Pięć światów do zagospodarowania na piątek

bosman_plama dnia 24 marca, 2017 o 8:43    37 

Nie, nie chodzi o hybrydowe. Ani nawet o te wyimaginowane. Mam na myśli oczywiście te, których twórcy gier nie pozwalają nam stoczyć. Przy czym w trakcie pisania okazało się, że tak naprawdę jest to tekścik o tym, jak zacząć pisać na jeden temat, by skończyć na drugi.

To trochę temat zastępczy, wiem. Jak tylko skończę którąś z gier, które wy wszyscy pokończyliście już siedemset razy a teraz śrubujecie osiągnięcia w multi bądź (jak NItek) polujecie na ostatnią z dziewięciuset ukrytych przed wami znajdziek, natychmiast wam o tym napiszę. Ale nie dziś. Może dlatego, że ostatnio odpaliłem znowu Skyrim, żeby zapolować w nim na kucyki. Pewnie ochota wygaśnie mi po dniu albo dwóch grania (czyli jakichś czterech godzinach), ale na razie nie spotkałem żadnego kucyka.

mlpskNo dobra. O co chodzi z tymi wojnami? Wiecie oczywiście, tym bardziej, że chyba kiedyś już pisałem coś w podobnym temacie. Ale gikz istnieje tak długo, że nawet dzieci niektórych czytelników zdążyły się urodzić i dorosnąć, o ile gracie w Simsy. Więc może nikt już o tym nie pamięta.

Nie wracałbym do tematu, gdyby w sieci nie pojawiły się jakiś czasu radosne okrzyki: “Hurra, wszystko wskazuje na to, że CoD wraca do drugiej wojny światowej!”. Nie powiem, zawsze lubiłem sobie postrzelać do Niemców, więc to i dla mnie radosna wiadomość. Nawet jeśli znowu będę musiał ganiać po plażach Normandii (poważnie, czuję, że nawet nie muszę już tam jechać, znam chyba każdy kąt). Jednak nie mogłem od razu nie pomyśleć o innych fajnych epokach.

Na przykład ta z okolic XVII/XVIII wieku, kiedy wszyscy walczą ze wszystkimi, a kiedy brakuje na ułamek sekundy wojny z jakimś sąsiadem, natychmiast rozpętują rewolucje, żeby się nie nudzić. Miałem nadzieję, że spadający na paryskie wozy z sianem AC rozpęta modę na te okolice epokowe. I że w ramach tej mody otrzymam możliwość zasuwania w tyralierze. No cóż, wygląda na to, że nie rozpętało.

acreeMogę czasem pokpiwać z AC, ale to chyba jedyna seria gier, której twórcy naprawdę starają się szukać niewyeksploatowanych krain i epok

Twórcy gier zdają się nienawidzić muszkietów i w ogóle broni ładowanej przez lufę. Rozumiem, że to mniej widowiskowe niż wymiana magazynka z sekundowej animacji. Ale czy właśnie takie ładowanie nie podnosiłoby napięcia? Wyobrażacie sobie multi? Jeśli chybisz, możesz tylko szukać kryjówki i modlić się, żeby tamten drugi też chybił. Chyba, że należycie do twardzieli z zimną krwią zaczynających przeładowywać muszkiet w chwili, gdy wasz przeciwnik naciska spust.

Zdaję sobie oczywiście sprawę, że zasuwanie w tyralierze nie jest tak czadowe i widowiskowe jak bieganio-skakanie po mapach w CoD i sianie ołowiem z prędkością światła. I choć znaleźliby się pewnie fascynaci odgrywania bitew napoleońskich, trzeba by postarać się, by uczynić je atrakcyjnymi. Ale gry “średniowieczne”, w których też pojawia się broń białą i miotająca jakoś sobie radzą, nie?

nttGry tak naprawdę promują indywidualizm, i przyzwyczajenie do takiej filozofii trudno przezwyciężyć nawet w tych trybach multi, które sugerują bardziej zespołowe podejście. Może dlatego trudno wyobrazić sobie grę FPP bądź TPP,  w której indywidualizm trzeba by w sobie tłumić, a najważniejsza w bitwie byłaby dyscyplina

Tak, wiem, było Mount & Blade: Ogniem i Mieczem. I pewnie dałoby się znaleźć jakieś napoleońskie mody do tego, gdybym ich poszukał. Ale umówmy się, nie rozmawiamy o grach stuletnich.

