W sobotę 31 sierpnia w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie przyznano po raz 29 nagrodę literacką im. Janusza A. Zajdla. Najlepszym autorem fantastyki w Polsce wybrano Roberta M. Wegnera – i to w obu kategoriach, powieści i opowiadania. Taka rzecz zdarzyła się dopiero drugi raz historii nagrody. To w sam raz okazja, żeby na Gikzie pojawił się nowy artykuł.
Zwycięskie opowiadanie nosi tytuł Jeszcze jeden bohater i należy do nurtu militarnego science fiction. Wegner napisał ich kilka, w tym jedno (dwuczęściowe Sen przedwiecznych/Przebudzenie) sięgające rozmiarów powieści. Z kolei powieść, Niebo ze stali, to klasyczne fantasy i z tym gatunkiem kojarzy się go najczęściej.
Robert M. Wegner nie jest pisarzem, który od samego początku odnosi sukcesy. Wręcz przeciwnie – miał wyjątkowego pecha. Debiutował w 2002 roku w piśmie Science Fiction fantastycznonaukowym opowiadaniem Ostatni lot nocnego kowboja, a potem przepadł. Nikt o nim nie słyszał. Nie z jego winy. Jakoś niedługo potem (szukam szczegółów tej anegdoty, żeby nie namieszać, ale nie mogę nigdzie znaleźć) wysłał drugi tekst, tym razem w klimatach fantasy. Niestety przepadło gdzieś na twardym dysku redaktora. Wypłynęło dopiero w 2006 roku, ku szczeremu zdumieniu autora, który myślał, że zostało odrzucone. Tymczasem było rewelacyjne.
Ponieważ kocham cię nad życie dzieje się gdzieś na południowych, upalnych rubieżach cywilizowanego świata i jest bardzo smutną historią miłosną. Ona jest córką bogatego kupca, on – ochroniarzem jej ojca, najemnikiem z pustyni. Dzielą ich nie tylko różnice społeczne, ale i kulturowe. Yatech (takie jest bowiem imię wojownika) należy do plemienia, które dla ratowania życia zawarło z bogami lat umowę, która skazała je na prawie absolutną izolację od reszty ludzkości. Wszystko to (nie mogę i nie chcę wnikać w szczegóły, t tylko popsułoby przyjemność z lektury) prowadzi do tragedii.
Równo pół roku później Wegner opublikował w Science Fiction (którego pełna nazwa brzmiała wtedy Science Fiction, Fantasy i Horror) kolejny tekst fantasy. Tym razem, zamiast pełnej psychologicznej głębi opowieści o starciu kultur, był to kawałek porządnej przygodówki. Już tytuł Honor Górala zapowiada, co będzie się dziać. Mamy kompanię górskiej straży – dopiero co sformowaną, dowodzoną przez niedoświadczonego oficera, ale i tak waleczną i nieustępliwą. Śledzą klan morderców-kanibali kryjący się gdzieś za olbrzymim lodowcem, a wplątują się w o wiele grubszą aferę.
Oba opowiadania trafiły do wydanego w 2009 zbioru Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ-Południe. Okazało się, że dwa niby nie pasujące do siebie teksty (indywidualne tragedia kontra mocna militarna fantasy) nie tylko dzieją się w jednym świecie, ale w pewnym momencie łączą się ze sobą, zwiastując coś dużo większego. Ale o tym za chwilę. Najważniejsze jest to, że za należące do Północy opowiadanie Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami dało Wegnerowi pierwszego Zajdla. Byłem tam i nawet zrobiłem fotografię:
Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami ma fabułę szkatułkową. Znani już żołnierze szóstej kompanii Górskiej Straży zupełnie przypadkowo demaskują szpiega. Kiedy prowadzą jeńca do fortu, stary podoficer opowiada żołnierzom o bitwie, w której brał za młodu udział, i która ocaliła Imperium przed zagładą. Jeśli ktoś widział film 300, to wie czego się spodziewać: patosu, heroizmu, obrony za wszelką cenę i wąskiego wąwozu szturmowanego przez hordy wrogów.
