Elementarne braki, Watsonie – Crimes and Punishments: Sherlock Holmes

Nitek dnia 30 września, 2014 o 11:21    25 

Sześć spraw, dwudziestu sześciu podejrzanych, nieugięty detektyw i jego wierny asystent oraz pies. W imieniu dobra szlachetnego ukażą ich wszystkich. No, przynajmniej tych odpowiedzialnych.  Być może.

Przyglądając się hajpowi ostatecznemu (zwiastun premierowy) i tym trochę wcześniejszym (tyle ich było!), człowiek położyć ręce na Sherlocku chciał już zaraz, teraz, natychmiast, w tym momencie. Nie widzieliście? Nie szukajcie, bo dużo tam treści niewłaściwych, spoilerowych. Dużo tam też walenia w pręta, ale po kolei.

Sherlock 2014-09-22 12-49-15-597

 W Crimes and Punishments, w odróżnieniu do poprzednich gier z Holmesem w roli głównej, do czynienia będziemy mieli nie z jedną rozwleczoną na całą grę sprawą, a sześcioma. Przypadki to dość dziwne i odmienne od siebie, tak zdawać się je łączyć jedno. Obecność co najmniej jednego zimnego ciała i kilku osbositości. Wszyscy są podejrzani, tylko jedna osoba winna. Przez wzgląd na taką segmentacje i brak ciągłości fabularnej między sprawami, całą grę można łyknąć ciągiem czy też danie potraktować jako pomniejsze elementy składowe i siorbać epizodycznie, do wieczornej herbatki. Oba sposoby dobre, ten drugi trochę bardziej, bo odcinki nie są związane między sobą. Niestety, czy to biorąc pod uwagę wariant pierwszy, czy drugi, zdecydowanie za szybko kurtyna tajemniczości opadnie, a tango dziwnych decyzji projektowych rozpocznie swój pierwszy krok.

Sherlock 2014-09-23 12-47-07-609

Być może przez fakt, że poprzednie Sherlocki nie były tytułami przystępnymi dla każdego, tym razem zdecydowano obniżyć poprzeczkę niemal w każdym aspekcie, a samą rozgrywkę ujednolicić jak tylko było to możliwe. Ot, przyjmujemy zlecenie i ciśniemy dorożką express do miejsca docelowego. Tam z bystrym okiem łypiącym spod byka, szwendamy się po pustych scenografiach, rzuca się ten fakt w oczy szczególnie mocno jeśli porównać to z bullshotami puszczanymi przed nasze oczy jeszcze przed premierą z tętniącymi życiem miejscówkami, wyklikując aktywne przedmioty. Po trochu podobało mi się zastosowanie niemego przekazu, że już coś wymaksowaliśmy, że wszystko dotknęliśmy co było do dotknięcia, że wypytaliśmy o wszystko wszystkich, przez wykreślenie celów w naszym notatniku tudzież zaznaczeniu na zielono ne tu se ne da nic więcej. Wyeliminowało to błądzenie w lokacjach na zasadzie, a co by tu jeszcze zmajstrować, a może to się da, a może tamto. Jak się okazuje to zaledwie małe piwo uproszczeń jakie czekają Was na drodze do sławy i hajsiwa za rozwiązanie wszelkich kuglarskich sztuczek zastosowanych do zbicia z tropu nierozłącznego duetu.

Jeszcze w pierwszej sprawie te elementy tak nie drażnią. Tylko przez to, że myślałem, iż są częścią interaktywnego samouczka z naszym udziałem. Tu naciśnij to, żeby włączyć intuicję niuchacza śladów niewidocznych dla innych, tam naciśnij to, żeby włączyć wyobraźnie i za jej pomocą zrekonstruować w głowie ciąg przeszłych zdarzeń. Szybko okazuje się, że cała gra jest samouczkiem, niestety, bez trybu dla wyjadaczy gatunku. Nieważne jak daleko będziecie, nigdy nie pozwoli Wam rozwinąć skrzydeł, nigdy nie pozwoli Wam odczuć satysfakcji płynącej z rozwiązania zagadek czy siermiężnej myślówy, nigdy nie będziecie 100% Sherlockiem, bo wszystko jest widoczne jak na dłoni. Idziesz do miejsca A, zerkasz w notatnik, zbadaj miejsce A. Zaczyna się szwendanie do momentu, aż pojawi się komunikat, że już nie trzeba, że to wszystko. Nigdy nie poczujecie się tu zagubieni, nie ma kiedy móżdżyć co dalej, nie ma chwili na pomyślunek. L.A. Noire dwa razy bardziej. Takie Call of Duty przygodówek, kurde bele. Pozbieraj dowody, pogadaj, oskarżaj. A obiecywali złote góry.