Strategie nieco wychodzą nam na przeciw. Europa Universalis pozwala pobawić się tamtymi epokami, podobnie Empire: Total War, które miałem za niezbyt udane póki nie zagrałem w Rome2 i Napoleon Total War, któremu nie mam już nic do zarzucenia. Także Kozacy pozwalają pobawić się w masakrowanie przeciwnika w tamtych czasach. Ale poza EU, które jak wiadomo jest grą wspaniałą, ale nie dla wszystkich, mało kto z twórców gier kwapi się do np. Chin (nie wspominając np. o Indiach). Poważnie, w czasach globalizacji, twórcom gier nie chce się sięgać po Chiny, w których też ciągle ktoś z kimś walczył. To nie jest nowa skarga, ale warto ją powtórzyć, bo świat się zmienia. Hollywood bije się o uwagę Chińczyków. W dość kuriozalny sposób, trzeba to przyznać – a to pakując ich gdzie się da, na przykład do kiepskiego filmu z serii Star Wars, albo upychając białych w starożytne Chiny, jak w Wielkim Murze. Tego filmu nie widziałem, prawdę mówiąc. Oglądnąłem za to arcydzieło kinematografii chińskiej korzystające z tej samej metody. Nazywa się to coś Wojna Imperiów i opowiada o tym, jak legiony rzymskie starły się… No właśnie, to trudno wyjaśnić z kim właściwie. Chińczycy postanowili opowiedzieć historię, w której każda nacja ma trochę złych i trochę dobrych, w związku z czym wszyscy walczą ze sobą nawzajem. Dobrych Rzymian reprezentuje szlachetny John Cusack, a złych ale trochę tragicznych Adrien Brody. Dobrym Chińczykiem jest Jackie Chan, a złym nie pamiętam, niestety, kto. Lepiej zapamiętałem Peng Li siekącą z łuku.

Tian-Jiang-Xiong-ShiJak widać, oryginalny tytuł mógł być nieco inny od polskiego. Wielkie zdziwienie, prawda?

Tyle, że Chińczycy przynajmniej oparli się na legendzie (ewentualnie teorii, sprawa faktycznie interesowała historyków) o zaginionym w Chinach rzymskim legionie, podczas gdy Hollywood oparło się na ochocie, by zarobić masę kasy wpychając swojego gwiazdora w chińskie realia.

W każdym razie Hollywood chce. Ba, nawet literatura chce. Stany przeżywają obecnie ekscytację na przykład chińskimi pisarzami fantastycznymi. Ken Liu machnął cykl fantasy oparty na wojnach, jakie rozdarły Chiny po śmierci Pierwszego Cesarza (czy ktoś wreszcie nakręci o tym gościu serial? Gra o Tron mogłaby się okazać przy tym bajeczką dla dzieci, o ile twórcy zapanowaliby nad ochotą, żeby zrobić to w wersji kung-fu), a Problem trzech ciał Cixin Liu (SF) także stał się przebojem i zdobywa właśnie pozytywne recenzje u nas.

krolowiedaryTak więc kino i literatura są już Chinami zafascynowane. A gry jakoś nie. Czyżby zachodni twórcy oczekiwali, że Chińczycy, wzorem Japończyków, sami będą robić gry na swój temat? Że zaproponują jakieś kung-fu FPP albo TPP skradane, albo nawalankowe w którejś tam dynastii? Że zrobią fajną strategię? cRPGa?

Pewnie kiedyś zrobią. Istnieje jednak kilka problemów związanych z podejściem państwa chińskiego (a ono ma ostatnie słowo) np. do historii Chin, które to problemy sprawiają, że te wszystkie gry mogą okazać się dość specyficzne. Tematy leżą więc na ulicy a sposobów ich ukazania jest mnóstwo. Taki Netflix pokazał, że nawet serial o Marco Polo można nakręcić w konwencji kung fu. Wolno nam właściwie wszystko. A to Chiny. Teraz pomyślcie o Indiach, w których też wszyscy tłukli się ze wszystkimi, po czym przyjechali Anglicy i zaczęli tłuc tamtych wszystkich (którzy nie przestali tłuc się między sobą). Przy czym Anglicy tłuki się tam jeszcze z Francuzami.

Uncharted

A Ameryka Południowa i jej trzydzieści tysięcy rewolucji przetaczających się w krajobrazach dżungli i starożytnych ruin zaginionych cywilizacji?

A co robimy? Drugą wojnę światową.

Nie wszyscy oczywiście. Tak naprawdę gry oddają specyfikę myślenia o świecie prezentowaną przez tzw. cywilizację zachodnią. Ciepienia, uniesienia i wszystko, co piękne i chwalebne dotyczy przede wszystkim nas (przy czym to: “nas”, pisane z punktu widzenia człowiek siedzącego w Krakowie musi zabrzmieć z odpowiednim przekąsem). Inne cywilizacje nadają się wyłącznie do podbijania i rabowania. Dlatego gry zahaczające o egzotykę to albo strategie, albo… Gry o rabowaniu grobów pozostawionych przez te wszystkie wspaniałe, pełne niezwykłych historii cywilizacje, które interesują nas niemal wyłącznie jako zdobycze. Tak jest, serie Tomb Raider i Uncharted pozwalają nam odwiedzić niemal każdy zakątek ziemi, zapoznać się niemal z każdą niezwykłą kulturą. I zrabować jej skarby.

