Dawno, dawno temu, panoszyły się RTSy niemiłosiernie, a kolejne odsłony z tego niegdyś popularnego gatunku zalewały rynek z częstotliwością dzisiejszych shooterów. Gdzieś obok tuzów jak Age of Empires czy Warcraft wynurzył się ze starożytności Age of Mythology. Wówczas zrobił mi bardzo dobrze.
Klasyczny RTS do szpiku kości, rozbudowana kampania i nietuzinkowe zastosowanie mitologicznych stworów. Tu cyklopek, tam kraken i zastępy prężnie motających z łuku centaurów. Niekiepska sprawa, która niegdyś podbiła me serce. Do tego wszystkiego 3D, wszystko w 3D, to się w głowie nie mieściło. Minęło dwanaście lat. Age of Mythology zakopane zostało pod warstwą dobrych wspomnień, hajs przestał się kręcić. Obudzić trzeba potwora.
Stare nowe nadal stare, ale nowe
Jakoś przed Age of Mythology przetoczyła się fala internetowej nienawiści przez dziwaczne odświeżanie starszego brata AOM – Age of Empires 2 co to wyszedł w wersji haj def. Chyba niespecjalnie zawojowali tym świat, bo i nie pamiętam hajpu, ani jakichś specjalnych emocji towarzyszącym kolejnej premierze odgrzanego dania. Zresztą ta sama sprawa jest w przypadku mitologicznych potyczek. Dziwnie cicho. Tam internety wytargałay za uszy przez fakt, że to niby modzik od wysokiej rozdzielczości. To siup, zobaczmy co tam nachachmęcili tym razem.
Pompa z wodotryskiem, wow! Szkoda tylko, że większość fikołków czeka na Wasze oczy w trybie multi bądź potyczek. Podczas normalnej kampanii i misji nierzadko trwających dobre pół godziny, chociażby takiego cyklu dnia i nocy ze świecą szukać. To samo w przypadku tych innych, dobrych, nowych, lepszych rzeczy. Są jakoś niezauważalne. Coś tam sobie błyska od ogniska, woda niby fajnie faluje, ale ryby pod nią są już kwadratowe i rozmyte filtrem low res +30. Fakt, wszystko działa płynnie, wysokie rozdziałki podpakowane pod nasze małe blaszane pudełka, ale to z grubsza tyle. Nie wymieniono tu kanciastych modeli jednostek czy bitmapowych liści drzew, których korony przypominają rozpaćkany szpinak z zeszłej niedzieli. Cała gleba wygląda jak szpitalny zestaw obiadowy. Jest nieciekawie wizualnie, nie robi i kropka, acz zmusza do użycia wyobraźni maskującej wszelkie pasztety ekranowe. Zupełnie tak jak kiedyś, a kiedyś było lepiej, c’nie. Nie wszystkim to będzie pasować, ba, dla niektórych to będzie nie do przejścia, wiadomo.
Co z tego, że nie wygląda. Gra się, śmieszna sprawa. Nastawiłem się trochę na napawanie się fajoskim nowym wszystkim lub chociaż częścią wymienionych rzeczy, czego oczywiście nie dostałem, stąd odczuwalny lekki zawód w głębi duszy. Kotlet podgrzany, w dodatku przyprawiony wszystkimi archaizmami zeszłej ery, co zależy już od indywidualnego widzi mi się. Farmienie surowców, polowanie na jelonki, obudowywanie się w armię stworzoną z unikalnych jednostek, których ze świecą w innych grach szukać. Chimery, mantykkory, hydry, kolosy czy minetaury, ARRRR! Wszystkko podzielone na kilka nacji z odpowiednimi dla nich kreaturami. I te podjazdy krakena spragnionego mięsa naszych marynarzy. Nie wypada także nie wspomnieć o momentach największej spiny, kiedy całe to mitologiczne towarzystwo ściera się na mapie i rozrzuca mniejsze jednostki po okolicznych lasach, kładąc do ziemi drzewa nieopacznie kolidujące z trajektorią lotu delikwenta. Takie rzeczy były już w 2002, zapomniałem. Jakże się zdziwiłem kiedy mój cyklop machnął młotem przerzedzając oddziały przeciwnika, ale także florę, ułatwiając i przyspieszając gromadzenie drewna przez podwładnych. Nostalgiczny grind po wspomnieniach nad wyraz udany.
Warto nadmienić, że wydanie odświeżone, Extended Edition, składa się z wersji podstawowej AOM, ale także dodatku Titans. Mini dodatek Golden Gift także nie został pomięty. Nie wiem czy się orientujesz, ale to przeszło czterdzieści misji do rozpykania, a na deser multi, którego nieopacznie odpaliłem i z Olimpu łypnęło na mnie dość sporo aktywnych graczy. Uciekłem.
W podstawce czekają nas te same zadania co kiedyś, żonglujące rozgrywką, skutecznie podtrzymując naszą uwagę. Tu się bronimy przed nieśmiałymi wojakami oponentów, innym razem pomykamy po mieście uprzednio wychodząc z konia Trojańskiego. Temperaturę na chwile podgrzeją misje, gdzie pozbawieni bazy, będziemy przepychać się z adwersarzami tuż na progu ich umocnień czy mikro zarządzanie kilkoma wioskami jednocześnie. Te standardowe misje, kiedy rozbudowujemy się płyną własnym, raczej niespiesznym tempem.
