Były takie czasy gdy ludzie, samotnie lub całymi rodzinami, gromadzili się wokół magicznej skrzynki, która mrugając pojedynczym zielonym okiem zabierała ich w daleką podróż, opowiadając o rzeczach śmiesznych, ciekawych, fascynujących. Radio władało masową wyobraźnią.
Jak choćby w przypadku słynnego słuchowiska Wojna światów Orsona Wellesa, opartego na powieści Herberta Wellsa (zbieżność nazwisk przypadkowa). Większość z was pewnie zna tę historię, historię ogólnokrajowej paniki, ludzi uciekających na wzgórza, chowających swe córki i żony przed straszliwymi najeźdźcami z planety Mars. Niektórzy z was może nawet wiedzą, że to nie była… hmm… do końca prawda.
Oczywiście słuchowisko się odbyło. Oczywiście byli ludzie, którzy dzwonili na lokalny posterunek policji dopytać się czy to prawda, czy to Niemcy atakują, czy to jakaś katastrofa naturalna, bo właśnie włączyli radio, bądź przełączyli z innej, popularniejszej, stacji korzystając z przerwy na reklamę, więc nie słyszeli początku i o co w ogóle, do ciężkiej cholery chodzi. Ale panika byłą praktycznie niezauważalna i pewnie wszystko by się rozeszło po kościach gdyby do akcji nie wkroczyły gazety.
To co bowiem wydarzyło się wtedy to był pierwszy przykład tego co dziś nazywamy fake news, lub, potoczniej, wojny mediów. Sprzedaż gazet zaczynała w tym czasie spadać, gdy coraz więcej ludzi decydowało się na słuchanie wiadomości i informacji o świecie z szybszego oraz nowszego źródła. A tu nagle trafia się okazja, by pokazać wszystkim jakie radio jest a/ niebezpieczne, b/ niegodne zaufania. Cała ta panika i histeria była wywołana więc przez nagłówki gazet szukające okazji by przyłożyć tym wstrętnym nuworyszom, którzy śmieli konkurować w walce o rząd dusz. Czyli zupełnie jak zapewne dobrze wszystkim znane ataki tzw. ‘mediów tradycyjnych’ na Internet i gry video przy okazji. Ech, nihil novi…
Potem oczywiście, przyszła telewizja, i role się odwróciły, ale przez pewien krótki czas radio miało, jak śpiewa poniżej Freddie, ‘their finest hour’.
Bo choć niektórzy doszukują się w piosence strachu przed wojną atomową, automatyzacją, robotyką czy sprowadzeniem jednostki do roli maleńkiego trybika w potężnej maszynie, to tak naprawdę Radio Ga Ga jest nostalgicznym westchnieniem za tym jak to kiedyś w radiu grano fajne rzeczy – piosenki czy słuchowiska, zamiast tego chłamu i bełkotu.
(Krótkie wtrącenie o teledysku – to oczywiście (głównie) fragmenty filmu Metropolis Fritza Langa. Ciekawostką jest to, że Queen prawa do publicznego odtwarzania musiało nabyć od rządu NRD. Drugą ciekawostką jest fakt, że widziałem oczywiście Metropolis i za prawdę powiadam wam, bez muzyki Queen ten film wygląda jakoś tak dziwnie.
Oczywiście Queen nie jedyni stali w przekonaniu, że radio grało najlepsze rzeczy zanim kultura popularna zmieniła się w kuturę obrazkową i video zabiło radiowe gwiazdy (kolejna ciekawostka – teledysk do tejże piosenki był pierwszym wyemitowanym w MTV). Lista piosenek deklarujących jak to kiedyś było lepiej, radio grało fajne kawałki, a teraz panie to jazgot, popelina i co tam jeszcze ta dzisiejsza młodzież słucha, jest dłuższa niż dowolny utwór progresywnego rocka i zawiera więcej znanych nazwisk niż Band Aid pytający czy wiedzą że to Święta. Dla uproszczenia cały ten trend będą reprezentować Chłopcy Plażowcy, śpiewający o tym jak muzyka emitowana w radiu (w tym rzecz jasna muzyka Beach Boys) tworzyła i łaczyła poszczególne generacje.
Dla młodych ludzi radio oznaczało wolność, szczególnie kiedy lampy zostały zastąpione przez tranzystory, mebel został zastąpiony przez gadżet i można było wziąć swoją muzykę ze sobą, gdziekolwiek szedłeś. Zupełnie jak dzisiaj to robią z komórkami.
Ale po wschodniej stronie Żelaznej Kurtyny było mniej różowo, tam słowo ‘wolność’ miało nieco inny posmak. Władza nie lubiła rzeczy, których nie mogła kontrolować. O ile RWE nadawało na falach krótkich, to słynne Radio Luxembourg na średnich, a tych już nie dawało się zagłuszyć tak łatwo. Rządzący musieli więc przymknąć oko, lub uznać to za ‘wentyl bezpieczeństwa’.
Tak przynajmniej było w Polsce, ale u naszych zachodnich sąsiadów, Niemców Demokratycznych, wygląda, było podobnie. No może nieco trudniej.
Czymże jednak rózni się ‘wolność od’ od ‘wolności do’? I co możemy robić, gdy możemy robić wszystko ale nie możemy zrobić nic? Gdy media produkują sieczkę, a otaczająca nas rzeczywistość jest ponura jak przemysłowy krajobraz Manchesteru? Czy możemy tylko tańczyć, pić i pieprzyć się, bo nie zostaje nam nic innego? Po prostu włączyć radio i tańczyć?
I na koniec jeszcze osobiste wspomnienie. Jest ciepła noc sierpniowa, wakacje dobiegają końca. Choć jest już późno, siedzimy z siostrą, kuzynem i koleżanką wsłuchując się w napięciu jak w lekko trzeszczącym Kasprzaku Marek Niedźwiecki ogłasza, że drugie miejsce w tym notowaniu Listy zajmuje Maanam. Cieszymy się, po zeszłotygodniowej detronizacji, nasz faworyt znowu wygrywa. Jedyny problem jaki mamy to ten czy iść spać od razu, czy posłuchać jeszcze Teatrzyka Zielone Oko. Życie jest piękne.
O, Teatrzyk Zielone Oko to było to! Ale było jeszcze Nie tylko dla orłów!:)
@bosman_plama
Za każdym razem kiedy wydaje mi się, że jestem najstarszym żyjącym gikiem, przychodzi bosman i przywołuje mnie do porządku.
Zaś odpowiadając – nawet jeżeli już było wtedy ‘Nie tylko dla orłów’ to i tak jeszcze byłem za młody na ten rodzaj żartów. Ale to zupełnie inna historia
Program Pierwszy Polskiego Radia i jego melodyjki wryły mi się w pamięć za sprawą wakacji u babci gdzie leciało to non stop.
@projan
Zgaduję – https://www.youtube.com/watch?v=CxhqAHx9ICE
@maladict
Do tego jeszcze hejnał mariacki w południe i chyba mamy komplet.
@maladict
Taaak!
W kwestii “Wojny Światów” to kojarzy mi się jeden epizod podcastowy, który rozwijał temat https://www.wnycstudios.org/story/war-worlds