W czasie gdy posiadacze konsol mogą siec olbrzymie bestie w Monster Hunter World pececiarze muszą się uzbroić w cierpliwość, gdyż wydanie gry na blaszaki jest zapowiedziane dopiero na jesień tego roku. Czy dla osób nieposiadających maszynek od Sony bądź Microsoftu pozostało tylko jałowe wyczekiwanie do tego czasu i skreślanie kolejnych dni w kalendarzu by w końcu móc własnoręcznie usiec wielkiego stwora? Niekoniecznie, niezależne Studio Phoenix Labs postanowiło wykorzystać ten czas i zaoferowało swoją darmową produkcję Dauntless bazującą na założeniach znanych z serii Capcomu właśnie dla posiadaczy blaszaków.
O co w Dauntless chodzi? Krótko i treściwie oczywiście o ubijanie wielkich potworów, zwanych tu behemothami. Wybieramy ekwipunek: pancerz składający się z kilku elementów, broń determinującą sposób grania, latarnię dającą dodatkowe moce oraz zestaw jednorazowych przedmiotów pokroju miksturek i w maksymalnie czteroosobowym składzie ruszamy na mapę na której czeka na nas jedna z maszkar do ubicia. By to zrobić mamy maksymalnie pół godziny i faktycznie potyczki potrafią trwać całkiem sporo. Choć nigdy nie udało mi się przekroczyć limitu czasowego to jedną z walk wygraliśmy po heroicznym boju dokładnie w 29 minucie! Emocje i zapocenie pada ponad wszelką skalę 😉
Walka jak sami twórcy piszą jest pixel perfect, jakiegoś rodzaju zaznaczania przeciwnika czy automatycznych ataków tutaj nie uświadczymy, każdy cios musi być wymierzony i zadany w odpowiednim momencie. Obecnie dostępnych jest 5 rodzajów broni, a każdy oferuje odmienny sposób grania oraz odmienną rolę w drużynie. Przykładowo miecze są szybkie i łatwo odcinają kończyny behemothów, bronie obuchowe są wolniejsze ale ciosy wymierzone w głowę łatwo ogłuszają, z kolei pika powoduje rany zwiększając tym samym obrażenia ciosów skierowanych w tę okaleczoną część gada.
Ma więc spore znaczenie gdzie bijemy, nie tylko dlatego że stwór pozbawiony ogona będzie potencjalnie mniej groźny, ale też dlatego że z odrąbanych rogów, ogonów czy innych odłamków skalnego pancerza pomiędzy walkami wyrabiamy coraz potężniejsze przedmioty. Minusem na pewno jest iż faktycznie odciąć możemy tylko nieliczne części przeciwników, uszkadzanie przykładowo odnóży czy głowy oprócz lootu czy chwilowego wytrącenia z równowagi niczego więcej nie daje. Ale loot jest ważny bo na siłę naszego herosa składają się jedynie wyekwipowane przedmioty. Oraz skill w mashowaniu przycisków.
No, właśnie, bo walka jest niezwykle skillowa. Pierwsze potyczki z nowymi behemothami zazwyczaj kończą się mocnym oklepem, ale po rozpracowaniu przeciwnika okazuje się że niemal każdego ciosu można uniknąć, bo te są sygnalizowane odpowiednimi animacjami. Przypomina to bardzo mocno Dark Soulsy, tutaj też z czasem przechodzimy od stanu “co za gównowalka, przecież to jest nie do wygrania!!11” do stanu “pff.. teraz zrobię to bez pancerza”. I to jest największą zaletą gry. Rdzeń rozgrywki, czyli same potyczki są perfekcyjnie dopracowane i dają ogromną satysfakcję. Z czasem wyczujemy słabsze punkty stworów: moment kiedy można dziada wytrącić z równowagi, gdzie ma miękkie i bardziej go boli czy kiedy wystawia się na darmowe ciosy. Gdy dzierżąc powolny dwuręczny topór przy pierwszym starciu z nowym behemothem nie jesteśmy w stanie wymierzyć choćby jednego celnego uderzenia, a z czasem ładujemy w przeciwnika całe combo dokładnie w miejsce w które chcieliśmy to naprawdę dostajemy sporego zastrzyku endorfin!
Wspomnieć należy też bardzo dobrą oprawę audiowizualną. Choć zastosowano tu “Fortnite’owy” zabieg z kolorową i niejako pozbawioną szczegółów stylistyką to i tak muszę przyznać że grafika prezentuje się cholernie dobrze, co podkreśla również dopracowanie animacji. Problemem jest wydajność gry, na maksymalnych ustawieniach gra lubi chrupnąć (ogrywałem na GTX970), a to jest niedopuszczalne przy tego typu rozgrywce. Dobra wiadomość jest taka że na najniższych detalach wielkich różnic w wizualiach nie odczułem, a w zamian dostałem niemal stałe 50-60 klatek. Wszelkie dźwięki walki są mięsiste i satysfakcjonujące a muzyka, choć sprowadzona do roli tła muszę przyznać że naprawdę mi się podoba i świetnie wprowadza w bitewny trans.
Gra jest f2p, czy jest zatem p2w? Na razie przynajmniej nie. Kupić możemy tylko skiny dla ubranek i broniek oraz zestawy przedmiotów z których wytwarzamy ekwipunek, co oczywiście skraca czas “farmienia”, ale oprócz tego żadnej przewagi nie daje, a póki co nie jest to problematyczne, bo powtarzanie walk jest przyjemne i w zasadzie stanowi fundament rozgrywki.
W chwili obecnej Dauntless jest w fazie otwartych beta testów i widać że gra jest jeszcze mocno niedokończona, oferuje zaledwie 15 unikalnych behemothów do ubicia (plus kilka słabszych i silniejszych wariacji, łącznie 25 monstrów), stosunkowo niewielki wybór broni oraz wiele bugów. Przypuszczam że jeśli produkcja Studio Phoenix Labs odniesie sukces to można się spodziewać sporo nie tylko nowej treści ale i mechanik, bo widać tutaj jeszcze spore pole do popisu. A to jest całkiem prawdopodobne bo twórcy chwalą się że w krótkim czasie udało im się uzbierać ponad milion zarejestrowanych graczy, a każdego dnia przybywa ponad 50 tysięcy nowych kont.
Osobiście mam naprawdę sporo dobrego do powiedzenia o Dauntless, nie spodziewałem się że tak mocno wessie mnie na kilkadziesiąt godzin, z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój gry i zachęcam do spróbowania, tym bardziej że na PC jest to gra unikatowa, do czasu premiery Monster Hunter World niczego podobnego nie znajdziemy. A do tego jest za darmo, więc co szkodzi sprawdzić?
Udanych polowań i wielu takich widoków 🙂 :
Obrazki znalezione w internecie
Dla uzupełnienia jeszcze trailer
Obawiam się że w chwili wydania Monster Huntera i tak wszyscy przemigrują 😐