Mój symulatorowy coming-out na Gikzie miał miejsce już jakiś czas temu i choć może “Fakt” nie poświęcił temu wydarzeniu specjalnego dodatku, od czasu do czasu będę Was prawdopodobnie raczył opisami moich odkryć na tym polu. Wow, F4 otwiera przepustnicę ma maksa!
Pionierskie czasy
Można być miłośnikiem sieciowych strzelanek, szachów, tekstowych RPG, przygodówek itp., ale chyba każdy gracz zetknął się kiedyś z symulatorem w jakiejś postaci. Albo choć symulował ból brzucha lub gorączkę, żeby nie iść do szkoły i móc przez kilka godzin obcować z ulubioną grą (np. A.C.E. na C-64). Idea symulacji, w tej czy innej formie, jest więc znana praktycznie wszystkim. W pracy symulujemy kompetencje, na podwórku – twardzielstwo, w łóżku… dobra, skończmy w tym miejscu.
Jak już kiedyś wspominałem, ale dla przypomnienia powtórzę, z grą-symulatorem lotu zetknąłem się po raz pierwszy osobiście w bodajże 1985 roku. Odpalone wówczas na ZX Spectrum (16 kB RAM) Flight Simulation robiło na domownikach i gościach niemałe wrażenie. Zgromadzeni dopingowali siedzącego dumnie przed telewizorkiem pana domu, który i tak rozbił się, zapomniawszy z wrażenia wysunąć podwozie.
Nie tak znowu dużo później, bo w latach dziewięćdziesiątych, miał miejsce prawdziwy wysyp różnego rodzaju symulatorów na PC. Niestety, nie mogłem wówczas w pełni korzystać z tych dobrodziejstw, już to z powodu przestarzałego sprzętu (European Air War podczas instalacji wyraźnie dało do zrozumienia, że nie chce rezydować na moim 486), już to z powodu tego, że intensywnie poszukiwałem odpowiednio niewybrednej kandydatki na żonę. Było to mocno angażujące i wyczerpujące emocjonalnie zadanie, a w tle próbowałem jeszcze zdobyć jakieś wykształcenie, które pozwoliłoby mi uniezależnić się finansowo i wreszcie samodzielnie kupować sobie odpowiednio wypasiony sprzęt i gry.
Grafika w symulatorach przeszła sporą ewolucję od czasów ZX Spectrum
Gdy już zdobyłem i zakupiłem co trzeba, okazało się, że możliwości oddawania się pasji symulowania nie są wcale aż tak wielkie. Gdy przyjrzymy się, jakie gatunki gier i marki są obecnie „na topie” to dochodzimy do wniosku, że w przypadku symulatorów wszelkiego rodzaju latadeł „sky” niekoniecznie „is the limit”. A szkoda, bo sprzęt pozwala dziś na wiele, o wiele więcej niż te naście lat temu.
Na początku tego roku nic nie wskazywało, że znów wzbiję się w pikselowate przestworza. W kwietniu na pecetach pojawiło się GTA V i uznałem, że jako zatwardziały „Master Race” pecetowiec nie przegapię kolejnej odsłony tej kultowej serii. A potem sami wiecie… Wiedźmin 3 i kolejne naście dni obowiązkowego tłuczenia wieczorami w klawisze.
Wreszcie jednak, z odejściem lata, przyszedł czas refleksji, zadumy i przeglądania biblioteki gier. Do tego pewnego dnia znienacka naszła mnie myśl, że fajnie byłoby polatać czymś bardziej klasycznym, na przykład Lockheed Constellation Warning Star. Na pewno i Wam się to przytrafia, więc mnie rozumiecie. Poszperałem trochę w sieci i owszem, na YT znalazłem filmik z odpowiednim dodatkiem do Microsoft Flight Simulator X. A tak się jakoś złożyło, że w czerwcu była wyprzedaż na Steamie i FSX można było nabyć za zawrotną kwotę rzędu 20 złotych, więc nie zastanawiałem się wtedy długo – wiedziałem, że to kiedyś zaprocentuje przyjemnością z grania. Co prawda z przymałego dysku musiałem wywalić co się dało, włącznie z – o zgrozo! – Wiedźminem 3, ale przecież cały czas mam instalkę.
