Beat Cop – jak pączek z lukrem

Nitek dnia 19 lipca, 2016 o 12:55    3 

Jack Kelly zrobił coś złego, a w efekcie całej zawieruchy został zdegradowany do zwykłego krawężnika patrolującego dzielnie i chroni okolicę przed nieopłaconymi parkometrami, Januszami parkowania i okazyjnym kradzieżom z pobliskiego porno sklepu. A to dopiero pierwsza zmiana w nowej okolicy.

To pokrótce przekrój fabularny napędzający nasze działania w Beat Cop, kilkadełku czesanym przez ekipę Pixel Crow, a wydawanym przez skądinąd znane 11 Bit Studio. Mocnym pixel artem stoi, o czym wspominałem Wam przy okazji Pixel Heaven, gdzie pogadałem z jednym z twórców łapiąc strzępki informacji i wypisałem kilka mandatów łamaczom kodeksu drogowego i dobrego smaku. teraz poklikałem trochę więcej i klikałbym, ale wersja preview to tylko tydzień z trzech jakie znajdą się w grze finalnej. Zrobiłem sobie smaka na całą wersję grając trochę więcej niż na PH, ale nie brnąc w niedokończoną zabawę zbyt daleko, który wyląduje na pecetach jesienią tego roku.

Ulica do patrolowania jest dość spora i ockea w detal, a także zatrzęsienie pikselowatych ludzików podążającymi swoją drogą. Co chwile gdzieś ktoś biegnie, sprzedawca hot dogów chce nam wcisnąć łysą parówkę, a Włosi namawiają do współpracy darmowym makaronem. Gratisów w sex sklepie nie uświadczyłem, ale udało mi się zapobiec kradzieży opakowania prezerwatyw, zupełnie jakby ktoś odgrywał pierwszą część Larry’ego i próbował obejść klauzulę sumienia. Na ulicy wiele jest miejscówek, które powinny być w kręgu naszych zainteresowań, bo sprzedawcy są przecież dobrym źródłem informacji. Każda z osób to inny charakter, z którym należy obchodzić się w każdym przypadku jak z jajkiem, by nie uciąć pępowiny informacyjnej.

BeatCop_Screenshots_08

Sprzedawcy nie są jednak jedynym źródłem zadań jakie są nam przydzielane. Czasem ktoś nas zaczepi z prośbą o wykonanie mniejszych zleceń jak przerzut paczki z jednej kamienicy do drugiej, czy pomoc w odnalezieniu kota. Te zlecenia opcjonalne odkształcają zdarzenia jakie mają miejsce i jednocześnie wpływają na system reputacji i sympatii czterech grup jak m. in. zwykli cywile, policja czy mafia, a to pewnie warunkować będzie kolejne zdarzenia mające miejsce w późniejszych dniach. O ile wcześniej nie wykoleimy służby, bo każda szychta to target mandatów do wypisania i szereg innych zleceń od szefostwa. Tu holowanie, tam blokady, są też pościgi za złodziejaszkami i sprawa morderstwa. Czy tam paru, spoiler free.

Nie bez znaczenia dla gry jest czas, który biegnie nieubłaganie, poza dialogami, choć te w obecnej wersji skakały szybciej niż żabka w Froggerze przez co dostałem oczopląsu. Mam nadzieję, że tak szybkie przeskakiwanie linijek poprawią w wersji finalnej. Pomiędzy zdarzeniami wątku głównego można i trzeba się czymś zając, także nie ma narzekać na nudę do końca zmiany. Bo a to jakiś mandat, a to holowanie, a to pyskaty kierowca, któremu nie pasowało, że właśnie ogląda tylne światła swojej bryki, także zajęć bez liku. Pies pogrzebany w tym, że poza elementami stałymi wątku głównego, wszelkie inne zdarzenia odgrywają się niezależnie od siebie i łatwo coś przegapić, a reputacja i kasa na alimenty sama się nie odrobi. Niełatwo jest zresztą być wszędzie, bo stamina nie jest z gumy i podczas biegu spada dość szybko, a zadyszka chwały nie da. BeatCop_Screenshot_04

Wszystko umoczone w gustownych pikselach, które złożone do kupy cieszą oko i podrasowane humorem rodem z lat osiemdziesiątych, w których gra zresztą jest osadzona, także spodziewajcie się opowiastki policyjnej jak za starych dawnych. Nie będzie to raczej poziom skomplikowania niczym Police Questy, ale to co pograłem i widziałem nastroiło mnie pozytywnie. Aż zjadłem pączka. Z dziurką.

Dodaj komentarz



3 myśli nt. „Beat Cop – jak pączek z lukrem

Powrót do artykułu