Na szybko – należymy do większości

bosman_plama dnia 17 stycznia, 2013 o 20:04    25 

Dawno, dawno temu, w czasach, kiedy grywałem jeszcze w karty i szachy z krewnymi i znajomymi, a nawet rysowałem na olbrzymich płachtach papieru pokrytych koślawymi heksami swoje własne plansze do gier strategicznych, ludzi grających w gry video było znacznie mniej niż dziś. Ba, w pewnym wieku należało granie porzucić, by nie wyjść na postać zdziecinniałą i niepoważną.

Oczywistością wydawało się, że facet, który choćby spojrzy na grę video nigdy nie znajdzie sobie żony. Wcale nie upłynęło tak wiele lat od tamtego czasu, a wszystko się zmieniło. Postęp gna na złamanie karku, a za nim próbują nadążyć przemiany społeczne. Dziś, to my, gracze, jesteśmy w większości. Czy może się stać tak, że niedługo będziemy patrzeć jak na dziwaków na tych, którzy nie grają?

Społeczeństwa są jak dzieci w powieściach – wredne dla odmiennych. Możliwe więc, że za dekadę, albo jeszcze szybciej, ludzie nie posiadający własnych growych poletek, państw czy ogródków na przyszłościowych odpowiednikach portali społecznościowych, ani nie bijący rekordów w kolejnej odsłonie niekończącego się serialu o wściekłych ptakach, będą traktowani z politowaniem i rezerwą, jaka dziś jest udziałem np. amiszy albo świadków Jehowy. W świecie, w którym ponad miliard ludzi ma swoje konta na fejsie, w którym jest już chyba więcej telefonów komórkowych niż ludzi, każdy w coś gra. Ludziom starszym podsuwa się gry, bo pomagają wzmacniać pamięć i jeszcze parę innych czynności mózgu, dzieci śmigają od najmłodszego na tabletach, a wyrażenia z gier wchodzą do naszego powszedniego słownika. Żołnierze ćwiczą na wirtualnych poligonach, gry pomagają w utrzymaniu formy chirurgom. Za chwilę wszyscy będziemy graczami. Podupadające tradycyjne media, które zdały już sobie sprawę, że nadszedł ich zmierzch, jeszcze usypują ostatnie szańce z reportaży o kolejnych szalonych mordercach, u których oprócz kałachów znaleziono Call of Duty. Ale to już ich ostatnie zrywy. Zwyciężyliśmy, choć nigdy nam chyba na tym nie zależało tak naprawdę. Niby fajnie być normalnym, ale czy nie fajniej było taplać się w poczuciu należenia do swego rodzaju elitarnej niszy? Bo tak się postrzegaliśmy, prawda?

 

Pal sześć nasze samopoczucie. Pytanie, czy to powszechne granie nie przyniesie niekoniecznie chcianych zmian, których się nie spodziewaliśmy tak, jak nie spodziewaliśmy się tego niekoniecznie chcianego triumfu. Wydaje nam się, że dostrzegamy juz pierwsze – kiedy grają wszyscy, wielkie firmy produkują gry dla mas, czyli równają poziomem do średniej, czyli, z naszego punktu widzenia, w dół. Nie zmyśliłem tego, ta skarga krąży po internecie powtarzana we wszystkich językach świata. Ale to drobiazg. Możemy wzruszyć ramionami na upadek dawnych gigantów i napawać się docenianiem gier niezależnych. Możemy snuć wizję nowej niszy – gier poważnych, trudnych i wymagających. Poradzimy sobie. Istnieją jednak możliwości i innych zmian.