Sherlock 2014-09-23 06-26-16-178

Po uzbieraniu odpowiedniej ilości fantów, ni z gruchy ni z pietruchy wyskakuje powiadomienie, że możemy dedukować. Jeszcze nigdy tak bardzo się nie zawiodłem na tak znakomicie zapowiadającym się ficzerze. Mamy dowody, jest zagwozdka. Na mapie umysłu wszech wiedzącego dobieramy dwa fakty, bez możliwości pomyłki, bez możliwości dobrania nieodpowiednich, bez konsekwencji. Odpowiednio sparowane, wykształcają na ekranie neuron z zalążkiem myśli, jak np. że kot miał motyw by zjeść psa, bo ten zajmuał mu kość. Czasami jedna myśl ma dwa warianty, jak powyższa, kiedy nagromadzimy więcej dowodów, co w efekcie daje nam jeszcze jedną opcje – kot zjadł psa przypadkowo, bo mleko spadło od zawietrznej. Naszym zadaniem jest tak dobierać myśli, by uknuć kompletną teorię. Tu także gra nam pomaga, na żywo informując, że to jednak nie pasuje, tamto też, więc klikamy i zmieniamy, aż zaskoczy. Wszystko po to, by we wniosku końcowym rzucić komuś oskarżenie prosto w twarz. Fajnie zobrazowany proces dedukcji Holmesowej, ale samo rozgrywanie było dość uciążliwym elementem, choć czasem jarałem się, że mam nowe poszlaki, fakt.

Dobre połączenie strzępków informacji owocuje mniej więcej dokładną opisówką kogo i dlaczego zaraz usadzimy. Lub nie. Możemy wybrać czy chcemy kogoś uchronić przed batem sprawiedliwości czy może wiązać mu stryczek. Tu radzę pilnować się, bowiem co się stało nie może się odstać. Niestety może. Po dokonanym wyborze, oglądamy finał sprawy, by na końcu potwierdzić czy chcemy, by tak właśnie się skończyła, lub… możemy wybrać inny efekt końcowy. Bez sensu.

Lepiej jednak tak, niż przechodzić całą sprawę od samego początku, zbierając ten sam materiał dowodowy, by kliknąć B zamiast A. Zresztą same oskarżanie to także śliska sprawa, bo raz zdarzyło mi się z czapy oskarżyć kogoś, przy połowie zebranych rzeczy związanych ze sprawą. Kiepski wybór, ale co zrobić, taka była moja historia. Niestety to także uwidoczniło brak większych różnic pomiędzy wsadzaniem niewinnych, a winnych do paki. Kiedy zdarzy nam się kogoś oszczędzić, winnego, dostaniemy list z podziękowaniem, ke? Kiedy wsadzimy niewinnego, nic się nie stanie. Ciche hejty w celi, które nie dotrą do naszych uszu. Zobaczymy sprawę rozwiązaną, podświetlaną na czerwono, nie na zielono. Nie o takie zróżnicowanie przebiegu zdarzeń nic nie robiłem, bo nagle okazuje się, że chodzi tylko o acziwki. Sześć razy zagadaj bezbłędnie, ogarnij człenia, ocal tego, tamtego, pyknij 45 mini gierek bez skipowania.

