Tytuł miał być inny, ale jeden z założonych pięciu tematów tak mi się rozrósł, że musiałem go zmienić, a wraz z nim początek wstępu. Ale dalszy ciąg, ciężką psychologiczną rozkminę o piątuniach pozostawiam. Możecie ją pominąć i przejść od razu do kosmicznego sedna tekstu. Swoją drogą, czy oczekiwanie na ostatnią minutę w pracy świadczy dobrze o miejscu wykuwania naszej krwawicy? Gdy praca jest fajna, nie liczymy ziarenek piasku przesypujących się w klepsydrze, tylko robimy swoje, a gdy wybija godzina weekendu kiwamy z satysfakcją głowami i tyle. Ale jeśli godziny jakie dzielą nas od piątkowego popołudnia zaczynamy liczyć w niedzielny wieczór… Uuuuu, panie i panowie… Oczywiście ta poważna konstatacja nie dotyczy gikzowiczów. My jesteśmy usprawiedliwieni. Bo to nie jest tak, że nie kochamy pracy, my jedynie chcemy grać jeszcze więcej.
A teraz do sedna: niech Blizzard nakręci teraz Starcrafta. Jak może pamiętacie, należę do tej części ludzkości, której film Warcraft przypadł do gustu, choć np. Usańcy go nie docenili. Ale choć cieszyłem się jak psychopatyczne dziecko oglądając honornych i zadziornych orków, to jednak gdzieś tam, z tyłu głowy, przebłyskiwał mi nieśmiały na razie neon myśli, że Starcraft byłby lepszy. Co jest o tyle zabawne, że w Starcrafty nie grałem.Właściwie trudno mi powiedzieć dlaczego. Chyba nie do końca pasował mi setting tej gry i jeszcze przygniatała mnie jej legenda – legenda gry, w której musisz wciskać przyciski pięć razy szybciej, niż myślisz. Nie grałem więc w Starcrafta, ale jarałem się jak stodoła z piosenki filmikami. W sumie podobnie rzecz ma się dziś z Overwatch, ale to taka luźna uwaga.
Ale dlaczego uważam, że film byłby świetny i zapewne skazany na sukces (nie tylko w Korei)? Bo, rozumiecie: kosmos, wyraziści bohaterowie i ich tragedie. Ale przede wszystkim kosmos. Ten sam kosmos, który wraca do łask po latach spędzonych na wygnaniu. Z jednej strony mamy poważniejsze Grawitację czy Interstelllar, z drugiej rozwałkowe Gwiezdne Wojny, Star Trek, Strażników Galaktyki. Nadchodzą Gwiezdne Wrota, już plącze się po ekranach (albo za chwilę zacznie) Dzień Niepodległości. Scott znów wepchnie nam przed oczy kolejną próbę zepsucia legendy Obcego. Tak, kosmos zdecydowanie jest dziś w łaskach.
Serial Stargate kojarzy się najczęściej z ekipą zwiadowco-szturmowco-dywersanto-dyplomatów przeskakujących przez owal plujący pianą, ale w późniejszych sezonach sporo tam było ostrych kosmicznych strzelanin.
I nieważne, czy przedstawiacie go jako zimną pustkę, w której nikt nie usłyszy waszego krzyku, czy jako galerię wielobarwnych mgławic, mrowia gwiazd i planety o wszystkich barwach tęczy. On jest, otacza nas i siedzi w naszych sercach. My chcemy go oglądać, a księgowi chcą nam to sprzedawać. Zobaczcie na renesans space opery, tego gatunku, o którym jakieś dziesięć lat temu nawet nie wspominało się w dobrym towarzystwie, Najpierw na fali ulepszania wszystkiego, co już było, pojawiła się New Space Opera, mająca pokazać, że nawet opowiastki i strzelankach w kosmosie mogą nieść PRZESŁANIE. Teraz nawet ta podpórka nie jest potrzebna. Ludzie pokochali space opery. Chcą blasterów, dział fotonowych i grawitacyjnych i obcych ras wybuchających w pięknych eksplozjach nie mających nic wspólnego z fizyką.
Cykl Michała Cholewy przedstawiany jest jako “military SF”, ale rozróżnienie między tym rodzajem a space operą bywa umowne. Zwłaszcza od chwili, gdy w czwartym tomie Michał dostał nareszcie upragniony okręt kosmiczny na okładkę. No dobra, fragment okrętu. Ciemny i niewyraźny;).
Kurcze, nawet u nas, w kraju, w którym space opery praktycznie nie było, choć pojawiają się głosy, że oczywiście Lem machnął przecież Niezwyciężonego, że Petecki pisał kosmiczne przygodówki a Białczyński też kręcił się w tych okolicach… Że był facet nazwiskiem Krzepkowski (powodzenia w wydawaniu powieści za granicą), który napisał Z nieba i z ognia, z nieba i mgły, która spełnia chyba wszystkie zadania, jakie mogliby postawić przed space operą gatunkowi puryści… No dobra, coś tam się trafiało. Ale było tego naprawdę niewiele i nie da się powiedzieć, że istniała i istnieje w Polsce tradycja space opery.
