Nostalgiczny przegląd retro-prasy

brum75 dnia 1 sierpnia, 2014 o 13:00    53 

Wszystko zaczęło się od pewnego upalnego dnia. Dnia tak upalnego, że zalegałem w domu, w stroju mocno niekompletnem i nie bardzo chciało mi się cokolwiek robić. I z tego właśnie zalegania na wyrze i niechęci do wykonywania ruchów bardziej wymagających niż ruchy robaczkowe jelit zabrałem się za przeglądanie starych pism o grach komputerowych.

Pism, których całe stosiki trzymam od lat i wyrzucić mi ich szkoda… I tak przeglądałem, czytałem i wzruszałem się na tyle, aż zrobiło się niebezpiecznie nostalgicznie.
I wtedy, niczym u Pomysłowego Dobromira, pojawiła się Myśl i zaświeciła diodka (żaróweczki to były w XX wieku, teraz są LEDy!) – a podzielmy się tą melancholią i nostalgią z gikzami. Im też należy się! Et voila! Bruma nostalgiczny przegląd retro-prasy przed Wami.

DISCLAIMER: w tekście na pewno brakuje przecinków, bo interpunkcja nigdy nie była moją specjalnością. Żona mi trochę tych złośliwców podostawiała, ale na wypadek dalszych braków garść znaków do samodzielnego wykorzystania: ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,

 nprp ss

 Czerwonej okładki SS wypatrywaliśmy na półkach kiosków z wypiekami na twarzy…

Secret Service, nr 15, lipiec-sierpień 1994 (cena: 18500)

Na okładce między innymi: Ravenloft, Simcity 2000 i Hired Guns. Oraz komunikat “Commodore trupem”. Hmm…

Już na drugiej stronie okładki całościowa reklama IPS oferująca między innymi UFO, Starlorda, Fleet Defendera i Shadow Caster. Dalej w piśmie jeszcze kilka reklam się znalazło, ale wyraźnie widać że to nie z reklamodawców ówczesne redakcje się utrzymywały.

W rubryce “rzut okiem” czyli serii króciutkich notek na temat, jak sądzę, nowości wydawniczych intryguje wpis o grze Franko – typowej bijatyce z bardzo dużą dawką przemocy i ostrych wyrazów. Gra musi być fajna bo można np. kopać nogą nanosząc twarz na kolano, bądź na stopę. Niestety jest i łyżka dziegciu: oto bowiem część syntetyzowanych odgłosów mówiono-krzyczanych i bluzgów, których używają najgorsze męty (gimnazjaliści??? przyp. B75) zostały ocenzurowane przed skierowaniem gry do sprzedaży.
Tak, Franko był hiciorkiem na miarę polskiego gamedevu AD 1994 – aczkolwiek sam w niego nie pograłem za wiele – jak już wspomniałem Amigi już się wtedy pozbyłem.

nprp themeparkKolorowy świat parku rozrywki upstrzony kolorowymi pawiami. A sprzątać nie ma komu.

W tej samej rubryce pojawia się Theme Park czyli Bullfrogowa wizja wesołego miasteczka. Autor podchodzi do sprawy entuzjastycznie gdyż, jego zdaniem, gra stanie się wydarzeniem nie mniejszym niż Syndicate. My jesteśmy zachwyceni – co nie dziwi ponieważ TP jest strategią na wesoło, produktem zrealizowanym w sposób wzorowy.
Nie sposób mi się nie zgodzić. Kilka miesięcy później, w październiku, już jako student kupiłem w Poznaniu tę grę w wersji na CD. Oryginalną. Mój pierwszy CD oryginał. Pamiętam nawet gdzie: w sklepie na Świętym Marcinie, tuż za skrzyżowaniem z Gwarną.  No ale sami się domyślacie że kupowanie wtedy oryginalnych gier nie było codziennością więc takie wydarzenia zapadały w pamięć. Ogrywałem ją bardzo długo – niestety miałem tylko 4 Mb RAM a podobno przy 8 gra oferowała znacznie lepsze efekty dźwiękowe. 8 Mb RAM, hehehe, karta SIM ma chyba więcej…

A co w zasadniczej części pisma? No cóż, wieeeele dobra.

