O roku 2012 mówią dzisiaj Bosman_plama, Pdzm oraz k0d.
Bosman_plama
Gra roku – Journey. A tak, gra roku, dla mnie, pececiarza, była gra wydana wyłącznie na konsoli. Nie wnikam czemu tak się stało, kto za to odpowiada i takie tam – grę spokojnie uniósłby średnich osiągów komputer, ze sterowaniem też nie byłoby problemów. Czemu właśnie ona? Bo dała mi coś, czego nie dała mi żadna inna gra w tym (minionym) roku – a w każdym razie, ja do takiej gry nie dotarłem. Co to takiego?
Journey to przykład gry idącej pod prąd. Kiedy obowiązującą modą jest dążenie do hiperealizmu ona postawiła na najważniejszą może, a najbardziej zapomnianą cechę gier – na gier, na umowność. Graficznie jest ta gra niczym dekoracje w teatrze. I tak jak teatr potrafi zjeść żywcem najbardziej nawet widowiskowy i efektowny film, tak Journey nakrywa szalem (kto grał, ten wie, czemu nie czapką) całą masę przesuperrealistycznych graficznie gier, które zbyt często są, w moim odczuciu, puste. Po drugie w Journey zaoferowało mi możliwość spotkania innych graczy, a właściwie wędrowców, w sposób, jaki nie oferuje mi tego MMO (w końcu w jakieś zagrałem, więc wiem), albo inne multi w całej masie gier. Jakkolwiek dobrze bym się w trybach multi nie bawił, trudno mi powiedzieć, że pośród świstu kul itp. rzeczywiście kogoś spotkałem. A w Journey tak. I to wiele osób (jak się okazało). I bez wyjątku były to udane, sympatyczne spotkania. Co więcej Journey tak naprawdę niewiele ode mnie wymaga – w tej grze nie ma żadnej spiny. Przez nią się płynie. No i koniec końców – to gra emocjonalnie i estetycznie piękna. I pozwala się na tym pięknie skupić, nie każe mi gnać w takim tempie, że widoki widzę dopiero na screenach zrobionych przeze mnie bądź innych graczy.
Największe rozczarowanie?
Zbyt mało grałem i zbyt mało oczekuję od gier, żeby się nimi jakoś strasznie rozczarowywać. Mógłbym powiedzieć, że… Far Cry3, bo okazał się zbyt łatwy. To chyba jednak bolączka wielu gier. A zatem tak – częsty brak prawdziwych wyzwań w grach jest dla mnie tegorocznym rozczarowaniem. Ja dostrzegłem to przede wszystkim w FC3, ale przecież ludzie narzekali na ten sam problem w przypadku Dishonored na przykład.
Pdzm
Gra roku – Sleeping Dogs.
Za świetny klimat przede wszystkim, jakby żywcem wyjęty z azjatyckich filmów akcji. Dodatkowo tło wydarzeń przedstawionych, tym tłem jest nowoczesny Hong-Kong, żywy i klimatyczny zwłaszcza nocą, kiedy z każdej strony zalewają nas blaski kolorowych neonów, oświetlonych witryn sklepowych czy mijających nas pojazdów. Gdy spadnie deszcz, wrażenia estetyczne wzrastają o 100%. Miasto pełne jest fajnych miejscówek po których chciało mi się ot tak po prostu połazić. Podobało mi się też podejście do zadań pobocznych, typów tych zadań nie ma wiele, ale w przeciwieństwie do takiego GTA4 każde było trochę inne od poprzedniego. Przykładowo misje podobczne dotyczące zbierania długów, typ zadania ten sam, ale z każdym kolejnym musieliśmy robić coś innego. Nie było powielania schematu. Dlatego też nie dało się odczuć monotonii. Świetny system walki z wykorzystaniem otoczenia. Dawno już pranie ludzi po gębach nie sprawiło mi tyle radości. Gdy tylko dociągnę główny wątek do końca, na bank zakupię DLC żeby przedłużyć sobie przyjemność obcowania z tą pozycją. Jedyną rzeczą, którą mogę uznać za mankament to wyścigi samochodowe. Są trywialne i strasznie się rozczarowałem że nawet nie muszę się specjalnie wysilać aby zdobywać podium. Generalnie to tylko takie narzekanie fana różnorakich gier wyścigowych niż jakiś bardziej poważny zarzut.
