Sieć jest dziś pełna gier wypuszczanych nie tylko przez wielkie studia, ale też przez amatorów i półamatorów. Najlepsi z nich potrafią stworzyć prawdziwe cudeńka, czasem na własnych silnikach. Gry indie mogą zawstydzać nawet profesjonalnych twórców nie tylko oryginalnością, ale także jakością wykonania.
Prócz tego Internet obfituje w gotowe, uproszczone narzędzia pozwalające tworzyć gry nawet zupełnym amatorom. Jak łatwo się domyślić większość z nich warta jest uwagi co najwyżej najbliższych krewnych i znajomych twórcy. I prawdę mówiąc sam się sobie dziwię, że czasem grzebię po peryferiach Internetu w przetrząsając amatorskie produkcje. Możliwe, że przez cały ten czas liczyłem na to, że znajdę coś w rodzaju „Frozen Froniers”.
Grę zrobiła grupa amatorów z Kalisza skupiona pod nazwą „Sykuli”. Wykorzystali program RPG Maker, którego starsze wydania dostępne są darmo. Użycie tego narzędzia wiąże się z określonymi konsekwencjami graficznymi ale także określoną mechaniką gry. Wykonane w RPG Maker produkcje przypominają pierwsze Final Fantasy i mogą odstraszyć tych, którzy nie należą do wielbicieli mangi. Wydaje się, że akurat na Gikz takich osób trochę by się znalazło – nie przypominam sobie, byśmy wiele uwagi poświęcali tu mandze.
Do rzeczy
Pierwsze, o czym zapewniają na forum „Sykulsi”, to że ich gra to nie jRPG, ale gra osadzona na granicy zachodniej i wschodniej szkoły. Używają RPG Maker, ponieważ jest to prosty w obsłudze program i dostępny był dla nich za darmo. Wśród swoich inspiracji wymieniają przede wszystkim zachodnie gry i sami zżymają się trochę na mechanikę walki w swojej grze.
No dobra, naprawdę do rzeczy.
Gra podzielona została na trzy części, z których każda ma trzy rozdziały. Pierwsze dwie części są już dostępne, trzecia (i – jak zapowiadają twórcy – ostatnia) „się robi” i powinna być dostępna po wakacjach. W każdej prowadzimy innego bohatera w… innym świecie. Choć grafika jest raczej prosta i niewyszukana, „Sykulsi” postarali się na tyle, że postaci z obu światów, nawet jeśli się spotykają, były inaczej rysowane. Bohaterowie pierwszej części są bardziej mangowi, podczas gdy postacie z drugiej mogą przypominać nieco styl rysowania zachodnich komiksów.
Być może ze względu na niedoskonały system walk, grę można przejść unikając starć. Większość konfliktów można rozwiązać na drodze pokojowej – argumentując, grając z przeciwnikiem w zagadki, zastraszając rozmówcę, uwodząc go lub… przekupując. Bez względu na sposób rozwiązania problemu gracz otrzymuje punkty doświadczenia. Z tym, że nie zawsze tyle samo za walkę, co za wymiganie się od niej. Gra przechodzona w "pokojowy" sposób zaczyna przypominać nieco przygodówkę – mnóstwo w nie zagadek (stosunkowo prostych) oraz wcale długich rozmów, podczas których naszym podstawowym celem jest poznanie historii napotkanej postaci w i odkrycie jej słabego punktu. A postaci spotykamy w FF mnóstwo i większość z nich ma nam coś do powiedzenia. Co niebagatelne, wiele z nich może wydawać się znajomymi. To dlatego, że "Sykulsi" ściągali na potęgę z całego dorobku popkultury. Punkt dla nich za to, że robili to celowo i z głębszym pomysłem. Czasem bowiem najważniejszą zagadką postaci, lokacji czy nawet zadania jest to, skąd zostały zapożyczone. Kiedy to odgadniemy łatwiej nam uporać się ze związanym z nimi wyzwaniem.
