Spode łba. Czytanie cyberpunka.

bosman_plama dnia 6 sierpnia, 2013 o 8:30    15 

Podczas minionego Krakonu przy naszym nerdowskim stoliczku, nad 2PI (PIzza i PIwo) rozmawialiśmy o “My Little Pony” (monolog Ziuty) oraz o nowej powieści Cezarego Zbierzchowskiego pt. “Holocaust F”. Zachwycali się nią wszyscy, którzy mieli szczęście już ją przeczytać. Pozostali tylko patrzyli smutno i pytali: “Kiedy się to wreszcie ukaże?”. Przypomniałem sobie o niej gdy odpaliłem dziś (gdy to czytacie moje “dziś” to Wasze “wczoraj”) “Shadowrun Returns”. I gra i powieść to cyberpunk (z grubsza). Łączy je jeszcze coś – bardzo dużo literek.

Informacja, że w grze “Shadowrun Returns” więcej jest czytania niż strzelania powraca w większości recenzji. Niektórzy się na to zżymają, większość wydaje się jednak zadowolona. Pojawiają się nawet opinie, że opisy wnętrz i postaci lepiej budują klimat niż super wypasione dynamicznie obrazki 3D pozwalające wszystko zobaczyć. Nic dziwnego, tekst to narracja pozwalająca spojrzeć na świat oczami narratora. Informacja, że zastrzelony pies “przeniósł się do wielkiego psa w niebie” to znacznie więcej niż filmowe zbliżenie psiej głowy eksplodującej w zwolnionym tempie. Więcej, bo pokazuje pewien specyficzny sposób opowiadania o wymyślonym świecie i wprowadza gracza w konkretną, celowo wykreowaną przez twórców, atmosferę. To nie przypadek, że wielu graczy wciąż gra w gry tekstowe. Jasne, jest ich mniej więcej tylu, co blogerów z Jawnych Snów, niemniej tekstówki wciąż potrafią sprawiać frajdę.

To, co zabawne, to fakt, że cyberpunk opowiadający o wirtualnych światach najbliższej przyszłości najlepiej zdaje sobie radzić w tradycyjnej, literkowej formie snucia opowieści. Ile powstało cyberpunkowych filmów? “Johny Mnemonic”, “Dziwne dni” (wprawdzie w tym filmie nie ma komputerów, ale to jednak cyberpunk), “Matrix” i… dwie kolejne części “Matrixa”? Cyberpunkowych gier także zrobiono niewiele, a tę najnowszą głównie się czyta.

W literaturze cyberpunk trzyma się mocno, czego doskonałym przykładem jest właśnie najnowsza powieść Zbierzchowskiego. Jak na porządny cyberpunk przystało jest raczej posępna w treści i niewesoła w przekazie. To mogłoby zniechęcać, gdyby nie fakt, że została napisana znakomicie. Pod względem rozmachu wizji przypomina “Diamentowy wiek” Neala Stephensona. Sceny batalistyczne (blisko 1/4 powieści to opis oblężenia pewnej twierdzy) mogłyby zawstydzić wszystkie filmy Michaela Baya razem wzięte. A wszystko to, to zaledwie tło dla niewesołej, ale interesującej i zmuszającej do zastanowienia historii o człowieku i człowieczeństwie. W świecie, w którym przekaz P2P odbywa się bezpośrednio z mózgu do mózgu wirusy nie tylko infekują organizmy (i cyberorganizmy) ludzkie, ale też mogą przyczynić się do stworzenia quasireligii. Gdy bitwy toczą się równocześnie na poziomie “zwyczajnej” strzelaniny, wymiany wirusowych uderzeń w sieci i na poziomie subatomowym, a ludzie zdolni są zmieniać ciała i nigdy nie można być do końca pewnym kto w najbliższym otoczeniu jest prawdziwy, koniec świata stanowiący tło dla opisywanych wydarzeń to zaledwie jeden z elementów krajobrazu. Znaczący, ale nie jedyny i nie najistotniejszy dla mężczyzny, który stara się ocalić to, co pozostało z jego rodziny. Zbierzchowski nie ograniczył się do “zwyczajnego” cyberpunka. Podobnie jak u Stephensona (“Diamentowy wiek” ale i “Zamieć”) cyberpunk to jeden z elementów opisu rzeczywistości, której przedsmak możemy napotkać już dziś. “Holocaust F” to znakomita hard SF, niestety, pod wieloma względami dość prawdopodobna. Choćby dlatego, że jeśli nauczymy się wymieniać zawierające choćby i zapisy emocji pliki bezpośrednio między naszymi podpiętymi do sieci mózgami, z pewnością znajdzie się ktoś, kto postanowi te nasze emocje zawirusować. Niemniej jest to hard SF pisane językiem cyberpunku, który podbił literacką i komiksową (manga!) SF.