Rozwożenie jabłek też ma swoje uroki
Z czym w przestworza – the Right Stuff
Przy okazji moich wcześniejszych przygód z symulatorami, zwłaszcza DCS A-10C, kupiłem trochę akcesoriów wspomagających – joysticki Logitech Attack 3 i Saitek X52 Pro oraz kamerkę Track IR. Logitech to zdecydowanie „waga lekka”, ale od biedy daje radę – ma przepustnicę i nie zajmuje wiele miejsca na moim zagraconym biurku. W sam raz do takiego bardziej „każualowego” grania po robocie. Saitek to, jak na moje warunki, całkiem solidny kombajn, który ma więcej funkcji, niż jestem w tej chwili w stanie ogarnąć. No i Track IR – największa do tej pory moja inwestycja w akcesoria do elektronicznej rozrywki – nieoceniona pomoc, gdy trzeba rozejrzeć się za przeciwnikiem, szybko rzucić okiem na przyrządy czy przełączniki albo zerknąć pod trochę innym kątem przy podchodzeniu do lądowania.
Jeśli chodzi o sam komputer, to takie bardziej serio granie w FSX zacząłem na lekko już leciwym, bo sześcioletnim Core i7 2,80 GHz Win 7 64-bit, 8 GB RAM, kartą GFX 660Ti i dyskiem SSD OCZ Vector 128 GB. Potem podkręciłem go do 3,6 GHz, a ostatnio w ogóle przesiadłem się na i7-4790K. Tak właśnie uzależnienie drenuje kieszeń… Na YT możecie podziwiać zestawy złożone z podzespołów o wartości kilku tysięcy dolarów.
Jednak jeśli chcecie tylko sprawdzić, czy latanie w domyślnych scenariuszach przypadnie Wam do gustu, zalecam jako minimum wyposażyć się w jakiś joystick z przepustnicą i, powiedzmy, dodatek Ezdok Camera do rozglądania się po kabinie.
Co prawda obsługa steru kierunku z klawiatury to mordęga, ale nie wszystkie scenariusze tego wymagają.
Trasa Rzym-Mediolan – widok z boku…
… i z lotu ptaka, a konkretnie A321
Jeśli mnie pamięć nie myli, swoją “przygodę” (jaka przygoda, toż to już prawie małżeństwo) z serią Microsoft Flight Simulator zacząłem naście lat temu z FS 2000 i po kilku dniach prób popędziłem do sklepu, by za resztki wypłaty dokupić dżojstik.
Można na początku ostrożnie zainwestować w jakiegoś dżoja z przepustnicą za około 100 zł, jeśli się spodoba to dokupić jakieś używane pedały za 200. Ja wybrałem Saiteka, w którym ster kierunku symulujemy kręcąc steranym nadgarstkiem. Na razie wystarczy.
„Gra właściwa”
Kilka słów o samym FSX. Nie jest to produkt nowy, premierę miał jesienią 2006. Fakt, że cały czas ma jeszcze sporo zwolenników, mówi chyba co nieco o dzisiejszym rynku gier komputerowych. Przez te 9 lat sporo się zmieniło w branży komputerów osobistych, pojawiły się nowe technologie, wydajniejsze procesory, karty graficzne – komu ja to zresztą mówię. Dzięki wydanym w międzyczasie Service Packom, FSX zaczął wykorzystywać część tych dobrodziejstw. Niestety, gra nawet dziś nie obsługuje w pełni nienowego już przecież DX10, w ustawieniach możemy znaleźć jedynie opcję „DX10 Preview”, a po jej ustawieniu raczeni jesteśmy atrakcjami w postaci np. migających tekstur na pasach startowych. Na szczęście nie jest tak źle, część problemów eliminują dodatki z teksturami, a także (płatny) DX10 Scenery Fixer.