Oto anonsowany już na okładce Simcity 2000 dostał 2 strony. No, ale co to był za tekst. Specyfika naszego “rynku oprogramowania” – przy czym słowo rynku bardzo dobrze tu pasuje – powodowała, że dobry materiał w piśmie powinien być raczej opisem i instrukcją do gry niż klasyczną recenzją. I taki był też materiał o SC 2K. Najpierw ładnie opisano znaczenie poszczególnych ikon w interfejsie. Potem autor (BS) skupił się na kwestiach finansowych a następnie zasypał czytelnika szeregiem wskazówek dla wanna-be burmistrzów. Nie wydawaj zbytecznych zarządzeń; miasto woli rosnąć w trudzie i znoju ale z niskimi podatkami, niż przejadać swoje dochody brzmi całkiem rozsądnie. Rurociąg należy kłaść przed położeniem dróg, zapewni to lepsze połączenia i oszczędzi wydatków – a to z kolei sugeruje że ani aktualni ani poprzedni rządcy mego miasta w SC nie grali.
W stopce ocena gry: Grafika i miodność 100% z dodatkowym “Super”, obsługa 100% a dźwięk 90%.

Na całą stronę zasłużył też Alien Breed 2. Kontynuacja amigowego hitu sygnowanego przez Team 17. Radosna kosmiczna nawalnka z którą zetknął się chyba każdy gracz tamtego okresu. Sam tekst to tradycyjnie troszkę legendy stojącej za grą i zestawienie 17 misji dostępnych dla gracza.
Ocena? No cóż: grafa i dźwięk po 100%, miodność 90%. “Setka” dla grafiki nie może dziwić bo już w tekście autor (G1200) wzmiankuje o pojawiających się między levelami świetnie wykonanych obrazach związanych z grą. Obrazy te w 256 kolorach (AGA) wyglądają na szczególnie dobrze zrobione.

Była strategia, była zręczościówka musi być i RPG. Betrayal at Krondor. Ktoś, coś? Retoryczne pytanie. Gra była wielka. Naprawdę wielka. I nie chodzi o to że zajmowała 8 dyskietek i kosztowała (cena za stopką z tekstu) 671000 złotych. W tej samej stopce: 90% grafika, 80% dźwięk i 95% miodności.

nprp betrayalTa fotorealistyczna grafika zrywała graczom czapki. Nie-graczom jeśli akurat trafili przed monitor też.

W piśmie poświęcono grze dwie sąsiadujące kolumny i w formie wspomnień bohatera opisano poszczególne etapy rozgrywki. Fabularyzowany walk-trough. 7 łamów tekstu maleńką czcionką. Na niewyraźnym podlewie z grafiki. Tak się kiedyś składało!
Ponieważ gra była wydana po angielsku (spolszczenia to pieśń przyszłości) to tekst zawiera sporo wtrętów w języku Szekspira mających pomóc czytelnikowi opanować grę. …wyszedł nam na spotkanie Calin. Po krótkiej rozmowie nauczył nas CROSSBOW. A  kawałek dalej pewien potwór dał nam napój, dzięki któremu wzrosła nam HEALTH.
W piśmie oczywiście znalazły się też i inne, niezbędne wtedy materiały. Mamy dokładnie rozrysowany na mapkach świat gry Ravenloft. Nawet zaznaczono na nich jakieś punkty pięknie opisane w legendzie, ale niestety czytelność wydruku jest praktycznie zerowa. Choć pewnie dla zdesperowanych graczy zagubionych w świecie nie stanowiło to problemu.

