Pięć zaczytań na piątek

bosman_plama dnia 29 sierpnia, 2014 o 8:39    175 

Okazuje się, że ludzie czytają książki. To zdanie powinno być banalne i nudne, a jednak jest wstrząsające. Oczywiście, wszyscy wiemy, że czytacze istnieją w jakiejś cichej niszy – niektórzy z nas nawet ją odwiedzają. Ale zdajemy sobie (a jeżeli nie, to szybko zacznijmy) sprawę z tego, że proza pod względem sprzedaży, bliska jest poziomu poezji. Jeśli jakiś znajomy pisarza zaczepia go na ulicy krzycząc: “Kupiłem twoją książkę!”, to pisarz odpowiada zwykle: “A, to ty ją kupiłeś…”.

O tym, że czytelnictwo leci w Polsce na pysk szemrzą różne gazety gdy akurat żaden polityk się nie skompromitował i nie bardzo jest o czym pisać. Statystykę “ratują” śmieszne wyliczenia ukazujące ile sprzedanych rocznie książek przypada na jednego obywatela i udające, że nie wiedzą iż 2/3 z owych książek to podręczniki. Resztę załatwia kilka – kilkanaście tysięcy (w porywach do pięćdziesięciu, chyba, że autor nazywa się Sapkowski, wtedy więcej) maniaków kupujących pozostałe wydawnictwa, z których i tak jakieś 70% (dane wyssane z obserwacji) sprzedaży to poradniki jak schudnąć, albo wręcz przeciwnie – jak gotować, zdobyć bratnią duszę, upragnione stanowisko albo zostać guru. Czasem jakiś celebryta coś “napisze”, wtedy też statystyki drgną w górę.

Crysis-3_new-5Przyszłość literatury wyglądać może tak

Równocześnie gry video sprzedają się w nakładach miażdżących sny wydawców książek. Nawet tania seria przeciętnych strzelanek, których Nitek nie może ukończyć, tak go zjada zażenowanie, sprzedaje się lepiej niż większość publikowanych w Polsce powieści. Graczy jest więcej niż czytaczy.

Bywają jednak takie chwile, gdy racze stają się także czytaczami. I nie, nie chodzi mi o “Planescape: Torment”. Chodzi o fenomen, który trochę mnie zastanawia, a trochę zdumiewa. O serie książek pisanych na podstawie gier.

Niby zasada jest prosta i stara jak “Star Wars”, albo jeszcze starsza – jeśli polubimy jakieś światy, opowieści i bohaterów, to nie chcemy się z nimi rozstawać. Dumas (albo jego duchopisacze) nie napisali kolejnych sequeli “Trzech muszkieterów” dlatego, że mieli taką fantazję, ale dlatego, że czytelnicy domagali się kontynuacji. Podobnie było z przygodami Sherlocka Holmesa a nawet Czterech Pancernych. Więcej – jesteśmy ciekawscy. Interesuje nas co kryje się za nieopisanym rogiem stworzonego w wyobraźni pisarza/filmowca/scenarzysty gier miasta, albo za murami grodu, albo za tamtą daleka górą na którą nie mogliśmy się wspiąć. Ciekawi nas też co było dalej. No i lubimy wracać w miejsca, które już znamy. Wielu z nas w wakacje wraca na te same plaże/połoniny, chętnie wpada na piwo do tej samej knajpy itp. itd.

feat-Assassins-Creed-IV-Black-FlagKoleś z szablami i kumple. Nic nowego pod słońcem. Może dlatego i gry i książki z tej serii tak dobrze się sprzedają?

Ale przecież język gier i język literatury jest inny. Inaczej pracuje mózg gdy strzelamy do wszystkiego co się rusza a inaczej, gdy czytamy opisy takiego strzelania. Ba, gry, wedle wieszczących zagładę cywilizacji matuzalemów, miały właśnie odciągać młodzież od czytania i prowadzić do jej totalnej degeneracji. Tymczasem Peter Watts, znany jako autor powieści “Ślepowidzenie”, której nie chciał kupić żaden wydawca, póki nie zrobiła furory w sieci, machnął już chyba dwie powieści osadzone w świecie gry “Crysis”. Napisał powieści o strzelance. O: “ukryj się, wychyl, strzel, strzel strzel, ukryj się, przebiegnij, strzel…”. Jasne, to Watts, posępny pesymista wieszczący nam koszmarne przyszłości, pewnie dorzucił od siebie jakieś ponure przepowiednie i parę pomysłów na biologiczne SF. Ale co do zasady – ludzie z radością kupują powieści o grze FPP!