W 2010 wyszedł drugi tom opowiadań p.t. Wschód-Zachód. Schemat jest podobny: Wschód opowiada o perypetiach szwadronu wolnej jazdy dowodzonego przez bohatera wojennego, który porzucił zaszczyty w Stolicy, Zachód zaś to perypetie złodzieja, którego przerosła sytuacja. Dwa lata później ukazało się Niebo ze stali, która już konkretnie łączy Wschód z Północą w jedną historię. Teraz czekamy wszyscy na tom drugi. Może na początku przyszłego roku, zapomniałem zapytać, chociaż na Polconie był zarówno autor, jak i wydawcy.
Teraz wypadałoby streścić pokrótce, czym jest tytułowe meekhańskie pogranicze. Wiadomo, że w tym gatunku świat to rzecz równie ważna, co bohaterowie, a niekiedy nawet bardziej. Drugą rzeczą, jaką wiemy o światach fantasy to to, że definiuje je przeszłość. W Meekhanie mamy je aż dwie: odległą i całkiem niedawną. Przeszłość dalsza to wojny bogów. Przed tysiącleciami bili się ze sobą o władzę. Ślady tego widać do dziś: tu źródło magicznej mocy, tam rodzące potwory uroczysko, gdzie indziej łańcuch górski przerzucony tysiąc mil dalej (taka była skala tej rozwałki). Wojny dotknęły również ludzi. Ziomkowie Yatecha właśnie wtedy zawarli straszliwy pakt, a z kolei największym skarbem miasta Ponkee-Laa jest nic innego jak boski miecz o uzdrawiającej mocy. Z kolei bliska przeszłość to najazd koczowników sprzed dwudziestu lat, który nieomal doprowadził Imperium do upadku. Ocalił je znany ze Wschodu generał Laskolnyk.
Nie trzeba być specjalnie domyślnym, żeby wiedzieć, że oficjalna kapłańska wykładnia wojen bogów nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, a rzekomo raz na zawsze pokonani koczownicy niedługo znów uderzą. Na razie jednak tli się tylko tu i ówdzie, a jakaś nieznana siła jątrzy tam, gdzie dotychczas był spokój. Niedługo jednak pogranicze zapłonie, a zagrożenie podejdzie aż pod mury stolicy. Może już w następnym tomie. Na razie mamy wiele zagadek, wiele przygód, dwa tomy opowiadań i jedną powieść. Szczerze polecam.
Chyba najciekawsze polskie fantasy obok Sapkowskiego. Pod pewnymi względami lepsze, pod innymi gorsze. Szkoda, że jak wszystkie dobre książki, rodzi się powoli. Chciałoby się poczytać więcej. 🙂
Dobrze, że przynajmniej teraz sie o tym dowiaduje. Laduje w notesiku i bedzie czekalo na swoja kolej.
@Yerz
Yerzu, nie czekaj. Północ-Południe wpadła mi w łapy przypadkiem (prezent ślubny). Sięgnąłem od niechcenia po wielu miesiącach leżakowania na półce., Ot kolejne czytadło, fantastyczna pulpa jakich tysiące w księgarniach.
Po trzech dniach z wywieszonym jęzorem biegłem do księgarni po “Wschód-Zachód”. Po kolejnych trzech składałem
zamówienie na “Niebo ze Stali”. Nie pamiętam, żeby cokolwiek tak mnie pochłonęło przez ostatnie parę lat.
Nie jest to być może literatura najwyższych lotów, ale opowieści z Północy i ze Wschodu czyta się jednym tchem. Zachód jest nawet OK, natomiast Wschód, mimo podania momentami w dość melancholijnym sosie, zapowiada naprawdę ciekawą kontynuację wątku.
Zdecydowanie polecam. Świetna fantastyka.