Trzeba AOM oddać, że kampania w dalszym ciągu jest świetna, mimo że głosy bohaterów słyszane w scenkach brzmią niedorzecznie. Jak znad kufelka piwa. Niemniej jednak różnorodność powierzanych zadań się chwali. Co moment coś innego. Niestety łyżką dziegciu w całej marynacie jest niezwykle tępe AI, sprowadzające się do wykonywania oskryptowanych akcji bez większego pomyślunku, przez co lecimy większość czasu jak ciepły nóż w masełko. Wisienka wieńcząca tort archaicznych rozwiązań, ale nie spodziewałem się, że będzie inaczej. Inaczej sprawy się mają we wszelkich pojedynkach poza kampanią, skirmish, gdzie AI potrafi krwi napsuć zdrowo. W normalnej rozgrywce odbywa się to dość sztampowo – mieczem i butem od czasu do czasu witać będziecie zbłąkane jednostki wroga mordujące wieśniaków zbierających jeden z czterech surowców z utęsknieniem wyczekując momenty spuszczenia ze smyczy całego wachlarza jednostek na osadę wroga. Zgliszcza, zgliszcza, wszystko zgliszcza. W przypadkach odczuwania zbyniego komfortu warto przykręcić srubę poziomu trudności. Nie wiem jednak czy przywary gatunku RTS powinno się czepiać. Raczej namaścić sam fakt.
A pamiętacie jak fajnie się patrzyło na pracę naszych minionów, wieśniaków, kiedy w pocie czoła motali się z kilofami, ścinali drzewa i chadzali na polowanie? Element sielanki, kiedy jest moment oddechu, bo brakuje nam ileś tam konkretnego surowca do przeskoku technologicznego dalej bawi. Choć przynudza jak nigdy dotąd. Przeskok to niezwykle ważna rzecz, bowiem wtedy możemy wybrać Boga, którego będziemy czcić w danej erze, a to z kolei da nam odmienne jednostki, ale także boskie moce, które przyjdzie nam spożytkować. Raz i tylko raz. Teoretycznie zapewnia to świeżość każdorazowego przejścia danej misji poprzez kilka ścieżek rozwoju, praktycznie nie miałem okazji testować tych różnic należycie, a nie pamiętam już co robiłem te 12 lat temu i jak wówczas grę kończyłem. Dobry dodatek do palety wszelkich możliwości.
Jestem rozdarty Age of Mythology. Z jednej strony bawię się kampanią jak to byłło kiedyś, z drugiej, po remake’u czy tam kolejnym wydaniu czegokolwiek, spodziewałbym się czegoś więcej niż nieznacznego tweaku graficznego, prawie niezauważalnego i majstrowania z rozdzielczością. Dla jednego gracza roboty tu w bród, a żyjący multiplayer powinien przysporzyć Wam jeszcze raz tych samych emocji co kiedyś. Opieszałość twórców otrzymuje złotego siusiaka lenistwa, ale gdzie dev nie może tam modera pośle. Obecnie Steam Workshop pęcznieje z każdym dniem od upiększaczy i twistów wizualnych. Choć nie do końca zgadzam się z takim obrotem spraw, tak fakt cieszy. Można zmodyfikować rzeczy od tekstur na GUI skończywszy, a i jeszcze więcej scenariuszy do rozegrania czy nowych map tam znajdziecie.
W całym swym jestestwie Age of Mythology nie jest dla każdego, a nawet jeśli już, to i tak nie za kwotę, którą sobie życzą. 27,99€ to zaporowy pieróg za tak słabo podgrzane danie sprzed dekady. Tylko i wyłącznie po promocji i pod warunkiem, że klasyczność tego tytułu będzie dla Ciebie atutem, nie wadą. Wtedy są szanse, że AOM rozkocha Cię w sobie na nowo, bo gra się w dalszym ciągu fajosko, tylko odświeżenie wyszło tak se. Spodziewałem się więcej dobra.
Niech teraz ktoś weźmie i pyknie pędzlem renowacji Emperor: Battle of Dune, bo czemu nie.
Grę dostarczył wydawca.
Śmiesznie wyszedł moment zakończenia, kiedy słychać z poprzednich LG “Właśnie gra się powiesiła”. 🙂
Sentymentalność mode on ^_^ fajna recka i dzięki za hicior “kanciastość” 😉
@Nitek
[tu coś było, ale się zmyło]
@ja – o matko, zabrzmiałem jak stara nauczycielka od polskiego!
@sunrrrise
To co robi Nitek nazywamy stylem, to co robisz Ty nazywamy czepiactwem.:P
@maladict
Ja tylko niosę pomoc!
@sunrrrise
Zabrzmiałeś jak pan Gluj, który uczył mnie polskiego gdzieś w podstawówce i wezwał moich rodziców jak napisałem wypracowanie o ulubionym filmie, a wówczas było to Maximum Overdrive na podstawie opowiadania Kinga.
Nie lubiliśmy się.
😉
Styl Nitka jest jak chedozenie Geralta. Nie ma Nitka bez charakterystycznego jezyka, nie ma Geralta bez miecza na wierzchu 😀
@bogucek
Styl stylem, ale są dwie rzeczy, które pojawiają się czasami za często: błędy w tekstach i wymuszony śmiech w filmikach. Reszta jest spoko. 🙂
@Goblin_Wizard
Czepiacie sie. Lubie przy sniadaniu posluchac luznych gatek. Duzo pozytywnej energii. A ze bledy sie zdarzaja, nikt tutaj o pulicera nie walczy. Nitek odstawia taka dobra robote, 90% newsow jest jego, to oczywiste, ze nie kazdy bedzie najlepszy na swiecie. A na gikza wchodze wlasnie po to, a nie by smarowac klate profesjonalnym dziennikarstwem 🙂
Czyżby Angila też za burtą? Dobry ten mundial 🙂 Pyszności …
Znaczy się, że warto nabyć drogą kupna i poznać? Gdyż nie znałem – tytuł wyszedł w moich czarnych wiekach, kiedy grałem tylko w multitekstówki online 🙂