Warhammer-GoblinsKolejny fenomen. I nie chodzi o to, że wszyscy kochają tych małych zielonych skurczybyków, ale o to, że z gier wyrósł cały wszechświat i powieści i gier video… Gdzie są filmy?

A to przecież nie wszystko. Wypada wspomnieć o niezliczonych powieściach osadzonych w świecie Warhammera albo Dungeons&Dragons. Tu jednak fenomen można tłumaczyć faktem, że gry te wywodzą się z klasycznych systemów RPG, a te są bliższe literaturze niż gry video. Nie da się już tego powiedzieć o Assasin’s Creed, a powieści oparte na tej grze sprzedają się jak ciepłe bułeczki.

Okazuje się, że ludzie kupują i czytają książki. I to dużo książek. Nie są to jednak profesorowie o zaczerwienionych od bibliotecznego kurzu oczach, pulchne gospodynie domowe przyodziane w pastelowe falbany albo zacietrzewieni chudzi krytycy toczący boje o interpretacje westchnień i decyzji bohaterów powieści, które sprzedają się w nakładach pięciu egzemplarzy. To znaczy – tamci też kupują i czytają, ale nic w tym zaskakującego. Zaskakujące jest to, że czytać chcą fani gier. Książki adresowane do nich sprzedają się w ogromnych (jak na nasz rynek) nakładach. Ludzie ci chętnie o tych powieściach dyskutują i proszą o następne. Fakt, że równocześnie grają w dziesiątki gier video w niczym im nie przeszkadza. Gry nie zabiły literatury. Tchnęły w nią trochę życia.

icewindKlasyka. Ciekawe czy ktoś wie ile już ukazało się powieści wywodzących się z Dungeons&Dragons?

Egoistycznie mam nadzieję, że owo rozczytanie graczy bierze się nie tylko z typowej ludzkiej ciekawości dotyczącej losów świata i bohaterów, z tęsknoty za odwiedzaniem miejsc, w których spędziło się trochę czasu strzelając do wszystkiego, co się rusza, ale także z pragnienia przygody. Bo powieści oparte na grach to niemal bez wyjątku powieści przygodowe. A ten rodzaj literatury bardzo lubię. Na tyle, by go pisać.

Dodaj komentarz



175 myśli nt. „Pięć zaczytań na piątek

  1. MusialemToPowiedziec

    Coming-out 1: jak nie podłączę się do proxy, to gikz mi w robocie działa. Yatta(man).
    Coming-out2: Przeczytałem książkę o Hitmanie – głównie dlatego, że brat ją kupił (nawet nie wypożyczył, tylko zobaczył w sklepie to stwierdził “whatever” i rzucił kasą w sprzedawczynię – proces w toku). Dla fanboja Łysego (tego prawdziwego, nie z Brazzers), mocno “auć” tu i tam, ale jako jakieś tam political-fiction czy inny kryminał całkiem całkiem.

  2. Nitek De Kuń

    1. Czy to wnioski po Dzielni? 😉

    2. Chyba przeczytałem jedną książkę na podstawie gry i były to Wrota Baldura… Pamiętam podjarę, że whoa, na podstawie gry człeniu!!!1!1! Ale z samej książki za wiele nie pamiętam. Może jakąś walkę. Nawet chyba nie, ale napałkę pamiętam.

    1. bosman_plama Autor tekstu

      @Nitek

      Trochę z Dzielni, oczywiście. Ale tak naprawdę wstrząsnął mną widok książki: “Powieść osadzona w uniwersum Rome Total War” (czy jakoś tak). Kurde, “Ja Klaudiusz” też mogli by tak sprzedawać:P.
      Rozumiem powieści osadzone w wymyślonych światach albo z bohaterami z gier. Ale z gry strategicznej?
      Gdybym był wydawcą następne wydanie “Krzyżaków” opatrzyłbym opisem: “Powieść osadzona w świecie Medieval Total War”.
      A haiku to “poezja osadzona w świeci Shogun Total War”:P

      1. Nitek De Kuń

        @bosman_plama

        Ale skoro Command and Conquer miał jakiś tam wątek fabularny, miałki bo miałki, ale miał to dałoby się jakoś przeportować insze rzeczy, jak niejaki Majka robił z Age of Wonders 3 np. Co prawda tam jest większe pole do popisu, ale nie od dzisiaj powstają jakieś historyjki okołogrowe to czemu nie ze strategii, zwłaszcza jak autor para się opisami bitew np.

