Amnesia: A Machine for Pigs – konkurs

Nitek dnia 7 września, 2013 o 12:40    63 

A co gdybym powiedział Wam, że możecie przeżyć coś niesamowitego i zgarnąć swój własny, prywatny egzemplarz gry Amnesia: Machine for Pigs? Nie bójcie się jednak. Zadanie nie jest nawet w połowie tak straszne jak sama Maszyna. Kwiii, Kwiii.

Wszyscy wiecie czym jest Amnesia. Jedni w nią grają i ją chwalą, inni chcieliby zapomnieć już po samym wstępie i odkładają w najdalszy kąt swej mrocznej komnaty. To jest gikz, a my lubimy odciągać Was od czynności codziennych. Ostatnio w Wasze ręce oddaliśmy pożeracz czasu jakim niewątpliwie jest Europa Universalis IV. Dzisiaj wprowadzimy gęsty niepokój do Waszych serc, bo do oddania mamy TRZY sztuki drugiej części Amnesii.

 Quest konkursowy:

Wymyślcie potwora i opiszcie go. Napiszcie też jakie techniki używa w celu wywołania przerażenia swoich ofiar.

Spodziewamy się tekstów ociekających strachem, kreatywnością i w ogóle, że nas zaskoczycie, tak jak poprzednio. Akceptowane są wszelkie środki wyrazu jak choćby rysunki czy zdjęcia. Rzecz jasna może być także zabawnie. Wszystko zależy od Was.

Zasady:

Odpowiedzi należy wpisywać do niedzieli (08 września 2013 roku) do godziny 20:00. Każdy komentarz po tej godzinie nie będzie zaliczany jako odpowiedź.

Liczy się tylko komentarz pierwszego stopnia.

Każdy uczestnik może wpisać tylko jeden komentarz konkursowy.

Komentarz do 08 września 2013 do godziny 20:00 może być dowolnie edytowany przez użytkownika.

Osoba biorąca udział musi posiadać konto na Gikzie i mieć ustawiony awatar (liczy się stan na 08 września 2013 roku, godzina 20:00).

W konkursie może brać każdy (kto spełnia powyższe warunki), poza członkami komisji oceniającej (dodam, że zasiadają wybitne osobistości).

Ogłoszenie wyników (zwycięskich trzech wpisów) i wysłanie klucza nastąpi najpóźniej do wtorku, 10 września do godziny 20:00, a zwycięzca otrzyma nagrodę poprzez gołębia pocztowego na adres, który został podany przy rejestracji na stronie (sprawdźcie więc, czy podaliście poprawny).

Przypominamy, że by zalogować się na konto daaaawno nie używane (również te, które z jakiś przyczyn nie działały na poprzedniej wersji strony), konieczne jest skorzystanie z opcji przypomnienia hasła.

Wygrane klucze są kluczami pre-orderowymi. Gra będzie aktywna w dniu premiery (10 września 2013).

Wasze wpisy będzie oceniać Nitek oraz aihS. Lubimy piwo.

O Machine for Pigs pisaliśmy już tu.

Wszyscy mamy avatary, a powyższe zasady przeklejałem z inszego konkursu. Głupia pomyłka. Niniejszym przepraszam i obwieszczam wobec i wszem, że ustawiony avatar nie jest konieczny do uczestnictwa w konkursie.
Co za bzdura 😉

Klucze na konkurs otrzymaliśmy od Frictional Games, dziękujemy!

Dodaj komentarz



63 myśli nt. „Amnesia: A Machine for Pigs – konkurs

  1. brum75 Czytelnik pierwszej klasy

    …Wymyślcie potwora…
    PanOdFizyki/PaniOdNiemieckiego/Teściowa
    Po co wymyślać? Potwory już tu są.

    😀
    Ale swoją drogą ciekawie będzie czytać co też ludzie wymyślą. I jakie swoje lęki przy tym obnażą 😉

      1. Tasioros

        @Nitek

        Boję się z samych opowieści 🙂
        Może sam sobie za bardzo wkręcam, ale wiem, że ta gra straszy i stresuje. A przy mojej częstotliwości grania i prędkości przechodzenia gier, będzie straszyła jedynie grubą warstwą kurzu.
        Raczej w nocy po ciemku ze słuchawkami bym nie pograł. A tylko tak grać się w to powinno.

  2. MusialemToPowiedziec

    Jest już udowodnione, że wszystko jest najstraszniejsze, o ile tylko wyskakuje nagle zza drzewa/rogu/sufitu (albo nawet słodki króliczek, gdy nagle rzuca się do gardła).

    Więc moje ultimate combo – pani od niemieckiego stojąca zza rogiem. Albo przyklejona do sufitu, z kwasem śliniącym się z ust, żeby spaść przed biednego ucznia z okrzykiem “kartkówka” (jednocześnie plując w twarz kwasem).