Mamy też sporą garść tipsów: Jak zebrać bazooki na bagnach w czwartej misji w Cannon Fodder? (to pułapka, bagno wciąga) Gdzie użyć magicznego dywanu w Dizzym? Jak uzyskać fatality grając Scorpionem? Itd, itp…

Jest i tradycyjna lista przebojów: na PC króluje Doom, za nim Mortal Kombat a na najniższym miejscu pudła Tajemnica Statuetki. Tuż za nimi Syndicate. Na Amidze pierwszy Mortal i dalej Settlersi oraz Cannon Fodder.

Obok notowań perełka: oto ukazały się długo oczekiwane drivery do GUSa. Wersja 3,53 zajmuje 8 dyskietek. I rada dla czytelników: w celu uzyskania tych sterowników należy udać się do firmy w której nabyło się GUSa lub do głównego dystrybutora na Polskę firmy PMC. Tak, w czasach w których internet to był internat z literówką nawet tak prozaiczna sprawa jak aktualizacja driverów wymagała sporego zachodu.

Trzy stroniczki poświęcono rubryce Savegamer. Hexedytor był kiedyś popularnym narzędziem ułatwiającym granie. Dzięki temu tekstowi czytelnik dowiaduje się że np. w sejwie do Pirates! Gold w offsecie 426,427 i 428 zapisana jest wartość złota. Pamiętam że bawiłem się w edytowanie tego sejwa 🙂 A czy ostatnio (no, tak w ciągu 10 lat) ktoś się zajmował grzebaniem w zapisach gier?

  nprp gamblerZ okładki zostawiam tylko samo logo bo reszta nie wytrzymała próby czasu. Delikatnie mówiąc.

Gambler 6/94, czerwiec 1994 (cena: 20000)

A teraz ten numer. Dlaczego? To proste. Bo dokładnie pamiętam jak go czytałem. Dziwne – spytacie – jak można pamiętać po 20 latach? Ano można, choć szczerze mówiąc sam nie wiem jakim cudem.
Lipiec w 94 był równie gorący jak tegoroczny. Ja miałem wtedy 19 lat i byłem świeżo upieczonym maturzystą próbującym zdać egzamin wstępny na politologię na poznańskim UAM. Amiga była już sprzedana, pecet chyba już był kupiony. Sami widzicie: sezon zmian. I w środku tego zamieszania ja.
Pojechałem zatem radośnie pociągiem do Poznania, zakwaterowałem się w akademiku Jagienka, zszedłem na dół na chłodne piwko w barze Cicibór, wróciłem do pokoju, walnąłem na wyrko i zatopiłem w lekturze Gamblera. Serio, tak było. Dlaczego tak mi to utkwiło w pamięci – nie mam pojęcia. Ale mocno mam ten obraz w zwoje mózgowe wdrukowany.

Ale co w piśmie? A w piśmie same przysmaki. Ale wśród nich jeden największy. Najwspanialszy. Właściwie to on mnie zainspirował to napisania tego tekstu: recenzja UFO Enemy Unknown aka X-COM! No, może mniej recenzja a bardziej opis czy wręcz instruktaż. 6 stron tekstu (na kolorowym podlewie bo to Gambler) o grze która wstrząsneła wtedy światem. Co ciekawe to tylko początek. Dalsza część opisu ukazała się po miesiącu, w kolejnym wydaniu pisma. Te czasy w których druk nie musiał ścigać się z internetem…

  nprp ufoUfopaedia w grze to za mało gdy kupiliśmy wersję “bez pudełka i instrukcji”. Pismo podawało pomocną dłoń.