Sherlock 2014-09-22 23-09-34-733

 Apogeum tęsknoty za hard mode wywołały dialogi podczas których nierzadko można wybrać lub zaskoczyć osobę rzeczą wysnutą z obserwacji, tudzież dzięki intuicji. Z dostępnego drzewka trzeba trafić prawidłową odpowiedź. Jedną, jedyną. I pisząc trzeba, mam na myśli bezwzględne trzeba, gdyż nieprawidłowy wybór objawia się napisem na ekranie, proszącym o wybranie właściwej odpowiedzi i wraca nas do drzewka wyboru. Plażo, proszę. Gdzie złe wybory, gdzie inne ścieżki, no gdzie? W innej grze.

Zastanawiacie się pewnie, że mini gierki są ekscytujące, moczą majtki, szarpią nerwy, nie. Są proste jak but, a po piętnastu sekundach pół prawego górnego rogu bezczelnie zajmuje zmapowany przycisk odpowiadający za przeskoczenie nieskomplikowanych łamigłówek. Co jest kurde. To zbierane przedmioty, na pewno one sprawią nam kłopoty. Można coś wykminić, można coś przegapić, na pewno gdzieś poziom trudności został położony. Owszem, poza grą. Przedmioty są na tyle opisane, że przy wszystkich znajdziemy dokładne oznaczenie co powinniśmy z nimi zrobić. Tu analiza, tam gdzieś użyć, o to zapytać, tego poszukać w encyklopedii, odetnijcie tą cholerną pępowinę! A przegapić się nie da, wspominałem. Gra na bieżąco wymazuje wymaksowane miejscówki, więc automatycznie wiesz, że coś tam jest. Zatem chodzisz i szukasz, aż zniknie z listy, bo masz świadomość, że jeszcze gdzieś, coś. Same śledztwa pachną schematycznością. Zbieranie materiału dowodowego, dialogi, dedukcja, czasem jakiś eksperyment na bezgłowych prosiakach, czasem zagłębimy się w jegomościa bardziej niż ustawa przewiduje, oskarżenie, następny! W sumie wszystko się zgadza, praca detektywa. Śmiało można rzec, że jeśli L.A. Noire nie spasiło, tak i tutaj możesz trafić na zgniłe jabłko.

Sherlock 2014-09-28 19-45-45-953

A jednak doprowadziłem rzecz do końca bawiąc się w miarę dobrze (dwanaście godzin mniej więcej). Czasy solucji na kolanach to nie te czasy i choć doskwierało mi wyciąganie do mnie ręki na każdym kroku, oddałem się z błogością szperaniu po ładnie wyrzeźbionych miejscówkach. Zawieszki zaliczyłem dwie, przy jakichś mini gierkach, ale nic ponad to. Bez problemu odnajdą się tutaj nowicjusze gatunku, którzy bez spiny będą mogli spróbować wcielić się w najbystrzejszy umysł brytyjskich organów ścigania, a wyjadacze, cóż, tu może być gorzej. Niźli Sherlock, poczują się raczej jak jego przydupas, któremu wszystko trzeba wskazać palcem. Że ja, kurna nie dam rady? Szkoda, bo sprawy do wydedukowania całkiem fajne. Tym bardziej boli.

emma_stone (1)

 W ogóle tytuł, taki sado maso.

Gra od producenta.

mokrtaTrawa: pytanie: czytałeś książki i opowiadania z Sherlockiem?

Nitek: Dawno temu i ledwo parę, czemu?

mokraTrawa: gdybyś znał to wynudziłbyś się jak mops podczas gry :) nie dość że gra banalna to wiedziałbyś co się stanie już na początku sprawy :)

Dodaj komentarz



25 myśli nt. „Elementarne braki, Watsonie – Crimes and Punishments: Sherlock Holmes

  1. MusialemToPowiedziec

    Ktoś tu najwyraźniej nie oglądał nowych Sherlocków, gdzie widać jak mu napisy rozwiązujące sprawy latają przed oczami – a twórcy najwyraźniej tak i tym się inspirowali 😛

    Ale szkoda, że złe rozwiązania nic nie zmieniają. Dobrze że się nie nahajpiłem, bo by był 🙁 . A tak jest 😐

