Melodie i Książki Dnia – na kilka minut przed zmierzchem

bea dnia 1 listopada, 2014 o 15:39    56 

Poranna wizyta na cmentarzu, wszędzie było mnóstwo ludzi. Patrzyłam na nich i wyobrażałam sobie, że mijam klepsydry. Ciekawe czy oni wszyscy myśleli dziś tak samo. I doczepiło się do mnie zdanie, które kiedyś na koncercie usłyszałam z ust Andrzeja Poniedzielskiego – każdy tę nadzieję ma zagrać w filmie Życie II. A to pech.

W Rybniku za oknem huczy jesień. Niebo wygląda jak stare szare płótno z białą plamą. Taki dzień, że trzeba było pójść na cmentarz. Pooglądać znicze i wybrać sobie miejsce. Jak ten starszy pan stukający w bruk drewnianą laską. Zgarbiony, z powykrzywianymi palcami. Czułam się dziwnie patrząc na niego. Wiem, że nie wypada się przyglądać, ale nie umiałam nie patrzeć. Czy przyglądanie się czyjejś starości z lękiem sprawia, że tego kogoś deprecjonujemy? Czy każda chwila, podczas której on czuje na sobie moje (jeszcze i do czasu) młode spojrzenie boli go i upokarza? Trochę tak.

Wczoraj byłam w knajpie ze znajomymi. Zapomniałam o tym, że ktoś wymyślił Halloween. Mnóstwo młodych ludzi pragnących się bawić i my, trochę przed, trochę po 30-stce, trochę przed trochę po 40-stce,  nie umiejący znaleźć dla siebie miejsca. Fatalna sytuacja w kontekście dzisiejszych refleksji. Nie patrz na mnie, młoda, zgrabna i piękna 18-latko z długimi kasztanowymi włosami! Jeszcze będziesz taka jak ja, gwarantuję ci to.

Zolza

 

Ale siedząc w tej knajpie przypomniałam sobie piękną piosenkę o braku kogoś bliskiego, idealną na taki dzień, jak dziś. Którą się chce podzielić. Piosenka w wykonaniu przepięknej (mimo, że coraz starszej) Magdy Umer. Kobiety o przezroczystych oczach, w których zawsze są emocje, wrażliwość i miłość. Kobiety z klasą. Pięknej i mądrej ludzkim prawem – że tak zacytuję innego muzyka. Pięknej w wieku 20 lat:

mloda_magda_umer

I pięknej, cudownej dzisiaj (zdjęcie z miesięcznika “Gala”)

magda-umer-34012_l

 

To jedna z kilku kobiet na świecie, którą wielbię. Zakochałam się w niej kilkanaście lat temu, jeszcze będąc w podstawówce. Znam wszystkie płyty na pamięć.  Ich urok to nie tylko jej zasługa, ale zasługa pięknych tekstów, które pisze m.in. Magda Czapińska. I jej miłości do Osieckiej, Przybory i innych talentów. Ostatnimi czasy z ciekawością śledzę jej profil na facebooku. Jeden z niewielu profili, które w tym morzu tandetnych, tanich i pisanych bez refleksji słów, uświadamia mi, że można przeżyć całe życie myśląc. I czując. Że można (da się!) zbliżać się do starości takim pięknym krokiem. Wielbię Cię MU! Za wszystkie piosenki. Ale dziś za tą:

Listopadowe refleksje przywiały mnie również w inną stronę – książek. Dwóch, które nadają się jak nic na taki dzień jak ten. Pierwsza to niesamowita książka wielkiego poety Tadeusza Różewicza. O matce. O życiu z matką i obok niej. O jej chorobie i o jej śmierci. O wyrzutach sumienia – że nigdy nie pokazał jej Paryża.

rozewicz_matka_odchodzi

Dzień Matki. Nie pamiętam, czy w moim dzieciństwie był taki oficjalny urzędowy dzień… W moim dzieciństwie każdy dzień roku był dniem Matki. Każdy poranek był dniem Matki. I południe, i wieczór, i noc.