I gra “Shadowrun Returns” i powieść “Holocaust F” pokazują, że literki wciąż dobrze sobie radzą z opisywaniem zmyślonych światów. Choć cyberpunk lubi opiewać wizualizację danych do opowiadania o tym wciąż najlepszy jest tekst. Nawet komiks “Ghost in the shell” opakowany jest w całą masę przypisów i pod względem ilości znaków przypomina książkę. Możemy zachwycać się obrazami 3D, podniecać mangowymi cyberlalami i śpiewać hymny na cześć geniuszy grafiki komputerowej ale wyobraźni wciąż najlepiej służy stary, dobry tekst. A wyobraźnia to ciągle najlepszy wehikuł do zwiedzania wymyślonych światów.

“Holocaust F” swoją premierę będzie miał na najbliższym Polconie. Wybiera się ktoś?

(Obrazek pochodzi z komiksu o Poszukiwaniu Ptaka Czasu Le Tendre’a i Loisela. To od Loisela wypożyczyłem swój awatar. Szukałem komiksowego kadru, w którym rycerz Bragon patrzy spode łba, ale znalazłem tylko taki, na którym wrzeszczy. Uznałem, że też pasuje.)

 

 

Dodaj komentarz



15 myśli nt. „Spode łba. Czytanie cyberpunka.

  1. brum75 Czytelnik pierwszej klasy

    Oooo, po temacie wpisu wietrzę w komciach wielu szpeców od SF. To pozwólcie że zadam Wam, drodzy szpece pytanie 🙂
    Daaaaawno, dawno temu, będzie z 25 lat temu jechałem pociągiem. I znalazłem w tymże pociągu książkę. No, może bardziej broszurkę. AFAIK w formacie zbliżonym do A4, niegruba, wydanie prawdopodobnie KAW i okładka chyba ciemnogranatowa.
    Treść: raczej młodzieżowe opowiadanko z nutką SF: jakiś obóz (żeglarski? kojarzy mi się że z lektury wyniosłem znajomość słówka “rumpel”), jakieś dzieciaki które wlazły nie tam gdzie trzeba i jakieś osiedle nowoczesnych domów obracających się za słońcem 😉 oraz wind oznaczonych literką “L” (kolejna wiedza wyniesiona z lektury: winda po angielsku to lift).
    Coś komuś świta? Nie była to na pewno literatura wysokich lotów ale pamiętam że byłem zadowolony bo miałem dodatkową lekturę na długą podróż pociągiem…

    1. bosman_plama Autor tekstu

      @brum75

      Wydawało mi się, że 25 lat temu starałem się czytać absolutnie wszystko, co ukazywało się z etykietką: “fantastyka”, ale tego zupełnie nie mogę skojarzyć. Fakt, KAW wydawał powieści i zbiory opowiadań w formacie A4 i znowu – wydawało mi się, że czytałem wszystko, co się w tej serii ukazało.
      Pamiętasz coś z fabuły? Może to by pomogło?

      Przypomniała mi się jeszcze seria “Stało się jutro” Naszej Księgarni. Oni wydawali właśnie takie broszurowe książeczki. Może to coś od nich? Tutaj – http://baza.fantasta.pl/seria.php?id=25 jest cała seria z okładkami i opisami.

