Nostalgia pięciu smaków

maladict dnia 16 maja, 2013 o 19:03    28 

Na początek przyznam się do niewielkiej zdrady. Choć tak naprawdę to wcale nie jest zdrada, a tylko mały, miły flirt. Nigdy przecież nie zdradziłbym gikza.

Ale wiecie jak to jest w Krakowie, gdzie w pierwszej kolejności liczy się kogo znasz i kto zna ciebie. Znajomych zatem, a szczególnie tych co mają innych znajomych warto wesprzeć. Lajkiem, komentarzem, szerem. Wszak przy radziwiłłowskiej i nasza fortuna łacno wyrosnąć może. Więc o co chodzi? Dwóch moich znajomych, z którymi wiele mnie łączy, jak i trochę dzieli, założyło niedawno bloga o wdzięcznej i dźwięcznej nazwie 'Geekozaur'. Że geeki i zaury, rozumiecie. No i tam im zaglądam podnosząc klikalność i inne słupki i dzisiaj[1] przeczytałem tam tekst o grach, które robią z ludzi nerdów. Ach, nostalgia, wspomnienia i normalnie polały się łzy me czyste, rzęsiste…

Nie pierwszy raz zbiera mnie na takie wspomnienia, poprzednia okazja była gdy na GC był konkurs z Hirołsami6 do wygrania. Pewnie, że wygrałem – moje wspomnienia były najwidoczniej najrzewniejsze i najbardziej duszoszczypatielne. Hirołsi wędrowali do mnie trzy miesiące, kolejne trzy czekali na instalację, po godzinie grania stwierdziłem, że to nie to. Sądząc z popularności gry w dyskusjach i komentarzach nie jestem w tej opinii odosobniony.

Więc to nie o M&M:H6 będzie dzisiaj. A o czym? Po kolei.

1.Knight Lore

Druga klasa podstawówki, ciemna noc stanu wojennego[2]. Oporniki w klapach, puste półki w sklepach i Janek Wiśniewski padł. Zostaję zaproszony na urodziny do koleżanki. Jest Cola! I gruszki w czekoladzie. Prawdziwej! Ale największe zainteresowanie wzbudza pudełko z gumowymi guzikami przed telewizorem. Nie no, wiem co to jest. Ojciec przyniósł skądś kilka czasopism o komputerach i choć każdy tekst był dla mnie kompletnie niezrozumiały, to potrafię już rozpoznać ZX Spectrum. Po urodzinach potrafię również rozpoznać rzut izometryczny i grę Knight Lore. To był mój pierwszy raz z grą komputerową na komputerze. Bo później dzięki 'Bajtkom' i umieszczanym w nich mapom z gier udało mi się kilka z nich przejść do samego końca. Smak gruszek w czekoladzie gdzieś mi się jeszcze pałęta z tyłu podniebienia.

 

knightlore.gif

 

2. Gwiezdny Kupiec

Moja droga do planszówek była długa i kręta, więc ją pominę, koncentrując się na najważniejszym jej etapie – graniu w Gwiezdnego Kupca. Grałem m.in. z kumplem z podstawówki i jego młodszym bratem, który, jako że był dopiero w trzeciej klasie, wciąż na izotopy mówił 'kulki' i czasem miewał kłopoty z poprawnym wymówieniem słowa 'polimer', ale szło mu całkiem nieźle, czego nie mogę powiedzieć o kilku osobach bliższych memu wiekowi. Grywałem również z kuzynem i jego kumplem. Raz podczas partyjki zgłodnieliśmy na tyle, że wparowaliśmy do kuchni i na szybko, by tylko wrócić do gry, opędzlowaliśmy patelnię sznycli co miały być dla całej rodziny na dwa dni. Ciotka nie była tym zachwycona.

