Strzeż się pociągu, czyli o graczu, który jeździł koleją

maladict dnia 18 lutego, 2022 o 18:56    8 

Musicie przyznać, że w grach o pociągach jest coś pociągającego.

I nie chodzi mi nawet o przemieszczanie się z punktu A do punktu B, choć są gry, które utylizują ten aspekt (Train Simulator), ale o przewożenie rozmaitych towarów i ludzi i zarabianie na tym gotówki, bo o tym chciałbym wam dziś opowiedzieć.

Zacznę może od serii Railroad Tycoon, wydanej przez Microprose, bo choć zapewne były jakieś wcześniejsze gry w tym temacie – wybaczcie, nie jestem historykiem, jestem zwykłym graczem, więc mogę się nie znać. Pierwsza gra z serii – (Sid Meier’s) Railroad Tycoon dawała nam możliwość stworzenia i rozbudowy sieci kolejowej a następnie transportowania nią rozmaitych rzeczy. W części drugiej dodano rzut izometryczny, rynek akcji i różne lokomotywy a o trzeciej opowiem wam coś więcej.

Poza widokiem 3D znacznie uprawniono warstwę ekonomiczną. Zarobek zależał teraz od od różnicy cen w poszczególnych miastach, która to różnica zależała od podaży i popytu, zarówno z zakładów produkcyjnych jak i ludności. Do tego dochodziły łańcuchy produkcyjne np. trzeba było przewieźć bawełnę do tkalni, a tkaninę stamtąd do szwalni, by móc zaopatrywać miasta i wioski w ubrania. W grze pojawili się pasażerowie i poczta do przewożenia, wraz z całą infrastrukturą (tawerny, hotele). By to usprawnić, ciężko zarobione pieniądze i jeszcze ciężej zaciągnięte kredyty (gdzie ilość gotówki i stopa oprocentowania zależała od naszej sytuacji finansowej i reputacji) wydawaliśmy na akcje (co dawało nam dywidendy); nowe, lepsze lokomotywy; rzeczone zakłady czy farmy. Każdy pociąg mógł przewozić rzeczy, które kazaliśmy mu przewozić lub też mogliśmy się zdać na AI. W miarę jak dane miasto otrzymywało pożądane towary, jego populacja rosła, co zwiększało zarówno popyt jak i ilość dostępnych pasażerów skłonnych płacić nam za bilet czy oczekiwać na przesiadkę w naszych hotelach. Ogólnie mówiąc miód na moje serce gracza-ekonomisty.

Tak jak w RRT3 uwielbiałem model ekonomiczny, tak nie cierpiałem kładzenia nowych torów. Rzecz to w grze nieodzowna, ale niezwykle frustrująca. Na równinach Środkowego Zachodu jeszcze było spoko, ale gdy w grze pojawiały się Appalachy lub Góry Skaliste sprawy zaczynały się komplikować. Ważną rzeczą bowiem w układaniu trakcji było jej nachylenie – zbyt duży kąt i nasz pociąg nie dawał rady. Jeden zły klik i cały tor szedł do kosza a zabawa zaczynała się od nowa.

Prawdopodobnie dlatego w kolejnej odsłonie – Sid Meier’s Railroads!, znacznie to uproszczono. Tory kładło się jednym pociągnięciem myszy – budynki się odsuwały, wzgórza wypłaszczały a doliny wypiętrzały. Z drugiej strony uproszczono także ekonomię i to już nie było ta sama zabawa. Dlatego postanowiłem czekać na coś lepszego. I to lepsze przyszło w formie Railway Empire od Kalypso. Choć i do tego podchodziłem ‘z pewną taką nieśmiałością’, bo Kalypso choć słynie ze swoich gier ekonomicznych, podpadło mi swoimi Grand Ages: Medieval. Ale wyszarpałem darmoszkę w Epic Store (Kalypso również słynie ze swoich cen), więc nie miałem innego wyjścia jak zagrać. I, powiem wam, nie jest źle.