    2. Ziuta

      @brum75

      Kurczę, miałem tę książeczkę! Miałem i czytałem. Rzeczywiście była w formacie A4.
      Fabuła jest następująca: kilkoro młodzieży na obozie żeglarskim zauważa, że coś dziwnego dzieje się po drugiej stronie jeziora. Płetwonurkowie wychodzący na brzeg, jakieś światła za lasem. Płyną tam łódką i trafiają do automatycznego miasta. Latająca kolejka, domy obracające się do słońca, ubrania w sprayu i tym podobne cuda. Na końcu odnajdują ich budowniczowie miasteczka. Okazuje się, że to projekt miasta przyszłości, budowanego w tajemnicy przez naukowców z zaprzyjaźnionych państw,, a płetwonurkowie to byli imperialistyczni szpiedzy. Postaram się wieczorem poszukać książeczki. Może ocalała gdzieś w kanciapie.

      A co do samego tekstu Bosmana, to okazuje się, że cyberpunk jest odwrotnością steampunku, który wygrywa warstwę wizualną. Cospaly, gadżety, komiksy, arty.

        1. brum75 Czytelnik pierwszej klasy

          @brum75

          TADA.WAV!

          http://baza.fantasta.pl/ksiazka.php?id=3747 😀 Szczerze mówiąc okładki nie pamiętam (może miałem inne wydanie??) ale najprawdopodobniej to jest to. Okładka i tytuł wyjątkowo pasują do treści 🙂

          Edyta:
          http://www.bialykruk.com.pl/sklep/index.php?p21156,zagadka-drugiego-brzegu-andrzej-zimowski-wieslaw-porzycki
          Ze spisu treści wynika: to jest to.
          Kolejna zagadka młodości wyjaśniona. CSI:Gikz rozwiązało i ten problem. Bohater odchodzi w stronę zachodzącego słońca i zabiera się do roboty.

  2. shani

    A nie “Moje dzis to Wasze jutro” ? 🙂
    Bosman, podpisuje sie pod wszystkim co napisales. Dla mnie nadal fabula jest priorytetem,a nie grafika, baa, czasami nachodzi mnie i odpalam MUD`a Kuznie Dusz, w kotora przegralem wiekszosc szkoly sredniej 🙂 Klimat nie do opisania!

  3. MusialemToPowiedziec

    Prawdę mówiąc, bardziej niż na magię literek stawiam na to, że cyberpunk jest niszowym gatunkiem, a ilość pieniędzy jaką trzeba wydać na porządny film cyberpunkowy jest znacznie większy niż ta nisza.

    Dopóki nie powstanie jakieś 50 Twarzy Windows albo inny Harry “Com” Putter to można zapomnieć o wielkich filmach cyberpunkowych.

  4. maladict

    Do filmów cyberpunkowych doliczyłbym jeszcze Tron i Kosiarza umysłów oraz Nemesis, w którym może nie ma komputerów i jest przez większośc krytyków uważany za kupę, ale urzekł mnie atmosferą i ilością zużytej w filmie amunicji.

  5. Sekal

    Blade Runner, gdzie wspomnienie o Blade Runnerze? Dla mnie chyba nie było bardziej cyberpunkowego klimatu.
    Tron to sci-fi, nie cyberpunk.

    Klimat ostatnio sam sobie odświeżyłem, zerkając na starutki system Cyberpunk2020. O dziwo ciągle po modyfikacjach i innej mechanice mozna z niego wyciągnąć dobrą zabawę. Od jakiegoś roku bawię się w prowadzenie sesji właśnie w klimatach bliskiej przyszłości. To ze opis jest lepszy od zwykłego przedstawienia tego (przynajmniej w grach) to nie muszę wspominać.

    1. bosman_plama Autor tekstu

      @Sekal

      W Blade Runner stworzono scenografię, z której cyberpunk ściąga na całego do dziś. Poza tym jednak opowieść o łowcy zbuntowanych robotów może być równie dobrze zaliczona do “zwykłego” SF. Gdyby nie ta scenografia, na którą patrzymy zresztą także przez pryzmat tego, co było potem, mało kto by chyba pomyślał o zaliczeniu Blade Runner do cyberpunku.
      Ale oczywiście, granica jest płynna. Zwłaszcza dziś, gdy język cyberpunku stał się jednym z języków opisu świata w SF.

Powrót do artykułu