Ciężko taką książkę opisać, ale na pewnym etapie życia każdy (nawet ci niewrażliwi) powinni ją przeczytać. Lubię tę książkę za ten patetyczny powyższy fragment, tak bardzo odległy prawdzie (poezja to ściema?).

Druga lektura na dziś to niesamowity Regał ostatnich tchnień Aglaji Veternayi – rumuńskiej pisarki, która dzieciństwo spędziła… w cyrku. Już samo życie Agalji ( i jej śmierć) jest dobrym tematem na tekst (zaraz się za niego zabiorę:) )

regal

Tutaj tematem przewodnim jest również śmierć (jakże by inaczej dziś) , ale ukochanej ciotki dziewczynki. Odchodzi długo (przez całą książkę;)) , a autorka wraz z jej odchodzeniem prowadzi swój wewnętrzny monolog, pełen mądrości kobiety zamkniętej w ciele dziewczynki. Mądrej, choć czasem nierozsądnej. Ulubione zdanie?

Z ostatniego tchnienia Bóg może odczytać życie człowieka jak z książki. Biblioteka Boga to regał ostatnich tchnień.

(widzieliście/słyszeliście kiedyś czyjeś ostatnie tchnienie? )

W kontekście tych dwóch książek i kilku piosenek Magdy Umer wybiegam w przyszłość. Chciałabym mieć pozytywkę z biciem serca mojej mamy. Cóż to by był za ładny prezent! Piłam dzisiaj z nią kawę, rozmawialiśmy o śmierci. O tym, o czym ja nie chcę myśleć. A o czym ona myśli codziennie. Że odejdzie. A co ja wtedy zrobię? Posłucham muzyki? Jedynej odskoczni od beznadziejności?  Przeczytam te dwie książki? Bo przecież nie będę uciekać. Trzeba to oswoić. Nie siadać na podłodze w łazience. Nie opierać głowy o pralkę. Nie kręcić się do tego pieprzonego rytmu. Nie odwracać twarzy. Więc czytam, słucham i oglądam. To, co opisałam powyżej. I wiele innych.  Boję się. Siedzę przy pralce i wiruję.

I śpiewam z Magdą Umer. I czytam Różewicza.

A co Wy robicie w ten podły dzień?

 

 

Czytaj, komentuj, udostępniaj

 

Dodaj komentarz



56 myśli nt. „Melodie i Książki Dnia – na kilka minut przed zmierzchem

  1. Camaieu89

    Dobry tekst. Nawet bardzo dobry. Mimo że zapoznana jestem z twórczością MU tylko pobieżnie, a książek nie czytałam – podoba mi się.

    Ale nie zgodzę się z jednym – że ze śmiercią trzeba się oswajać. Kiedyś próbowałam, teraz już nie chcę. Dla mnie ona zawsze będzie się wiązać z bólem, cierpieniem i stratą. Więc co mi da to, że będę o niej myśleć i się “przyzwyczajać” do myśli , że kiedyś Kogoś zabraknie? Tylko niepotrzebnie się zadręczam w momencie kiedy powinnam się cieszyć z Czyjegoś towarzystwa. Zamiast korzystać z obecności bliskich myślimy o tym co będzie gdy ich lub nas zabranie. Jak tak będzie to będzie, ale teraz nie jest. Tyle.

    Nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi o to , że nie lubię tej nostalgii i rozważań towarzyszących Świętu Zmarłych i tylko myślę chwilą obecną , tu i teraz, party hard itd.. Wręcz przeciwnie. uważam , że święto zmarłych to dobry czas. Właśnie po to , żeby sobie o tych Brakujących przypomnieć. Bo na co dzień czasu brak, żeby odwiedzić cmentarz i ‘porozmawiać’ ze zmarłymi.