Co ciekawe, Fabryka Słów też nie kocha statków kosmicznych i gdyby przyjrzeć się okładce powieści Podlewskiego tylko przez pryzmat okładki, też można by uznać, że to właśnie military SF. Niby jakieś rachityczne cienie kosmicznych okrętów blado wiszą gdzieś w tle, ale czy to aby nie za mało?
A tymczasem teraz… Ho, ho. Właśnie co najmniej dwie powieści przyznające się do space operowego dziedzictwa dostały nominacje do Nagrody im. Janusza Zajdla za 2015 rok. Ale nie zaistniały w jakiejś próżni. Dębski, Szmidt, Podlewski, to tylko pierwsze space operowe nazwiska jakie przychodzą mi do głowy. Bo ludzie uwielbiają strzelaniny w kosmosie. Kochają zgrzyt rozdzieranych kadłubów, zamarzające pióropusze wyciekającego powietrza, ogień na pokładzie, rozbłyski atomowych torped uderzających o burty i myśliwce pikujące w śmiertelnej ciszy, jeśli ktoś lubi fizykę, bądź z rykiem, jeśli ktoś ma fizykę gdzieś.
No bo spójrzcie na to. Tu od razu wiadomo o co chodzi.
Więc sami powiedzcie, czy nie powinien zostać nakręcony Starcraft? Czy będzie lepszy moment?
Wiem, co powie część z Was. Warhammer 40.000! No, OK, widziałbym.
Ale nie czekam na to z wywieszonym jęzorem, choć akurat w gry z tego świata grałem. Ale widzicie, paradoksalnie ogrom wszechświata, fabuł, historii i postaci Warhammera 40.000 mógłby zaszkodzić filmowi. Którą epokę wybrać? Którą opowieść? Których bohaterów? A może stworzyć coś zupełnie nowego w tym wszechświecie? To by mi pasowało, ale bardziej ortodoksyjni fani gier pewnie zawyliby ze zgrozy.
Z Starcraftem tych problemów nie ma. Jest ograniczona ilość bohaterów i fabuła, którą bez problemu dałoby się zamknąć w np. filmowej trylogii. No i w Starcraft nie ma czegoś, co cholernie przypomina magię, więc fani space oper poczuliby się jak w domu. Oczywiście, pełen grozy wszechświat Warcraft 40 000 ma swój klimat i gdyby sprzedać go odpowiednio, widzowie nie znający świata gry mogliby zwariować na jego punkcie. Ale równocześnie te wszystkie orki, elfy i demony w kosmosie mogą się wiązać ze sporym ryzykiem finansowym. No i Blizzard ma wspaniałą tradycję kręcenia własnych filmików do gier, bodaj jedną z najfajniejszych i najdłuższych na rynku. Oni wrzucali w filmikach fabuły prawie od samego początku i kontynuują tę tradycję w Overwatch. Dlatego gracze traktują filmowe opowieści w grach Blizzarda jako coś naturalnego.
Dziś nawet Lego ma swoje kosmiczne bitwy.
Choć pewnie właściciele praw do Warhammera śledzą wyniki finansowe filmu Warcraft (i muszą się nieźle nad nimi głowić) i jeszcze uważniej śledziliby wyniki ewentualnego filmu Starcraft. Ja na pewno poszedłbym na niego do kina.Właśnie do kina, na wielkie kinowe widowisko, bo z całym szacunkiem do produkcji typu Rebirth of the Swarm, nie o nich traktuje ten tekst.
Tego… Najsensowniejszy temat na film z WH40K to oczywiście Horus Heresy. Najlepiej od razu jako epicka trylogia. A o CGI szmirze o Ultrasmurfach należy jak najszybciej zapomnieć.
Btw. był kiedyś film w realiach Mutant Chronicles, z wieloma zmianami i uproszczeniami względem lore. Jakby mieli coś takiego popełnić na temat WH40K to już lepiej nie kręcić wcale – wściekli fani by ich zjedli.
@iago
To prawda, przykro się patrzyło/patrzy na to co się dzieje z Mutant Chronicles – dosyć fajny setting.
Albo niech w końcu zrobią grę/film z 40ki, gdzie jest się po stronie tych w pełni złych (Chaosu np. :P). Nie dodatkowa kampania, tylko tak że Chaos i tyle 😉
Gratuluję nominacji, znowu!
Jutro o 18:00 w krakowskiej Cyber Machinie świętujemy, hatsz!
@Nitek
Aaa! Czyli to kluczenie między okładkami a ekranizacjami w sumie bliżej nieokreślonych cosiów to element hajpu? Rozumiem, że negocjacje z Warnerami już trwają? “Heavenly Sheep-run”. Nawet nieźle brzmi. Dopiero w angielskim przekładzie widać aluzję do “Blade Runnera” i elektrycznej owcy.
@Nitek
Będę z Wami duchem, ciałem zaś na wybrzeżu, szykując się do biegu na 15 km w Jarosławcu. Żałuję, bo chciałem prosić Bosmana o autografy, ale może dopadnę go w Częstochowie.