Ekran po ekranie dokładnie opisane elementy gry i interfejs gracza i wszystko to dodatkowo wzbogacone o przemyślenia autora. Ocena? Ogólna: 95%, ale za grywalność i pomysł autor tekstu (Marcin Grabski) dał 100%, grafika i dźwięk otrzymały po 90%.
Nie trzeba zresztą patrzeć w oceny bo już w leadzie recenzent przyznaje się że pierwszy kontakt z grą to tygodniowe „urwanie filmu” zakończone dopiero… zepsuciem się myszy. Wierzymy w to, prawda? Ta gra to naprawdę były Himalaje grywalności…

Ogólnie cały numer był dość strategiczny. Oprócz XCOM na łamy trafiło także Fields Of Glory (znowu Microprose!), History Line 1914-1918 oraz Utopia – i podobnie jak UFO zostały dość szczegółowo opisane – nie wyłączając dokładnego omówienia pozycji w menu (czyli “menusów”) czy skrótów klawiaturowych (“klawiszologii”).

Lewo, lewo, fire. Co to? No jak to co! Cios Scorpiona nazwany tu „Chodź do mamy”. Tak. Na żółtych stronach pisma nie mogło zabraknąć tipsów przesyłanych przez wiernych czytelników! Mortal dorobił się zatem szczegółowej rozpiski specjali…

Klub Maniaków Frontiera “Frontier Club” w kolejnej odsłonie odpowiada na pytania początkujących komandorów. KM z Elbląga na przykład dopytywał się gdzie można zdobyć Class 4 Military Drive a AD z Warszawy chciał wiedzieć jak sprawdzić wersję gry.

Oczywiście są i mapy – w tym numerze rozrysowano nam ładnie Lands of Lore. Nieco dalej obowiązkowe kody do gier oraz lista przebojów.

Dla prenumeratorów redakcja przygotowała „Gamblerclub” w ramach którego mogli taniej kupować gry. Wydawane przez IPS oryginały miały jednak dość zaporowe ceny. I tak: Civilization na Amigę w detalu kosztowało 518 500 (dla nielicznych młodszych czytelników: tak, ciut ponad pół miliona złotych, po denominacji i przeliczeniu na dzisiejsze: 51,85 zł) a dla klubowiczów już tylko 450 tys. Przy założeniu że pismo kosztowało 20 tys – na jeden „oryginał” należało wyłożyć ponad 20 razy tyle. Na szczęście dzisiaj te proporcje się nieco zmieniły. CDAction kosztuje ok. 16 złociszy…

I na koniec (numeru oraz tego tekstu) ciekawostka. Redakcja w galerii publikuje prace czytelnika, są to nietypowe fotomontaże: Najpierw obiekty były fotografowane elektronicznym (sic! przyp. B75) aparatem Fotoman Plus, następnie w postaci zbioru danych przeniesione PC 486 DX 50 Mhz i obrabiane programem Foto Finish.

Co sądzicie o takim temacie i takiej formie tekstu? Hjuman tacz jest. Nostalgia za starymi dobrymi czasami co to gimby nie znajo jest. Sporą radochę sprawiło mi wrócenie do tych pism i pewnie spróbowałbym napisać coś jeszcze bo tej “makulatury” to jednak mam sporo.

Dodaj komentarz



53 myśli nt. „Nostalgiczny przegląd retro-prasy

  1. VVReV

    Bardzo przyjemnie mi się czytało. Dzięki.

    Dzień kiedy dostałem UFO:Enemy Unknown w swoje ręce…. Wszystko inne przestało się liczyć przez jakieś 3 miesiące 😀

    Zapłaciłbym 1000zl za grę, która przykułaby mnie do monitora dzisiaj tak jak UFO wtedy.