 

plansza.jpg

 

3. D&D

Tak się dziwnie zdarzyło, że kiedyś dowiedziałem się zupełnie przypadkiem, że w Krakowie będzie organizowany Eurocon. Oczywiście nie mogło mnie tam zabraknąć. I tam spotkałem kolegę z liceum, który zaproponował mi dołączenie do ich grupy grającej w RPG-i. Zastanawiałem się jeszcze krócej. Dzięki artykułom Jacka Ciesielskiego z tygodnika 'Razem' i lekturze Oka Yrrhedesa w 'Fenixie' wiedziałem co to RPG i koniecznie chciałem spróbować. Zwłaszcza, że to miały być słynne i kultowe Dungeons & Dragons. Okazało się szybko, że gość, który prowadził był Mistrzem Gry tylko dlatego, że jako jedyny rozumiał podręcznik (w wersji włoskiej). Szybko zatem zmieniliśmy i system i Mistrza. Potem musieliśmy też zmienić lokum, bo rodzice kumpla, u którego na działce graliśmy, obrazili się za objedzone czereśnie.

 

Dungeons_and_Dragons_1_Cover_B_2010.jpg

 

4. DoomTrooper

Łatwo zgadnąć, dzięki mojemu awatarowi, że tę karciankę i korporację Imperial darzę do dziś nieustającą sympatią, choć nie była to moja pierwsza gra tego typu z jaką się spotkałem. To był szał, mimo iż gra była ostro hejtowana przez 'tru' fanów, którzy grywali tylko w CCG ze Świata Mroku (Vampire: The Eternal Struggle i Rage). Graliśmy w naszym, założonym w Prywatnym Liceum Ileśtam, klubie, a czasem nawet wyskakiwałem do Katowic by pograć z tamtejszymi znajomymi. Wyprawy te były pretekstem by zjeść double whoopera w jedynym wówczas Burger Kingu w okolicy. Potem otworzyli co prawda Burgera w Krakowie, ale w Nowej Hucie, więc do Katowic wciąż było bliżej.

 

airmantrevorbartholomew.jpg

 

5. Europa Universalis

Opowiadałem tę historię kilka razy, opowiem jeszcze raz. Kumpel kończący współpracę z gry.onet.pl wyniósł z redakcji wielkie pudło gier, które następnie porozdawał znajomym. Mi przypadła w udziale pierwsza część EU, co nie dość, że sprowokowało mnie do zakupu własnego komputera, ale też otworzyło nołlajfi okres w moim życiu. Praca, granie, sen. To były czasy. Zywiłem się wtedy głównie piwem, papierosami i szkolnymi obiadami przynoszonymi przez matkę z pracy. Całkowite zatracenie się w grze było często jedynym sposobem by przełknąć wytwory tamtejszej kuchni, bardzoszkolnostołówkowej. do dziś gdy patrzę na skriny z gry przypomina mi się smak grysikowej i kotletu z psa trzeciej kategorii.

 

eu.jpg

 

Wiecie zatem już czemu jestem jaki jestem. A jak było z wami? Macie swoje top five – pięć etapów znerdowacenia? I jakieś skojarzenia kulinarne z tym związane?

[1] moje dzisiaj. Nie mam pojęcia kiedy będzie wasze dzisiaj.

[2] Tak, wiem, że Knight Lore zostało wydane gdy stan wojenny się już skończył, ale tak lepiej pasuje do opisu. Zawsze możecie założyć, że to była wczesna beta.

Dodaj komentarz



28 myśli nt. „Nostalgia pięciu smaków

  1. brum75 Czytelnik pierwszej klasy

    Ty nie zostałeś nerdem. Ty już byłeś nerdem. A zdradziło Cię to:
    [i]”Zostaję zaproszony na urodziny do koleżanki. […] Ale największe zainteresowanie wzbudza pudełko z gumowymi guzikami przed telewizorem. Nie no, wiem co to jest.”[/i]
    Gdybyś nie był nerdem to byś się na koleżance koncentrował!
    PS. Żeby nie było. Mnie to nawet żadne koleżanki nie zapraszały na urodziny 🙁

    1. maladict Autor tekstu

      @brum75

      Nie wiem, bo do tej pory się nie określiłeś, czy cyferki w Twoim nicku to wiek czy rok urodzenia (choć to niewielka różnica), ale jeżeli choć trochę pamiętasz czasy podstawówki i drugiej klasy, to pamiętasz również, że jakiekolwiek pudełko z gumowymi guzikami wzbudzało wtedy większe zainteresowanie niż koleżanki.