Bosmanie, kiedy będzie ten konwent? 9 lipca? Dasz się porwać na piwo?
@true_mayonez
8-10 lipca Medalikon w Częstochowie. Wpadaj na piwo, jeśli masz blisko. Potem chyba długo nic aż do Polconu we Wrocławiu, potem jeszcze Toruń we wrześniu i to wszystko w tym roku.
@bosman_plama
Polcon? Wrocław. Co na to Wrocławianie? Powiedzmy 19-go (bo 20 nie mogę). Sierpnia.
@projan
Sam nie wiem. Po ostatnim razie głowa mnie trochę bolała.
@Nitek
U mnie zmiana planów. Będę z Wami o osiemnastej, a potem to już nie wiem.
@bosman_plama
Nie idziesz na dzikie pląsy?
Potem znajdziemy się pod którymś stołem.
@Nitek
Idę na dzikie pląsy ale staruszkowie zaczynają grać dopiero o 20:40.
@bosman_plama
to potem będziemy in tacz zwłaszcza, że raczej nie będą Cię tam niczym raczyć, a i tak z centrum zmierzamy w tę samą stronę 😉
@Nitek
Ja będę z wami duchem sącząc browca na Openerze 😛
@Epipodiusz
weź nawet dwa
@Nitek
Myślałem, że w tym roku dołączę w końcu do gikz wixy (gixy?), niestety/stety mimo że akurat w Krakowie wtedy będę, to o 18 pewnie już jakoś w okolicach Tauron Areny
@gniewquo
No, bosman też tam potem idzie 😉
@Nitek
Jak ja bardzo chciałem, żeby się udało spotkać, ale nidy rydy:/// może przejazdem w Jaworznie, ale to raczej na dzikiego spontana i dosłownie 5 min. (dynamicznie zmieniająca się sytuacja urlopowa…)
Ja tylko nieśmiało zarzucę że jeśli jest jakaś space-opera do nakręcenia to jest to cykl o Honor Harrington. Z tym że to lepiej sprawdziłoby się jako serial niż film. Miałem okazję pogadać chwilę z autorem na tegorocznym Pyrkonie i z tego co mówił to prawa do ekranizacji zostały sprzedane już 10 lat temu… wygasają teraz w wakacje i podobno są już chętni w kolejce… na razie się nie jaram, bo nie ma czym, ale cień nadziei nadal się tam tli że zrobią z tego porządny serial SF który nie skończy jak Firefly…
Cykl Michała Cholewy przeczytałem i polecam, ale… po pierwsze jeszcze nie wiadomo w jakim kierunku to się rozwinie, a po drugie też uważam że to jednak bardziej military ScFi niż space-opera. Z drugiej strony Weber też w cyklu o HH balansuje na krawędzi między milScFI i SO, a ja lubię oba gatunki więc nie mam nic przeciwko porządnej ekranizacji 🙂
Tylko proszę bez “gumowych smoków”, efekty muszą być od Platige 😉
ps. znalazłem oryginalny trailer-intro do SC1 : https://www.youtube.com/watch?v=H4Z6Rmbtk1k
wtedy myślałem że to będzie coś pomiędzy C&C a Xwingiem [w którego namiętnie wtedy grałem] i zastanawiałem się jak oni to połączą… 😉
Teraz już wiem że to nie był trailer gry (bo nie ma z nią wiele wspólnego), tylko właśnie trailer filmu o którym tu mowa 😀
To się nazywa długodystansowy plan wydawniczy…
@Cayden Cailean
Honor Harrington? Z infodumpów serialu nie zrobisz. A poza tym Hornblowera już zekranizowali. 😉
@lemon
Czyli da się 😀
A w formie space opery czy serialu scifi może mieć większą oglądalność.
@Cayden Cailean
Gdyby się zastanawiać jakie powieści można zekranizować, trochę by się tego zebrało. Na przykład od lat mówi się o ekranizacji “Hyperiona” Simmonsa. Chętnie też zobaczyłbym próbę ekranizacji “Pierścienia” Nivena. A wznowiona niedawno przez Solaris “Broń Chaosu” Colina Cappa? Albo “Gwiazdy moim przeznaczeniem” Bestera? Oj, długo można by wymieniać.
Ależ te Stargejty miały fajowe statki. Wszystkie (może poza pierwszym ziemskim…) wyglądały tak, że czekało się z utęsknieniem na odcinki z ich udziałem, a później oglądało powtórki. Chyba tylko pewna Gwiazda Bojowa podobnie na mnie działała :).
Tak się właśnie zastanawiałem niedawno czemu jeszcze nie ma żadnego filmu w świecie Warhammera. Tyle gier, to czemu nie próbowano pójść w filmy? Oglądałbym to jak głupi, zwłaszcza 40K.
A tak w ogóle to od dzisiaj jestem już oficjalnie wujkiem, więc jak przyjdę jutro do Krako (jak mi się uda) to alko nie będę raczej szczędził 😛