.

    2. Beti

      @Nitek

      Ja lubię wszystkie części Obcego z tym że pierwszą najmniej a czwartą najbardziej 😀 Trzecia zyskała w moich oczach o wiele więcej po obejrzeniu wersji reżyserskiej 🙂 Tak czy inaczej kocham wszystkie części, bo w każdej jest Alienek <3
      Każda też jest inna. Pierwsza jest klimatyczna owszem, ale jakoś nie mogę ogarnąć człowieka w kostiumie Obcego 😉
      Dwójeczka – cudowny dźwięk pulsa, piski Obcego, niezwykłe gniazdo, Vasquez :D, piękna królowa i oczywiście Ripley w akcji :). Trzecią cenię za runnera oraz ciężki i brudny klimat planety więzienia. Czwartą za wszystko w sumie. Świetna obsada (Ron Perlman, Michael Wincott i Winona), kiss :D, za pływającego xeno, za to jak niósł w objęciach Ripley i za Newborna 🙂

  2. Fantus

    Ja przed chwilą skończyłem tworzyć team do Legend of Grimrock 2, a tu tekst w sam raz na czasie 🙂
    Tworzenie postaci/drużyny i ich późniejszy rozwój to najmojszy ulbieńszy aspekt RPGów. W zasadzie to po utworzeniu w/w drużyny uruchomiłem grę, potem save+quit. Potem się wróci 🙂

  3. projan

    Tak się składa że jakiś rok temu odświeżyłem sobie Aliena 4, bo już nie pamiętałem czym moje odczucia (mieszane) po kinowym seansie były uzasadnione. I się dowiedziałem, Ta część zupełnie zgubiła klimat. To bardziej zabawa Jeunetową konwencją (pastiszową) i potworkami niż mocne kino poprzednich części. Fincher klimat uchwycił, Jeunet Alienkiem się pobawił. Brak napięcia, strachu, głupia końcówka, słaba Winona.
    Pamiętam jak ktoś na forum napisał dokładnie to co czuję. Film ten jest jak świnka morska, czyli ani świnka ani morska. Ani to klimat Aliena ani Jeuneta i tak jak lubię właśnie pierwsze 3 części Obcego i filmy Jeuneta (wcześniejsze Delicatessen, Miasto zaginionych dzieci, późniejsze Amelia, Bardzo długie zaręczyny) to ten mariaż jest zupełnie niestrawny.

    1. Yanecky

      @projan

      No właśnie – film da się oglądać, bo są alieny, świetna ekipa, świetne sceny, ale ten human-alien już mnie jakoś odstręcza.
      BTW: Gram właśnie w Isolation (bo tak Nitek zachwalał, a trafiłem tanio). O rany. Świetne to jest. Jak pierwszy Alien. I to udźwiękowienie! Ale dłużej niż godzina – półtorej nie daje rady, w takim napięciu siedzę. I nie wiem czy mi straczy sił, żeby kończyć (a tu dopiero 5. rozdział)…

Powrót do artykułu