        Command and Conquer miał w ogóle masę fajnych rzeczy jak tą panią z Punishera zdaje się

        Co do Dzielni to rzecz jasna gratuluję 😉

              1. Garett

                @Nitek

                Smutne, dlatego ja praktycznie nie usuwam z dysku super hiper mega edycji Shogun: Total War (tak tego pierwszego), z inwazją mongołów i co tam było jeszcze w dodatkach. Kocham dźwięk pionków przesuwanych po mapie między prowincjami :). Do tego tłumaczenie polskie było boskie :P. Polecam na YT zobaczyć jak nam ogłaszano jakie plony zebraliśmy :P, sam bym zalinkował ale w pracy nie mogę.

              2. bosman_plama Autor tekstu

                @Garett

                Jak w Viking Invasion nagle przez szereg wojska przedarło mi się dwunastu berserkerów w spodniach Obeliksa, to szczęka mi trochę opadła:D.

                No i kochałem to, co uzbrojeni w topory wikingowie robili z kawalerią Złotej Ordy, gdy doparli ją stłoczoną na moście.

        1. lemon

          @Nitek

          Jeśli to jest Natasha Henstridge (na nią mi wygląda), to kojarzę ją przede wszystkim z filmu(-ów) pt. “Gatunek”, gdzie grała półkosmitkę. A poza tym kojarzę ją z pokazywania cycków w każdym filmie, w jakim się pojawiła. Z tego co napisał bosman, to by się zgadzało. 🙂 Banshee mam na liście do obejrzenia od dwóch lat i czeka na lepsze czasy, kiedy to będę miał więcej czasu (emerytura?).

      2. Zwirbaum

        @bosman_plama

        Też pamiętam że jak zobaczyłem “Zniszczyć Kartaginę” to wywołało u mnie uczucie mega face-palmu, zwłaszcza opis że bazujący na serii Total War. Zapis że osadzony jest w uniwersum Total War, to jest “genialny” zapis naszych geniuszy od tłumaczeń. W oryginale jest inspired by Total War series. Dalej głupio, ale nie aż tak mega debilnie. No i w sumie książką jest w jakimś tam sposób podobno oparta na jakiejś alternatywnej historii czy coś tam.

  3. Tasioros

    Offtop:
    W związki z coraz częściej używanym ostatnio w internecie słowem “tudzież”, chciałbym wszystkim wytrawnym Polakom przypomnieć, iż jest to spójnik łączny, znaczący dokładnie to samo co “i”,”oraz”.
    Dziękuję, przepraszam, dzień dobry.

  4. Private_dzban

    Z tym czytaniem u nas to ponoć są statystyki mówiące, że ok. 50% Polaków w 2013 roku nie przeczytało żadnej książki. Z kolei podobne badania sprzed pół wieku pokazują, że było mniej więcej tak samo. Jeśli się nie mylę to usłyszałem to podczas jakiegoś programu kulturalnego. Jeżeli to prawda, to nie martwi mnie ilość czytelników, tylko to, jakiej jakości książki wpadają w ręce tych, którzy czytają. Porzekadło mówi, że ważne aby coś czytać, niemniej między “Lewiatanem” Hobbesa a wspomnieniami Davida Beckhama (czy coś innego) jest pewna, nie bójmy się tego słowa, przepaść.
    Wychodzę z nieco sceptycznego punktu widzenia i zakładam, że osadzone w uniwersach gier książki są po prostu słabym sposobem na odcinanie kuponów. Przeczytałem książki w uniwersach DA (pierwsza część gry była spoko, a książki pisał jeden ze scenarzystów, ale okazały się meh…), przeczytałem książki w uniwersum StarCrafta (pierwsze dwie w tym “Krucjatę Liberty’ego) i mi się spodobały, ale jak teraz pomyślę, to gdybym nie słyszał o Jimmym Raynorze czy Kerrigan, albo o Tyrande i Malfurionie ze świata Warcrafta (też kilka książek przeczytałem), to powiedziałbym, że są przeciętne. Pomijam też fakt, że nie dba się o formalną stronę niektórych książek, co nie pomaga postrzegać książki jako dzieło samo w sobie, które zachęci nie-gracza.
    Nie to żebym jakoś hejtował, bo wspomniana wcześniej zasada jest szczytna, lepiej czytać niż nie czytać. Może wtedy będzie mniej “ktury, zblirza” itp. Niemniej mam nadzieję, że autorzy książek będą dokładali starań, aby ich dzieła zawierały coś więcej niż inny opis tego co się dzieje na monitorze. Zrobię Ci dobrze i powiem, że fajnie będzie jak na potrzeby swoich książek zaczną studiować dane zagadnienia, które chcą zaimplementować. Tak jak Ty interesowałeś się urbanistyką Nowej Huty (fajnie się czytało ów wywiad) ;). To wymaga od autora elastyczności i masy zapału i nie można traktować fabuły książki jak jakiś odprysk scenariusza gry. Chyba…