Oczywiście w porównaniu z RRT3 są uproszczenia, tutaj Games Mind Studios niestety nie zawiodło. Więcej rzeczy jest zepchniętych na AI, która wbrew temu co goście z GMS myślą wcale nie jest taka super (no chyba, że zaliczymy do ‘super’ ‘super wkurzająca’), ale z torami poszło im całkiem nieźle. Dorzucono do ich budowy ważny feature ‘earthworks’, który choć podnosi cenę wybudowania, pozwala (a dokładniej, robi to automatycznie) na sypanie nasypów czy kopanie rowów pozwalających na kładzenie torów w miarę równo. Oczywiście jeżeli ktoś chce zaoszczędzić na robotach ziemnych może sobie linię nieco sprofilować, przesunąć ciut dalej od wzgórza, zbudować most w poprzek rzeki zamiast wzdłuż, ale wciąz jest to tylko kilka klików. Nie tak prosto jak w Railroads!, znacznie lepiej niż w Railroad Tycoon 3.

Z ekonomią już jest nieco gorzej. Chociaż zachowany jest generalny model – przewozimy towary z farm do fabryk i z fabryk do miast, transportujemy pasażerów i pocztę, niektóre rzeczy, nawet po kilkudziesięciu godzinach gry są dla mnie niejasne. Np. jak ustalane są ceny za przewóz. Z drugiej strony pozwala to skoncentrować się na przewożeniu rzeczy tam gdzie są potrzebne. Lub by być dokładniejszym tam gdzie AI uzna je za potrzebne. System załadunku pociągów również przeszedł uproszczenie i teraz mamy opcje ‘Pasażerowie i poczta, ‘Tylko towary’, ‘Dowolnie’ i ‘Ustaw ręcznie’. Tej ostatniej opcji jeszcze nie rozgryzłem i każda próba kończy się tym, że pociąg odjeżdża pusty. Trzeba więc kombinować. Jeśli chcemy, żeby nasze pociągi przewoziły tkaniny z Syracuse do Nowego Yorku (bo w NY mamy fabrykę ubrań) zamiast do Buffalo gdzie AI uznaje, że tkaniny są bardziej pożądane, możemy co prawda ustawić linii Syracuse-Buffalo ‘Tylko pasażerowie i poczta’, ale to jest trochę bez sensu, bo wtedy nie będzie ona wozić mięsa z Buffalo. Więc trzeba dorzucić kolejny pociąg Syr-NY, ale to oznacza, że musimy na tej trasie dołożyć drugą nitkę torów, co z kolei oznacza, że musimy przebudować tę boczną trasę dowożącą drewno, bo teraz musi mieć ona połączenie z obiema nitkami, bo ruch na nich przebiega w przeciwnych kierunkach żeby się pociągi nie blokowały, a żeby to zrobić trzeba wzdłuż linii postawić semafory (semafory są strasznie fajnym ficzerem w grze) a i tak się skończy, że jeden z pociągów będzie miał ‘random breakdown’, który zablokuje linię na kilka dni. Żeby zwiększyć reliability naszych lokomotyw musimy obsadzać je załogą (Maszynista, palacz, konduktor i strażnik), ale to nie takie hop siup, bo każdy nasz pracownik ma swoją osobowość i bywa że się nie polubią. Obsada pociągu to też fajny ficzer.

Ale powiedzmy, że działa to jakoś, pociągi odchodzą w miarę o czasie, więc pasażerowie są zadowoleni i chcą nimi jeździć. Za każdy kurs zarabiamy (choć nie wiadomo dlaczego taką a nie inną sumę), a zarobki poza rozbudową infrastruktury możemy na przykład rzucić w akcję, bo akcje konkurencji pozwalają nam zarabiać na dywidendach (choć nie wiadomo ile dokładnie). Nasz portfel, jak w poprzednich częściach, możemy wspomagać kredytami, których możemy wziąć tylko określoną ilość (ile dokładnie nie wiadomo) i jak już to mamy wszystko obcykane to możemy się zabrać za robienie samouczkowej kampanii. Gdy skończymy kampanię to mamy do wyboru dziesięć scenariuszy (i kilkanaście innych za paywallem), które się dzielą na ‘Medium’ (trudne) i ‘Hard’ (niemożliwe do wykonania). Podsumowując kupa radochy, mimo wytkniętych uproszczeń i niedociągnięć bawiłem się świetnie. A, odważe się przypuszczać, osoby bez odchylenia ekonomicznego jak ja mogą się bawić nawet jeszcze lepiej.