  3. King Julian

    Ja nie muszę wymyślać, wystarczy, że spojrzę w lustro. Każde pęka, zostało mi jeszcze jedno, więc używam oszczędnie. W nocy starannie unikam swego widoku, jeśli potrzeba zmusi mnie do wizyty na tronie. A sposób straszenia? Grymas, potocznie zwany uśmiechem. Ciekawe kto by się kogo przestraszył. Ja gry, czy gra mnie?

  4. Gacorr

    Jechałem wtedy samochodem ze spotkania z moimi znajomymi. Noc była spokojna, trochę powiewało, księżyc wystawał zza chmur. Nie jechałem zbyt szybko ale kiedy coś włochatego wyskoczyło mi przed maskę nie zdążyłem zahamować w porę. Z początku myślałem, że to sarna – często słyszało się historie od znajomych jak im taki zwierz wyskakiwał w ostatniej chwili pod koła ogłupiony światłem. To jednak było coś innego…

    Zdążyłem zauważyć nieproporcjonalnie długie włochate łapy, które wysunęły się na maskę teraz już stojącego samochodu. Słyszałem warknięcia i jęknięcia, które nie przypominały niczego mi znanego. Przeciągłe, wwiercające się w uszy… Kiedy z nad maski zaczął się wysuwać łeb porośnięty szczeciną i para okrągłych, bladych oczu świecących jak latarnie miałem dość i dałem gazu. Samochód tylko podskoczył na czymś kiedy ja przerażony rozpędzałem się do maksymalnej prędkości.

    Najpierw myślałem, że to koniec, cokolwiek to było, zbłąkany pies, wilk czy Bóg wie co jeszcze musiałem to mocno poturbować. Myliłem się. Kiedy odwróciłem wzrok do lusterka wstecznego ujrzałem w słabym blasku księżyca, że to coś biegnie za mną, zgarbione pomagając sobie nieproporcjonalnie długimi ramionami… Biegnie a te blade oczy patrzyły prosto na mnie… Musiałem mieć ze sto na liczniku ale to dalej biegło i nadążało…

    Spanikowałem, znajdowałem się na niemal dzikiej drodze pośród pól zbóż i kukurydzy, kilka kilometrów od domu. Był środek nocy. Za każdym zakrętem patrzyłem z nadzieją do lusterka lecz on ciągle gdzieś tam był, na granicy widzialności pędzący za mną w mroku. Kiedy zacząłem się zbliżać do domu dotarło do mnie, że nie zgubię go. Nawet jeśli dojadę do domu będę musiał zatrzymać samochód, biec do drzwi a potem je zamknać. Co jeśli to coś się nie podda? Co jeśli zacznie dobijać się do drzwi? Wpadnie przez okno? Zagrozi mojej rodzinie?

    Nie mogłem się zatrzymać. Musiałem jechać, a on ciągle tam był.

    Mnie i mój samochód znaleziono prawie sto kilometrów od miejsca mojego zamieszkania z pustym bakiem i zapowietrzonym silnikiem. Podobno siedziałem skulony w miejscu na nogi na tylnim siedzeniu. Lakier był porysowany, jakby coś go podrapało. Cokolwiek to było dało mi spokój z nastaniem świtu.

    Od tej pory nigdy nie jeżdżę nocą i omijam tą trasę nawet za dnia. Boję się, że znów zwietrzy mój trop.

  5. Tichy

    Potworem niech będzie Babcia. Znaczy starsza pani, taka z włosami przyprószonymi siwizną, co lubi robótki ręczne w stylu druty i szydełko, ma wygodny wytarty fotel, i całą piwnicę zastawioną wekami… A w tych słoikach różności, tam wątróbka, tu serduszko, a tu móżdżek nawet.
    Gdy rodzicom znudzą się ich dzieci, są za drogie, czy też przeszkadzają jakoś w życiu, przyprowadzają je do Babci na godzinkę. Babci to wystarczy. Babcia najpierw nakarmi dziateczki – pierniczkami nasączonymi narkotykami oczywiście, a potem zabiera się za wekowanie… Lubi to. I lubi mieć zapasy. A umęczeni opiekunowie mogą w końcu odetchnąć od Madzi czy jakiegoś Szymonka.
    Niegdyś Babcia mieszkała w środku lasu, miała chałupę z piernika i nos z ogromnymi brodawkami. Ale czasy się zmieniają. Teraz Babcia mieszka gdzieś obok, w sąsiednim bloku, czy w tym skromnym domku ulicę dalej. Wygląda też dużo sympatyczniej. I głodem nie przymiera. Dalej lubi dzieci.

  6. nieja

    On/To/Cos/Niewiadomoco.