Nie ulega wątpliwości, że „Sykulsi” postawili w FF przede wszystkim na kreację świata i fabułę. Poniżej postaram się Wam trochę je przybliżyć.
Część pierwsza: First
Gracz trafia do świata wyglądającego jak tradycyjny growy świat fantasy – na początku spotykamy krasnoludy, elfy, a także gobliny i orki (tu ciekawostka – potwory te są neutralne, a czasem wręcz przyjacielskie). Im dłużej jednak wędrowałem po wiosce Diolii, tym więcej znajdywałem dowodów, że w świecie gry obecna jest także wcale wysoko rozwinięta technologia. Tyle, że albo jest ona strannie ukryta (jeśli jest pożyteczna), albo też okazuje się skrajnie wroga. A to dopiero początek zdziwień. Co i rusz napotkane w grze postaci i wydarzenia przywodzą na myśl archetypiczne oraz popkulturowe i mitologiczne zdarzenia i postaci. Zresztą twórcy nie ukrywają inspiracji. Każdy rozdział zaczyna się od cytatu z innej powieści. Czasem cytat ma związek ze światem gry bądź jej fabułą, czasem ma tylko – jaz zgaduję – zaproponować pewien klimat opowieści. Bywa z tym różnie. Na przykład cytat otwierający część pierwszą to jeden wielki spoiler, w każdym razie dla tych, którzy czytali powieść Dicka „Ubik”.
Każdy rozdział otwiera statyczna plansza z tytułem rozdziału, oraz cytatem mającym naprowadzać na rozwiązanie podstawowej dla niego zagadki, albo po prostu wprowadzać w klimat.
Wcielamy się w młodego mężczyznę o imieniu First. Co zaskakujące koleś nie ma amnezji. Nie wiemy wprawdzie skąd wziął się w Diolii, ale jest tam by pobierać nauki od lokalnego szamana (trolla zresztą). A wszystko po to, by osiągnąć umiejętności, które uczynią go godnym, by wyruszyć do miasta Muras Tah i tam uzyskać pomoc dla wioski. A pomoc jest niezbędna, bo w okolicy dzieje się coś dziwnego. Znikają mieszkańcy, czasem całe rodziny. A bywa, że dzieje się znacznie gorzej – ludzie zamiast znikać zmieniają się. Na początku tylko słyszymy o wiatraku, który ożył i uciekł uprowadzając młynarza wraz z całą rodziną, albo o drwalu, który zamienił się w drzewo (jakby znajomy motyw, prawda?). Pewnego dnia córka naszego nauczyciela, Sadina, trollowa panienka w której First trochę się podkochiwał, budzi się jako mechaniczna lalka zdolna – i owszem – poruszać się i walczyć, jednak całkowicie bezwolna i pozbawiona mowy. To zdarzenie motywuje Firsta do wyruszenia w podróż. Sadinę, na wszelki wypadek, zabiera ze sobą.