Rozczarowanie roku – nie mam takowego, w tym roku wybitnie nie udało mi się trafić na jakiegoś gniota
k0d
Gra roku
Początek roku spędziłem tocząc niekończące się boje w piątej odsłonie Cywilizacji, dzięki dodatkowi Bogowie i Królowie (Gods&Kings). Był to prawdziwy, staroszkolny dodatek – pełny treści i nowych możliwości. Wiosna to objawienie w postaci Endless Space. Kosmiczna strategia turowa w świetnym wydaniu. Chociaż zmitrężyłem na opanowaniu systemów gwiezdnych, kilkadziesiąt godzin, to gra nie skłoniła mnie do niczego więcej. Czegoś zabrakło… Początek ciepłego okresu wakacyjnego, kojarzy mi się wspaniale z luksusami kwater El Presidente. Tropico 4 kupione za grosze w promocji przyniosło mi masę zabawy. Z cygarem w ustach i brandy pod ręką rządziłem na tropikalnych wyspach przez dwa miesiące. Dawkowałem sobie tą przyjemność i było świetnie. Wakacje to dla mnie okres wzmożonej pracy, więc czasu na rozrywkę miałem niewiele. Jesień przyniosła to co zawsze pojawia się wyczekiwane z niecierpliwością w tym okresie – nowa edycja Football Managera. Football Manager 2013 zaprezentował parę nowości ale ostatecznie, najważniejsze było uelastycznienie silnika meczowego. Rozgrywanie spotkań nigdy do tej pory nie było jeszcze tak przyjemne. I choć fachmani z SI Games nie ustrzegli się błędów, często doprowadzających człowieka do szewskiej pasji, to nowy FM zajął mi rekordową ilość czasu. Koniec roku to fenomenalny FarCry 3. Gra pozwoliła mi na powrót uwierzyć w gatunek FPS. Zaraz jednak po tropikalnej przygodzie powróciłem do menedżerowania.
Grą roku zatem Football Manager 2013. Za blisko 300 godzin (do dziś) zmuszającej do kombinowania i myślenia, emocjonującej rozrywki.
Rozczarowanie roku
Trudno znaleźć taką grę bo wybieram je ostatnio dokładnie. Kupuję niewiele. Nie rzucam się na premiery. Zatem trafiam praktycznie w 100% w to co chcę i co sprawi mi przyjemność.
Tak trochę na siłę było by to jednak Dark Souls.Gra mająca niewątpliwie swoje walory jednak zbyt odległa w konstrukcji od europejskich standardów. Irytowało mnie w niej wiele rzeczy i wcale nie chodzi o poziom trudności. Sterowanie i to jak zostało potraktowane w tym konsolowym porcie, zabiło tą grę. Nawet kiedy w desperacji pożyczyłem od kolegi pada okazało się, że gra go nie wykrywa. Do tej pory nie udało mi się tego uruchomić. Mam zamiar jeszcze spróbować ale na ten moment odbiłem się od Dark Souls i plasnąłem na glebę jak solidna piłka lekarska.
* CIACH *
sporo się słyszy o tej Journey. szkoda, że twórcy podpisali pakt z diabłem. pewnie gra w ogóle nie ukarze się na PC, albo z dużym opóźnieniem. trudno, mam w co grać. mam nadzieję, że Thatgamecompany są zadowoleni z umowy z Sony…
@aryman222
Sony dobrze im płaci i pozwala robić co chcą, więc zakładam, że są 🙂
@Pjotroos
może i dobrze płacą, ale czasem na wolnym rynku można tez zbić niezłą kasę 🙂 tyle, że jest to ryzyko; do tego trzeba mieć jaja i wiarę we własny produkt…
@aryman222
Może być też tak że kochają Playstation … :p
@aryman222
I to też jest jakiś punkt widzenia. A że oni zamiast tych niezłych jaj i niezłej kasy woleli mieć święty spokój i możliwość robienia tego, co im sprawia frajdę, bez przejmowania się całą resztą, to już ich wybór 🙂
@trawa
Sony zainwestowało w nich niemal na ślepo, dając im czas i środki na robienie gier, w zamian za trzy gry wyprodukowane na wyłączność. Nie wiem, czy kochają Playstation, ale na taki pakt z takim diabłem też bym poszedł :p
@Pjotroos
Ba ja pewnie też pewnie bym poszedł, większość zresztą. Dlatego mój argument o miłości 😀