Skoro omówiliśmy grę, wydaną przez firmę nie wydającą normalnie gier w takim stylu, to chciałbym jeszcze wspomnieć o grze, która wygląda jak gry Kalypso ale została zrobiona i wydana przez kogo innego. Ta gra to Bounty Train, zrobioną przez Corbie Games, firmę tak małą, że nie tylko nie mają strony na Wikipedii, ale nie mają strony w ogóle, dla Daedalic Entertainment. A dlaczego tak wygląda? W Bounty Train tory mamy już poukładane, stacje ustawione, więc zostaje nam jeździć między nimi przewożąc towary. Jak we flagowcach Kalypso – Patrycjuszu czy Port Royale, tylko, że w wschodnich Stanach Zjednoczonych tuż przed wybuchem Wojny Secesyjnej. O grze pisał (i filmik nawet zrobił) swego czasu Nitek, więc nie chcąc się powtarzać wspomnę tylko o aspekcie ekonomicznym do którego Koń nie doszedł. Podobnie jak w ww. grach kasę zarabiamy kupując tanio i sprzedając drogo. Proste. W odróżnieniu od ww. gier gdzie musimy pamiętać gdzie dany towar jest szczególnie pożądany, w Bounty Train mamy dostęp (przez subskrypcję gazet) do aktualnych cen co pozwala nam lepiej planować podróże. Dodatkowym źródłem dochodu są oczywiście widziane na filmiku proste questy – przewieź dany towar z miasta A do miasta B. No może nie zawsze takie proste, bo czasem towaru jest ile, że część gotówki musimy przeznaczyć na rozbudowę naszego pociągu. Co też nie jest takie proste, bo więcej wagonów oznacza większą wagę co powoduje, że pociąg jedzie wolniej i zużywa więcej węgla a wzięcie więcej węgla na trasę oznacza większą wagę itd… Trzeba więc kombinować, czasem trzeba zostawić zbędny wagon w depocie, zainwestować w silniejszą lokomotywę lub podrasować tę już posiadaną, co też nie jest proste, bo i lokomotywa i wagony się z czasem zużywają i niszczeją i przychodzi taki moment, że trzeba nasz wysłużony skład oddać na złom.

Do tego dochodzi nam fabuła – musimy odnaleźć nasze rodzeństwo, zebrać większość akcji spółki kolejowej. Przy czym również musimy użerać się z czterema frakcjami – Północ, Południe, Indianie i Bandyci. Jeżeli nas lubią to możemy od nich kupować po preferencyjnych cenach, rzadziej na nas napadają i pomagają pchnąć fabułę do przodu. Jeżeli nie lubią – odwrotnie. Widziane w recce Nitka walki zdarzają się w pełnej grze znacznie rzadziej i osobiście mam do nich stosunek mieszany. Choć doceniam, że urozmaicają grę i oferują coś ekstra tym, którzy samo jeżdżenie z towarami po Wschodnim Wybrzeżu uznają za nudne i powtarzalne, to jakoś mnie do siebie nie przekonały. Ale ja należę do tych nielicznych, którzy wzbogacanie się na transporcie kolejowym znajdują interesującym i wciągającym. Jednym zdaniem podsumowania – taki uproszczony Patrycjusz, tylko że na torach.