    Zawsze czai sie blisko, zawsze z boku. Nigdy nie zobaczysz Go twarza w twarz. Nie, nie dlatego, ze twarzy nie ma – ale dlatego, ze jest na krawedzi pola widzenia.
    Zaczynasz czuc, ze jest, ze Cie obserwuje i sledzi gdy jest szaro, ciemno, smutno, gdy jestes sam, nawet kiedy jestes w tlumie.
    Kiedy szybko zwracasz na to swoj wzrok to ucieka, a nienormalnie szybkie, gwaltowne ruchy burza naturlany porzadek i Twoj spokoj.
    Czujesz, ze jest inne, obce, nienaturalne i samo soba jest anomalia zaburzajaca nasz swiat.

    Cos takiego snilo mi sie chyba kilka razy bedac dzieckiem – zawsze uciekalo po molo i wskakiwalo do lodzi podwodnej, ktora gwaltownie sie zanurzala i czekalo patrzac przez bulaj zanurzone w Baltyku czekajac by znow wyplynac na powierzchnie.

    Piwa nie mam, ale zeby przekupic Konia podrzucam linka:
    http://www.lazygamer.net/video/japan-world-cup-3-is-the-craziest-game-ever-made/
    (jest tam tez film z koniem, a nawet wieloma)

  7. Bizon

    Witam,
    o konkursie dowiedziałem się z fanpage’a Frictional Games, więc postanowiłem się zarejestrować i spróbować swoich sił. Tym bardziej, że uwielbiam pierwszą Amnesię. Co by nie przedłużać, oto mój “komentarz konkursowy”:

    Przyjmuję, że ten przeciwnik występuje w horrorze pierwszoosobowym (właśnie takim jak Amnesia), więc starałem się wymyślić sposób by jego zdolności jak najmocniej oddziaływały na osobę grającą w trybie FPP.

    Dr Fear (wiem, oryginalnością nie grzeszy, ale to tylko wersja Alpha 😉 )

    Ta postać nie jest nawet do końca potworem – byłby to raczej duch lekarza, który niegdyś pracował w zakładzie psychiatrycznym. Natura jego pracy sprawiła, że lęki jego pacjentów wkradły się również do jego psychiki i żyjąc w ciągłym strachu popełnił samobójstwo. W swojej niematerialnej formie może wpływać na postrzeganie świata przez postać sterowaną przez gracza. Ten przeciwnik pojawiałby się parę razy na przestrzeni gry w odpowiednich lokacjach (coś ala Nemesis z RE3), serwując nam przy każdej okazji inny rodzaj strachu, który ukształtował na podstawie doświadczeń swoich dawnych pacjentów. Osiągałby to przez zmianę wyglądu lokacji oraz manipulowanie obrazem i dźwiękiem. Nasz przeciwnik pozostawałby ukryty gdzieś w danej lokacji i nie pozwoliłby z niej wyjść, póki nie odnajdziemy jego ducha (drzwi zablokowane na czas działania efektów strachu itp.). Gracz wiedziałby, że jest pod wpływem Dr Fear, gdyż w głowie co jakiś czas słyszałby jego głos. Kiedy odnajdziemy Dr Fear (wyglądającego jak starszy, zgarbiony lekarz w okularach), ten opowiada nam przerażającą historię pacjenta, który posiadał owy lęk. Po zakończeniu opowiadania jego postać się rozmywa, a lokacja wraca do normy i możemy podążać dalej. Przykładowe lęki, które wymyślam na poczekaniu:

    Arachnofobia:
    Powracając do znanej już nam lokacji zauważamy, że coś się w niej zmieniło. Ściany zostają pokryte pajęczynami, a gdzieniegdzie umieszczone są niewielkie kokony, w których wyraźnie coś się rusza. Gracz musiałby uważnie je omijać, bo rozdeptanie czy nawet szturchniecie sprawia, że z jaja wychodzą dziesiątki niewielkich pająków, które szybko rozprzestrzeniają się po lokacji i budzą do życia swoje rodzeństwo (wtedy jedynym ratunkiem jest szybka ucieczka, bo z każdej strony nacierają na gracza chmary pająków). By dojść do miejsca gdzie ukrył się Dr Fear, gracz musiałby przejść delikatnie po ogromnej pajęczynie rozwieszonej nad przepaścią – zbyt gwałtowny ruch obudziłby ogromną królową pająków, która pożera gracza w mgnieniu oka.

    Lęk przed ciemnością:
    Wchodzimy do nieznanej nam lokacji, która jest bardzo dobrze oświetlona. Kiedy mijamy parę pomieszczeń wszystkie światła wokół nas gasną i wszystko spowija kompletny mrok. Żeby cokolwiek widzieć musimy używać źródeł światła, które przy sobie posiadamy (latarki, lampy naftowe czy coś innego, zależnie od realiów gry) lub zapalać świeczki porozstawianie gdzieniegdzie po lokacji. Będąc w tej ciemności, słuch postaci sie wyostrza (pobicie głośności dźwięków otoczenia) przez co nawet odgłos kapania wody czy skrzypienie desek pod nogami stają sie bardzo głośne i wyraźne. Co jakiś czas w z tej ciemności wyłaniają cię zakapturzone postaci w formie cieni, które przez chwile widzimy, by za chwilkę zniknęły za rogiem nie wydając z siebie żadnego dźwięku.