    1. aihS Webmajster

      @Private_dzban

      Wydaje mi się, że jakość czytanej literatury nie ma znaczenia w świetle problemu znikomego czytelnictwa. Czytanie harlequinów ćwiczy wyobraźnię i utrwala język (w miarę poprawny) tak samo jak pochłanianie ambitniejszych pozycji. Sytuacja jest o tyle przykra, że walka o czytelnictwo nie ma nic wspólnego z krzewieniem kultury, a z obroną przed szerzącym się analfabetyzmem. O jakości konsumowanej literatury możemy porozmawiać dopiero gdy znakomita większość obywateli będzie potrafiła się podpisać nazwiskiem, a nie krzyżykiem 😉

      1. Private_dzban

        @aihS

        Pełna zgoda. Nie zaznaczyłem tego, ale zgadzam się, że ilość czytelników a poziom literatury to dwa osobne zagadnienia. Zwerbalizowałeś to co chodziło mi po głowie mówiąc, że czytelnictwo (jak wszystko inne) podlega prawom rynkowym i nastawione jest na zysk, a nie jakość. Tylko jeśli dojdzie do tego, że robienie ludziom makaronu z mózgu będzie w cenie to możemy nie wyjść poza podpisywanie się krzyżykiem. A że znam osobę, która podpisuje się “Krystjan”, to zaznaczyłem, że nie tylko ilość czytelników jest dla mnie istotna, ale jakość książek też 🙂

    2. Garett

      @Private_dzban

      Z tymi różnicami tego co kto czyta muszę się zgodzić, ale ma też to swoje plusy. Dam przykład mojej mamy. Zbyt często jak byłem młodszy nie widziałem jej z książką, ale teraz, cały czas coś czyta, do biblioteki chodzi, po trzy, cztery książki dla siebie wypożycza, co prawda to nic ambitnego nie jest, z reguły jakieś polskie komediowo-romansowo-kobiece czytadła. No ale czyta, a młodszy brat, co właśnie na polibude idzie, nie czyta nic. Ok lektury rozumiem, sam nie czytałem chyba, że sam z siebie złapałem coś (nie znoszę jak ktoś coś mi każe przeczytać, może polecić, nie kazać). A on nic, sam książki chciałem mu pożyczać, dać mu na początek pewniaki, Tolkiena, Wiedźmina, Achaję, żeby go złapało. Ni chu chu. Dlatego też uważam, że nie do końca należy przejmować się tym co czytają, tylko cieszyć się, że cokolwiek czytają, bo wydaje mi się, że z czasem może być już tylko gorzej.

      Offtop: Właśnie kończę czytać “Pomnik Cesarzowej Achai”, i chciałbym po Metrze oczywiście :), przeczytać jakieś dobre hard sf (tak się to chyba zwie), polecicie coś? Najlepiej w miarę możliwości żeby dało się dostać w bibliotekach publicznych bo mam szlaban na kupowanie książek do świąt :P. Co do Achai, nie jest zła świetna też nie, jeśli komuś podobała się pierwsza trylogia jak najbardziej można przeczytać, tylko nie spodziewajcie się zbyt wiele. Czyta się szybko i przyjemnie.

        1. Garett

          @mokraTrawa

          Taką mam nadzieję :P. A co do Achai to ja się nie dziwię, czytałem ją jak byłem młodszy czyt. końcówka gimnazjum. Co mogło mi się w niej nie podobać… krew?, bitwy?, pojedynki?, cycki?, przekleństwa? 😛 Teraz czytam bo mi się stara Achaja podobała, a nową dostałem na urodziny wszystkie trzy tomy, jeden nawet z autografem Ziemiańskiego (szpan ;))

      1. bosman_plama Autor tekstu

        @Garett

        Z polskim hard SF bywa trochu ciężko. Oczywiście – są Lem i Dukaj:D. W tym roku nominowana do Zajdla została powieść “Holocaust F” Cezarego Zbierzchowskiego i jest to całkiem dobre SF, tyle, że wymagające. Hard SF pisuje Rafał Kosik i można go polecić bez obaw, że znienawidzisz polecającego. Niezłym pomysłem byłoby przeczytanie antologii “Science Fiction” wydanej przez Powergraph – tam znajdziesz sporo fajnej rodzimej SF.