    1. Nitek Autor tekstu De Kuń

      @MusialemToPowiedziec

      ed. Haha, ale to mi nie przeszkadza, jak w Ethanie (tzn. tam też nie przeszkadza). Przeszkadzają powiadomienia jak w tutorialu. Wciśnij intuicję w tym momencie, wciśnij wyobraźnie w tym momencie, przedmiot do użycia, do analizy, do zapytania kogoś. Wszystko jest wyłożone przez całą grę tak byś broń boże nie mógł się pomylić i zaciąć. Bez przesady. Inne przygodówki znakomicie sobie z tym radzą dodając hinty na życzenie. Tutaj wygląda to tak jakby ktoś podczas programowania zapomniał w ogóle ich wyłączyć. I to jest maksymalnie słabe.

      ed. a zobacz na luźne, 3:40 co się dzieje podczas rozmów gdzie masz wybór

      1. mokraTrawa

        @Nitek

        no traktowanie jak ułomnego dziecka z paraliżem mózgu wkurza niemiłosiernie, skoro chcieli coś takiego zrobić to mogli już ciachnąć na styl walking dead, czy wilka, a nie udawać że są przygodówką. Innowacje są fajne (ten ekran dedukcji z “możliwością” wyboru winnego itd), tylko do cholery jak gra traktuje Cię jak debila to wkurzają a nie sprawiają przyjemność.

        szczerze to bym tej części nie polecił fanom sherlocka i przygodówek

  2. gc_reader

    W kwestii detektywów…
    Gram wieczorami w L.A. Noire.
    “Wciągło” jak bagno. Aż wieczora czekam z utęsknieniem.
    W Media zakupiłem 1 sezon Sherlocka.
    Twój wpis Nitku upewnia mnie w tezie, że jesień sprzyja takim detektywistycznym tematom…
    Jeszcze Agatę Christi zacznę czytać, a do pracy zacznę chodzić z fajką w ustach…

  3. mokraTrawa

    Okazuje się że dwie pierwsze sprawy są na podstawie książek i trzeba się przemęczyć przez nie, a później są autorskie, tak więc nie ma tragedii, to może skończę grę, bo po drugiej sprawie wrzuciłem do zakładki “na stos z tym dziadostwem”

  4. emperorkaligula

    Właśnie skończyłem. Pierwszy Sherlock jakiego ograłem. Jestem rozczarowany. Zagadki sprowadzają się do jakiś debilizmów a’la ruszaj dzwigniami, ułóż kamyczki na na 3 wagach, zmieszaj miksturkę w jedynej słusznej kolejności czy otwieraj zamki. Wszystkie zagadki logiczne nie mają nic wspólnego ze scenariuszem – dodane by wydłużyć czas gry. Naprawdę byłem wdzięczny za “pomiń zagadkę” bo ja tu chce dobre detektywistyczne story, a nie układanie klocków czy kręcenie zamkiem. W grze prawie nie ma klasycznego “weź przedmiot i użyj by coś się stało” 🙁 Dialogów i badania przedmiotów jak na lekarstwo. Przesłuchania żałośnie krótkie i urwane. Jak już kogoś o coś podejrzewamy to Sherlock nie drąży tematu. No i zmarnowany potencjał tej całej dedukcji. Gra nas informuje, kiedy zebraliśmy wszystkie wskazówki – a gdy to zrobimy to sytuacja jest prawie zawsze jasna (kto winny). Czyli analogicznie: jak nie masz wszystkiego zebranego, a możesz kogoś skazać to jest to lipa…

    Teraz czas na vs Jack the Ripper. Ale już mam wątpliwości czy to jest seria dla mnie. Za dużo zagadek oderwanych od fabuły, za mało dialogów i używania/badania przedmiotów… no i gra jest wyprana z emocji kompletnie. Chyba wolę rozwiązania z Phoenixa Wrighta gdzie często znamy przestępce od samego początku, ale żeby go skazać trzeba się fest nakombinować z przedmiotami/śledztwem i dialogami – bo oskarżony próbuje się wyłgać. A tu słowo Sherlocka jest prawem nawet jak się myli :/

Powrót do artykułu