    Klaustrofobia:
    Przechodzimy przez wąski korytarz – nagle widzimy jak optycznie się wydłuża, a jego ściany zaczynają niebezpiecznie się do siebie zbliżać. Kiedy dojdziemy na koniec korytarza trafiamy na rozwidlenie – dwa identyczne korytarze po obu stronach. To sygnalizuje nam, że znaleźliśmy się w labiryncie, na którego końcu czeka na nas Dr Fear – by wydostać sie z labiryntu musimy nasłuchiwać głosu doktora, który staje sie głośniejszy i wyraźniejszy gdy zmierzamy w odpowiednim kierunku (trochę zerżnięte z Maxa Payne, ale tak to sobie wyobrażam).

    Uff, chyba starczy. Ogólnie chodzi o to, by gracz natrafił w końcu na jakiś lęk, który może sam posiada, albo kiedyś posiadał. Nie chciałem też, żeby gracz wchodził z nim w fizyczną interakcje i bał się wyglądu samej postaci, bo chodzi o ten strach przed nieznanym i ten dreszcz emocji kiedy znajdujemy się po prostu w przerażającej sytuacji.. Można by tego napisać pewnie więcej, ale nie sądzę, że komuś będzie się chciało tylec czytać. Mam nadzieję, że przekazałem to co chciałem ;).

  8. Kawira

    Ja, dobra tym razem nie mogę zbytnio wydać kasy, więc wypada się postarać :P.

    Czego najbardziej się boimy? Czy naprawdę umieralibyście ze strachu widząc wielkiego jak krowa potwora z dwoma rzędami zębów, czy po prostu poleciałoby hasło: “Shoot da mothafucka”?

    Najgorszy możliwy koszmar, to ten który widzisz we własnej głowie. Idziesz samotnie korytarzem starej willi…w środku nocy. Za przyjaciela masz lampę oliwną, bo baterie w latarce padły. Podłoga skrzypi, jakby podwójnie…jakby ktoś robił kroki razem z Tobą. Oczywiście to Twoja wyobraźnia, bo takie rzeczy nie istnieją. Zatrzymujesz się. Cisza…mimo to odczuwasz niepokój, palce Ci kostnieją. Postanawiasz iść do przodu. Znowu skrzypi…nie tak jak powinno. Rozglądasz się, ale nic nie ma. Zdecydowanie za dużo Lovecrafta i Ci po prostu odbija, nie? Zbliżasz się do drzwi na końcu korytarza, a one po prostu się lekko odchylają. Zatrzymujesz się w niepewności, bo przecież jeszcze dziś je zamykałeś. Podchodzisz ostrożnie zatrzymując się przed nimi. Chwila w bezruchu…nic tam nie ma, prawda? Odchylasz je powoli wstrzymując oddech…nic, czysto. Stawiasz parę kroków, a wtedy zrywa się mocny wiatr.

    Drzwi zamykają się z hukiem. Odwracasz się gwałtownie…nie ma klamki. Przecież tu była! O co kurwa chodzi?! Pozostaje iść naprzód. Po bokach są po 3 pary drzwi…te trzecie po lewej są chyba uchylone. Zbliżając się słyszysz dziwne dźwięki, jakby mlaskanie. Postanawiasz otworzyć je kopniakiem, gotowy na wszystko. Niestety…albo i stety…znowu nic. Wchodzisz do środka i rzuca Ci się w oczy książka odprawiona w skórę. Otwierasz pierwszą stronę…”Odejdź”. Dziwne co nie? Przewracasz na drugą, a tam jakby nabazgrane: “Niektóre rzeczy lepiej zostawić niewypowiedziane, inne nieodkryte”. Drzwi zamknęły się delikatnie.

    Nagle wiatr przybrał na sile jakby wiejąc nawet pod podłogą. Słyszysz kroki z korytarza, ze strony z której przyszedłeś. Uciekasz do okna, próbujesz je wybić nogą. Udało się! Jednak drzwi się już otworzyły i w ułamku sekundy coś Cię chwyciło za policzki. Takiego zimna nigdy nie poczułeś…w Twojej głowie szalał tylko jakiś dziwny rechot oraz wszechobecna wichura. Zanim odpłynąłeś usłyszałeś jeszcze: “Niektóre rzeczy lepiej zostawić niewypowiedziane, inne nieodkryte”.

  9. Rosto

    Dog Whisperer (DW)

    DW jest demonem atakującym mężczyzn w każdym wieku, żerując na ich słabościach i fobiach. Nie posiada on formy widzialnej dla człowieka; podobnie jest z jego głosem, który pomija ludzki aparat słuchowy i trafia bezpośrednio do podświadomości. Demon ma całkowity wgląd w psychikę ofiary, dzięki czemu może z łatwością rozbudzić w niej wszelkie negatywne emocje. Szepty DW, ciągle sączone do głowy pechowca w krótkim czasie prowadzą do obłędu lub samobójstwa.

