Czytacz Pociągowy (3): Mark Hodder – W dziwnej sprawie nakręcanego człowieka

The_Mister_A dnia 31 października, 2012 o 18:39    4 

Świat otulony gęstą kołdrą mgły, późny wieczór dawno po zachodzie słońca. A ja siedzę w pociągu powrotnym do domu. Czy może być lepszy moment i lepsze miejsce, żeby wziąć do ręki książkę?

Pewnie coś by się znalazło, niemniej nie da się ukryć, że takie otoczenie wyjątkowo sprzyja lekturze. Szczególnie, że w moje ręce trafiła powieść utrzymana w klimacie steampunku. Po raz drugi przyszło mi się przenieść do zakręconej, alternatywnej historii autorstwa Marka Hoddera. Poprzednim razem recenzowałem pierwszą część serii o przygodach wiktoriańskiego podróżnika, dyplomaty i żołnierza sir Richarda Burtona i jego wiernego kompana poety Algernona Swinburne’a. W związku z tym, w niniejszym tekście nie będę się już rozpisywał na temat tej dwójki. Chętnych do zapoznania się dokładniej z bohaterami i z koncepcją świata odsyłam do poprzedniej recenzji.

 

space.png

 

Nowa powieść Marka Hoddera wydana przez Fabrykę Słów nosi tytuł „W zdumiewającej sprawie nakręcanego człowieka”. Ponownie wielkie brawa należą się wydawnictwu za poziom okładki i jej wykonanie (chociaż jak rozumiem grafiki są takie jak w wydaniach oryginalnych). Niestety w moje ręce trafiła wersja recenzencka tej książki, która jest zubożała pod tym względem. Standardowe wydanie, które znajdziecie na półkach księgarni powinno jednak trzymać poziom wykonania poprzedniej części. Jakość wydania wynagradza trochę cenę jaką przyjdzie nam zapłacić za przyjemność zabrania powieści do domu. Osobiście uważam, że ceny książek oscylujące w okolicach 40 zł są słabo dopasowane do kieszeni polskiego czytelnika (często studenta, czy ucznia). Dla porównania trzecia część przygód Burtona i Swinburne’a na brytyjskim Amazonie kosztuje 6,10 funta, czyli przy dzisiejszym kursie jakieś 32 złote (okładka w tym samym stylu jak polskie wydania, nie wiem czy jej jakość jest taka sama). Ja rozumiem, że dochodzą dodatkowe koszty w Polsce i niższy nakład, ale pamiętajmy o różnicy w sile nabywczej Polaków i Brytyjczyków, która może częściowo wyjaśnić niską sprzedaż książek w Polsce.

 

space.png

 

Wróćmy do najważniejszej rzeczy – treści. Autor ponownie korzysta ze schematu ustalonego w swojej pierwszej powieści z tej serii i dość sprawnie bawi się prawdziwymi wydarzeniami, jakie faktycznie miały miejsce w XIX-wiecznym Zjednoczonym Królestwie. Tym razem, zaczynem całej intrygi stała się tzw. „Afera Tichbornów”, która wstrząsnęła ówczesną wiktoriańską opinią publiczną. Nie da się ukryć, że nawet na dzisiejsze czasy był to świetny materiał dla brukowców. „Afera Tichbornów” bowiem zawierała w sobie zarówno walkę o spory majątek, cudem odnalezionego dziedzica jak i średniowieczne przekleństwo, które miało ciążyć nad rodem Tichbornów. Co więcej pretendent do spadku zaskarbił sobie dużą popularność wśród zwykłych obywateli, ponieważ musiał przez jakiś czas pracować jako zwykły rzeźnik (zajęcie w końcu niegodne arystokraty). Awantura wokół Tichbornów dzieliła społeczeństwo brytyjskie wzdłuż granic społecznych. Jednocześnie wywołując zażarte kłotnie prawie takie jak nasze dzisiejsze dyskusje typu „konsole czy PC”, „Ronaldo czy Messi”. Oczywiście sama aferta u Hoddera stanowi tylko przyczynek do zawiązania fabuły i wykorzystania wykreowanego przez niego świata alternatywnej historii. Osobiście uważam, że autor wykazał się sporą dozą kreatywności, bo jednocześnie zmieścił w ramach jednej historii społeczne rozruchy, nawiedzoną posiadłość, kontrolowanie umysłów, podróże w czasie i popularne w tamtym czasie seanse spirytystyczne. Czytelnikom pozostawiam odkrycie wszystkich szczegółów.

