Od 7 do 10 (Część Pierwsza, czyli Wstęp)

Pjotroos dnia 15 czerwca, 2012 o 16:00    0 

W moim powitalnym tekście dostało się mi za to, że nie dość piszę o grach. Dostało mi się nie do końca zasłużenie, jako że grzeczność (i Komitet Centralny) wymaga przedstawienia się publiczności przed rozpoczęciem wywodów. Niezmiennie jednak uwagi krytyczne padły, a jak wiadomo klient ma zawsze rację, nawet gdy jej nie ma. Przyjmuję krytykę, nie wdaję się w polemikę, biorę się za pisanie o tym, o czym i tak pisać chciałem od początku, czyli o grach. W temacie gier natomiast po głowie kołacze mi się od kilku miesięcy jedna kwestia, a mianowicie to, w jaki sposób są one oceniane przez naszą profesjonalną grową prasę.

Każdy, kto przy zakupach pomaga sobie recenzjami z dużych portali, w szczególności zaś agregatorami ocen pokroju Metacritic, z pewnością zdążył zauważyć już obecny trend. Branża filmów, seriali czy muzyki w recenzjach korzysta z pełnej skali ocen, średnim pozycjom przyznając oceny ze środka skali, po wartości ekstremalne sięgąjąc tylko w przypadkach szczególnych. Branża gier tą skalę nieco sobie uprościła – tytuł dostaje 8 jeśli jest przyzwoity, 9 jeśli jest naprawdę dobrą pozycją w swoim gatunku, 10 natomiast jeśli akurat dany recenzent w grach tego gatunku gustuje. Tytuły oceniane na 7 są w zasadzie niewarte uwagi, a żeby zasłużyć na ocenę jeszcze niższą gra musi być albo kompletnie niegrywalna, albo niemiłosiernie zabugowana, albo wywodzić się ze studia na tyle nieznanego, że można je pogrążyć bez groźby konsekwencji dla recenzenta. Sam Metacritic ciekawie odzwierciedla tą kuriozalną sytuację w swoim mechanizmie kolorowania ocen. Korzysta on z trzech kolorów tła – zielonego dla dobrej średniej ocen, żółtego dla przeciętnej, czerwonego dla złej. Filmy ocenione na sześćdziesiąt parę punktów wciąż łapią się na zieloną część skali. Gry wpadają w przedział dla przeciętniaków już od 74 punktów.

Wyjaśnień tej sytuacji próbowano szukać wielokrotnie. Recenzenci winni windowania ocen zasłaniali się altruizmem. Tłumaczyli, że za pobłażliwym ocenianiem stoi ich dobre serce. Że w zachwyt wpadają nieświadomie, bo tak bardzo chcą wierzyć w świetlaną przyszłość branży. Że trudno oceniać źle grę, która tak płynnie działa, ma tak rozbudowany motion capture, tak śliczną grafikę i tak wiele znanych nazwisk w obsadzie głosowej. Komentujący pod recenzjami, rozgoryczeni kolejnym średniakiem, na którego dali się nabrać przez zachwyty w tekście, tłumaczyli sytuację nieco mniej altruistyczną zmową między recenzującymi a recenzowanymi. Tym łatwiej uwierzyć w tej sytuacji odbiorcy, gdy przypomnimy sobie jak chętnie i solidarnie w recenzjach pomijane są problemy naprawdę dramatyczne – niewydolność battlenetu przy premierze "Diablo III'", ciągłe zwiedzanie tych samych lokacji w "Dragon Age II", powolna agonia "Skyrima" na Playstation 3, niesławne już zakończenie trzeciego "Mass Effecta".