 

O grach mówi się coraz więcej. Tusk wręczający Obamie Wiedźmina i kolejni ministrowie gospodarki wywodzący się z partii rolniczej poświęcający znaczną uwagę przemysłowi gier video to wierzchołek góry lodowej. Temat jest modny i raczej szybko modny być nie przestanie. Słowo "gra" odmieniane jest przez wszystkie przypadki i we wszelakich kontekstach. W Iranie i Rosji coraz więcej mówi się o robieniu gier patriotycznych, za chwilę nasze ukochane zabawki mogą zacząć służyć jako maszynka do prania mózgu. Gry (już nie video, ale jednak gry) stają się coraz ważniejsze w teorii i praktyce marketingu, co trzecie szkolenie na dowolny temat oparte jest na grach. Odkopano książki psychologiczne i socjologiczne z lat sześćdziesiątych poświęcone analizie transakcyjnej i zagadnieniu gier w grupach społecznych. Nikt chyba jeszcze tego nie powiedział, ale możliwe, że niedługo ktoś odkryje, iż wszyscy jesteśmy jednym wielkim erpegiem. I wiecie co, mam wrażenie, że skoro wszyscy gramy a gry stają się wszechobecne, to właśnie tak się może stać. Gry przenikną do naszych mechanizmów myślenia, przeniosą się na funkcjonowanie społeczeństw, które tak naprawdę stworzone są wręcz do tego, by ich członkowie bez ustanku wcielali się w role o klarownych ustalonych zasadach i by podzielili swoje dni na ganianie od zadania do zadania. Na razie osiągnięcia zdobywane w grach nie mają tak naprawdę wielkiego znaczenia. Ale jeśli dojdzie do kompletnego pomieszania światów mogą stać się znacznie ważniejsze, niż kiedykolwiek byśmy sobie wyobrażali.

 

Tak więc wygraliśmy – świat należy do nas. I wcale nie jestem pewien, czy spodoba mi się to, co z tego może wyniknąć.

Dodaj komentarz



25 myśli nt. „Na szybko – należymy do większości

  1. gc_reader

    Wydaje mi się, że gry nie są takie wszechobecne. Przynajmniej ja nie odnoszę takiego wrażenia. Jasne, te wszystkie przykłady, o których piszesz to prawda. Jednak kiedy rozejrzę się w swoim środowisku, wśród rodziny i znajomych, to naprawdę mało kto gra, a samo granie nadal jest uważane za coś niewartego uwagi.

  2. Beti

    [i]Dawno, dawno temu, w czasach, kiedy grywałem jeszcze w karty i szachy z krewnymi i znajomymi, a nawet rysowałem na olbrzymich płachtach papieru pokrytych koślawymi heksami swoje własne plansze do gier strategicznych, l[b]udzi grających w gry video było znacznie mniej niż dziś.[/b][/i]

    To dlatego, że kiedyś nie każdy miał możliwości sprzętowe aby grać. Gdyby była taka sama dostępność jak dzisiaj, to myślę, że sytuacja byłaby bardzo podobna do obecnej. Nawet jakby wszyscy grali tylko w 2-3 tytuły ; )

  3. mokraTrawa

    Czytałem ostatnio trochę o graniu na komórkach i tabletach, i co się dowiedziałem? Że są studia które robią gry (i żyją z tego) dla seniorów i kobiet. Jakieś wiadomo nieskomplikowane, ale gry! Tak więc, dla nas graczy to nie są gry :P, ale jednak ludzie grają. Były także badania, ze ludzie się nie przyznają do grania, więc nie ufajmy znajomym i rodzinie, bo pobrania nie kłamią!

    o tu proszę 20 mln pobrani w 4 dni tak offtopując
    http://www.gamesindustry.biz/articles/2013-01-22-temple-run-2-gets-20m-downloads-in-4-days

              1. furry

                @bosman_plama

                No właśnie też tak mam i sobie chwalę. Za to w amazonie tracę dodatki specjalne, które są w Polityce Cyfrowej sprzedawanej bezpośrednio przez wydawcę na stronie: http://www.polityka.pl/pelnewydanie/stronasprzedazowa/

                Tyle że na tej stronie jest plik demo: http://www.polityka.pl/download/epub_demo/polityka-wydanie2875.mobi
                – i nie wiem, czy wydania dalej tak kiepsko wyglądają, czy to poprawili.

                Poza tym żeby aktywować subskrypcję na PayPalu, trzeba mieć podpiętą kartę kredytową.