    Ze wszystkich żywych istot, jedynie psy widzą i słyszą ten rodzaj demona, stąd jego potoczna nazwa. Mimo to, jego głos nie działa na psy negatywnie, co najwyżej powoduje wzmożoną czujność i lekki niepokój. Wygląd demona także pozostaje zagadką; rysopisy podawane przez psy nie były, jak dotąd, zbyt pomocne.

    Przy pomocy specjalistycznego sprzętu, udało się ostatnio zarejestrować głos demona.

    UWAGA!
    Słuchacie na własne ryzyko.

    https://soundcloud.com/tomasz-rosto-rozanski/amnesia-dog-whisperer-demon

  10. cynicznaowca

    czesc,
    wybralismy sie z moja zona do pewnej atrakcji turystycznej. Hotelik polozony niedaleko – my bez auta bylismy skazani na piechtolot. Po przyjezdzie, wlasciciel polecil nam pewna restauracyjke w pobliskim miasteczku, co by cosik zjesc. Popoludnie i jasno ale pusto. Turysci raczej omijaja te droge i miasteczko bo gnaja obaczyc slynne głazy.
    No nic idziemy w kierunku jadlodajni,a tu mija nas jakas parka. Nie zwrocilbym wiekszej uwagi gdyby babka sie po chwili nie obrocila do nas i sie nie usmiechnela.. Niby nic, ale twarz raczej oblakana, zęby co drugi wystap, na maxa podkrazone oczy i mocno wychudzona. Spojrzalem za siebie ale pusto. Czyli usmiechnela sie do nas??
    Parka zwolnila, a my przyspieszylismy celem wyminiecia niechcianego towarzystwa ja z prawej, żona z lewej. Niestety koles łamanym angielskim sie odezwal. Byl przeciwienstwem swojej towarzyszki – lekko zaokraglony i moze nie tyle z oblakanym wzorkiem co lekko glupawym.”skad wy ? cieplo ? grecja zimna..” . W miare spokojnie cos tam odpowiedzialem i delikatnie przyspieszylem. Nagle uczucie niepokoju nakazalo mi spojrzec w lewo – pusto – czyzby żona postanowila nawiazac dluzsza znajomosc z ta babka? Krzyknalem “szeptem” po naszemu co by zageszczala ruchy. Na skrzyzowaniu to my sie obrocilismy i serdecznym “bye bye” obwiescilismy, ze idziemy w prawo. Oni poszli w lewo. Jak sie pozniej okazalo babka pytala moja żone wprost “baby? you have baby?” plus te jej szkliste rozbiegane oczy..
    Nastepnego dnia zaliczywszy slawne głazy, udalismy sie asfaltem w dol w kierunku hoteliku. W pewnym momencie mozna bylo porzucic uczeszczany dosc trakt i udac sie skrótem. Wybralismy oczywiscie skrót, w miare otwarta sciezke, troche dalej po prawej asfalt, a po lewej gorki. Przyjemny spacerek. Po jakims czasie szerokosc sciezki ulegla zmniejszeniu, ja w dlugich spodniach luz ale żona z krotkimi juz troche gorzej. Parno i duszno, a noz widelec wyskoczy jakas gadzina? Duma kaze isc prosto, nie zawracac. Oczywiscie oddalilismy sie juz znacznie od asfaltu. Sciezka poprowadzila nas do malej kotlinki, zacienionej i z szemrzacym strumyczkiem. Uczucie radosci z chlodu (zeszlismy wreszcie z patelni), zostalo dosc szybko wyparte przez niepokoj. Na srodku, wyroslo drzewko oliwne – nic specjalnego – gdyby nie fakt , ze bylo ogromne a w jego srodku ktos kiedys rozpalil nie jedno ognisko. Na jego korze powycinane byly jakies napisy, dziwne znaki oraz bazgroły. Kolo strumyczka wypatrzylem jakis stary waż ogrodowy biegnacy dalej wzdłuż scieżki. W tym momencie mialem ochote znalesc sie juz z powrotem na uczeszczanej drodze.. To czego nie lubie to uczucie niepokoju i mysli w stylu “a co bys zrobil gdyby..”. W dodatku odpowiedzialnosc za ta druga osobe, sprawia, ze cisnienie wzroslo. Dostrzeglem zarysy jakiegos szalasu. Szybka mysl, wczoraj oblakana parka skrecila w lewo, a my teoretycznie od lewej przyjdziemy. W wiekszosci gier, ksiazek i filmow. Oddalone od cywilizacji domki/szalasy kryja jakies tajemnice, ktore niekoniecznie mialbym ochote odkrywac. To co wydaje sie byc wybawieniem z opresji, czasami jest dopiero poczatkiem koszmaru. Na pewno nie mialbym ocohoty spotykac tej pary, w odludnej kotlince. Oczywiscie druga polowka niczego nieswiadoma podazala za mna sciezka, komentujac nie zwyklosc tego miejsca..
    Sciezka laczyla sie na szczescie z jakas szutrowa droga pare minut pozniej.
    Nie wydazylo sie w sumie nic strasznego od spotkalismy usmiechnieta parke i zaliczylismy drobny spacerek dnia nastepnego.