FSX nie jest programem „łatwym we współpracy”. Jeśli chcecie cieszyć się maksimum wrażeń, większą liczbą fps, ładniejszymi widokami i bardziej dopracowanymi modelami maszyn, będziecie musieli “trochę” zainwestować, a także pogrzebać w plikach. Cóż, nie dla konsolowca przestworza i nieskończone niebiańskie przestrzenie! Nie jest to zresztą nic nowego w tej serii, modyfikacje w plikach konfiguracyjnych zalecano już co najmniej w MS Flight Simulator 2002.
Na szczęście w Internecie można znaleźć sporo artykułów i filmików, opisujących, jak skonfigurować symulator tak, by uzyskać lepszą wydajność. Więc jeśli trochę poszperacie w sieci, pogrzebiecie w plikach (pamiętając o zrobieniu zawczasu kopii zapasowej) i szarpniecie się na parę dodatków (lub poszperacie i zorganizujecie je sobie w „opcji niskokosztowej”) będziecie mogli cieszyć się FSX-em w wersji o wiele przyjemniejszej w odbiorze, niż „vanilla”. Trochę czasu już wszakże minęło od premiery i co wybredniejsi mogą stwierdzić, że wersja podstawowa „skrzydeł nie urywa”. Zapewne tak jest, choć przyznam, że po odpalonej zaraz po instalacji misji treningowej polegającej na pilotowaniu szybowca, przy grafice ustawionej na max, i tak byłem pod wrażeniem (choć z pewnością także dlatego, że bodajże po raz pierwszy w całej mojej symulatorowej karierze miałem okazję polatać szybowcem).
No dobra, ale przecież to nienajmłodsze już dziecko Microsofu musi mieć jakieś plusy, prawda?
Prawda???
Ano ma, inaczej nie popełniłbym tego tekstu. Przede wszystkim, FSX daje nam możliwość polatania różnymi typami machin latających, poczynając od szybowca i pyrkoczącej motolotni, przez krowiaste transportowce pamiętające lata trzydzieste, wodnosamoloty, zwrotne samoloty akrobacyjne i odrzutowe myśliwce aż do potężnego B-747 i „latających komputerów” Airbusa. W sumie naliczyłem u siebie 28 samolotów, plus kilka dodatkowych, dokupionych osobno lub stworzonych przez fanów i udostępnianych za free.
Polatać też jest gdzie. Jeśli wierzyć Microsoftowi (ktoś chętny?), w grze występuje ponad 24 000 lotnisk, szczegółowo oddano rzekomo 30-40 miast. Warszawy wśród nich nie znajdziecie, jakby kto pytał.
No ale dobra, mamy samoloty, możemy sobie polatać, jest czym i jest gdzie, ale czy warto robić z tego jakieś wielkie halo? Nuda panie, nuda i do tego dialogi niedobre.
Otóż nie tak całkiem. Opiszę tę część FSX, która na początku szczególnie przypadła mi do gustu. Chodzi mi o dostępne w grze scenariusze.
Target for Tonight, czyli “Missions”
W wersji podstawowej jest ich około pięćdziesięciu, a możemy dokupić lub ściągnąć za darmo jeszcze przynajmniej kilkadziesiąt.
…także jeśli chodzi o scenariusze. Tu już po dokupieniu dodatku Dangerous Approaches
Misje są o tyle fajne, że wprowadzają nas w tajniki latania poszczególnymi rodzajami maszyn. W niektórych scenariuszach jesteśmy prowadzeni za rączkę, w innych musimy trochę więcej kombinować sami. Tak się składa, że lubię gry z fabułą i w moim prywatnym rankingu wysoko plasują się różne Wiedźminy, Maxy Payne’y, Fallouty i inne Splinter Celle. I właśnie scenariusze w FSX dają taką namiastkę fabuły. Nie jest to może „Samolot w płomieniach”, „Port lotniczy” czy „Krytyczna decyzja”, ale bywa, że trochę się dzieje. Mamy jakieś zadanie do wykonania i zwykle drugiego pilota do pomocy – voice acting jest często całkiem przyzwoity. Misje pogrupowano m.in. według poziomów trudności – te najprostsze polegają na wystartowaniu i wylądowaniu motolotnią czy lekkim, dwuosobowym samolocikiem, te trudniejsze są „nieco” bardziej skomplikowane. Na początku nie musimy przejmować się wysuwaniem podwozia, klap czy spojlerów (chodzi o te na skrzydłach, nie fabularne), później – jeśli oczywiście umiemy – podchodzimy do lądowania B-747 na autopilocie, we mgle nie widząc nawet lotniska.