              2. urt_sth

                @furry

                Mam na telefonie i w zależności od wielkości liter rożnie ją składa i wycina ilustracje. Spis treści jest nawet zbliżony do wydania papierowego. Szukałem w Kulturze i dlatego nie mogłem znaleźć. Z prenumeraty chyba zrezygnuje, bo wersje papierowe czytały 3 osoby, a na telefonie jestem jedyny.
                P.S. Dodam że jeszcze mi pod chromem zmienia łamanie (i wielkość) gdy przez przypadek zmienię orientacje i powrócę do pierwotnej. Dodatkowo czasami występują błędy, kiedy jednak załaduje ilustrację (przy wielkości gdy te nie występują) i jednocześnie utnie część nagłówka artykułu.

  4. Goblin_Wizard

    Tak sobie myślę, że co innego RPG’i dla zabawy, a co innego w życiu. W życiu niestety odgrywanie roli oznacza zwykłe kłamstwo. Weźmy pierwszy z brzegu przykład – rozmowa o pracę. Nooo, to jest dopiero jeden wielki festiwal odgrywania ról i oszustwa. Jeden udaje, że wszystkie rozumy pozjadał, haruje dzień i noc, a w ogóle to dusze odda za firmę i jej zysk. Drugi z kolei udaje wielkiego prezia co to pracownikowi nieba przychyli, obiecuje mu nieograniczone perspektywy rozwoju, zarobków i co tylko jeszcze może wymyślić. Festiwal kłamstwa i obłudy. O politykach nawet nie będę pisał bo Ci to już ekstraklasa w tym fachu. Niejeden aktor mógłby się od nich uczyć. Wracając do przykładów nieco nam bliższych – spotyka się dwoje ludzi (zakładam, że płci odmiennych;) ) i co? Niby wszystko ładnie, pięknie, a po jakimś czasie się okazuje, ze “ona” korzysta z tej samej łazienki co i ty;). I jak tu być tolerancyjnym w takim przypadku? No nie da się. Jak to mawia mój tata “za łeb i o ziemie”:).
    Wniosek: RPG w realnym życiu to w większości kłamstwo i obłuda. Oby jak najmniej takiego roleplejowania.

    1. Tasioros

      @Goblin_Wizard

      Jednak można się pokusić o stwierdzenie, że w życiu każdy odgrywa różne role w zależności od sytuacji. Przykładowo: jak zachowujesz się siedząc parę godzin z kumplami przy piwie, a jak będąc na obiedzie u rodziców wybranki serca? Do każdej sytuacji przywdziewa się inną “maskę”. W końcu chodzi o dostosowanie się do danej okoliczności opierając się na swych umiejętnościach i systemie wartości. Ale i tak powinno się porównywać gry RPG do życia, a nie odwrotnie.

      1. bosman_plama Autor tekstu

        @Tasioros

        Uch, tematy z pogranicza psychologii i socjologii to grząski grunt. Generalnie oczywiście, że wchodzimy w role (zależne od konkretnych sytuacji), to właściwie nie ulega wątpliwości. Jedni robią to bardziej świadomie, inni mniej. Tyle, ze obecnie nie steruje tym żaden konkretny system. Natomiast jeśli kryteria “growe” weszłyby do życia społecznego, a nasze postępowanie miałoby związek ze znanym z gier zdobywaniem “osiągnięć”, sytuacja mogłaby się już skomplikować.

        Przykład? Atrakcyjna kobieta zatrzymana za przekroczenie prędkości odgrywa “słodką idiotkę” przed policjantem doskonale zdającym sobie sprawę, że otrzymał właśnie zaproszenie do udziału w grze. Może je przyjąć, jeśli np. satysfakcjonuje go taki flirt, albo ma nadzieję na coś więcej, albo może ją odrzucić, ponieważ bardziej niż rola samca w mundurze interesuje go rola przedstawiciela władzy. A teraz wyobraźcie sobie, że oboje mają okulary od google’a i wszystko, co się dzieje jest na żywo transmitowane przez fejsa, na którym system przyznaje im odpowiednie osiągnięcia za odpowiednie czynności. I tłum znajomych lajkuje to albo nie. Jeśli teraz te osiągnięcia przekładać się będą na konkretne zyski/straty (bonusy na zakupy itp.), okazać się może, że odgrywanie ról jest sterowane marketingowo.

Powrót do artykułu