    Ale właśnie – chodzi o zmarłych, a nie nieumarłych, czy tam tych_którzy_za_niedługo_umrą. Nie myśl Bea o tym, kto Ci jeszcze umrze, kogo zabraknie i co się stanie, gdy Go zabraknie… bo oszlejesz 😉 Swięto Zmarłych jest dla Zmarłych, więc pielęgnuj pamięć o Nich i nie myśl za dużo o przyszłości. Wtedy życie jest łatwiejsze 🙂

    1. true_mayonez

      @Camaieu89

      ja mam nieco inne spojrzenie na oswajanie. śmierć jest jak gówno, a wiadomo – gówno się zdarza. dlatego staram się co dzień, na bieżąco być pogodzony ze wszystkimi, powybaczane są wszystkie winy. wszystkim, których kocham mówię i okazuję że ich kocham. bo każdego w każdej chwili może trafić szlag, więc trzeba być gotowym. żeby potem nie żałować. nie wypominać sobie rzeczy niepowiedzianych. albo przeciwnie – pluć sobie w brodę, że człowiek coś głupio chlapnął i tak zostanie już na wieki, niewyjaśnione i bez przebaczenia. a dzień palenia zniczy i szaleńczego jeżdżenia po kraju spędzam w domu z bliskimi, bo mieszkam zaraz obok cmentarza, gdzie leżą moi ludzie – więc wszyscy przyjeżdżają do mnie. nie zawsze idę na cmentarz, bo bywam na nim częściej i kontakt z rodziną mam “na bieżąco”.

      a samego święta nie znoszę.

    2. Epipodiusz

      @Camaieu89

      Memento mori.
      Nie chodzi o to zeby zyc po to by umrzec, ale aby zyc pamietajac ze umrzemy. Nie odkladaj niczego na pozniej jesli mozesz to zrealizowac teraz, bo pozniej juz moze nie byc.
      Ja tak odkladalem zeby odezwac sie do mojej dobrej kumpeli ze studiow z mysla ze zrobie to jutro. Jutra nie bylo, dzisiaj zapalilem jej tylko lampkę.

  2. morfiszon

    Zgadzam się, ze trzeba żyć tym co teraz, nie rozpamiętywać, nie układać w głowie historii o braku kogoś, pamiętać trzeba kogoś jak już go nie ma i wspominać te wesołe chwile z tym kimś. Rozpamiętywanie, gadanie o smutkach, nie, ja dziękuje, mam dość, jestem by cieszyć się, nie smucić, gdzieś odlatywać do krainy wiecznego smutku, to jest niepotrzebne.
    A propo muzyki to właśnie wieczorową porą leci sobie u mnie soudtrack z “Hotline miami” 🙂

  3. emperorkaligula

    Głupia tradycja. Moja pamięć i wspomnienia są więcej warte niż jakieś fajansowe świeczki na grobach. Nie potrzebuje też specjalnego święta by pamiętać o tych, których już nie ma. Wspomnienia wracają do mnie w różnych momentach (rozmowa, podróż przez miejsca związane ze zmarłym) czyli o niektórych zmarłych pamiętam częściej niż “raz na rok” o innych rzadziej. Czy ten kalendarzowy jeden raz w roku to jakieś narzucone minimum ? Bullshit. Do tego jest jeszcze kwestia wiary. Osobiście wierzę, że zmarły słyszy mnie z każdego miejsca, nie tylko z jakiegoś budynku z pośrednikiem (modlitwy w intencji) czy z max 5 metrów od trumny. Jest jeszcze ten nasz “narodowy smutek”. Dziadków pamiętam z samych przyjemnych czy zabawnych sytuacji, pochowanego kumpla to samo. A naród “w zadumie i na smutno” bo tak wypada. Gdy będę po drugiej stronie za takie “smuty” będę nawiedzał!