Bohater wędruje po tym świecie, coraz bardziej przekonując się, że jest z nim coś nie tak. Im więcej danych zbiera i im więcej przyjaciół poznaje, im bardziej rośnie w siłę, tym bardziej zakręcona staje się rzeczywistość. Aż wreszcie (spokojnie, to połowa pierwszego rozdziału) odkrywa prawdę – świat został zaatakowany przez istoty nazywane przez Murchrona Tubaja – tamtejszego mistrza Yodę – Pożeraczami Światów. To istoty, które czerpią energię wysysając rzeczywistości, z którymi się zetknęły. Nie ma przed nimi ucieczki, chyba, że znajdzie się ktoś, kto zdolny będzie posiąść podobne im umiejętności, przeistoczyć się w rodzaj pożeracza i obronić swoją rzeczywistość, a następnie zaatakować rzeczywistości pożeraczy. Im bardziej udaje się Firstowi umocnić własną rzeczywistość, tym bardziej słabnie pożeracz, z którym walczy, co wiąże się z przekształcaniem rzeczywistości tak, by sprzyjała temu z przeciwników, który osiąga przewagę. Dla przykładu – pożeracz zainfekował świat technologii magią. Na początku bohater jest słaby, walczy więc metodami pożeracza – magicznymi. Im jest silniejszy, tym większe szkody może potworom pożeracza wyrządzić technologia – karabiny itp. Pod koniec gry bohater powinien więc walczyć przy użyciu technologii… ale tak niekoniecznie musi się stać. Ja np. odkryłem, że korzystanie z magii jest całkiem wygodne. Ponieważ można używać jej do modyfikacji technologii daje się łączyć np. karabin maszynowy z atakami magicznymi. Jest za to i cena. Im więcej korzystamy z mocy pożeracza, tym bardziej przystajemy na odkształcenie rzeczywistości. Ja, np. zgodziłem się z tym, że nie powróci ona już do stanu pierwotnego (zresztą twórcy tak chyba ułożyli grę, że nie da się postąpić inaczej – nawet jeśli rozwiniemy Firsta czysto technologicznie, część jego towarzyszy to magowie). Pożeracz (pierwszy z wielu) legnie, jego rzeczywistość zostanie odtrącona, jednak nasza rzeczywistość zostanie skażona walką bohatera.
Przy czym to nie koniec. Gdy bowiem bohater (First) pokona pożeracza, ten wyjawi mu – w ostatniej próbie złamania go – prawdę. Jaką – już Wam nie powiem – i tak sporo naspoilerowałem. Na szczęście opis powyżej dotyczy tylko pierwszego rozdziału pierwszej części.
Część druga
April
W ostatnim rozdziale pierwszej części zostawiamy Firsta w dość paskudnej sytuacji z niełatwą decyzją do podjęcia. Nakręciło mnie to na tyle, że odpaliłem drugą część jak najszybciej i… mocno się rozczarowałem, gdy odkryłem, że zamiast nieźle już wypasionego Firsta otoczonego przez gromadę wiernych kumpli, muszę poprowadzić niejaką April. W zupełnie innym świecie, zresztą, choć tego z początku nie widać, bo lokacje wyglądają dość podobnie do tych, które znamy z pierwszej części.
April to kobieta żyjąca na Ziemi (tak, naszej ZIemi) zaatakowanej przez agresywne istoty, nie wiadomo czy przybyłe z kosmosu, czy też z równoległej rzeczywistości. Pewne jest, że dysponują potężną technologią, przy pomocy której stopniowo podbijają naszą planetę. Niektórzy nazywają ową technologię magią i April skłonna jest się z nimi zgodzić. Nie tylko dlatego, że nie rozumie technologii obcych, ale także dlatego, że widziała jak technologia ta może zainfekować ludzi, na przykład jej męża. Ludzie dotknięci technologią obcych albo giną, albo zmieniają się w na wpół martwych niewolników, albo przeistaczają się w Njali – ludzi dysponujących magicznymi umiejętnościami, po tym jak ich dusze zaraziły się magią. Mąż April należał do Njali, uznanych przez większość ludzi za osobną, nową rasę ludzką. Część Njali przeszła na stronę wroga, część próbuje zachować neutralność i wywalczyć dla siebie jakąś enklawę, przekonując pozostałych, że to jedyny sposób na przetrwanie. Większość walczy po stronie ludzkości przeciw obcym. I choć jest ich garstka, choć są pogardzani i traktowani nieufnie, ich pomoc ma ogromne znaczenie.
Na początku ta grafika wydaje się dość uboga i nazbyt urposzczona, z czasem udało się jej mnie zauroczyć.
Przypomina nieco ilustracje baśni.
Mąż April zginął podczas jednej z tajnych misji. April nie wierzy w jego śmierć, jednak nie ma argumentów, które mogłyby przekonać innych o swojej racji. Jest oficerem w jednym z ludzkich fortów i toczy bitwy z zagonami obcych.