Taka mała uwaga na stronie – przyszło mi do głowy, że skoro odgrywamy rolę pilota w jakimś tam zaplanowanym scenariuszu, to chyba można powiedzieć, że FSX to takie trochę RPG. Jeśli dodamy do tego czas wczytywania misji, scenerii itp. na moim dysku SATA z paroletnim Win 7 32-bit, to ożywają wspomnienia z Wiedźmina 1.
Teraz kilka słów na temat dostępnych od początku w grze scenariuszy. Są one całkiem urozmaicone: rozwozimy jabłka po górskich kurortach, przypadkiem przelatując przez obszar, na którym właśnie ćwiczą F/A-18, dowozimy celebrytów na otoczone górami lotnisko (może za nimi nie przepadacie, ale mimo wszystko postarajcie się ich nie pozabijać), wieziemy pracowników do tajnej bazy w Strefie 51 (ciekawe rzeczy tam trzymają), wieziemy rannego nosorożca do szpitala (bydlę budzi się i może nam utrudnić lądowanie), wieziemy Sekretarza Obrony, by pokazać mu z bliska lądowanie promu kosmicznego (bydlę bolą plecy i może nam utrudnić życie), lecimy nad górami Cessną, której nagle wysiada silnik, ewakuujemy rannego alpinistę z lodowca na Alasce, pomagamy grupie niedoszłych astronautów przywyknąć do stanu nieważkości (i opróżnić żołądki), ścigamy przemytników narkotyków, startujemy, by przechwycić UFO, wreszcie – lądujemy na sławnej wyspie Saint Martin, przelatując tak nisko nad plażą, że podmuch silników zrywa staniki z plażowiczek (tego aspektu symulator niestety nie oddaje zbyt wiernie, trzeba będzie rozejrzeć się za odpowiednim dodatkiem). Jeśli nie wiecie, co mam na myśli:
https://www.youtube.com/watch?v=x-rv_3hNARU
Saint Martin – piękne turystki przysłoniło podwozie
To UFO (dwa małe światełka w oddali) naprawdę nieźle zapinkala!
Kolejny dość absurdalny, ale zabawny na swój niezgrabny sposób scenariusz – poszukiwania przeklętej świątyni w peruwiańskiej dżungli. Swoją drogą – czy symulator lotu nie powinien mieć lepiej zaimplementowanej mechaniki płynów? Za to pani archeolog wygląda dość zdrowo – siostra Lary?
Misje mogą trwać różnie, od kilku minut w skrajnych przypadkach do powiedzmy dwóch godzin. Dobrze jest zarezerwować sobie z pół godzinki na początek. Na szczęście twórcy poszli nam na rękę i stan gry można w dowolnym momencie zapisać, jest też opcja przyspieszenia/spowolnienia upływu czasu. Szkoda, że nie wiedziałem o tym na początku (RTFM!), bo np. poszukując z motolotni zagubionego słoniątka na afrykańskiej sawannie setnie się nudziłem. Było tym gorzej, że np. o ile w “domyślnej” (tzn. bez dodatków) oprawie graficznej FSX niektóre okolice wyglądają całkiem przyzwoicie, to w tej akurat ubogość grafiki mocno waliła po oczach. Powolny lot motolotnią nad ubogim krajobrazem był mniej więcej tak ekscytujący, jak obserwowanie schnącej farby. Więc jeśli na początku latacie bez dodatków, pamiętajcie o kompresji czasu.