    EDIT
    w sumie chodzi o potwora i techniki..
    Wiec niech bedzie babka -> czarownica/potwor.
    techika -> wywolywanie niepokoju.. przez wyglad i dziwne zachowanie plus schizowata sceneria w kotlince..

        1. brokilon

          @slowman

          Tak się obchodzi ustawę w konkursach smsowych, w których wygrywa ten, który wyśle smsa najbliżej godziny x. No ale bez jaj, w takich konkursach można komuś dać np. Humble Bundle za 5 dolców. Fajne nagrody powinny być dla tych, którzy mają chęci się postarać. Dobrze, że gikz idzie w tę stronę.

  11. mokraTrawa

    Dziś mi się śnił tęczowy koń, który kusił mnie “Taka fajna gra, no nie kupisz sobie? Ja już mam i jest miodzio, no kup, to nic że masz 100 w poczekalni, to tylko jedna więcej. No nie wygłupiaj się to tylko 10 dolców za rogala.” … obudziłem się z krzykiem

  12. Sekal

    Nawet nie wiem czy to będzie konkursowe, ale jakoś skojarzyło mi się z horrorem każdego faceta. Piękna, niesamowicie seksowna kobieta. Być może tylko urojony sen. Fantastyczny seks.
    I absolutny brak orgazmu. Raz za razem. Totalna obsesja. Budzisz się i wiesz, że go nie zaznasz. A może tylko ci się wydaje, że się budzisz? Bo w tym życiu, które wiedziesz, już nie staje. A gdy nawet się uda za pomocą chemii, nigdy nie szczytujesz.
    A potem znów noc i znów ta fantastyczna kobieta, dająca absolutnie wszystko.
    A Ty znów nie możesz…

    Hm, czy to konkurs dla pełnoletnich? 😉

  13. borianello

    Moja autentyczna historia:
    Studentem będąc przyjechałem do domu na weekend, a ponieważ rodziców nie było, zostałem sam.
    Późna jesień, wichura, deszcz i te klimaty, ja natomiast siadłem sobie wygodnie w fotelu z widokiem na przedpokój i czytałem jakąś książkę.
    Po jakimś czasie, kiedy byłem pochłonięty lekturą, kątem oka zauważyłem znad książki, że z przedpokoju wyłania się bardzo poowooli jakaś czarna postać. Włosy stanęły mi dęba i dosłownie zamarłem, a “życzliwy” umysł przypomniał mi w ułamku sekundy wszystkie horrory, jakie w życiu widziałem.
    Chwilę później oczywiście oprzytomniałem i zidentyfikowałem “potwora” – był to czarny płaszcz, który urwał się z wieszaka i powoli, pod własnym ciężarem zaczął się zginać, aż upadł na podłogę.
    Jest to więc mój osobisty kandydat na mojego osobistego potwora: czarny, skórzany płaszcz.

  14. lazzer

    “Kadathos, mieszkaniec mrocznego świata ludzkiego obłędu”. Ohydna, ponura kreatura, której oczy są czerniejsze niż jakakolwiek inna czerń, a orbity oczne otoczone kapiącą nieustannie krwią wymieszaną z niezidentyfikowaną czarną, gęstą substancją. Jego nos jest w zasadzie płaski – z małych nozdrzy wychodzą małe jak obleśne, zaropiałe pająki przenoszące swych jeszcze mniejszych towarzyszy. Kadathos ma znisczoną dolną część twarzy – jest ona praktycznie rozerwana i wisi ona na malutkich niteczkach, przyozdobionymi krwią wielu innych istot, cała górna klatka piersiowa również spowita jest czerwoną posoką, leniwie spływającą w dół torsa. Jest on nieziemsko chudy i nagi. Po jego ciele rozsiane są dziury, z których wychodzą wspomniane wcześniej pająki. Atakuje ofiarę tylko wtedy kiedy jest otoczona strachem. To on sprawia, że ludzki umysł z myśli na myśl wytwarza coraz bardziej psychiczne idee, którymi żywi się strach. W drugiej fazie nasz mroczny mieszkaniec umysłu wywołuje koszmary prowadzące do obłędu. Różnej maści są to koszmary. Począwszy od standardowych, dziwnych snów a na chorych wymysłach skończywszy. Najczęściej ofierze śnią się okropne rzeczy – poćwiartowani ludzie, porozgniatane jelita obsmarowane niewydalonym dotąd kałem we krwi, wyrwane z orbit oczy pomalowane subtelnie krwią, połamane żebra, porozcinane i porozrzucane po podłożu nasmarowanym krwawą posoką narządy takie jak m.in żołądek, wątroba, czy serce. W tym momencie układ nerwowy ofiary jest tak silnie zaburzony, że przebudzenie tej istoty to dla niej nic trudnego. Zaczyna się od zmiany charakteru. Cel który obrał Kadathos w umysle swojej ofiary jest realizowany niezmiernie szybko. Krótko mówiąc, ofiara roi to co Kadathos chce by robiła. Kiedy już to zrobi, Kadathos po prostu się jej pozbywa, najczęściej robiąc celowy tragiczny wypadek. Potem, gdy ofiara jest martwa, jej umysł umiera, Kadathos obiera inny cel. Więc radzę się już nikomu więcej nie bać…