  2. PanHydraulik

    Duuude…
    Aleś dał czadu, i to jeszcze w Krakowie (nie wiedziałem żeś z Krakowa).
    1. 1986 chyba – pierwszy komputer Ataryna 800 XL, za oknem mieszkania na Prokocimiu upał a my z kolegą wyginamy dżoja w Raid over Moscow kompletnie nie wiedzac o co kaman
    2. Przelom dekady 89/90 – upalny dzien, blok obok, na tapczanie gigantyczna mapa do Gwiezdnego Kupca, w pudełkach od zapałek izotopy, żywność, polimery i co tam jest i mój ostatni z dwóch statków o kadłubie typu miecz czy jakos tak zostaje unicestwiony gdzies niedaleko episilon eridani. Pamietam, wylosowalem wtedy korporacje Holyoke bo z racji tego ze byla pod nr 7 prawdopodobienstwo rzutu 2k6 bylo najwieksze.
    3. Gdzieś mid 90s – upalny dzien (hehe) stadion korony niedaleko liceum (jak ktos wie gdzie to tez pewnie wie ktore liceum), 5 osób z grubymi zeszytami bynajmniej nie wkuwa do klasówki, tylko gra w pierwszego swojego RPGa. Kulinarny element to hotdog z zasmazana cebulka spod budy pod Koroną
    4. 1999 – AGH Miasteczko Studenckie i wielki, spontaniczny turniej w UT99 zakonczony zgonem i snem w stosie puszek po piwie.

    Ehh, jeunesse …

    1. maladict Autor tekstu

      @PanHydraulik

      ‘(nie wiedziałem żeś z Krakowa)’
      Nigdy tego nie ukrywałem. Ale dobrze, że mi przypomniałeś, bo miałem wspomnieć, że w czerwcu zawitam do rodzinnego miasta i jestem gotów się udzielać społecznie. Jeżeli zatem ktoś chciałby się przekonać czy na żywo też jestem taki fajny a przy okazji coś wypić to zakładam zaraz wątek na forum.
      P.S. Czwarte były podzespoły
      P.P.S. Też używaliśmy pudełek od zapałek.

  3. powazny_sam

    U mnie zaczęło się bardziej “nerdowato” bo od kółka komputerowego na które zapisali mnie rodzice pod koniec lat 80-tych. Miałem 9 lat a sympatyczna pani uczyła nas programowania w Basicu na ZX Spectrum. Co jakiś czas był dzień grania, największe wrażenie zrobiła na mnie wtedy gierka “Cyclone” – o ratowaniu ludzi przed tytułowym cyklonem przy użyciu helikoptera. Kojarzę jeszcze “Booty” i oczywiście Boulder Dasha.
    Planszówki były później – dostaliśmy z bratem Ygdrasill a później uciułaliśmy kieszonkowe na Magię i Miecza (potem poszły dodatki ciurkiem).
    No to jest już piątka w komplecie 🙂