        Sięgnij też po trylogię Wawrzyńca Podrzuckiego – to dobra przygodowa hard SF. Bywa na tanich książkach, zapewne niedrogo dostaniesz ją na allegro, albo w jakimś antykwariacie.

        1. Garett

          @bosman_plama

          Nie musi być polskie, o dziwo biblioteki mają pokaźny arsenał zagranicznych pisarzy. W zeszłym roku poczytałem sobie sporo Dicka, do tego ze cztery części “Czarnej Kompanii”, no a Dukaja to Lód chyba mi został tylko do przeczytania.

          Dzięki za Polskich, niebawem rozpocznę polowanie 😉

              1. bosman_plama Autor tekstu

                @Garett

                Jeśli nie muszą być polskie, to naprawdę warto przeczytać “Hyperion” Simmonsa, “Zamieć” i “Diamentowy wiek” Stephensona (to już klasyki), powieści Petera Wattsa. Ciekawy jest “Modyfikowany węgiel” Morgana, mroczne SF w klimacie czarnego (ale takiego bardzo czarnego) kryminału (istnieją dwa dalsze tomy, ale pierwszy można przeczytać jako samodzielną całość).
                Interesujący i niezły jest cykl Reynoldsa. Świetną space operą (ale mocno SF, bez wyjących krążowników kosmicznych) jest trylogia Williamsa. Niestety, w tym przypadku łatwo znajdziesz na taniej książce dwa ostatnie tomy, podczas gdy pierwszy dostępny jest chyba tylko na chomiku.

                I tyle na początek:D.

              2. furry

                @Garett

                Polecam “Ślepowidzenie” Wattsa, najlepsza książka, którą przeczytałem w zeszłym roku. Te inne też, ale Wattsa najbardziej.

                Dwa pytania. Dobrze znasz angielski? Masz czytnik? Jeśli tak, Watts udostępnia swoje książki na stronie domowej. Ale uprzedzam, że łatwo nie jest, ja sam odpadłem w 1/3, tym bardziej że akurat ukazało się drugie wydanie po polsku, zresztą świetnie przetłumaczone.

                Edit: O! Echopraksja wyszła po angielsku w niedzielę.

              3. Garett

                @furry

                Dałem radę po angielsku przeczytać “Do Androids Dream of Electric Sheep?” Dicka i “Welcome to the NHK” Tatsuhiko Takimoto, ale nie wiem czy dam radę z hard sf zwłaszcza, że czasami przy Dicku mi mózg w poprzek stawał :P. Czytnika nie mam, mam tablet i telefon, ale jak już mówiłem nie chce mi się tak męczyć. Swego czasu czytałem sporo na kompie [sic!], pierwsze Metro tak dałem radę przeczytać, ale nigdy więcej.

      2. Private_dzban

        @Garett

        Oczywiście nie jest tak, że każdy ma teraz z traktatami filozoficznymi chodzić do ubikacji i w ogóle od nich nie odrywać wzroku. Nie widzę też się w miejscu osoby, która z batem stoi nad kimś i zmusza go/ją do czytania. Głośno myślę sobie tylko, że fajnie wygląda taki wzór: czytam książki “lekkie” (przez lekkie rozumiem książki, które nie są powszechnie uznawane za dzieła poważne – zastanawiam się czy nie jest to definicja nieznanego przez nieznane, ale co tam) ale od czasu do czasu rzucę się na coś poważniejszego. Dobrze mi się czyta “Wiedźmina” czy książki Deana Browna, ale fajnie obejrzeć film “W ciemności” i powiedzieć “O Platon!” albo “Matrixa” i znów “O Platon i John Locke!”. Nikogo nie potępiam, sam w szkole średniej (human…) masy lektur nie czytałem z dokładnie takiego samego powodu co Ty. Nie jestem robotem i nie lubię czytać i interesować się czymś na zawołanie. W 4 dni nie byłem w stanie przeczytać “Zbrodni i kary” i nauczyć się na 3 sprawdziany, więc nadrobiłem do 8 lat później (16 zł w Empiku za “Zbrodnię i karę” heloł, kto by nie kupił?!). Tak samo moja mama, przez większość roku nie ma zwyczajnie czasu na czytanie bo pracuje na 2,5 etatu (1 w pracy i 1,5 w domu), ale jak ma urlop to zakopuje się książkami różnej tematyki i je czyta. Taki zapał podziwiam i życzę go każdemu.