  15. Fraa

    Richard Iomhar nie wierzył w duchy. Oczywiście, bał się ciemności, ale któż by się nie bał? Przecież psychopaci i złodzieje w niej właśnie się czają. Całkiem realni i niebezpieczni. Kiedy jednak przed dwoma dniami o świcie znalazł na swojej wycieraczce teczkę, wiedział, że nie będzie miał wyboru – musiał wyruszyć do Richmond. Do tej przeklętej ziemi niczyjej, która – choć wojna skończyła się blisko przed stu laty – przechodziła z rąk do rąk średnio trzy razy w roku. I gdzie nie ma żadnego kontaktu ze światem. I Richard oczyma wyobraźni już wiedział, że przyjdzie mu spędzić kolejne noce w na poły zrujnowanym budynku ratusza, modląc się, żeby nikt go nie odstrzelił, kiedy przypadkiem pójdzie się odlać.
    Nienawidził Richmond. Nienawidził całej Wirginii.
    Tak naprawdę nienawidził chyba całej tej wojny, choć tylko o niej słyszał.

    ***

    I siedział tu. W miejscu, w którym kilka lat temu jego przyjaciel oszalał i wybiegł prosto na karabiny cholernych jankesów. Nic się nie zmieniło w Richmond od tamtego czasu. Cienki rożek księżyca ledwie przeświecał przez chmury, wyławiając z nieprzeniknionej ciemności, to tu to tam, dziwaczne jasne plamy, upstrzone wydłużonymi cieniami nadającymi im wygląd roześmianych twarzy. Zapuszczony park po drugiej stronie ulicy nawet nie szumiał – on skrzypiał i trzeszczał. Richard pamiętał, że drzewa są tam chore, poskręcane i w większości bezlistne, ta racjonalizacja jednak wcale nie powstrzymywała ciarek, które przebiegały mu w tę i nazad po plecach, kiedy słyszał to jękliwe skrzypienie.
    Głupia radiostacja. Drugi raz wysłali go tu po nią – nie wiedzą, że jej się stąd nie da wyszarpać? Nie w pojedynkę, na litość Boga!
    I wtedy w ciemności rozległ się zgrzytliwy głos:
    – Nie powinno cię tu być.
    Richard, choć, ma się rozumieć, nie wierzył w duchy, podskoczył jak oparzony. Nie dlatego, że obawiał się psychopaty albo złodzieja z ciemności. Dlatego, że znał ten głos. Głos, który przed kilku laty zamilknął na wieki.
    – Zed? – syknął w mrok, wodząc wzrokiem wokół, choć niewiele widział.
    – Dla ciebie może być Zed… Choć zazwyczaj nazywają mnie Szalonym Dixie.
    Richard zaklął pod nosem.
    Szalony Dixie. Słyszał o nim. I nie wierzył w niego.
    Szalony Dixie był trochę jak El Muerto: okrutny oficer za życia, okrutne widmo po śmierci. Służył pod Krwawym Billem, ale nie zginął wraz z nim. Zdradził porucznika i umknął z zasadzki Coxa. Jego kariera po drugiej stronie nie trwała jednak długo – pułkownik nie ufał mu i nie popierał jego metod. Żołnierz poniósł śmierć z rąk jednego ze swoich, na wyraźne zlecenie dowódcy. Spalono mu twarz i obcięto dłonie, a zwłoki wyrzucono do lasu, odziane w stary mundur konfederaty. I wtedy dopiero się zaczęło. Kilka dni później znaleziono Coxa martwego w jego łóżku, pozbawionego twarzy. Wkrótce ten sam los spotkał jankesa, który zadał cios zdrajcy. Legenda zaczęła zataczać coraz szersze kręgi. Co bardziej przesądni, kiedy wybierali się na pogranicze, jęli zaopatrywać się w skórę zdartą z twarzy zmarłych jeńców – jako myto dla Szalonego Dixie, jak zaczęto go nazywać.
    Ale Szalony Dixie był wybredny.
    Richard nie wierzył w Szalonego Dixie. Pech chciał, że Szalony Dixie zdawał się w ogóle tym nie przejmował. Już wkrótce rozległo się w ciemności szuranie i Richard wiedział, że jego nieoczekiwany towarzysz jest coraz bliżej. Rzeczywiście – po chwili blade światło księżyca musnęło Szalonego Dixie, by zaraz skryć się za chmurami. Richardowi to jednak wystarczyło, by poczuć, jak serce podchodzi mu do gardła, a żołądek usiłuje okręcić się wokół kręgosłupa. Mimo że noc była chłodna, zimna strużka potu spłynęła mu po plecach.
    Szalony Dixie nie wyglądał tak, jak Richard sobie to wyobrażał. Nie przypominał zombiaka. Przypominał, niestety, Zeda. Zedowa twarz, rozciągnięta i naderwana tu i ówdzie, drgała na głowie monstrum w rytm ruchu jego mięśni. Jakież szczęście miał Szalony Dixie, że trafił akurat na Richardowego przyjaciela, androida, syntetycznego człowieka! Pozwoliło to istocie zainstalować na sobie również trzewia Zeda, a więc wzmocniony włóknem węglowym szkielet, dłonie o żelaznym uścisku i z niewielkim miotaczem ognia przy nadgarstku, a nawet cały panel sterujący trybem widzenia, z noktowizją i czujnikami ciepła.
    Richard zadrżał, kiedy wyobraził sobie, jak ten okropny stwór rozszarpywał jego przyjaciela na strzępy i… przyodziewał się w niego. Chciał zapytać, czego Szalony Dixie od niego chce, ale głos nie chciał wydobyć mu się z gardła.
    – Zostawiłeś go, prawda? – odezwała się znów istota głosem Zeda, tylko nieco bardziej zgrzytliwym, jakby głośniki nie były do końca nastrojone. Pewnie zresztą nie były – ile taki stwór mógł wiedzieć o regulowaniu subtelnych mechanizmów sztucznego człowieka?
    Richard pokręcił głową. Wciąż nie mógł się odezwać.
    – Zostawiłeś. Na pastwę cuchnących jankesów – kontynuował Szalony Dixie, podnosząc rękę z miotaczem ognia w stronę Richarda.
    – Nieprawda… – jęknął mężczyzna. Usiłował się odczołgać, ale zbyt prędko wyczuł lodowatą ścianę za plecami.
    – Jeden jest los przeznaczony zdrajcom – szepnęło monstrum.
    – Nie jestem… – zaczął Richard, ale nagle istota skoczyła ku niemu, wyciągając również drugą dłoń, z metalowymi, szponiastymi palcami, o których mężczyzna wiedział, że z ich uścisku nie ma ucieczki.