    O swojej śmierci nie myślałem, bo będzie co ma być – jutro winda może się zerwać, samochód we mnie wjechać jak będę szedł do roboty za 2 dni, albo zadławię się kromką która zjem za jakieś 15min. To samo dotyczy każdego. Nie ma z czym się oswajać bo to loteria.

    I jeszcze to “odeszli w tym roku” na każdym portalu informacyjnym…

    A tutaj humorystyczny bonus, kwintesencja dzisiejszego święta: http://mnq-planet.pl/obrazek/218/Krotka-rozprawa-o-sportowym-duchu

    A muzycznie ? Oczywiście: Helloween – Halloween!

        1. projan

          @emperorkaligula

          Wiem co napisałeś. Przecież dokładnie na tej podstawie napisałem swoją odpowiedź. Z którą się zresztą zgodziłeś.

          Media manipulują, rozdmuchują. Kościół robi to samo. Trzeba być też zmanipulowanym, żeby tego nie dostrzegać i nie móc podejść do wydarzenia z dystansem.
          Same święta mają coś na celu i warto o tym celu pamiętać. Hejtując tradycję dołączamy do tych ogłupionych, wypełniających bezmyślnie powinności świąteczne. Skoro wiemy po co są dane Święta to spokojnie, ze zrozumieniem do nich podejdźmy. Albo i nie, jeśli się nie czuje potrzeby.

          Rozumiem, że są ludzie którzy nie potrzebują tradycji. ale jednak tradycja to część naszej kultury i tożsamości narodowej.

          1. Stah-o

            @projan

            No właśnie nie ma u nas tego “Albo i nie, jeśli się nie czuje potrzeby”. W Polsce albo świętujesz “jak wszyscy” albo czujesz się totalnie zaszczuty i zmarginalizowany w takim dniu. Ja także nie czuję potrzeby, żeby ktoś odgórnie wyznaczał mi i dzień i sposób pamiętania o zmarłych, więc rozumiem jego irytację. Ale jest światełko w tunelu 🙂 dzisiaj rano w tvn24 zobaczyłem na pasku : “Kościół katolicki obchodzi dzisiaj Dzień Zaduszny”, i dla mnie dodanie tych pierwszych trzech wyrazów, przez stację, która potrafi transmitować mszę katolicką na żywo to był prawdziwie europejski znak, że może powoli będzie tu miejsce dla Wszystkich 🙂

            1. projan

              @Stah-o

              Już masz widzę problemy z tożsamością. Ciągle zmieniasz avatary. 😉

              Ja też nie potrzebuję tego dnia, ale rozumiem że wielu potrzebuje.

              Naprawdę jesteście totalnie zaszczuci? Hmm… Sąsiad źle patrzy?
              Zepchnięcia na margines się obawiacie? Naprawdę? Zabawne w sumie. Słyszałem podobne głosy podczas Euro w Polsce w piłce nożnej. 🙂

              Jej, hejtowanie Świąt jest takie proste.

              1. Stah-o

                @projan

                Po pierwsze i najważniejsze – mam nadzieję, że twoje dzieciaczki zdrowieją. Po drugie i zupełnie nie istotne – chodziło mi o to, że jak Państwo każe ci świętować to nie ma zlituj – sklepy ci pozamykają, programy rozrywkowe z tv pozabierają a jak do tego szaro i buro za oknem – jesteś w kropce 🙂 Nie lubię…

                Edit: kryzys tożsamości – o tak 🙂

              1. aihS Webmajster

                @maladict

                Zaszkodzić im nie zaszkodzi a pomóc może.

                To takie typowe, bezrefleksyjne, podejście. Chrzest w Kościele Katolickim jest nieodwracalnym aktem gdybyście nie wiedzieli. Oby się okazało, że wasze dzieci podzielają wasz pogląd i któreś w późniejszym wieku nie będzie miało do was o to pretensji. Nie muszę chyba mówić, że byłyby to pretensje w pełni uzasadnione.

