Prawie, że rok temu, bo rok i dwa dni wstecz pierwszy raz prowadziliśmy wykopki w ogródku babci. Takie pacyfistyczne, bez szerzenia demokracji, szukanie ropy w całym. Od tego czasu dużo minęło, Turmoil opuścił wczesny dostęp, co cieszy.
Zakładając, że być może nie widziałeś, Drogi Czytelniku, poprzedniego wpisu lub go nie pamiętasz, wszak nie jesteśmy już młodzi, Turmoil to mocno uproszczona zabawa w potentata rynku naftowego Ameryki lat kiedy zamiast koni mechanicznych do wozów zaprzęgano stworzenia klasyczne. Naszym celem jest oczywiście zbicie fortuny i pokazanie wszystkim wsiokom kto tu rządzi obejmując stołek burmistrza. Droga do celu jest stosunkowo długa i wydawać, by się mogło, że dość ciężka. Nic bardziej mylnego.
Początkowo wieś nie oferuje zbyt wiele. Jedynie ratusz, gdzie można za dolary przejąć kolejne tereny do podziurawienia i ekspozycji ropy na światło dzienne. Z czasem rozrasta oferując wiele możliwości, które przydają się wraz z poszerzaniem horyzontów i zmianą miejscówek akcji. Musicie wiedzieć, że na samym początku pielimy łąki, ale szybko tereny zmieniają się na gorące piaski pustyni czy krainy żółtego śniegu. Tam przydadzą się te wszystkie fikuśne ulepszenia, grubsze wiertła, krety zbierające diamenty czy rury o powiększonej przepustowości. Trzeba zainwestować, by brzuch zahodować, to oczywiste. Do tego koniki można nakarmić eko paszą, zwiększając ich efektywność powozową, zakupić większe wozy, rozbudować silosy, czy dać w łapę urzędasom, by nie patrzyli jak Wam się ropa za kołnierz wylewa.
Właściwe kopanie odbywa się w terenie zakupionym, prezentowanym w rzucie 2D, co jest podstawą do łamigłówki, bo poszczególne rury nie mogą się przecinać, trzeba zatem działać z głową i sączyć złoża dość strategicznie. Oczywiście ropa to nieśmiały twór, któremu należy pomóc. Od czego są wiejskie głupki zaopatrzone w detektory czarnego złota, kijki, którymi przeczesują pustynie. Tu za wiele się nie zmieniło z tym wyjątkiem, że o ile we wczesnym dostępie na jakieś większe i głębsze wykopy trzeba było czekać, tak tutaj plansze od razu sa sporych rozmiarów i czasem trzeba się nakopać.
Wydobywany surowiec oddelegowujemy do oddziałów sprzedaży umiejscowionych na mapce, gdzie dynamicznie zmienia się jego wartość, więc trzeba bacznie zerkać, gdzie lepiej sprzedać, by wyjść na tym jak najlepiej. Nie ma tu wpływu na cenę właściwie nic, więc spokojnie można założyć, że rotować transportami trzeba co jakiś czas z lewej do prawy, z okazyjną przerwą kiedy jest impas i ceny ropy są takie se. Chyba, że czas na mapce nagli, bo każdy teren można orać ograniczoną ilość czasu, wtedy sprzedaje się wszystko jak leci.
Dynamizm rynku to jedna z niewielu przeszkadzajek na mapach, których po jednorazowym oraniu nie da się powtórzyć. Mówię o tym, bo czasem w ziemi można znaleźć diamenty, a te mogą zebrać jedynie wyszkolone krety zbieracze diamentów, których możecie jeszcze nie mieć. Jako przeszkadzajkę można też poczytać zasianie gruntu skałami, ale dopiero w terenach pustynnych. Tu bez specjalnego wiertła trzeba krążyć rurami w glebie, by w ogóle coś wydobyć. Tak późne wprowadzenie innego elementu rozgrywki to strzał w kolano dla Turmoil.
Strzał, bo choć wczesny dostęp już zapowiadał, ze to taki relaksator, nie spodziewałem się, że granie będzie przypominało drift nożem po maśle, gdzie można wszystkie levele nosem wciągnąć. Jasne, początkowo można się zapatrzeć i nie zauważyć, że olej tryska na lewo i prawa nieobsługiwany za małą liczbą wozów, ale wystarczy kilka ich doklikać i już, gotowe. Co z tego, że lecimy na jednym terenie przez rok czasu in-game jak nie ma cyklu ani dnia i nocy, ani warunków atmosferycznych uprzykrzających wykopki, nic, nada, zero. Na pustyni mogłyby kąsać grzechotniki koleżków z kijaszkami, ale jak możecie się domyśleć i tu nikt nie przeszkadza. To jedna z najbardziej pacyfistycznych i łagodzących zabaw na jakie możecie wpaść na Steamie, serio.
Niestety wiąże się z tym to, że przez brak suwaczka trudności Turmoil może się okazać strzałem jednorazowym, który wydrenuje Was szybciej niż armia wierteł z przebitek w Gliniarzu z Beverly Hills 2. Tu coś poklikacie, puścicie koniki, narysujecie trasy przebiegu kolejnych rur, ale zdecydowanie za mało się dzieje, by posiedzieć tu długo. Zresztą sama gra leci szybkim tempem i też stosunkowo szybko się kończy. Replaybility? Nie sądzę.
To wcale nie oznacza, że Turmoil jest jakiś fest beznadziejny, nie. Na pewno znajdzie swoją grupę odbiorców i Wam być może też się spodoba. Koniec końców brakło tu różnorodności, większej ilości wariantów zabawy. Dobre na chwilę, ukoi nerwy, wprowadzi zen, ale jakiegoś hardkoru nie z tej planety nie spodziewajcie się. Przyzwoite klikadełko na relaksie.
Podesłał developer.
I Drink Your Milkshake
@Redook
My milk is delicous
Nitek, ta gra pokazuje pazurki dopiero w expert mode, początek to spacerek ale głównie dlatego żeby zapoznać się z ogólną mechaniką przed zasadniczą rozgrywką. Poza tym tam jest jeszcze sporo smaczków do ogarnięcia na kolejnych hm, biomach 🙂