Kiedyś to były czasy, a teraz nie ma czasów. Kiedyś robiono shootery miodne i bardzo szybkie, a teraz jest Dusk. I gniecie niczym dobre imadło.
Wkraczając w świat Dusk nie spodziewajcie się roztropnie generowanych graficznych fajerwerków. Nie. Zamiast tego przygotujcie się na mieszankę klimatyczna Redneck Rampage, echem Caleba z Blooda i obsługą dwurury z Dooma, a wszystko w oprawie godnej Quake, tego z 1996. Wszystko to w otoczce klimatu, który można śmiało określić jako metal as fuck, gdzie okultyści odziani w prześcieradła, chcą ołowiem odsłonić nasze bebechy, strachy na wróble ożywają, a jegomoście w workach na ziemniaki, co niejeden kurs na obsługę piły spalinowej zrobili, pragną sprawdzić twardość naszych kości tymże narzędziem.
Zapomnijcie z miejsca, tak jak stoicie, o ślamazarnym tempie zabawy, a przygotujcie się na fantastycznie szybko rozwałkę pełną strafe jumpów i dzikiego krecenia bączków wokół przeciwników. Jest czym do nich strzelać, bo po początkowej obsłudze dwóch kos, którymi tniemy (na plasterki, Hegemonie!) w tempie kuchennego fruit ninja, nasze łapy położą spragnione mordu opuszki na pistoletach, także w wariancie podwójnym, a stamtąd szybka już droga tdo strzelby, też podwójnej, dwurury czy m16. Co dalej? Hej, nie słyszałeś o czym to? Wygrzew totalny.
To znaczy nie widziałem większej ilości broniek, bo niczym pies z flashbackami z Namu dałem sobie odpocząć, by wrócić ze zdwojoną siła, kiedyś, bo niestety -stety, to wczesny dostęp.
Jakże obiecujący wczesny dostęp i prawdziwy, bo nie oferuje nic innego, niż to co obiecuje. Staroszkolne strzelanie w dobrym stylu, o dużym stopniu ADHD, klasyczna, bardzo, oprawa odstraszająca śmiałków i muzyka mieląca jelitami natężeniem Szatana w jednym riffie na sekunde. Jest moc. Smaczku dodają opcje graficzne, gdzie można grę zdowngrade’ować według własnych potrzeb. Tu wyłączyć jakieś efekty, tam jakieś światełka, a na koniec rozpuścić obraz w piksleowej zupie, by poczuć się jak wtedy, siedząc przed monitorem z siatką na ekranie pierwszy raz sprawdzaliśmy truchło przeciwników w pełnym 3D (hej, każdy to robił przy pierwszym Q).
Obecny wczesny dostęp oferuje także potyczki w multi, ale nie sprawdziłem ich jeszcze, bo przyznać muszę, trochę lękam się adrenalinowej pompy jaką mogą dostarczyć, patrząc na to co jest w singlu. Kiedyś tam jednak wjadę, cały w posoce i będę bawił się przednio, jako i zabawa samemu sprawiła mi masę frajdy. Póki co, to dwa rozdziały, wydają się przepastne, a same mapy zrobione są z polotem i fantazją, o odpowiedniej ilości zamkniętych drzwi, do których należy poszukać kluczy, ale też o sekretach schowanych pieczołowicie, o które raczej się nie potkniecie, ale z nosem w ścianach będziecie je lizać, jak za starych dawnych. Początek sielski, start w piwnicy, jakieś farmy, zaraz jakieś lasy, pola z wzorami w pszenicy, i już jakieś kanały, aligatory i inne szmery bajery, różnorodność.
Taki będzie (jest) Dusk, nie dla wszystkich. Dla starych bestii, które tęsknią za bardziej zieleńszą trawą, o rękach zamaszystych, prowadzących kule wprost w przeciwników myszką posłuszną. Dla tych, którym turbo zabawa bez trzymanki w surowiznę, jaką jawią się niedzisiejsze strzelanki to dalej ostoja miodności i generator frajdy. I dla odważnych, którzy wyjdą ze swojej strefy komfortu drażnionej strefą wizualną Dusk.
O tak, Wy też będziecie się dobrze bawić w piekle.
Podesłał wydawca.
Taka moda na retro, że tylko wypatrywać powrotu myszek kulkowych. 🙂