        1. aihS Webmajster

          @Private_dzban

          Szczerze mówiąc to jest masa esejów dotyczących ontologii czy epistemologii, które są całkiem przyjemną lekturą. Chwilami nawet rozrywkową – np Mózgi w naczyniu Hilarego Putnama mogę polecić bez zastanowienia każdemu. Platona, Arystotelesa czy kurna nawet Św. Augustyna da się czytać z przyjemnością. Ogólnie szeroko pojęta filozofia jest bardzo fajna, gorzej jak się wchodzi głębiej, szczególnie w dzieła filozofii nieanalitycznej, która jest ni mniej ni więcej poetyckim pierdoleniem o tym co tam się autorowi przyśniło jak nadużył opium.

          1. Garett

            @aihS

            Kurde kiedyś czytałem, nie całą, “Etykę nikomachejską” Arystotelesa, ale nigdy jakoś nie ciągnęło mnie bardziej do filozofii, czy tym podobnych czysto humanistycznych dziedzin, a teoretycznie powinno. Prędzej docenię pracę naukową czy książkę traktującą o prakseologii, zarządzaniu czy też tematach pokrewnych, ale to już zboczenie kierunkowe :P. Muszę kiedyś wziąć się za bary z Arystotelesem znowu, może po paru latach inaczej się na to spojrzy.

          2. Private_dzban

            @aihS

            Niemniej nawet greccy filozofowie potrafią być barierą nie tyle nie do przeskoczenia, a barierą, której nie chce się przeskoczyć. Nie wiem czy to myślenie typu: “Aaa no no ten Arystotoleles, kojarzę typa, dostałem lufę kiedy mieliśmy sprawdzian z jego udziałem” czy z góry założenie, że się człowiek z tym wynudzi (zaznaczam oczywiście, że na pewno są osoby, które po prostu się od tego odbiją). Poza tym nawet jeśli ktoś nie chce czytać “Państwa” Platona czy “Metafizyki” Arystotelesa, to zawsze są fajne opracowania, które syntetycznie ujmują myśli filozofów i można śmiało powiedzieć, że coś o Platonie się wie. A książki typu “Sztuka wojenna” czy “Książę” i inne opracowania pozostają aktualne po dziś dzień, warto się pochylić.

    3. bosman_plama Autor tekstu

      @Private_dzban

      Też mi się wydaje, że w idealnym świecie gry byłyby inspiracją, z której wyrastałyby interesujące powieści. Nie czytałem wspomnianych w tekście powieści Wattsa, ale mam nadzieję, że to jest taki przypadek. Opowiadania Kim Newman osadzone w świecie Warhammera były po prostu niezłym fantasy. Opartym na questach, ale na tyle dobrze napisanym, że można je było nie bez przyjemności czytać zupełnie nie mając pojęcia o świecie gry. Mnie nieźle czytało się też cykl “Herezji Horusa” z Warhammer 40.000, choć zapewne ze względu na dość ciekawy świat tej gry.

      Niemniej większość takich książek to ilustracje do gier, niestety. I one bywają napisane tak prosto, jak tylko się da, jakby wydawcy i autorzy bali się, że bogatsza stylistycznie i fabularnie powieść zniechęci wychowanego na grach czytelnika.

      1. Private_dzban

        @bosman_plama

        Dlatego mam do siebie pretensje, że taki ze mnie sceptyk, bo mam świadomość tego, że tak generalizując ten segment literatury, wyrządzam niejednemu autorowi krzywdę. Pytanie: jakoś dostępne są pozycje, które tu wymieniłeś? Jeśli nieznajomość nie stanowi bariery to zapoznałbym się, gdybym miał okazję.

        1. bosman_plama Autor tekstu

          @Private_dzban

          Fabryka Słów miała wydać Wattsa, ale chyba im to nie wyszło. Wydawała za to powieści w świecie Warhammer 40 000 i zdążyła chyba z czterema tomami, nim firma, która ma prawa do serii cofnęła licencję wydawcom na całym świecie, bo postanowiła zająć się tym sama.

      2. buczysyn

        @bosman_plama

        OOO Bosmanie cieszę się że wspomniałeś o Herezji (w drodze sprostowania to jest WH30k 😉 ) bo jest to (30k i 40k) moje ulubione uniwesum z tych oczywiście wielkich i zorganizowanych ( jak SW , D&D itp.). Ciekawą rzeczą jest to że książki, opowiadania, albumy są tylko dźwignią do większej sprzedaży plastikowych figurek. Pomimo tego można znaleźć tam naprawdę porządnie napisane powieści, z dobrą historią i wyrazistymi postaciami. Najlepszym chyba pisarzem w stajni Games Workshop jest Dan Abnett – autor kilku części z Herezji Horusa oraz Trylogii Eisenhorna. Polecam szczególnie jego chyba najlepszy jego cykl – Duchy Gaunta. Jeśli ktoś lubi opowieści o wiecznej wojnie, wielkich bitwach i śmierci liczonej w milionach to polecam. Tu jednak jest problem z polskimi tłumaczeniami – jest ich mało a jak już są to niestety słabują. Nie jest to oczywiście literatura wysokich lotów ale dostarcza przyjemności.