Aby zobaczyć jak krytyczne potrafi być oko krytyki nie trzeba zresztą cofać się nawet do tak niedalekiej przyszłości. Wystarczy szybki rzut oka na wybrane przez Metacritic cytaty z recenzji wydanego parę tygodni temu "Maxa Payne 3". Dwie najwyższe oceny bez popadania w egzaltację głoszą "Max Payne 3 to solidna gra na PC, z niesamowitą grafiką i dźwiękiem" oraz "to nie jest zwyczajny port, wszystkie zalety wersji konsolowej są też tutaj". Ograniczenie się do stwierdzenia, że gra to po prostu solidny tytuł ze świetną oprawą audiowizualną i porządnie zrealizowany port z innej platformy rzecz jasna nie przeszkodziło im przyznać ocen powyżej 95%. Kolejne recenzje powyżej 90-ki sięgają już po hasła bardziej sprawdzone: "mistrzowska realizacja rozgrywki opartej o akcję w najgenialniejszym wydaniu", "arcydzieło", "wyznacza nowe standardy dla strzelanin w perspektywie trzeciej osoby", "perfekcyjna narracja i przesączona andrenaliną rozgrywka", "gra której nie możesz przegapić" i rzecz jasna "najważniejsza trzecioosobowa strzelanka w tej generacji".

W tym miejscu przerwę paradę cytatów, uniosę w górę zaciśniętą w pięść dłoń i mocno uderzę się nią w pierś. Nie grałem jeszcze w trzecią część przygód Maksa. Wybrałem go jako pierwszy z brzegu przykład. Być może faktycznie zasłużył sobie na wszelkie pochwały. Być może jest grą bardziej innowacyjną, lepiej wykonaną, bardziej rozbudowaną, płynniej opowiadającą swoją historię i dającą większą radość ze strzelania niż wszystkie inne gry akcji z widokiem zza pleców, jakie w tej generacji zdążyły się ukazać. Być może jest większym skokiem jakościowym, niż w momencie swojej premiery były nimi kolejne odsłony "Gears of War" i "Uncharted", być może jakością akcji i narracji na głowę bije "Red Dead Redempion", "Batmana" i pozostałe tytuły z którymi można by próbować go zestawiać. Być może tak nie jest, ale recenzenci bardzo chcą w to wierzyć bo w głębi serca są wspaniałymi, kochającymi ludźmi, którzy o niczym nie marzą bardziej niż o świetlanej przyszłości branży gier. Być może to także nie jest prawda, a przemawia przez nich zwyczajny cynizm, który każe im dbać o dobro tych, którzy faktycznie im płacą. W końcu czytelnicy recenzji w sieci są jedynie darmozjadami, przypadkiem generującymi odsłony, a faktyczne pieniądze na konto przepływają z rąk EA i Activision, wraz z całostronnicowymi reklamami ich najnowszego shootera, obrazem i dźwiękiem atakującymi w każdym z tekstów. Nie jest tak naprawdę istotne, dlaczego "Max Payne 3" zebrał takie a nie inne oceny. Istotne jest to, że czytając stwierdzenie o "najważniejszej trzecioosobowej strzelance w tej generacji" nie czuję już nawet nagłej potrzeby pobiegnięcia do sklepu i niezwłocznego kupienia gry, bo na podobne stwierdzenia można się natknąć w przypadku każdej większej premiery.

Być może tego zjawiska, które stopniowo kształtowało się przez lata, nie da się wyjaśnić jednym prostym zdaniem. Być może za skalę ocen od siedmiu do dziesięciu czytelnicy odpowiadają w równym stopniu, jak recenzenci. Być może rynek gier cały czas nie dorósł do chłodnego, obiektywnego oceniania swoich premier. Być może ten proces dojrzewania też potrzebuje czasu, który potrzebny był do stworzenia dojrzalszych fabuł, bardziej przekonujących bohaterów oraz postaci kobiecych, które nie przewracają się pod ciężarem własnego biustu. Swoje pomysły na to, co złożyło się na obecny stan rzeczy, przedstawię w kolejnych kilku tekstach. Nie rokuję sobie rzecz jasna prawa do nieomylności, więc zapraszam do dyskusji na bieżąco. Póki co dajcie znać, czy taki cykl felietonów w ogóle chcecie czytać. Jeśli tak, kolejny odcinek jutro!

Screenshoty z Maxa Payne 3 i Mass Effect 3 pochodzą z oficjalnych materiałów promocyjnych. Screenshoty Metacritica pochodzą z oficjalnego Metacritica.

Dodaj komentarz