 

space.png

 

Po przeczytaniu pierwszej części zastanawiałem się, w którą stronę pójdzie Mark Hodder w pisaniu swojej serii. Czy będzie dryfował w kierunku trochę bardziej poważnego pisania w stylu starych powieści awanturniczych z epoki, czy jednak będzie się pojawiało w jego twórrczości więcej elementów satyrycznych. Mnie przy czytaniu „Skaczącego Jacka” denerwowały te ostatnie. Mimo że w drugiej części okazało się, że świat Hoddera zaczął się niebezpiecznie zanurzać w odmętach groteski, przestało mi to przeszkadzać (co mnie pozytywnie zaskoczyło). Prawdopodobnie na mój bardziej pozytywny odbiór mogła mieć wpływ większa ilość uzasadnionych fabularnie wyjaśnień. Mechanizmy, które powodują, że uniwersum jest pełne abnormalnych zjawisk wprost wyjętych z surrealistycznych wizji Salvadora Dali szczęśliwie uwiarygadniają całość opowieści. Autor nadal sprawnie posługuje się pastiszem, groteską, ale i mocnymi składnikami awanturniczej powieści (pojedynki, pościgi). Po raz kolejny bawi się używaniem w swojej twórczości prawdziwych postaci takich jak obaj protagoniści, czy Charles Babbage, Isambard Kingdom Brunel i Herbert Spencer*. Muszę przyznać, że stworzenie z Isambarda Brunela mechanicznego potwora było odważne i dla konserwatywnych czytelników w Anglii zapewne ciężkie do przełknięcia. Brunel bowiem w plebiscycie BBC na 100 najważniejszych Brytyjczyków zajął 2 miejsce tuż za Winstonem Churchillem.

 

space.png

 

O ile natłok postaci historycznych, często rzucających cytatami z samych siebie, nadaje powieści pewnego klimatu, to nadal autorowi nie udaje się stworzyć postaci z krwi i kości, których czytelnik by polubił. Ja nie dałem się przywiązać do żadnej postaci stworzonej przez Hoddera. Może to wynik tego, że właściwie autor korzysta z historycznych postaci i wybrane szablony ograniczyły go? Niestety to nie jedyna wada jaka spowodowała, że mój odbiór tej książki spadał im bliżej było do końcowej strony. Ponownie sceny z szybszym tempem, takie jak walki i pościgi są mało przekonywające i dość chaotyczne. Co gorsza, z każdą kolejną stroną coraz bardziej widoczny stawał się schemat z poprzedniej części cyklu. Im bliżej było końca tym paradoksalnie spadało moje zainteresowanie. Oczywiście, pozostało ono do końca na przyzwoitym poziomie, ale podobny proces zauważyłem u siebie przy okazji pierwszej części. To nie była książka, która wraz z kolejnymi stronami powodowała ciągły wzrost ciśnienia, aż do poziomu wrzenia tuż przed rozwiązaniem akcji.

 

4mniej.png Podsumowując, „W dziwnej sprawie nakręcanego człowieka” to kawał solidnej powieści z bardzo sprawnie stworzonym, lekko surrealistycznym uniwersum w świecie techniki, eugeniki i pary. Ciekawy pomysł na fabułę, zabawy z historią i podróżami w czasie kontrastują z mało przekonywującymi postaciami i chaotycznymi scenami akcji. Mimo, to polecam wszystkim osobom szukającym dobrej fantastyki, a fanom steampunku polecam koniecznie. Ode mnie 4 z mały minusem.

 

* Charles Babbage to twórca m.in. maszyny różnicowej – koncepcji z której zrodziły się dzisiejsze komputery, czy tablice logarytmiczne. Isambard Kingdom Brunel był genialnym konstruktorem. Zbudował m.in. tunel pod Tamizą i skonstruował pierwszy transatlantycki parowiec. Natomiast Herbert Spencer jako pierwszy stwierdził, że "przetrwają najlepiej przystosowani", co niejako zapożyczył potem Karol Darwin. To on wprowadził terminy systemu i instytucji do socjologii.

Dodaj komentarz



4 myśli nt. „Czytacz Pociągowy (3): Mark Hodder – W dziwnej sprawie nakręcanego człowieka

  1. Tasioros

    Tak sobie siedzę rano w pracy, czytam ten tekst i aż zachciało mi się wsiąść do pociągu (byyyyle jakiego uuu) i poczytać. Później pomyślałem o polskich PKS-ach i mi przeszło. Ale pozostała chęć zagłębienia się w jakąś opowieść. Jednak trochę szkoda, że prawie nie jeżdżę masowymi środkami komunikacji gdzie zamiast kierownicy można potrzymać książkę właśnie. A wygląd tekstu rzeczywiście bardzo przyjemny.

  2. Qbik

    JA niedlugo bede sie wozil srodkami masowej komunikacji ale z racji godzin w jakich to bedzie sie odbywalo to posiwece je na przesypianie podrozy 🙂 co do ksiazki jak trafie to napewno przeczytam, natomiast bardzo podoba mi sie uklad artykulu przyjemny i klarowny 🙂

Powrót do artykułu