Słowem podsumowania. Żadna z tych gier nie jest nowa (najnowszej – Railway Empire właśnie stuknęły cztery lata), ale żadna z niech się jeszcze nie zestarzała na tyle by odesłać ją do lamusa, choć podobno RRT3 ma kłopoty z nowszymi wersjami Windy. Każda z nich cieszy na swój sposób, akcentując bądź upraszczając poszczególne aspekty tych gier – ekonomię, logistykę czy warstwę fabularną. Zresztą, po prostu – pociągi.

Dodaj komentarz



8 myśli nt. „Strzeż się pociągu, czyli o graczu, który jeździł koleją

      1. Revant

        @maladict

        Może gdzieś kiedyś włączyłem, ale nie pamiętam nic a nic. Mam w głowie tylko jakieś fragmenty rozgrywki z yt lub screeny i przeczytane recki, ale nigdy nie podjąłem się tego wyzwania 😉 z gier ekonomicznych to głównie city buildery jak Zeus czy Faraon, choć kiedyś jeszcze grałem w coś co było oparte na stawianiu komunikacji miejskiej 😀

    1. aryman

      @Revant

      Mam tak samo 🙂 Ekonomia w grach, w których toczymy wojny – Tak! Ekonomia, w grach w których jest ekonomia – Nie!
      Jedyna (z opisywanych) gra, której spróbowałem to Bounty Train; ze względu na przygodowy element walk podczas napadów na pociągi. Kiedy jednak okazało się jak powtarzalny i nudny jest ten aspekt- nie miał już innej motywacji do kontynuacji gry. Mnie pociągi nie kręcą, ale to jest właśnie wspaniałe w grach – tylko gatunków, że dla każdego znajdzie się coś interesującego 🙂

  1. jodla

    Railway empire całkiem miodny jest, 120h prawie na liczniku, aczkolwiek rzeczywiście aspekt ekonomiczny troszkę zbyt płytki. Ceny za transport towarów chyba są niezależne od odległości, na jaką się je przewozi – najbardziej dochodowe linie towarowe dla mnie to te najkrótsze. Kolejne co mnie męczy, to to że najpierw na nic Cie nie stać, by po przekroczeniu pewnego punktu nie mieć co ze szmalem robić.
    Natomiast próby wymaksowania każdego scenariusza pewnym wyzwaniem są, w miłej oprawie więc i warto spróbować.

    Jeszcze w tym klimacie z nowszych pozycji sa Mashinky, trochę hobbystyczna jednoosobowa produkcja od której się szczerze mówiąc odbiłem – aczkolwiek już nie pamiętam dlaczego, a gra cały czas w rozwoju

  2. Yosh

    O wypraszam sobie – to wszystko było w JEDYNCE! (lokomotywy znałem na pamięć, bo zabezpieczenie pirackie kazało je znać)..

    Pamiętam jak czekałem na kryzys, żeby tanio tory położyć. Pamiętam jak miasto rosło w siłę bo coraz więcej pasażerów tam dojeżdżało (pojawiały się nowe domki – mega klimat, taki pośredni wpływ na rynek). Pamiętam jak puszczałem pociąg z górki żeby rekord prędkości pobić (gra była płaska jak cywilizacja, ale pola miały przypisane wysokości – bo tunel się dało położyć. Tak, koleje dostaw też były (przecież bez tego to nie ma klimatu)
    Dywidendy, wrogie przejęcia …. rozbudowa sieci hotelowej. Ta gra mnie nauczyła przewartościowania akcji (że może być ich więcej ale taniej jedna jak za drogo pójdą)

    Z Railroad Tycoon mam dokładnie jak z Cywilizacją …. no ok.. dwójka jest niby lepsza ale to to samo tylko więcej (coś jak puste open space gry dziś). Efekt jest taki, że w RRT3 grałem może pół godziny, w Transport Tycoon może z 10 (inne srodki transportu – błeeee), a w RT1…. myslę że mówimy o liczbie 3 cyfrowej 🙂

    Railroad Tycoon to moje dzieciństwo. Tata miał kolejkę TT więc no 🙂 – Dzięki za tekst, łezka w oku się kręci.

    (aż chyba dosbox pójdzie w ruch)

Powrót do artykułu