Na szybko – Tour

thesheep dnia 2 lipca, 2013 o 12:01    55 

Czy jest inna dyscyplina sportu, w której kolor koszulki ma dla mężczyzny takie znaczenie? Największą popularnością cieszy się ta żółta, ale zawodnicy nie pogardzą też zieloną czy białą upstrzoną kropkami.

Setki kilometrów dziennie, krew, pot, łzy i pocałunek wręczarki. Zdaniem komentatora – entuzjasty Tour de France to największa impreza sportowa na świecie, zaraz po olimpiadzie letniej. Z tą małą różnicą, że wyścig odbywa się co roku, więc, szczerze mówiąc, Tour rządzi 🙂 Ciekawa jestem, czy Wy też oglądacie codzienne relacje. A jeśli tak, to jaka jest Wasza motywacja?

 

Mój belgijski mąż zarządził instalację telewizji i odpowiednich kanałów sportowych, żeby mógł śledzić wyścig na bieżąco. Dlaczego? Bo tak, bo kolarstwo to świętość, no i jedyna okazja na zobaczenie belgijskiej flagi gdzieś tam w tłumie kibiców przy okazji dużej imprezy sportowej. O lwie z Flandrii nawet nie wspominając. Podobno niektóre rodziny pakują się do przyczep kempingowych i podążają za wyścigiem, albo planują wakacje blisko miejsca, gdzie odbywa się jeden z etapów. Tour czasami zaczyna się w Belgii, więc nie zawsze jest to daleka podróż. W tym roku jednak dramatyczny początek miał miejsce na Korsyce. Autokar jednej z drużyn był za wysoki, albo górna część bramy na linii mety za niska, w każdym razie pojazd utknął, więc skrócono trasę wyścigu o 3 km. Jeden z kolarzy był pod takim wrażeniem tej wiadomości, że stracił równowagę i sprowadził do parteru (asfaltu) pół peletonu. Ostatecznie udało się feralny autobus przesunąć, więc linia mety powróciła na swoje poprzednie miejsce. W obliczu tylu przeciwności losu uznano, że czasy nie będą się liczyć do ogólnej klasyfikacji, co z tego, że właśnie kolarze przejechali 200 km. Jeden z organizatorów wyznał, że nie mogli nawet tych czasów dobrze zmierzyć, bo zaklinowany autokar uszkodził urządzenie pomiarowe. 😉  

 

Czy wyścigi kolarskie ogląda się dla takich momentów, kiedy ktoś leży na szosie ze wstrząsem mózgu? Od kraksy do kraksy? A może chodzi o aspekt krajoznawczy? Relacje są przecież urozmaicane malowniczymi ujęcia najważniejszych atrakcji turystycznych w regionie, a komentatorzy karnie czytają dla nas odpowiednie broszury. Europa z lotu ptaka, nieco bardziej atrakcyjna niż Google maps. Muszę przyznać, że korsykańskie plaże (oraz słońce) wyglądają zachęcająco. Ale i tak pewnie Pireneje i Alpy podbiją moje serce, bo etapy górskie należą do moich ulubionych. 

 

Staliście kiedyś przy trasie wyścigu? Planowaliście swoje wakacje/urlop wokół jakiegoś wydarzenia sportowego, żeby móc je oglądać na żywo? No i jaka jest Wasza motywacja śledzenia Tour de France, jeśli oczywiście w ogóle zerkacie ukradkiem na mężczyzn w trykotach?:)    

Dodaj komentarz



55 myśli nt. „Na szybko – Tour

  1. maladict

    Będąc małym chłopcem fascynowałem się Wyścigiem Pokoju. Ale potem jakoś mi przeszło. Dlatego nigdy nie zdecydowałem się na zakup Cycling Managera – odstręczyła mnie informacja na pudełku – wyścigi wieloetapowe w czasie rzeczywistym.

    1. bosman_plama

      @maladict

      Bardziej niż prawdziwym Wyścigiem Pokoju ekscytowałem się jego wersją podwórkową. Rysowaliśmy nieludzko pokręcone, często najeżone pułapkami trasy, a potem urządzaliśmy na nich wyścigi kapsli. Miałem od tego nieźle poobijane palce, bo kapsle wypełnione woskiem lepiej trzymały się trasy, ale trzeba było w nie mocniej pstrykać.

      1. maladict

        @bosman_plama

        No ba. Kiedyś nawet jakiś producent wyszedł oczekiwaniom klientów i wypuścił okładki do zeszytów z zestawem flag państwowych. To było super, nie trzeba już było ciąć atlasów.
        Oczywiście, jako że był to późny socjalizm, flagi z okładki były za duże i nie pasowały do kapsli, ale i tak była zabawa.

        1. PanHydraulik

          @maladict

          Hehe pamiętam dokladnie to samo, kapsle, flagi z papieru okładkowego. I gdzies miedzy piaskownica a huśtawkami, na “alejce” trasa – wygryzmolone zawijasy, kielichy, koperty… A graliście w “duce” czy jakos tak? Rzucanie monetami do dziury wygrzebanej w ziemii?