Dodaj komentarz



37 myśli nt. „Pięć światów do zagospodarowania na piątek

      1. Cayden Cailean

        @bosman_plama

        „niech oni se sami robią gry o sobie” – no i tu jest właśnie nadzieja na dobrą grę o czasach napoleońskich. Tak się składa że Bonaparte postacią pozytywną jest chyba tylko Francuzów i u nas. Ale ładowanie muszkietu przez 45 sekund, strzał i znowu ładowanie nie jest specjalnie… ciekawym doświadczeniem dla gracza, tak więc piechota raczej odpada. Artyleria z podobnych względów także. Zostaje więc marynarka – tutaj Anglicy zrobią grę o roboczym tytule “Nelson” albo jakieś polskie studio zrobi grę o konnicy – proponuje tytuł “Szwoleżerowie Gwardii” 😉

  1. brum75 Czytelnik pierwszej klasy

    Na grę wojenną w Indiach to bym nie czekał bo jak wszyscy dobrze wiemy jak tylko coś podskoczymy Gandhiemu to ten od razu naciska czerwony guzik atomówki.
    Ale….
    Skoro my mamy swoje TerroristTakedown, Uprising i inne takie MaluchRacer to pewnikiem i w Chinach, i w Indiach, i w Meksyku działają lokalni deweloperzy, którzy sobie coś tam na lokalny rynek dłubią? Szału pewnie nie robią ale koniec z końcem wiążą. I może tylko czekać aż na kogoś spadnie natchnienie i nagle wyskoczą z jakimś lokalnym Wiedźminem na arenę międzynarodową? Kwestia tylko kiedy?

  2. Cadhi

    Mount & Blade to jednak wielka gra. Dało sie odtworzyć bitwę pod Grunwaldem z udziałem kilkudziesięciu graczy, grupy podzielone na chorągwie itd. Były też mody napoleońskie, gdzie faktycznie ładowanie muszkietu trochę trwało. I podobno ludzie szli tyralierą jak epoka przykazała (nie wiem na 100%, bo sam nie grałem, ale tak pisali ludzie zachwalający moda).
    Zresztą gier z walkami średniowiecznymi (lub w tym stylu), było więcej, bo to i dość łatwe i widowiskowe jest (pozdrawiam fanów Chivalry)

  3. fl0dA

    Generalnie gry Pdoxu takie jak EU4 i CK2 są jedynymi ostojami egzotyczności.
    Dodatek Rajas of India do CK2 (https://www.gikz.pl/artykuly/recenzje/cieply-chlebek-crusader-kings-2-rajas-of-india/) wprowadzał wiele ciekawych mechanik i przybliżał nam Indie. Na modłę Paradoxową ale zawsze to coś.

    A już 06 kwietnia wychodzi Mandate of Heaven, czyli DLC do EU4, które skupia się głównie na Indochinach właśnie i dodaje wiele ficzerów w przypadku grania Mingami.
    Inne strategie tego nie mają~!

  4. lemon

    Znowu się potwierdza, że przynajmniej część growych marzeń bosmana spełnia Ubi w asasynach. Jakiś czas temu wspominał, że brakuje gry z akcją w Imperium Osmańskim. A to tam trafił Ezio w którejś z kolei kontynuacji AC2. Poza główną serią są trzy części Chronicles z akcją w Chinach, Indiach i Rosji.

    Poza tym nie można zapominać o mocno inspirowanej Chinami grze z Bioware.

      1. lemon

        @bosman_plama

        Strzelam, że słabo się sprzedała, przynajmniej w porównaniu z innymi grami Bioware. I dlatego też nic się nie mówi o kontynuacji (a w międzyczasie powstały 3 dragonejdże i cztery masefekty). Masowy odbiorca zachodni widać nie czuje się najlepiej we wschodnim klimacie (pomijamy Japonię). Do Baldur’s Gate mody powstają po dziś dzień, a do Jade Empire jakoś się nikomu nie chce tworzyć. M.in. to pokazuje jak (nie)popularna to była produkcja.

        A co do RPG w klimacie Indii, to jest Unrest.

        1. slowman

          @lemon

          Ja się odbiłem od systemu walki, albo czegoś takiego. Chińszczyzna mi nie przeszkadzała. Co prawda masowy odbiorca zachodni nie jest taki jak ja, bo trudno mi znaleźć kogoś do grania w multi CK2 (a pakty można formować przecież, Iago), więc chyba nie można ekstrapolować mojego przypadku na całość.

Powrót do artykułu