              2. MusialemToPowiedziec

                @Stah-o

                Nie ma co się oszukiwać, Chrzest i Pierwsza Komunia w na-pewno-polskim Kościele Katolickim nie są poważnie przyjmowanymi sakramentami.

                Bierzmowanie może jest brane bardziej serio i poważnie (znajomy z gimnazjum zrezygnował z uczestnictwa w Bierzmowaniu na miesiąc wcześniej z powodów własnych), choć i tu jest sporo “rób teraz, to przed ślubem nie będzie trzeba”.

                W Polsce mamy mało Katolików, prawdziwych jest pewnie kilkanaście procent, a reszta to tylko po papierki chodzi.

              3. maladict

                @aihS

                Z prawdziwym podziwem obserwuję twoje uchylanie się od dyskusji.
                Oczywiście, że akt wiary powinien być świadomy i dobrowolny, jednakże zanim dziecko osiągnie ten stan i dokona samodzielnego wyboru (który w przypadku mojego oczywiście uszanuję) różne rzeczy zdarzyć się mogą. Ponadto chciałem Ci przypomnieć, że mieszkam i żyję w karju gdzie pompowanie statystyk ma znacznie mniejsze znaczenie.
                Czy teraz wyduszę od Ciebie coś konkretnego?

              4. aihS Webmajster

                @maladict

                Nie unikam dyskusji tylko tu nie ma o czym dyskutować. KK nie posiada procedury na prawdziwe opuszczenie wspólnoty dla osób, które by sobie tego życzyły pomimo tego, iż wiadomo, że praktycznie nikt nie zapisuje się do nich z własnej woli. Ten stan rzeczy jest powszechnie akceptowany bo taka tradycja i w ogóle. Mi to przeszkadza, tobie nie. Obaj mamy prawo to swoich stanowisk i masz prawo ze swoim dzieckiem zrobić co sobie życzysz. Moim celem nie jest ograniczanie twoich praw, interesuje mnie jednak czemu ktoś ogranicza moje.

              5. komilll

                @maladict

                Nawet jeśli chrzest to niezatarte znamię na duszy to nie ma to żadnego wpływu na ateistę, deistę, w/e, bo on nie uznaje ważności tego aktu. To jak z założeniem własnego państwa – mogę obwieścić swój pokój autonomiczną monarchią, ale liczy się zaakceptowanie tego faktu przez światowe mocarstwa. Jeśli ktoś jest niewierzący, ale traktuje to bardziej jako tradycję ułatwiającą życie, to czemu by mu przeszkadzać?
                “Jeżeli twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli cię nie posłucha, weź ze sobą jeszcze jedną lub dwie osoby, niech cała sprawa rozstrzygnie się w oparciu o dwóch lub trzech świadków. Jeżeli ich także nie posłucha, powiedz o tym Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie posłucha, niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik.”
                Napomnij grzesznika, jeśli leży ci to na sercu, ale jeśli widzisz, że nie wykazuje woli do zmiany – jego decyzja. Możesz wychowywać dziecko od małego w duchu chrześcijańskich wartości. Nie mówię tego w kontekście warto/nie warto być chrzczonym (choć społecznie jest to opłacalne), ale w sensie kulturowym. Nie miałbym nic przeciwko urodzić się w rodzinie żydowskiej/muzułmańskiej/wyznawać shintoizm, bo traktowałbym to jako spuściznę przodków.

