Overcooked – rozgotowana recenzja

aihS dnia 3 sierpnia, 2016 o 14:41    1 

Bezsprzecznie najsmaczniejszą porażką kulinarną jest zakalec, a jeżeli ktoś myśli inaczej nie zasługuje na nazywanie go człowiekiem. Co prawda w Overcooked nie pieczemy a gotujemy, ale zespołowo więc potencjał na rozluźniające party game wydawał się wysoki. Czy Overcooked wyszło al dente czy się paskudnie rozgotowało? Skosztujmy.

O Overcooked pisał i nagrywał je już Nitek więc jeżeli wolicie końskie kłapanie paszczą przy akompaniamencie śmichów-chichów Bei to gorąco polecam materiał Overcooked – gdzie kucharki cztery.

Proste przepisy są najlepsze tak w kuchni jak i w robieniu gier dlatego też od samego włączenia Overcooked byłem dobrej myśli gdyż gra posiada sterowanie rozpisane na całe dwa guziki (plus poruszanie się). Ciekawostką jest, że twórcy przewidzieli również możliwość gry we dwie osoby na jednym (JEDNYM!) padzie. Szał i dobre wibracje już na starcie, a ślinka zaczyna ciec.

Overcooked nie jest zdecydowanie pozycją dla jednego gracza – chyba, że ktoś potrafi grać za dwoje na jednym kontrolerze. Zez rozbieżny wskazany. Oczywiście przy odrobinie wprawy da się ukończyć wszystkie etapy z maksymalną oceną, ale o biciu jakichkolwiek rekordów nie może być mowy. W dobie gier bez kampanii, na ciebie patrzę Battlefroncie, dziwić może fakt, iż Overcooked takową posiada. Fabuła może nie powala, ale jest i stanowi śmieszne tło dla naszych kulinarnych zmagań.

Earthquake_Screen_11012016

W grze wcielamy się, my i każdy inny gracz, w kucharza i cóż, pichcimy sobie. Dokładniej rzecz biorąc przenosimy składniki, poddajemy je obróbce mechanicznej i dopiero na koniec cieplnej. Brzmi banalnie, ale robimy to na czas, a zamówienia składane przez klientów są całkowicie losowe. W każdym etapie mamy również do czynienia z innym rozkładem kuchni więc zapanowanie nad całą logistyką w grupie graczy prowadzi do wielu śmiesznych sytuacji. Dochodzi również kwestia tyrania na zmywaku czyli A u Nas na Wyspach Simulator 2016 oraz przypalania potraw, które prowadzi do pożarów, a te ktoś przecież ugasić musi. We wszystkich etapach mamy limit czasowy, raczej krótszy niż dłuższy więc rozgrywka jest dynamiczna i partie nie rozwlekają się nadmiernie. W grupie imprezujących osób takie oderwanie na 2-3 minuty sprawdzi się znakomicie nie zniechęcając równocześnie do powtórek, które będą częste. Każdy etap trzeba wpierw poznać o ile zależy nam na wykręcaniu jakichkolwiek wyników. Wydaje się to być znakomitym przepisem na wyluzowane party game i tak w istocie jest.

Boat_Screen_11012016-1

Niestety są i aspekty Overcooked, które ani mi ani mojej partnerce do coopa nie przypadły do gustu. Twórcy postanowili swoją produkcję udziwnić dodając różnego rodzaju utrudnienia w postaci zmieniających się w trakcie rozgrywki rozkładów planszy np przesuwające się blaty kuchni umieszczonej na pokładzie pirackiego okrętu czy wypiętrzająca się część pomieszczenia – prawdopodobnie przez trzęsienie ziemii. Przy pierwszym zetknięciu wywołuje to uśmiech, ale z każdym kolejnym tego typu etapem staje się męczące i zniechęca do gry. Przynajmniej nas zniechęcało aż w końcu irytacja osiągnęła poziom krytyczny i już nie mieliśmy ochoty grać dalej.

FoodTruck_Screen_11012016

Rozumiem czemu te wariacje znalazły się w grze, ale myślę, że można było poszukać innych mniej frustrujących rozwiązań na urozmaicenie rozgrywki np pożary nie tylko po przypaleniu potrawy, zepsute składniki, psucie się sprzętu, tłuczenie zastawy itp. Zabawy z rozkładem planszy zostawiłbym jednak do jakiegoś dodatkowego trybu wyzwań.

Reasumując Overcooked jest świetnym tytułem do zabawy w kilka osób, najlepiej pod wpływem wszelkiego rodzaju substancji rozluźniających (może poza Pavulonem), i o ile nie zniechęcą was wspomniane wyżej rozwiązania będziecie razem ze znajomymi chętnie do niego wracać.

Osobiście liczyłem na więcej (lub raczej inaczej) – trzy na pięć.

Gra testowana w wersji PS4 i XBOX ONE.
Grę do recenzji dostarczył wydawca.
Grafiki pochodzą z materiałów prasowych.

Dodaj komentarz



Jedna myśl nt. „Overcooked – rozgotowana recenzja

Powrót do artykułu