Gracz prowadzi April i wybiera dla niej drużynę (trzy postaci), mogą to być zarówno ludzie, jak i Njali. Poznaje świat w rozmowach April z przyjaciółmi, a także podwładnymi i przełożonymi. Przyjdzie nam stoczyć kilka potyczek i pojedynków, by wraz z April i jej drużyną zdobyć fort obcych. Wydaje się, że to normalna gra aż do chwili, gdy April wraca po wykonanym zadaniu do swojego fortu i zastaje tam swojego męża. Gracz też może poczuć zaskoczenie (albo i nie). Mężem April okazuje się First z pierwszej części gry.
Bohater, którego wcześniej prowadziliśmy jest teraz naszym towarzyszem. Opowiada April i oficerom ludzkiego wywiadu historię, którą poznaliśmy w pierwszej części gry. Przy okazji dowiadujemy się, że należał do agentów, których celem było przeniknięcie do wroga i poznanie jego słabości, a może nawet sposobu jego zniszczenia. Wysłano dwunastu Njali, jak dotąd powrócił tylko jeden.
Pewnych rzeczy się nie dowiadujemy. Jest jasne, że First to i owo przemilczał, można podejrzewać, że ukrywa też sprawy, o których nie wie nawet gracz. Nie wiadomo, czy rzeczywistość April jest właśnie modyfikacją rzeczywistości Firsta, owym technologicznym światem zakażonym magią, czy też jeszcze innym światem, być może jeszcze innego pożeracza. First zachowuje się dość tajemniczo. Dysponuje broniami/urządzeniami, którym nadał imiona. Od razu rozpoznałem w nich imiona towarzyszy Firsta z pierwszej części. Ponieważ cechy tamtych postaci przełożyły sie na cechy urządzeń ta dziwna przemiana wzbudziła mój niepokój. Zdążyłem polubić zadziorną Iroię, czy mrukliwą oschłą Pessel i niespecjalnie podobało mi się zmienienie ich w rzeczy. Podejrzewałem (i nadal podejrzewam), że to First mógł rzucić czar na swoich dawnych przyjaciół.
First informuje April, że posiada wiedzę o możliwości stworzenia broni zdolnej zniszczyć obcych. Kilka jej elementów już posiada (to te noszące imiona jego przyjaciół), jeszcze kilka musi zdobyć. W tym celu prosi o wsparcie komandosów, z którymi mógłby wyruszyć na poszukiwanie owych przedmiotów. Część znajduje się na terytorium wroga, część na terenach, którymi władają ludzie. First chciałby wędrować ze sporą armią, a także podporządkować całą strategię wojny swojemu zadaniu tak, by inne armie odwróciły uwagę obcych od jego misji. Problem w tym, że nikt mu nie ufa (nawet gracz może mieć wątpliwości co do jego słów, ja początkowo byłem prawie przekonany, że First to tak naprawdę Pożeracz, później, że facet pozostał sobą, ale zwariował). Z drugiej strony nadzieja, jaką przyniósł jest zbyt kusząca, by ją porzucić. Ostatecznie jego żądania nie zostają spełnione, do dyspozycji zostaje mu oddany tylko niewielki oddział, którego nawet nie zostanie dowódcą. Dowodzić będzie April, która zgłosiła się na ochotnika. Razem wyruszą – być może by uratować świat, a być może tylko po to by April mogła poznać tajemnicę męża.
W zapowiedziach jest też część 3 – Sorry
Jedyne, co o niej wiadomo na pewno, to, że zaczyna się od następującego cytatu:
I tyle. Na forum strony twórców gry wcale liczni jej fani zabawiają się pomysłami na temat tego, co może zdradzać cytat. Dość popularna teoria mówi, że Sorry stanowić będzie prequel opowiadający o początkach związku First i April, a przy okazji także o początku wojny, której wyjaśnienie znajdować się może właśnie w przeszłości „tej dziwnej pary”.