    1. bea Autor tekstu

      @emperorkaligula

      Nie jest to głupie. Ani trochę. Dziś słyszałam, jak matka tłumaczyła 8-letniemu (na oko) chłopcu, kto leży w grobie nad którym zapalają świeczki. Kiedy ostatnio mieliśmy okazję opowiedzieć o tym swojemu dziecku? Dobrze, ze ustawowo ten dzień jest wolny. Dobrze, że tradycja nas poniekąd “zmusza” – do takich refleksji i do takich odwiedzin. Ostatnio u mojego taty byłam w Dzień Ojca. Musiałam wziąć urlop, dojechać, pokombinować, by to móc zrobić… Dzisiejszy dzień, ustawowo wolny od pracy (pracuję również w weekendy) umożliwił mi kolejne spotkanie (nie mam tego cmentarza 2 km od domu).
      A żeby nie było, że się tylko nie zgadzam – humorystyczny bonus jest super! ;-))

      1. emperorkaligula

        @bea

        Uczestnictwo dzieci w tym święcie to też nie taka prosta z prawa – dopóki śmierć w jakiś sposób nas nie dotknie (w moim przypadku strata bliskiego mi dziadka jak miałem te 7 czy 10 lat) to było to przymusowe łażenie okraszone szturchaniem w ramię z dodatkiem: “a teraz się pomódl” po grobach ludzi, o których dziś nawet nie pamiętam (znajomi rodziców ? baaaaardzo daleka rodzina którą widziałem tylko na 2-3 zdjęciach w rodzinnym albumie ?).

        Mój zakład pracy jest czynny 365dni/24h na 3 zmiany. Grafik narzucony, święto nie święto być trzeba. A jak trafi się wolne w święto to krew człowieka zalewa. Psychoza ogólnonarodowa.

        Na grobie kolegi nie byłem parę lat. I co z tego jak o nim (OSOBIE A NIE MARMUROWYM POMNIKU!) pamiętam. W kółko przejeżdżam przez miejsca gdzie bawiliśmy się w najlepsze jeszcze 6 czy 7 lat temu. Według mnie na tanią świeczkę z biedry czy nawet na wielkiego skurwysyna na bogatości z pozytywką to on ma teraz wyjebane. Ale na taki osobisty, prywatny toast wznoszony w duchu, najzwyklejszym zimnym za to co było, cieszy mu się morda tam gdzieś po drugiej stronie.

        1. urt_sth

          @emperorkaligula

          Groby to może być lekcja życia i historii. Żyjemy w takim miejscu ze na każdym cmentarzu znajdzie grób z opisem przez co człowiek przeszedł za nim tu spoczął.
          Co do oswajania, to przecież nie cudze śmierci mamy oswajać tylko własną. Niby do wszystkiego można się przyzwyczaić jak mówił skazaniec prowadzony pod topór. Jednak wszyscy umieramy w samotności i nie każdemu będzie dane umrzeć w wypadku albo we śnie.
          Co do oswajania to personifikacja śmierci , czy instytucje klucznika lub odźwiernego to dobre przykłady. I tu widzę śmierć grająca w szachy z filmu Bergmana do utworu Republiki.

      1. projan

        @bea

        Wyszło zupełnie przypadkiem, ale tak naprawdę jestem zwolennikiem świętowania urodzin zmarłych osób a nie dnia ich śmierci.

        I nawiązując jeszcze do posta emperorkaligula “na taki osobisty, prywatny toast (…) cieszy mu się morda tam gdzieś po drugiej stronie”. Ja akurat sądzę że wspominamy zmarłych (w jakikolwiek sposób) nie dla nich tylko dla siebie.

  4. Beti

    Nie chodze na groby 1 listopada. Robie to przed lub po. Dla mnie ta tradycja dawno zmieszala sie z wielkim pokazem mody na cmentarzu, wielkim plotkowaniem, obgadywaniem i klotniami. Moze na duzych cmentarzach w miescie takiego czegos nie ma ,ale tam gdzie lezy moja najblizsza rodzina (male miasteczko) tak niestety jest. Tradycje sa fajne ale kazdy moze obchodzic je na swoj sposob.
    To czy ktos mysli o smierci swojej czy bliskich zalezy chyba od tego ile ma lat i ile bliskich mu osob zmarlo i jak bardzo to przezyl.

Powrót do artykułu