  4. brum75 Czytelnik pierwszej klasy

    5 etapów? ZX-81, Atari, Amiga, PCet, Internet. Chyba tak bym wyliczył.
    Pierwsza gra to JetSetWilly na Spectrumie u kumpla. A potem pierwszy własny komputer czyli ZX81.
    Wakacje 1988 – awans do Atari. Tu już było giercowanie na poważnie. Silent Service, w to ciąłem godzinami. Ale z atlasem geograficznym obok komputera więc wyglądało na poważnie. A jak jeszcze pożyczyłem z biblioteki dwa tomiszcza “Burzy nad Pacyfikiem” to już całkiem profesjonalnie wyglądałem 🙂
    Ale oczywiście grało się i w inne gierki. Montezuma Revenge to przecież klasyk. Boulder Dash. River Raid. Pole Position. Road Race. Każdy wie o co chodzi… Czasem udało się wyjść ze sprzętem do cioci która miała kolorowy telewizor z PAL i pooglądać te gry w kolorze. Ech.
    Wakacje 1991 – awans do Amigi. Nie ma co pisać, domyślacie się. Właściwie już byłem w liceum i powinienem się nieco bardziej zajmować nauką ale jakoś nie bardzo mi szło. W sumie Amigę mogłem odpalać tylko w weekendy ale zawsze znalazło się obejście problemu “rodzice” 😉 Samą Amigę katowałem do marca 1994 kiedy ją sprzedałem w ostatnim odruchu instynktu samozachowaczego. Zbliżała się matura.
    A w co grałem? A we wszystko. Najbardziej jednak pamiętam Wings i oczywiście Cywilizację.
    Wakacje 1994 – awans do peceta. Matura zdana, nawet z wyróżnieniem (nie żebym był taki zdolny, miałem fuksa na pisemnej historii: wrócił temat z matury próbnej i jeszcze większego na ustnej: dzień przed moim egzaminem poszedłem zobaczyć jak to wygląda, wyszedł gość, podał swoje pytania, pokiwałem głową i wróciłem do domu. Poczytałem coś o tych tematach, na drugi dzień wylosowałem ten sam zestaw 😀 )
    Pececik niby był poważnym, profesjonalnym kompem ale granie i tak było. Chociaż już nieco mniej bo a) postęp w wymaganiach sprzętowych następował już zbyt szybko a ja nie nadążałem b) studiowałem, trochę pracowałem no i w końcu trzeba było się zająć płcią przeciwną co okazało się całkiem przyjemną alternatywą dla gier ;>
    Listopad 2000 – instaluję w domu, za absurdalne pieniądze (999zł.) SDI. Mam stały dostęp do sieci! 128kilo to i tak ze 4 razy więcej niż modem i do tego żadnych impulsów! Do tego mieszkam już sam, niby pracuję ale na pół etatu więc czasu mam mnóstwo i głównie nolajfię w sieci.

    1. PanHydraulik

      @brum75

      Aha, 5 etapów. To już nie wiem co wybrać, czy 2003 i granie w klanie BF:Vietnam, czy kilka lat straconych na Eve Online.

      @Brum
      SDI w 2000. Szczesciarz. Jak mniemam, mieszkałes wtedy w wolnostojącym domu i byłeś upośledzony w stosunku do ludzi z bloków, którym chetnie dostarczali internet mali dostawcy? Ehh, same here, tylko że Neostrada w 2002 i to u kumpla, i nielegalne ciągnięcie kabli po słupach TPSY między domami. A wcześniejsze 5 lat to wiszenie na modemie …

      1. Gileq

        @brum75

        Do Illuminati, Kultu i Dark Edena też mam pewnie jeszcze gdzieś pojedyncze talie.
        Ale do Doomtroopera wciąż kilkaset kart zostało – ale sporo co lepszych wyprzedałem, w sumie sporo się zwróciło z inwestycji.
        W końcu kolegów potrafiłem talią Legionu rozpylić w 1,2 turze gry jak karty podeszły 🙂

  5. projan

    1. Atari i Commodore u kumpli przed szkołą. I permanentne spóźnienia do tejże.
    2. Mapy do gier w pismach komputerowych u kuzyna (który sam kompa nie miał!), po których skakałem palcem przechodząc gry na papierze. 🙂
    3. W końcu PC 386 u kuzyna. Wtedy zakochałem się w PC-tach. Na nim Prince of Persia i F-15. Sryl byłem a potrafiłem wylądować myśliwcem. 🙂
    4. Gry wszelakie. Karciane (w sensie remik, 3-5-8, 1000 itp.), planszówki (chińczyk, Magia i Miecz itd.) inne (kości, bierki).
    5. Papierowe RPG. Kryształy Czasu w czasopiśmie Magia i Miecz której mam WSZYSTKIE numery. 🙂

  6. jan kowalski

    Lubie czytać takich kretynów jak [b]Maladict[/b], którzy wymyślą największe bzdury, tylko po to, by pokazac innym kretynom (na ogol nastolatkom), jak wcześnie widziało się gumowego Spektruma. Zeby tylko szybciej od innych.

    Stan wojenny w Polsce – od grudnia 1981 do grudnia 1982
    premiera Knight Lore – poczatek 1985

    Z tymi “czasopismami” to tez niezly kit. Pewnie CD-Action hehehe. Nie wiem jak to komentować. Zdaje sobie sprawe, ze Gikz to “inny serwis o grach” ale chyba nie chodzi o gawedziarzy i kłamców lustracyjnych hehehehe

Powrót do artykułu