– Odpalmy FSX i uratujmy nieszczęsne słoniątko!
– Nieee, to jest ciekawsze.
Osoby szukające mocnych wrażeń w misjach bojowych raczej nie znajdą tu zbyt wiele dla siebie (pominąwszy pościg za przemytnikami czy kłusownikami). Od biedy można zrzucać “mączne bomby” z motolotni czy innego Piper Cuba. Ciekawe swoją drogą, czy to z tego właśnie powodu FSX otrzymał kategorię „mild violence”?
A, i jeszcze jedno. W grze można polatać trzema typami śmigłowców i wymaga to pewnego dodatkowego przygotowania. O ile samolot leci mniej więcej tam, gdzie ma skierowany nos, to ze śmigłowcem sprawa jest zgoła inna. Zanim więc z przygryzionymi wargami rzucicie się w pościg za motorówką z handlarzami dragów, proponuję zainwestować w dżojstik z przepustnicą i przeznaczyć parę godzin na opanowanie techniki pilotażu “wiertolota”.
Walka z narkomanią wymaga dodatkowego szkolenia i inwestycji w akcesoria
Wolni jak ptacy
Inną przydatną opcją jest tzw. „Free Flight”. Sami wybieramy, czym, skąd, dokąd, przy jakiej pogodzie i o której godzinie chcemy lecieć. Możemy sobie ustawić romantyczny nocny lot motolotnią nad Paryżem (np. jeśli żona kwęka, że nic tylko gramy), ekscytujący przelot z Rudnik do Dajtek (?), ale też, powiedzmy, przelot Airbusem z Londynu do Warszawy.
Własne plany lotu można tworzyć korzystając z wbudowanego w FSX edytora, można też ściągać je z Internetu bądź korzystać z programów, takich jak np. Professional Flight Planner X (za ok. 40 euro).
Zasnute chmurami Alpy Szwajcarskie cieszą oko – szkoda tylko, że nasza Cessna właśnie zamieniła się w szybowiec
Ten sam scenariusz przy ładnej pogodzie…
Oprócz opisanych wyżej zalet w postaci misji i wielu dostępnych modeli samolotów, FSX ma również tryb multi (którego do tej pory nie testowałem, więc niewiele mogę na jego temat napisać) i dział „szkoła latania”, gdzie możecie się dowiedzieć wielu rzeczy na temat lotnictwa, latania i obsługi urządzeń pokładowych. To raczej dla pasjonatów z dobrą znajomością angielskiego – ale jeśli chcecie się tylko trochę rozerwać przy prostszych scenariuszach, do szkoły latania nie musicie w ogóle zaglądać, wystarczą wyświetlane automatycznie w czasie lotu podpowiedzi i sugestie „drugiego pilota”.
1000 lat temu Warszawa była tylko bajorem pełnym kumkających żab. Według FSX, niewiele się w tej materii zmieniło
Latanie dla każdego?
Ciekawostką w FSX jest swego rodzaju „skalowanie”. Ktoś, kto generalnie nie bawi się tego typu grami i odpalił symulator niemalże przez pomyłkę, może wybrać którąś z misji dla początkujących i spróbować wystartować motolotnią lub wylądować zabytkowym już cokolwiek Piper Cubem, który ma w kabinie „cztery zegary i busolę”. Mimo sporej liczby scenariuszy, dość szybko przechodzimy do latania bardziej zaawansowanymi modelami i tu już konieczne może okazać się przejrzenie instrukcji lub obejrzenie paru tutoriali na YouTube. Mimo wszystko, niezbędnej do opanowania klawiszologii nie ma na początku zbyt wiele.