Nieco mniej liczna grupa utrzymuje natomiast, że w Sorry gracz poprowadzi zupełnie nową postać, a starzy bohaterowie co najwyżej przewijać się będą w drugim planie, albo będą równie ważni jak First w części „April”, ale jednak obserwowani z nowego punktu widzenia. Pojawiła się wręcz teoria, oparta raczej na interpretacji tytułu trzeciej części, niż cytatu, że bohaterem tej części ma być Pożeracz Światów, dzięki czemu poznamy jego wersję wydarzeń.
Tak naprawdę nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Mam wrażenie, że część głosów z forum pochodzi od samych autorów gry i stanowi rodzaj gry w grze. Przynajmniej 30% uczestników dyskusji powołuje się na jakieś tajemnicze przecieki i kontakty z autorami, choć prezentowane przez „mających dojścia” użytkowników teorie często są ze sobą sprzeczne. Sami autorzy gry oficjalnie głosu na forum nie zabierają. A zatem, wszystko jest możliwe.
Rozgrywka
Bohater, jak w każdym cRPGu, zdobywa punkty doświadczenia, ale… nie przyznaje ich sobie. Istnieją dwa rodzaje punktów – umiejętności i cech.
Cechy noszą imiona towarzyszy. Przy każdym awansie bohater otrzymuje jeden punkt cechy. Przypisanie go imieniu towarzysza oznacza, że Towarzysz ów zyska nową umiejętność.
Przy każdym awansie bohater uzyskuje też trzy punkty umiejętności. Dzieli je dowolnie między towarzyszami.
Towarzysze są więc jakby umiejętnościami i bronią bohatera, który sam nie zdobywa żadnych nowych statystyk (wyjąwszy „cechy”). Przy czym postać bohatera może brać udział w walce. Nie otrzymuje jednak ran, dopóki żyje choć jeden z jego towarzyszy – to ci tracą wytrzymałość, mogą też ginąć (zabitego towarzysza nie da się przywrócić do życia, można albo grać dalej bez niego, albo wczytać grę).
Jeśli zginą wszyscy towarzysze bohater może walczyć dalej, przy czym jego statystyki, a zatem i wytrzymałość i siła itp. pozostają chyba losowe. Piszę: „chyba”, bo zdarzyło mi się toczyć dwie takie walki i za każdym razem bohater miał mocno inne charakterystyki. Możliwe, że wynikały one w jakiś sposób z podjętych wcześniej decyzji, albo z walki, a może wiązały się z statystykami towarzyszy. (może być tak, że każdy towarzysz to inna cecha i ich punkty przekładają się w takiej walce na odpowiednie cechy bohatera).
Minusy
Gra pozostaje tak naprawdę w wersji beta. Walka momentami wydaje się niedopracowana – przeciwnicy powtarzają się nieco zbyt często, a sposoby pokonywania ich szybko stają się nużąco schematyczne.
Choć fabuła jest niezła i widać, że twórcy włożyli sporo starań, by stworzyć ją na oryginalny – jak na gry video – sposób, to nad dialogami wypadałoby popracować, ewentualnie znaleźć kogoś nowego do ich pisania. Niestety, czasem miałem wrażenie, że pisane były trochę na siłę. Do tego zdania wypowiadane przez bohaterów w najmniejszym nawet stopniu nie pomagają zbudować ich charakterów. Gorzej, że w dialogach pojawiają się… literówki. Jakby nikt ich nie czytał po umieszczeniu w grze.