@QRec
Z “Niebem ze stali” zapoznałem się w podobny sposób. Książka wybrana z trudem w bibliotece z pomiędzy wielu innych, z burą, nieciekawą okładką. Swoje odleżała na półce prawie miesiąc, do czasu zwrotu. Dopiero wtedy zmusiłem się do zerknięcia pomiędzy okładki, lecz gdy już to zrobiłem, to wsiąkłem. Po zakończeniu lektury żałowałem tylko jednego – że nie ma kolejnej części.
Co zabawne, o tym, że Wegner to polski pisarz dowiedziałem się dopiero podczas poszukiwań innych jego książek. Podczas czytania nie udało mi się tego wyczuć, pewnie z powodu braku u jego bohaterów romantyczno-grungowego cierpiętnictwa, które da się ukoić wyłącznie alkoholem i pyrrusowymi zwycięstwami. Meekhańczycy są jak rzymscy legioniści. Zwycięstwo budują ciężką pracą, a nie cudownymi mocami.
Co do Pyrrusa, to obiło mi się o uszy, że zdaniem Hannibala był największym wodzem epoki. Historia jest przewrotna.
@alwaysthesun
Jak się czytało Niebo, bez uprzedniej konsumpcji opowiadań? Mam nadzieję, że nadrobiłeś już zaległości 🙂
To tak, jakby ktoś zabrał się za Wiedźmińską sagę zaczynając od “Krwi elfów”, pomijając dwa tomy opowiadań wprowadzających czytelnika w świat i przedstawiających wszystkich bohaterów.
Dla kogoś, kto czytał we właściwej kolejności oczywiste jest dlaczego Verdano znaleźli się w górach i dokąd jadą, kim są Szczury, jaką wspólną historią dzielą Meekhan i Se-Kohlandczycy oraz kim jest ów wyglądany niecierpliwie Genno Laskolnyk. Bez tego powieść może wydać się odrobinę przekombinowana i nielogiczna.
PS Mój znajomy trylogię Husycką zaczął od Bożych Bojowników. Jakież było jego zdziwienie, gdy na ostatnie stronie zobaczył napis: “Koniec tomu drugiego”. 😀
@QRec
Brak znajomości poprzednich tomów aż tak bardzo mi nie doskwierał, jak teraz czekanie na kolejne 😉
Większość istotnych dla fabuły spraw z opowiadań została przynajmniej pobieżnie przedstawiona, tak że się nie gubiłem.
Niestety opowiadań jeszcze nie czytałem, ale to się wkrótce zmieni 🙂
Na stronie wydawnictwa są dostępne zwycięskie opowiadania, smacznego.
Nie przepadam za fantasy, ale Zajdle o czymś świadczą. Dopisuje do listy. Dzięki.
Ułatwię ci szukanie informacji o wspomnianej anegdocie. Robert wysłał mi oba teksty w tym, lub mniej więcej w tym samym czasie. Jeden z nich został opublikowany szybko, drugi faktycznie – po awarii komputera – wyparował nam razem z częścią poczty. Gdy wydawnictwo padło a ja zacząłem je stawiać od nowa – stąd zmiana tytułu pisma – zrobiłem porządki z całym złomem jaki został po starej firmie i znalazłem plik z drugim opowiadaniem, był tam, ale opisany prawdziwym nazwiskiem a nie przyjętym pseudonimem. Pamiętałem doskonale autora, mimo upływu kilku lat, więc od razu skierowałem to opowiadanie do druku. A potem poszło z górki, Robert miał u nas status gwiazdy już bardzo dawno temu, czego dowodem były chociażby jego liczne nominacje do nagrody Nautilus.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Nagroda_Nautilus
@Robert J. Szmidt
I całe szczęście, że cała sprawa się dobrze skończyła 🙂
@Robert J. Szmidt
Sam redaktor naczelny Science Fiction na Gikzie? Jestem pod wrażeniem. Pozdrawiam Panie Robercie i dziękuję za wszystkie miłe chwile spędzone z Pana czasopismem.
Jestem w połowie północ południe i czyta się bardzo dobrze, szkoda tylko że tak szybko :/
IMO powieść (choć dobra) absolutnie nie dorównuje opowiadaniom. Na przetarcie.