Potem latanie robi się bardziej skomplikowane, co nie znaczy, że scenariusze oznaczone „expert” wymagają lat praktyki, czasem wystarczy “zaledwie” kilkanaście godzin grania i oglądania poradników na YT. Tutaj dodam, że przez kilka kolejnych dni zdarzało mi się chodzić spać w okolicach 2 w nocy, a gdy rano w rosnących obok chodnika krzakach mignął mi jakiś cień, pomyślałem odruchowo, że to tekstury się doczytują. W takich sytuacjach zaczynam się zastanawiać, czy granie faktycznie nie jest odrobinę szkodliwe…
Późno zaczynam zaś granie z tego prozaicznego powodu, że małżonka kładzie się dość późno, a wcześniej odblaski od łańcucha… tzn. od garów, nad którymi się krząta, zakłócają działanie TrackIR powodując niekontrolowane rozglądanie się po kabinie. Dlatego muszę czekać, aż pozostali domownicy pójdą wreszcie spać.
Świt po raz kolejny zastał mnie za sterami
Zdecydowałem się podzielić ten tekst na dwie części, bo mimo prób opanowania wodolejstwa, niepokojąco się on rozrósł. Drugą część chciałbym poświęcić różnego typu dodatkom i powstanie ona, jeśli będziecie chcieli, redakcja dozwoli albo jeśli po prostu będę się bardzo nudził.
Aha, starałem się wrzucać screeny z podstawowej wersji FSX (oczywiście, starałem się wybrać co ładniejsze spośród prawie tysiąca wykonanych screenshotów), ale na większości możecie podziwiać chmury tudzież niektóre tekstury pochodzące z dodatku Rex Essentials + Soft Clouds. Na ostatnim screenie widać dodatkowo kokpit A321 z płatnego dodatku Aerosoftu
Echh, żeby nie trzeba było dżojstyka… Kupienie kierownicy skutkowało 180h w Assetto Corsa…
Świetny tekst! Dla zainteresowanych dodam też, że w Poznaniu otworzyli niedawno wypasiony symulator 737NG. Wystarczy wyszukać w guglu GEARUP. Nie byłem jeszcze, ale poważnie się zastanawiam :).
Jak najbardziej piszę się na ciąg dalszy! Tekstów o lataniu nigdy za wiele.
Próbowałem FSXa w 2007 roku ale mój ówczesny komputer pokazem stopklatek szybko mnie do niego zniechęcił.
Teraz po latach zaopatrzyłem się w wersję Steamową również podczas ostatniej letniej promocji ale jeszcze nie uruchomiłem.
Już i bez tego muszę co jakiś czas dusić w sobie chęć kompulsywnego zakupu TrackIR oraz jakiegoś rozbudowanego HOTASa w stylu Saitek X-55 Rhino, czy nawet Thrustmaster Warthog.
@Zebulah
Zamiast TrackIR polecam wypróbować freetracka, jest do znalezienia na allegro, alternatywa chyba funkcjonalnie niewiele gorsza, a cały koszt zamyka się w circa 80zł.
@creep
Nie wpadłem na to, że na Allegro mogą gotowe zestawy sprzedawać. Dzięki, spróbuję 🙂
Naczytałem się swojego czasu o problemach z FreeTrackiem, na czele z mizernym wsparciem w grach i konieczności bycia MacGyverem w celu doprowadzenia tego sprzętu do stanu używalności jeżeli dobierało się elementy samemu.
@Zebulah
Kurczę, sam się zacząłem zastanawiać, da się grać w Insurgency, mam gdzieś zbunkrowanego Ił-2 🙂
http://www.free-track.net/english/freetrack/liste-titres-compatibles.php
a jeden gość na Allegro tak się wyspecjalizował, że sprzedaje gotowe zestawy na czapkę/słuchawki… i twierdzi że działa mu z ETS2
http://allegro.pl/listing/user/listing.php?id=4572&us_id=2453637
@furry
Jeśli chodzi o Insurgency, to chodzi tutaj o moda do Half Life 2, w INS 2 nie ma możliwości obracania głową niezależnie od ciała.
@furry
FFFFFFFFFFUUUUUUUUUU!
Małe ostrzeżenie przed tym sprzedawcą jeżeli ktoś tak jak ja planuje tydzień wolnego i chce przetestować nowy gadżet.