        2. powazny_sam

          @maladict

          No ja byłem porządny i “eko” bo pracowicie przerysowywałem flagi z atlasu. Prawdziwym wyzwaniem była flaga Arabii Saudyjskiej. (nie wiem czy araby jechały w prawdziwym wyścigu – pewnie nie – ale wtedy to było mało istotne, zawsze nowa “koszulka” dla zawodnika)

  2. urt_sth

    Kolarstwo jak każde wyścigi dłogodystansowe ma ten problem z oglądaniem na żywo, że zawodnicy migną raz drugi trzeci i pozamiatane człowiek się naoglądał. Z drugiej strony jak się popatrzy na to jak na formę pikniku, gdzie po prostu rozstawia się stolik, ma się (nie)znajomych do brydża zakrapianego rudą na myszach, do tego radyjko z relacją w tle i krótka przerwa na przejazd peletonu. Mogę to jeszcze zrozumieć, tylko jakoś tak wolę rozbić taki stolik przy rzece niż przy drodze.

            1. thesheep Autor tekstu

              @Nitek

              Jak zaryjesz kolanem w ten asfalt przy 70 km/h, to będzie rana 🙂 Ewentualnie stoczysz się w przepaść i zatrzymasz na drzewie, więc krzaki dostarczą obrażeń. Ale Ci kolarze są dziwni, strasznie zdeterminowani, nawet jak mocno się potłuką, to chcą jechać dalej. Jacyś fanatycy. Ten z kraksy na pierwszym etapie dostał wstrząsu mózgu, stracił dwa razy przytomność, a następnego dnia wyjechał w trasę.

              1. Nitek De Kuń

                @mokraTrawa

                kiedyś ćwiczyłem jazdę bez trzymanki i ściągnęło mnie z roweru drzewo. Kiedyś też chciałem wziąć zakręt jak motocykliści na wyścigach, z kolanem przy ziemi. Udało się, tylko do domu wróciłem trzymając w lewej ręce Wigry 3, a w prawej koło do tegoż cudeńka.

                nie muszę mówić, że w wyścigach nigdy udziału nie wziąłem? dlatego jak się nie umie to się nie jeździ. Ta Pani też nie umiała jeździć i zobaczcie do czego doszło http://www.thesun.co.uk/sol/homepage/news/4981933/Woman-kills-husband-and-herself.html

              2. furry

                @truten_org

                Na tyle, że aż włączył mi się bullshit detector. Idzie sezon ogórkowy, a jakoś w ciągu dwóch ostatnich tygodni czytałem parę artykułów z cyklu “ale głupi ci Rzymiane”. Co ciekawe, wszystkie miały miejsce w Chinach, nie Rzymie.

                I teraz nie wiem, czy tam ludzie faktycznie tak upośledzeni, że zabijają się tymi leksusami, czy po prostu dziennikarze zaczęli do wziętych z netu zdjęć dopisywać historyjki z miejskich legend. Tyle że już nikt się nie nabierze, że zdarzyło się to znajomemu znajomego. A kto sprawdzi Chińczyka? Czy tę konkretną 41-latkę z Fenghua?

                EDIT: dopiero teraz zobaczyłem, że historię opisano na The Sun…

              3. Beti

                @thesheep

                [i]Jak zaryjesz kolanem w ten asfalt przy 70 km/h, to będzie rana[/i]

                Ja tak zaryłam będąc dzieckiem (no może nie przy 70 kilosach), kiedy to zjeżdżałam z ponad dźwiękową prędkością z górki i na dole przy hamowaniu spadły mi stopy z pedałów i poryłam kolanami o asfalt. Na samo wspomnienie o tym (i kawałkach moich kolan na drodze) mam ciary… brrr I to nie była rana…. To była masakra ; )

  3. aihS Webmajster

    [quote]Setki kilometrów dziennie, krew, pot, łzy i pocałunek wręczarki.[/quote]
    … i odświeżająca transfuzja krwi, i EPO, i wiele innego szajsu, który zatruwa sporty wyczynowe z kolarstwem na czele. Oglądanie tego to dawanie przyzwolenia na proceder i w sumie sponsorowanie tegoż procederu. Lepiej samemu wsiąść … oh, damn, nevermind 😉

    1. shani

      @aihS

      Moze sie jeszcze znajda….:(
      Ja w sumie na Twoim miejscu zglosilbym na policje. A moze przeszukujac jakis lokal w poszukiwaniu narkotykow czy groznego bandyty trafia na dziuple z rowerami i tam beda Twoje? Kto wie 😉
      Z reszta ciesze sie ze swoj stracilem, nawet teraz bym sie nie przyznal ze to moj jakby znalezli, dostalem nie wiem jakim cudem tak duze odszkodowanie od ubezpieczyciela, ze kupilem sobie nowy duzo lepszy 😉

  4. shani

    Osobiscie jestem zawiedziony tego typu imprezami, w telewizji? owszem, ale nie na zywo. Swojego czasu wybralem sie na Tour de Pologne, czekalem na trasie kilkadziesiat minut, w tym czasie znajoma mnie zaczepila, a ze odwrocilem sie plecami do trasy to w jakies kilka sekund jak rozmawialem przemknelo mi kilkudziesieciu pierwszych kolarzy, z taka predkoscia, ze tylko poczulem swist na karku. Kolejna grupa tez mi pozniej umknela bo znow sie zagadalem i tyle tego bylo. Ja dziekuje za takie cos…

Powrót do artykułu