              1. Kiler

                @bosman_plama

                Nadrabiam zaległości łikendowe choć temat już stary : D
                ostatnio jak tam byłem (22 sierpnia) to z WH były 4 książki (3 z czterdziestki i jedna po prostu z warhammera ; ) ) Tytułów trzech pierwszych nie pamiętam bo nigdy jakoś mnie nie fascynował świat czterdziestki, a czwarta to “Rota”, którą z kolei najlepiej wspominam z z tych wszystkich książek około-WFB-owych

        1. Waldek-Mat

          @buczysyn

          Książki z serii Herezji Horusa są wyjątkowo nierówne pod względem jakości, są powieści genialne – tak jak pierwsze trzy z cyklu, albo Legion, czy dotyczące Raven Guard ale są również pozycje bardzo słabe. Ostatnio z dobrych książek polecałbym The Unremembered Empire i Vengeful Spirit.

  5. Garett

    Zdarzyło mi się przeczytać ze dwie książki na licencji D&D, i nawet źle nie było, ale to wszystko zależy od autora. Bo znany wszystkim świat, daje spore możliwości do popisu, można nawiązać do czegoś, kogoś tudzież ( 😉 ) wydarzeń z innych książek, filmów, gier itd. co sprawia, że uniwersum staje się bardziej żywe, wiarygodne, a chyba najlepiej jak jeden autor do drugiego jest w stanie “puścić oko” nawiązując do tego co tamten napisał. Niestety zdarza też się robota chałupnicza i nie autor tylko wyrobnik wystuka ileśtam literek w miarę trzymających się kupy i udaje, że to książka. Do tej pory znajomy stęka na myśl o książce, też właśnie z D&D, “Strażnica na pograniczu” (chyba tak się nazywała, głowy nie daję, śmieszne że mniej więcej tytuł tej książki pamiętam, a tamtych w miarę niezłych na dodatek przeczytanych przeze mnie nie :P) ponoć po przeczytaniu kilku stron musiał robić przerwę bo tutaj cytat: “nie dało się zdzierżyć”.

      1. slowman

        @MusialemToPowiedziec

        Wiadomo, to jest adaptacyjne przystosowanie naszego mózgu. Jeżeli jaskiniowiec wszedł do jaskini samicy i zobaczył tam tytuły książek, których wiedział, że nie czyta żadna rozgarnięta osoba, to…ją walił maczugą i ciągnął do swojej jaskini. Gdy ich nie zobaczył mógł więcej czasu poświęcić na jej poznanie i późniejsze wspólne wychowanie jaskiniątek.

  6. Zwirbaum

    Offtop:

    Przeczytałem przed chwilką na gazeta.pl że Ridley Scott ma już scenariusz do Blade Runnera (2), i zamierza obsadzić w filmie Harrisona Forda uwaga odtwórcę postaci Deckarda Caina, jakoby głównego bohatera części pierwszej. Stay awhile and listen.

    Facepalm.
    Dobrze że znowu nie śledzą zawartości % tłuszczu w maśle i nie narzekają że nie ma podanego czy zawartość tłuszczu jest na 100g czy na kostkę masła 😛

  7. Marcin O

    Jeśli książka obsadzona w uniwersum jest dobrze napisana czyt. uniwersum to tylko tło do historii to jest ok.
    Jednak gdy jest napisana jak scenariusz do gry to już dno totalne. Tak właśnie jest napisana książka w świecie AC, akurat przygody wesołego Anzio miałem wątpliwą przyjemność czytać i po 1/3 pozycji miałem dość. Odcinanie kuponów na maksa.

  8. Beti

    Merga Offtop:

    RIP Quake Live [‘] 🙁
    [‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘][‘]

    Twórcom w du**ch się poprzewracało i dokonali na sobie harakiri.

