Gobliny to wredne kreatury. Głównie czają się w cieniu, a kiedy już obnażą swoje zielone oblicze, populacja okolicznych kostnic znacząco wzrasta. Zwłaszcza kiedy osadzani są w rolach głównych, a w ręce wsadza się im ostro zakończone przedmioty.
Nie inaczej było w znakomitym Styxie, prawdopodobnie to samo rozgrywało się w Of Orcs and Man, choć nie mieliśmy tam bezpośredniej kontroli nad małym siewcą chaosu, a w Goblins & Grottos (oficjalne www) sytuacja zostaje bez zmian.
Skoro w tytule widnieje zielony stwór, dziwnym nie jest, że właśnie jego losami pokierujemy podczas rozgrywki rozpoczynającej się tuz po tym jak paladyn setnego poziomu rozczłonkowuje naszego ojca, moba gorszego sortu. Świeżo osieroceni ruszamy z krucjatą, by pomścić ojca i dorwać innych śmiałków zapuszczających się tam, gdzie słońce nie dochodzi. Do naszych lochów, bogato zdobionymi skarbami pozyskanymi na mieście.
Całe story ma mocno humorystyczne zabarwienie, drwiące przede wszystkim z wszelkiej maści pvp i łamie schematy podobnych, ogranych z każdej strony, podobnych opowieści. Co rusz napotykamy wojaków, avatarów innych graczy najeżdżających goblińskie instancje. Znajdziecie tu duże natężenie odwołań do takich praktyk, włączając w to Leeroya Jenkinsa, miłośników lootu czy kłótnie graczy z przypadkiem włączonym trybem pvp. Zacny motyw, sprawił, że kilkukrotnie uśmiechnąłem się od ucha do ucha.
Skoro jednak bawimy się w zemstę, musi być śmierć. Każda plansza to maszynka i mnóstwo okazji, ku temu, by licznych graczy wykończyć. Nie w bezpośrednim kontakcie, albowiem zielony, którego losami sterujemy, nie dysponuje orężem i w obliczu starcia z opancerzonymi rycerzami, czy magami motającymi ognistymi kulami, jest zaledwie kurczakiem czekającym na spopielenie. Okazyjnie, kiedy posiądziecie kosę, możecie poszerzyć odstępy między żebrami napotkanym delikwentom. Większość czasu spędzicie na rozkminianiu zaprojektowanych pułapek, zabawie w kotka i myszkę, wabieniu przeciwników na zapadanie, po to, by spuścić na nich szesnasto tonowy odważnik. Głaz znaczy. Okazyjnie trzeba pokombinować, by utorować sobie ścieżkę. Skoro puzzle platformer, taka też zabawa, choć głównym założeniem obecnie dostępnej kampanii, trzynastu nieźle zaprojektowanych mapek, to przechadzka z miejsca startu do punktu B gdzieś na planszy.
To jednak nie wszystko co gra oferuje. W obecnej formie, wczesnego dostępu, twórcy już udostepnili edytor map pozwalający graczom na własne kreacje, choć osobiście wolałbym więcej autorskich mapek do kampanii, bo dość zabawowo się w nich skakało. Widać, że targetują przede wszystkim w twory społeczności, próbują ukształtować Mario Makera z goblinami w roli głównej. Nie jest to złe, nie, choć sam jestem zwolennikiem autorskich kampanii, bo w takim Little Big Planet nigdy jakoś mnie nie ciągnęło do tworów graczy, choć kto wie. Goblins & Grottos nie oferuje jeszcze zbyt wiele. Owszem, mapki się pojawiają, ale nie są to zatrważające ilości, choć podejrzewam, że przy dopakowaniu tematu większą ilością treści, dostępnych zabawek, pomysł może zaskoczyć, bo na chwilę obecną poza dziwnym rozwiązaniem ze skoków po linie gdzie zamiast samego skoku, trzeba jeszcze dać kierunek w górę, nie ma tu rażących błędów. I dźwięk jest super. Kiedy pierwszy raz czymś rzuciłem, wooo. Tak było.
Nie ma też zbyt wiele gry, ale niech dojrzewa. Kto wie, może kiedyś wyrośnie z tego goblina dorodny ork.
Grę podesłał producent. Od 16 grudnia znajduje się we Wczesnym Dostępie i kosztuje 12.99 ojro. od czasu do czasu dostaje mniejsze aktualizacje dodające m.in. nowe przedmioty jak piły tarczowe, nowe miejscówki zasypane śniegiem i portale (aktualka sprzed 22h).