    http://img841.imageshack.us/img841/1833/ih8k.jpg

  16. slowman

    Z najróżowszych, najróżowszy. Z najbardziej wytapetowanych…drugi (Nicki Minaj…). Z najgorszych najgorszy. Poznajcie Całuska. Potwora pod postacią małego, różowego chiu…chuhua…no tego małego psa. Jego pocałunek przemieni wszystko co kochacie w cudo prosto z pewnej niezbyt muzycznej telewizji muzycznej. Zdjęcia żon zyskają nowy wyraz twarzy, tzw. “dziubek”, kochanki staną się tymi, które chcielibyście zamordować a dzieci…zbyt straszne, żeby o tym pisać. Potwór ten żywi się zlizywanymi z twarzy tapetami, szczególnie lubi szminkę (stąd “dziubek”).
    Nie jest jasne w jaki sposób Całusik sprowadza zagładę na swoje ofiary. Hipotezy mówią o ugryzieniach, moczu, kale oraz coś o przemieszczaniu się drogami, przez które człowiek wychodzi na świat.

    (Nie)znani o Całusiku:
    “Chcesz posłuchać o Strzydze? W porządku. O moich zabawach z czarodziejkami? Pytaj! Tylko nie pytaj o Całusika”
    – Geralt z Rivii, emerytowany wiedźmin, alkoholik, który krzyczy przez sen coś o Całusiku i Ciri

    “I’m not your father”
    -Darth Vader po ataku Całuska do Luke’a Skywalkera

    “Ruchałbym”
    – IP.248.123.11.8

    “To mógł być początek pięknej przyjaźni, ale wtedy pojawiło się to…”
    – Victor Laszlo

    “Widzisz przyjacielu, na tym świecie są dwa rodzaje ludzi: ci z naładowaną bronią, i ci którzy nie mieli jak zastrzelić Całuska”
    – Człowiek Bez Imienia

  17. Nitek Autor tekstu De Kuń

    Dziękujemy za udział w konkursie. Wpisy pod moim komentarzem nie będą brane pod uwagę.

    Zwycięzców ogłosimy jutro i wtedy też wyślemy klucze, byście na premierę byli porobieni 😉 Dzisiaj raczej nie wyrobimy, bo jesteśmy zaskoczeni ilością i jakością Waszych wpisów, więc czuję nieprzespaną noc.

Powrót do artykułu