    [‘]

    1. Zwirbaum

      @Beti

      Czytałem o zmianach, i mnie zastanawiało jak bardzo trzeba było się walnąć w głowę żeby wpaść na pomysł zmian, takich jakie oni wprowadzili 😀 I do tego walnąć drugi raz żeby wpaść na pomysł potrzeby zmian 😀

      Off-top, off-topu Q1>>>>>>>Q3=QL

              1. Nitek De Kuń

                @MusialemToPowiedziec

                To nie wynika z tego. Nie wiem czy można tak powiedzieć, ale wydaje mi się, że gatunkowo tak się stało. W takich CODach czy innych nieraz pozycje zdradza emisja dźwięku, która podczas biegania jest stosunkowo wysoka. Żeby przybrać stylówę z przyczajki trzeba dawkować prędkość poruszania się + w takim RO2 czy Insurgency czy nawet w CODach z biegu do strzelania przechodzi się wolniej niż z chodu.
                Może to jest wyznacznikiem bycia arena shooterem 😉

              2. MusialemToPowiedziec

                @Nitek

                Głośny bieg i cichy chód jest w strzelankach od dawna. Tylko kiedyś było Always-Run i klawisz służący do cichego chodzenia, a dziś cały czas się skradzasz, by czasem przebiec 5 sekund i umierać z przemęczenia 😛

                Przez co strzelanki przestały być dla mnie radosną rozwałką.

  9. nieja

    A moglby ktos po 12:00 napisac co jest na muve w dniu dzisiejszym?
    Wyplate dostaje w pln – a muve mnie motywuje piszac o zagranicznej lokalizacji…

    Pamietam ze chyba wiosnobranie bylo ladnie wylistowane – dlaczego latobranie nie jest?

  10. Waldek-Mat

    Książek na podstawie D&D jest cała masa, swego czasu bardzo popularny był cykl Dragonlance, który zresztą do pewnego momentu był całkiem nieźle napisany. Ogólnie większość książek pisanych na podstawie gier komputerowych jest bardzo słaba. Wspomniany powyżej Baldur`s Gate był wyjątkowo słabą powieścią ale książki z serii Assasin`s Creed czy Mass Effect to była już bardzo zła literatura.

    1. Tasioros

      @ixtern

      Kurczę, na początku pomyliłem z Myth – to była giera! Jakbym gdzieś zobaczył książkę z tytułem “Myth II: Duszożerca” to bym chyba impulsywnie kupił od razu na drugi dzień po przeczytaniu kilku opinii i recenzji. Co zabawne, wcale dużo w tę grę nie naparzałem.

      A co do Mysta – nie dałem rady przejść. Myślę, że i teraz bym wymiękł nawet szybciej. Godzina to czasem cały mój dzienny czas grania, a co dopiero “tracić” ją na jedną zagadkę.

          1. projan

            @Tasioros

            Raz, w szale zakupowym, szarpnąłem się na nowe wydanie całej Czarnej Kompanii (kiedyś tomy 1-3 przeczytałem pożyczając od kumpla), czyli 9 tomów w 4 częściach. Każda część ma chyba z 1000 stron i jest opasłym bydlakiem. Po ponownym przeczytaniu pierwszej trójki tomów (czyli cz. 1) już nie miałem siły na resztę, a to tylko dlatego że za dużo ważą, a w domu spokojnie nie poczytam. Ale piknie na półce wyglądają, bo książki wielkie a okładki śliczne.

  11. Nitek De Kuń

    Trawa pamiętasz jak się zdziwiłeś na wyrzynkę linków na gram.pl ?

    Właśnie potknąłem się o komcia gdzie indziej 😉
    Od dłuższego czasu staram się wkleić linki do filmików na YT jako dowód, ale system komentarzy na Poly ciągle twierdzi, że są to treści niedozwolone.

    1. aihS Webmajster

      @Nitek

      Dzięki, że mi, czyli jedynej znanej sobie osobie zainteresowanej ikskością, nic nie powiedziałeś 🙁 Oby ci owies ością stanął w gardle! Oby cie zaprzęgli do meleksa nad Morskim Okiem! Obyś robił do worka i patrzył tylko przed siebie! Oby ci PS4 odtwarzał ekskluziwy w 540p i 20 fpsach!

  12. nufiko

    A ja mam takie pytanie czy ktoś może zamawiał zestaw Bosmana w madbooks i mu przyszedł albo zna co się z nim dzieje? Bo u mnie od poniedziałku wisi jako w realizacji – przedsprzedaż i żadnej informacji co dalej. Nawet na mejla nie chcą odpisać co się u nich z tym dzieje. A bym se przeczytał co tam nasz autor nadworny spłodził.

    BTW. Właśnie czytam Przygody dobrego Wojaka Szwejka i są świetnie napisane. Nie raz się już przy nich uhahałem 😀

Powrót do artykułu