      1. VVReV

        @Yerz

        W sumie jakieś 40E w ciągu 2 lat.
        Ale dota nie ma tego czegoś co miało wtedy UFO:D
        Dota jest zajebistą grą coop/pvp. Gra się bardzo przyjemnie, jest satysfakcja z wspólnego kopania tyłków innym, albo gorycz porażki. Ale nie ma tego co nie pozwalało odejść od kompa, przeszkadzało w spaniu i chodzeniu do szkoły, zmuszało do prawie ciągłego myślenia o tym co zrobić, jak zrobić…

  2. Caldur

    Te opisy przejścia to było coś, szczególnie jak się ni w ząb nie znało angielskiego… do dziś nie wiem jak udało mi się bez takiej pomocy ugrać coś w co bardziej skomplikowanych tytułach.
    Modyfikowanie plików .bat, wspomniane przez autora grzebanie w zapisach stanu gry… piękne czasy, w których grało się we wszystko na czym tylko dało się położyć paluchy 😉

  3. uchilsson

    Świetny pomysł. Sam mam w szafie ładną stertę Top Secret’ów, kilka Gambler’ów i późniejsze Resety się znajdą.
    Bardzo dobrze mi się takie wspominki czytało, acz nie pogardziłbym skanem jednej czy dwóch stron z w/w gazet. Przywołało by to więcej wspomnień. 🙂

    Zapomniałem już o istnieniu Cicika! Plus za odświeżenie pamięci! 😉

  4. maladict

    Sejwami bawiłem się ostatnio kilka dni temu jak siostrzeńcowi przerzucałem z komputera na komputer sejwa do KotORa. Poczta goolga odmówiła współpracy ‘bo plik był za duży’ więc musiałem posłużyć się pamięcią zewnętrzną (czytaj, telefonem) ale udało się. I nie musiałem grzebać nic w plikach, ale i tak poczułem się jak za dawnych haxxiorskich lat.
    Co mi przypomina o ciekawym spostrzeżeniu – jak dzieciaki grają w gry. Mój syn jest jeszcze trochę za mały i na razie gra tylko w Lego Star Wars na Nintendo, ale obserwowałem jak ww. dziewięcioletni siostrzeniec gra w KotORa. Pal sześć, że beztrosko na Dantooine zabił Juhani, pal sześć, że nie uznał Mocy ‘Cure’ za ważną ‘jak zginę to po prostu zacznę od nowa’. Ale zafascynowała mnie prędkość z jaką skipował wszelkie dialogi. Patrzę mu przez ramię i widzę, że zabiera się do rozmowy z NPC-em. Zanim przeczytałem trzy pierwsze słowa spacja, spacja, spacja, koniec rozmowy. ‘Co to było?’ – pytam. ‘A, chyba dał mi jakiegoś questa. Później sprawdzę.’
    Myślałem czy by z tego nie ulepić jakiegoś tekstu krytycznego, ale przypomniałem sobie, że już taki powstał.

    1. Private_dzban

      @maladict

      Nie analizowałem problemu, dzięki za link. Przypominając sobie siebie z dzieciństwa to, pamiętam, że jak dorwałem KoTORa 2, to jeszcze mój poziom angielskiego nie pozwalał mi na pełne zrozumienie całości fabuły, niemniej słuchałem wszystkich dialogów i jakoś zawsze bałem się Krei, choć nie kumałem co mówi^^. Podobnie było np. z briefingami w StarCrafcie, ale to jeszcze w ogóle po ingilsku nie szprechałem, niemniej głos Arcturusa Mengska wymiatał.^^

            1. Private_dzban

              @Probabilistyk

              Pierwsze kroki, jeśli chodzi o kontakt z grami, to stawiałem na komputerze kuzynów, więc były kolejki i w ogóle. Biorąc więc pod uwagę, że rozgrywka w SC często sprowadzała się do taktyki: zrób 12 krążowników (względnie 12 czołgów z trybem oblężniczym + 12 myśliwców i Science Vessel) ulepsz na max broń i pancerz i puść na bazę/bazy wroga, a wszystko się ułoży, to jednak czasu trochę trzeba było poświęcić, dlatego jak za którymś razem przechodziłem to już sobie pomagałem. Ale po co to robiłem, skoro i tak nie kumałem briefingów przed kolejną misją, to nie wiem 🙂

    2. MusialemToPowiedziec

      @maladict

      Przeciętne 9latki nie nadają się do RPGów. One ledwo komiksy potrafią samemu czytać (a i to głównie przez obrazki, daj im coś poważniejszego to zgubią się na drugiej stronie).