Koleś chyba dopiero po zakupie zaczyna montować dany egzemplarz.
Kupiłem w niedzielę, naiwnie myśląc, że jak sprzedaje 1000 egzemplarzy to zaraz pakuje i wysyła, więc w poniedziałek wyjdzie i we wtorek dostanę… no, najpóźniej w czwartek. Wysłał dzisiaj i dostanę w poniedziałek, po urlopie.
FFFFFFFFFFUUUUUUUUUU!
Ale jak już dostanę, skonfiguruję i się trochę pobawię, zamierzam skrobnąć kilka słów jak się to cudo sprawuje.
@Zebulah
Jeśli mieszkasz w jakimś mieście, spróbuj poszukać w sklepie kamerki A4 z doświetlaniem diodami IR i zrób sobie kaszkiet z odblaskami (opaskę kupisz w rowerowym za 8zł).
Konfiguracja FreetrackNoIR jest banalna, musiałem tylko podać dokładne odległości między odblaskami i odwrócić oś obrotu.
@furry
Dotarło już dzisiaj. Na razie skonfigurowałem i sprawdziłem przez pół godziny w Flight Simulator X oraz Take on Helicopters. Działa bez zarzutu, morda się cieszy, znów chce się latać! 🙂
Będę musiał tylko wymyślić i dorobić jakiś lepszy sposób montażu na słuchawkach niż dostarczona taśma klejąca. W czapce przed kompem siedzieć nie chcę, tym bardziej, że zawsze gram na słuchawkach.
@creep
Jako soft do FreeTrack polecam, FaceTrackNoIR. Testowałem na przykładzie Army oba rozwiązania i FaceTrack jest o wiele dokładniejszy i sprawia mniej problemów. Znam też ludzi, którzy używają go do BMS, DCS i też bardzo chwalili. Z innych gier pogracie w WarThunder, ETS 2, ogólnie wszędzie gdzie jest możliwość obracania głową niezależnie od ciała, naturalnie wszystko co działa z TrackIR będzie banglać na FaceTrack. Lista tutaj: https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_TrackIR_Enhanced_games
Z konfiguracją chętnie pomogę na ts ja jak i Klucznik. Przy okazji ważne jest żeby mieć kamerkę PS3 Eye, ma po prostu dużo FPS.
Tutaj macie porównanie na przykładzie DCS-a
https://youtu.be/kUSVNU_TkyE
I jeszcze video z Arma 3
https://www.youtube.com/watch?v=m90pClrwjG0
@Zebulah
Nie walcz z tym 🙂
Ja wczoraj miałem 10 klatek na i7 4790K i 660Ti, co mam powiedzieć? Karta stara ale Wiedźmaka 3 pociągła, czekają mnie ciężkie wydatki.
@WarNerd_PL
Jakbym przestał z tym walczyć to bym zbankrutował kupując sobie jeszcze to 🙂
https://www.obutto.eu/index.php?route=information/information&information_id=24
http://airwolfthemes.com/airwolf-replica-helmets-by-Steven-W-Stull.html
@Zebulah
Taaa… a ja myślałem, że to już lekka przesada
https://www.youtube.com/watch?v=Fl61SQobagw
Pomijam kupno karty, ale myślę, że z 1500 to jeszcze na dodatki pójdzie.
@WarNerd_PL
Ech, kusi taki zestaw. Żeby tylko móc wygospodarować miejsce aby mieć to ustawione na stałe, a nie musieć każdorazowo rozstawiać i chować.
@Zebulah
No, i w ogóle mieć powiedzmy całą piwnicę na to, wciskasz przycisk – wysuwa się kokpit Airbusa, wciskasz drugi – B737, trzeci – Cessna 🙂
@WarNerd_PL
To jest lekka przesada 😀
https://www.youtube.com/watch?v=8d6XcnCB5R0
@Yosh
Masz rację – po co mu maska tlenowa na takiej wysokości? 🙂