Muzyka w FF jest. I tyle. Zdaje się, że ściągnięto tylko utwory dostępne w RPG Maker nie wzbogacając ich żadnymi nowymi kompozycjami. Także zestaw dźwięków wydaje się dość uboki. A postacie w ogóle nie mają głosów – ich wypowiedzi są wyłącznie pisemne. Gdyby choć twórcy gry stylizowali je na komiksy, można by uznać, że to zamysł, powiedzmy, artystyczny. Niestety dialog oparty jest na kolorowych paskach (dopasowanych do tła awatara) pojawiających się przy awatarach postaci. Wygląda to nie tylko ubogo – co można zrozumieć w przypadku darmowej amatorskiej gry – ale też, jakby komuś zabrakło pomysłu na uatrakcyjnienie gry.
Podsumowanie
Skoro więc walka jest taka sobie, dialogi drętwe a grafika może wywołać mdłości u osób niechętnych mandze, co w ogóle przygiągnęło mnie do tej gry? Po pierwsze świat i jego tajemnice – tak niejasnych rzeczywistości, w których niczego nie mogę być pewien, chyba jeszcze w w cRPG nie widziałem. Podoba mi się pomysł, że mój bohater prowadzony w pierwszej części jest potencjalnym zdrajcą w części drugiej. Nawet historie postaci pobocznych bywają interesujące, szkoda tylko, że przedstawiane są zwykle bez pomysłu na ciekawe i różnorodne ich ukazanie. Także pomysł na budowanie postaci ma potencjał, tyle, że trzeba by nad nim przysiąść. Nie wiem tylko, czy to możliwe przy użyciu RPG Maker.
Choć świat, a właściwie światy gry są bogate, to sama gra okazuje się zaskakująco krótka. Przejście pierwszego rozdziału zajęło mi dwie godziny, a obu dostępnych części gry niespełna osiem. Kończąc grę czułem niedosyt, co raczej dobrze o niej świadczy, ale i ulgę, co z kolei stawia jej jakość pod znakiem zapytania. Niedosyt, ponieważ chętnie pozwiedzałbym jeszcze światy FF, dowiedział się o nich czegoś nowego, poznał więcej pełnych popkulturowych zagadek miast i historii niezwykłych postaci włóczących się po nich. Co więcej twórcy gry znów zostawili bohaterów w raczej paskudnej sytuacji. A choć udało im się sprawić, że niemal straciłem sympatię dla swojego bohatera z pierwszej częśći i mocno mu nie ufam, to przecież polubiłem April. I chciałbym wiedzieć jakie będa dalsze losy tych dwojga. A także czy racja leży po stronie rozsądku podpowiadającego April, że jej mąż zmienił się w potwora, czy też serca każącego jej wierzyć w niego wbrew wszystkiemu.
A skąd ulga? Przede wszystkim ze względu na walkę, której w części drugiej jest więcej niż w pierwszej i częściej nie da się jej uniknąć. Ponadto powoli ogarniająca April, a za nią i mnie, paranoja narastająca z rozdziału na rozdział potrafi być męcząca. Światy FF okazują się miejscmi paskudnym miejscem.
Chętnie zagrałbym w "pełnoprawną grę", która byłaby równie zakręcona. Podejrzewam, że większych szans na to nie ma, taka gra byłaby obarczona zbyt wielkim ryzykiem, by ktoś zdecydował się w nią zainwestować.
Każdy rozdział kończy się kartą zawierająca jakieś wyznanie któegoś z bohaterów (w części pierwszej Firsta, w drugiej April)
To karta zamykająca drugi rozdział pierwszej części.
Grę można ściągnąć za darmo ze strony grupy Sykulsi.
Kilka informacji technicznych:
Kadry z "gry" oraz plansze tytułowe rozdziałów pochodzą z galerii następujących użytkowników deviantart:
Że też ci się chciało…
@furry
dla niego to jak splunąć, czasem komentarze dłuższe pisze 😀
@mokraTrawa
No wiem, poza tym czytam właśnie Kwokę i Buhaja, ale zbyt dla mnie wulgarne 🙂
Niesamowite.
Można głosować na Parowym Grinlajcie więc pamiętajcie wesprzeć rodaków.