      I też Cure uważam za zbędne wydanie expów.. Zresztą, jedyna jasna moc jaką używałem w KotORach to przyśpieszenia (żeby zapier-szybko docierać do różnych miejsc), a tak to w ciemność inwestowałem.

      Hmm, no może w 2ce trochę jasnych mocy wziąłem, bo tam było zarówno automatyczne używanie mocy, jak i można było dostać trochę więcej levelów.

      1. maladict

        @MusialemToPowiedziec

        Kiedy dzieciak czyta i nie ma z tym problemu. Przebrnął przez Tomka i teraz śmiga Pana Samochodzika. Tak, że to nie jest brak umiejętności.
        A co do Mocy, to chłopak chce być Jedi i skrzętnie gromadzi punkty Jasnej Strony. Dlatego zabił Juhani. Był taint? Był. Był Sith? Był. No to prosta sprawa. Ah, i też praktycznie jedyną Mocą jakiej używa jest przyspieszenie. A i tak narzeka, że trzeba łazić zamiast przeskakiwać z punktu do punktu. In your faces, exploration fans!!!

        1. MusialemToPowiedziec

          @maladict

          Nie że brak umiejętności. Ale są gry i gry, są książki i książki, komiksy i komiksy też są.

          Gra dobrym i nie ma heala? A to ciekawe. Choć da się wytłumaczyć. Ja raz heala wziąłem ale szybko zrezygnowałem, bo przez to nie miałem move-fast-force bezpośrednio pod 4ką, tylko trzeba było za każdym razem najpierw kliknąć na dole by zmienić 😛

          Powiedz mu, że zabijając Juhani stał się Sithem, bo porządny Jedi każdego próbuje ratować nawet gdy ten wbija im miecz w serce (taki mini spoiler dotyczący KotORa 2 😛 ).

          Ps.: Pogratulować lepszego niż przeciętnego 9latka.

            1. MusialemToPowiedziec

              @Nitek

              Nie. Ale mój pierwszy RPG to Fallout 2 z CDAction, i już miałem więcej niż 9 lat 😛

              Edyta: Skipuje przy replayach.
              Znaczy, jak gram po raz Nty, to niektóre dialogi i tak wciąż pamietam, więc całych nie słucham/czytam. Ale za pierwszym razem wchłaniam wszystko.

  5. Fantus

    Co to za herezje?! To coś co widać na screenie to, w żadnym wypadku, NIE JEST Betrayal At Krondor!

    Widoczny zrzut jest z gry Betrayal in Antara – jest to gra wydana na poprawionym silniku BaK, ale nie jest to sequel. Sierra straciła prawa do gier w świecie Midkemii autorstwa Raymonda E. Feista dlatego zmienili setting i wypuścili BiA. Gra nie odniosła nawet częściowo takiego sukcesu jak poprzedniczka. Zdecydowanym atutem Betrayal at Krondor była fabuła (również w dużej mierze autorstwa Feista), której zabrakło w Betrayal in Antara.

    Kto nie czytał niech spróbuje. Szczególnie trylogię o “Władczyni”.

  6. moleskine0

    Nie mam pewnie w połowie tak przepastnych zbiorów jak ty, a i tak z łezką w oku wspominam Gamblera, stare SS-y, wczesne CDA. Było jeszcze kilka pisemek, które sporadycznie się kupowało ale te trzy pozostaną moja świętą trójcą.
    Czytanie o grach na PC zacząłem grubo przed posiadaniem wspomnianego sprzętu. Byłem wręcz teoretykiem gier. Czytałem solucje wyobrażając sobie jak by to było grać w dany tytuł. Piękne czasy. Biedne, ale piękne 🙂

Powrót do artykułu